Umowa cz.10

Do domu wróciłam późno, dziadkowie od dawna już spali, więc starałam się zachowywać bezszelestnie. Rano będę musiała im się wytłumaczyć. Mam nadzieję, że nie będą dociekali, gdy powiem im, że cały dzień spędziłam z Maćkiem. Znają go i lubią. Nawet nie nagnę prawdy zbyt mocno, z Danielem zostałam sama dopiero wieczorem. Jak najciszej przebrałam się w krótkie dresowe spodenki i luźną męską koszulkę, to mój ulubiony zestaw do spania, czy na leniwe dni przesiedziane w domu. Napiłam się wody, postawiłam ją przy moim łóżku i wsunęłam się pod kołdrę. Tak, nawet w środku upalnego lata śpię pod kołdrą, a przynajmniej ściskając ją nogami i tuląc do niej twarz. Byłam na prawdę zmęczona, ale wydarzenia z tego dnia nie dały mi tak szybko zasnąć. To był zdecydowanie bardzo dobry dzień... wieczór.... Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, jeszcze rano nie byłam pewna, czy Daniel dadarzyrzy mnie jakąkolwiek sympatią, a wieczorem okazało się, że nie tylko się lubimy, ale też niesamowicie pociągamy. W jego oczach widziałam cholerne pożądanie, które bardzo mnie dowartościowywało, ale jednocześnie przerażało. Dla niego przypadkowy, spontaniczny seks był czymś normalnym, a ja w wieku 19nastu lat dalej byłam dziewicą. Miałam parę okazji, żeby to zmienić, jednak żadna nie wydała mi się odpowiednia. Faceci z którymi byłam, o ile można nazwać ich facetami, bo w większości byli to jeszcze niedojrzali chłopcy, nie byli dla mnie na tyle ważni, żebym mogła im się oddać. Jedynie z moim pierwszym poważnym chłopakiem byłam na tyle blisko, żeby to zrobić, ale miałam 16 lat i nie byłam na to gotowa, bałam się ewentualnych konsekwencji, wpadki, totalny brak gotowości na dziecko znaczył dla mnie brak gotowości na seks. Wstrzemięźliwość to najlepszy środek antykoncepcji. Na szczęście Daniel nie próbował niczego więcej, napawaliśmy się pocałunkami. Przez całą noc wszystko sobie przypominałam, z najdrobniejszymi szczegółami, żeby niczego nie zapomnieć, w końcu niedługo wyjadę i pozostaną mi tylko wspomnienia, chciałam, żeby były jak najwyraźniejsze. Zasnęłam dopiero o świcie, ale nie pospałam długo, koło dziesiątej obudził mnie wibrujący telefon, dostałam sms-a.
-"Rowery?"
Pytałam niebiosa, czy ten chłopak da mi się kiedyś wyspać... Ale mimo wszystko ucieszyło mnie to pytanie, znaczyło o wiele więcej niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Ta krótka wiadomość oznaczała, że wczorajsze wydarzenia niczego między nami nie zmieniły, że umowa dalej obowiązuje. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do toalety, w tym czasie babcia przygotowała mi śniadanie, uwielbiam tą kobietę. Zajadając się pysznym omletem odpisałam Danielowi na sms-a.
-"Za godzinę przy remizie."
Nie śpieszyłam się ani trochę. Spokojnie wybrałam sobie jakąś koszulkę i spodenki, pomalowałam brwi, rzęsy tylko lekko musnęłam tuszem, by nadać im czarny kolor. Życie blondynki jest czasem trudne. Brwi i rzęsy mam tak jasne, że bez makijażu zwyczajnie ich nie widać. Z domu wyszłam w dobrym humorze, fakt, że wszystko co stanie się między mną a Danielem jest totalnie niezobowiązujące dawał mi wiele spokoju.  
Gdy wyszłam na ulicę zobaczyłam, że już na mnie czeka. Punktualność to cecha, którą bardzo cenię. Uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam mu wsiadając na rower. Odwzajemnił mój gest, a po chwili byłam już koło niego. Przywitaliśmy się zwykłym "cześć", tak jak zawsze. Żadne z nas nie chciało robić przedstawienia przed sąsiadami, choć oboje mieliśmy ochotę na czulsze przywitanie.
-Obudziłeś mnie.-udawałam pretensjonalny ton.
-Dziewczyno ile ty śpisz?- znowu się ze mnie śmiał, ale nie był świadomy o której godzinie zasnęłam, uznałam, że nie będę mu o tym mówiła, wolałam uniknąć pytania o czym tyle czasu myślałam.
-Aż babcia obudzi mnie na obiad.
-A dupa rośnie.
-No rośnie, rośnie, dla tego pedałuj szybciej, muszę śniadanie spalić.
Ruszyłam z pod remizy, a Daniel zaczął mnie wyprzedzać. Nie lubię szybkiej jazdy na rowerze, ale rzucił mi wyzwanie, musiałam się go podjąć, głupie zawzięcie. Metą wyścigu miało zostać nasze drzewo. Walczyliśmy zawzięcie, została nam do przejechania jedynie ścieżka przez pole pszenicy. Przyspieszyłam, w końcu to ostatnia prosta, chciałam wygrać. Jednak jak to na wsi bywa, dróżki wcale nie są takie proste. A ja wykorzystuję każdą okazję, w której mogę się skompromitować. Wyprzedziłam go i wpadłam w wielką dziurę, straciłam równowagę, w jednej chwili moj rower poleciał w jedną stronę, a ja przetoczyłam się po piachu w przeciwnym kierunku. Danielowi ledwo udało się mnie nie przejechać, w sekundę zahamował i już kucał koło mnie.
-Ola, żyjesz?
Leżałam w zbożu, przez chwilę nieruchomo z zamkniętymi oczami, musiałam dać chwilę mojemu mózgowi na analizę, gdy dotarło do niego co się stało i, że żyję, uświadomił mi jaką ofermą jestem. Zaczęłam się głośno śmiać, dostałam ataku głupawki, mimo starań nie potrafiłam się opanować.
-Cholera, Olka, czy ty możesz trochę na siebie uważać?- pomógł mi usiąść, był zdenerwowany.
-Przepraszam...-ledwo udało mi się wtrącić to jedno słowo między salwy śmiechu. Zerknęłam na swoje kolano, chyba je rozwaliłam, ciekła z niego krew i spływała mi po łydce. Daniel skierował wzrok w tym samym kierunku, wyjął z kieszeni chusteczkę i zaczął wycierać krew z mojej nogi.
-Masz szczęście, że żyjesz, mogłaś sobie skręcić kark.-miał uniesiony głos, nie podobało mi się to, ale rozumiałam, że to wyraz troski.
-Przecież nic mi nie jest...
-Ale mogłaś sobie krzywdę zrobić.-ten ton zdecydowanie mi przeszkadzał.
-Ale nie krzycz na mnie.
-Nie krzyczę, tylko się martwię.-dalej mnie opieprzał.
-To się nie martw, poradzę sobie, i na pewno nie dam tak na siebie krzyczeć.-teraz to ja się zdenerwowałam, ale mowiłam cicho. Wyczuł, że mój ton był groźniejszy od krzyku. Jedną ręką tamował krwawienie z mojego kolana, a drugą dotknął mojej twarzy, gładząc kciukiem mój policzek. Spojrzał mi prosto w oczy.
-Przestraszyłem się.- te słowa niemalże wyszeptał, zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował w czoło, tym gestem odkupił swoje winy.  
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Pomógł mi wstać, do drzewa doszliśmy na pieszo prowadząc rowery, na szczęście mój pojazd nie ucierpiał ani trochę. Odstawiliśmy je i stanęliśmy pod drzewem, już miałam zacząć się na nie wspinać, lecz Daniel złapał mnie, obrócił w swoją stronę i przyparł mnie swoim ciałem do pnia. W jego oczach znowu zobaczyłam ten błysk. Gwałtownie wpił się w moje usta, nie protestowałam. Całowaliśmy się namiętnie, z pasją, co jakiś czas zasysałam i podgryzałam jego dolną wargę. Ręce błądziły po naszych ciałach, na poczatku przez ubrania, jednak już po chwili poczułam jego dłonie na mojej skórze. Nie pozostałam mu dłużna, jedną ręką badałam jego umięśniony brzuch i klatkę piersiową, a drugą drapałam jego kark i plecy. Zatrzymał się na chwilę, odsunął swoją twarz od mojej na pare milimetrow.
-Nie mogłem się już tego doczekać.-i znowu jego język zaczął toczyć z moim wojnę.

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1336 słów i 7467 znaków.

10 komentarze

 
  • ~szaramycha22

    Kiedy kolejna?  :) czekam na dalszą część :)

    23 cze 2016

  • nejcza

    Mega!!

    29 maj 2016

  • monis2112

    Boskie  :kiss:

    28 maj 2016

  • lunetka96

    Świetne! :p

    28 maj 2016

  • zawzięta19

    CUDO :)

    28 maj 2016

  • :):)

    Jak dla mnie to jest świetne! Nie mogę się doczekać kolejnej części :)

    28 maj 2016

  • Szalonaa

    Wspaniałe!!!  ;)

    28 maj 2016

  • marTYNKA

    Przeczytałam  całe  opiwiadania na jednym tchu;) super wciągające aż  chcę  się  wakacje.  :kiss:

    28 maj 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacja czekam na next już z niecierpliwością:)

    28 maj 2016

  • mm

    super czekam na next

    28 maj 2016