Umowa cz.1

Sierpień, dla większości maturzystów środek wakacji, dla mnie był dopiero początkiem. Pierwsze dwa miesiące spędziłam w pracy. Wreszcie mogłam odpocząć i ostatni raz wyszaleć się zanim zacznę dorosłe, odpowiedzialne życie.
Najpierw jednak relaks. Istnieje jedno miejsce w którym potrafię zapomnieć o wszystkich problemach i znojach dnia codziennego. Wieś w której mieszkają moi dziadkowie. Niewielka, otoczona polami i lasami. Jest tam też mały kanałek, nad który będąc dzieckiem chodziłam z dziadkiem łowić ryby. Jednak z wiekiem pobudka o 5-tej rano stawała się dla mnie coraz wiekszym problemem. Dziadek zaprzestał prób wyciągnięcia mnie z pod pierzyny o świcie, a ja zaczęłam odwiedzać to miejsce wieczorami, gdy większość mieszkańców wsi zajęta była zaganianiem bydła do obory. Praktycznie wychowałam się na wsi, ale nigdy nie przekonałam się do krów. Dalej się ich boję. Jedynie cielaczki akceptowałam, zazwyczaj są one za ogrodzeniem, w dodatku nie mają jeszcze rogów, więc są nieszkodliwe.
Wyjechałam w drugim tygodniu sierpnia. Dziadkowie mieszkają w jednym budynku z wujkiem i ciocią. Ich dzieci wyprowadziły się już z domu, więc oprócz nich nie mam tam nikogo. Popołudniu wyszłyśmy z babcią na spacer, gdy wracałyśmy zauważyłam chłopaka na rolkach. Był wysoki, bardzo szczupły, mniej więcej w moim wieku. Miał roztrzepane blond włosy, na ręku tatuaż, nie byłam w stanie dostrzec co przedstawia. Nie znałam go. Wiedziałam, że mieszka tu paru młodych chłopaków, ale wszystkich w miarę kojarzyłam, to nie był żaden z nich.  
Postanowilam zapytać o niego babcię.
-przyjechał do Nowakowskich, wiesz, tych, którzy mieszkają na rogu, co mają wnuka Maćka. To syn jakiś znajowych córki Nowakowskich. Przywieźli go tu, bo w domu sobie z nim nie radzili. Dopiero co go z poprawczaka wypuścili. Ma tu siedziec całe wakacje podobno.
-mówicie o tym łobuzie?-dziadek wtrącił się do rozmowy.- nie zadawaj się z nim, to łobuz jest, chuligan.
Tyle mi wystarczyło. Dalsze pytania nie miały sensu, uslyszalabym tylko jakim ten chlopak jest złym człowiekiem i że mam trzymać się od niego z daleka.
Wieczorem jak zawsze wybrałam się nad kanałek. Z pewnej odległości już widziałam, ze ktoś tam jest. Siedzi w moim miejscu, w porze kiedy zawsze ja spędzam tam czas. Podchodząc coraz bliżej poznałam, że to ten "łobuz" do którego miałam się nie zbliżać. Ale nie dał mi wyboru. Nie zrezygnuję z mojego codziennego rytuału jakim jest zapalenie tam papierosa siedząc na trawie, słuchając muzyki i zatracając się w piękno jakie mnie otacza.  
Miałam jeszcze jakieś 50 metrów, zeby zdecydować czy usiąść tam gdzie zawsze, czyli tym razem koło niego, czy wybrać nowe miejsce. To nie była trudna decyzja. To moje miejsce.
Siedział z słuchawkami w uszach i wpatrywał się w wodę. Miał rockowy styl, w tym momencie brakowało mu jedynie papierosa.
Podeszłam i zwyczajnie usiadłam koło niego.

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 544 słów i 3045 znaków.

Dodaj komentarz