Umowa cz.11

Było idealnie. Idealny czas, miejsce i osoba. Właśnie tego zawsze pragnęłam. Nigdy nie myślałam o długich, paroletnich związkach, zawsze chciałam czegoś mega spontanicznego, pasji, namiętności, przygody. Nie chciałam żadnych zobowiązań a Daniel był chłopakiem, który nie oczekiwał niczego więcej, miał dokładnie takie samo podejście jak ja. Czego chcieć więcej? Cieszyłam się tą chwilą. Nie trwała ona jednak zbyt długo. Przeszkodził nam wibrujący telefon Daniela. Odsunął się ode mnie pare centymetrów zrezygnowany i wyjął komórkę z kieszeni.
-halo?... dziś?... o której?... no nie wiem.... dobra pogadam z nią i oddzwonie, siema.
- co jest?
-Maciek zaprasza nas na jakąś impreze, chcesz iść?
-możemy iść. Dzisiaj?
-tak, na całą noc, raczej ciężko będzie z powrotem.
-okej, myślę, że babcia się zgodzi.
-dobra, to zadzwonie do niego.
Rozmawiali pare minut, gorzej niż baby... z nadmiaru wolnego czasu zaczęłam wymyślać sobie problemy. Najpoważniejszym okazała się moja szafa, a raczej walizka i to, co w niej jest, a dokładniej to czego w niej nie ma, czyli wszystkie ubrania pasujące na imprezę, które zostały w domu. No bo po co mi ładne ciuchy na wsi? Przecież tu nic się nigdy nie dzieje... do dziś. Dobrze, że to tylko domówka, chociaż kojarząc jak ubierają się tutaj dziewczyny, zapewne będę wyglądała jak szara myszka. No trudno, przynajmniej będę się wyróżniała.

Do domu wróciłam dość szybko, musiałam się ogarnąć na wieczór, chciałam też spędzić w końcu trochę więcej czasu z dziadkami, którzy ciągle się kłócą, ale są przy tym mega zabawni. Gdy babcia przygotowywała obiad poszliśmy z dziadkiem do ogródka. Zebraliśmy ogórki do najlepszej mizerii na świecie. Oczywiście połowa zniknęła z koszyka zanim donieśliśmy je do domu. To, co najczesciej robimy z dziadkiem to podjadanie, oczywiscie tak, żeby babcia nie widziała.

Zjadłam, odpoczęłam, jak przystało na dobrą wnuczkę pozmywałam i zabrałam się za przeglądanie mojej skromnej garderoby. Po godzinie decyzja została podjęta. Ofiarą padł biały kombinezon z koronkowymi wykończeniami przy dekolcie i nogawkach, jego kolor podkreślał opalenizne na moich nogach, która chyba pierwszy raz w życiu wpadała bardziej w odcień brązowy niż czerwony. Jako dodatek standardowo mój złoty naszyjnik z małą koniczynką, czarne sandałki ze złotymi zdobieniami i biały plasterek na kolano. Włosy jak zawsze rozpuszczone i nieogarnięte. Do codziennego makijażu dodałam tylko szminkę, którą i tak pewnie szybko "zjem". No i skończone. Idealnie na czas, właśnie przyjechał po mnie Daniel z Maćkiem i jego koleżanka. Tak jak się spodziewałam... krótka, obcisła sukienka, szpilki i mocny makijaż. Nie powiem, wyglądała nieźle, ale mogę zbierać zakłady, kiedy zacznie biegać boso. Maciek założył dżinsową koszulę i jasne spodnie. Pierwszego jednak zobaczyłam Daniela. Gdy zbliżałam się do samochodu on z niego wysiadł, by otworzyć mi drzwi. Dupek dżentelmen. Założył czarne buty, czarne rurki i czarną koszulę, której rękawy podwinął niedbale do łokci odsłaniając cześć swoich tatuaży, które również były czarne, żadnych kolorów. Jedyne co rozjaśniało jego postać, to te blond włosy.

DANIEL

Nie lubię takich domówek, ale dobra, niech im będzie. I tak nic lepszego nie mam do roboty. Dobrze, że znalazłem u Maćka jakąś czarną koszulę. Ta jego koleżanka... w sumie dobra dupa. W sam raz na raz. Zaczynam się zastanawiać, czy wszystkie laski stąd takie są. Może być zabawnie. Byłem ciekawy co wykombinuje Olka, marudziła coś, że nie ma w co się ubrać. Kobiety... Siedzieliśmy w samochodzie, nawet nie musieliśmy na nią czekać, wyszła z domu zanim Kaśka zgasiła silnik. Nie widziałem dokładnie co ma na sobie, było już ciemno, wiec wysiadłem z samochodu, żeby móc się lepiej przyjrzeć. Nie wyglądała tak źle. Nie wiem co to jest to białe, ale podkreśla jej nogi, ma spory dekolt, szkoda, że ta koronka tyle zasłania. Mogłaby założyć szpilki, ale pewnie nie zrobiłaby tego nawet, gdyby znalazła jakieś w tej swojej walizce. Bo co by z nimi zrobiła, jeśli znajdzie tam jakieś drzewo, które jej się spodoba? Dobrze, że ma sandały, są bardziej w jej stylu. No i pasują do tego plastra... łamaga z niej. No dobra, jak już wysiadłem, to sprawiajmy pozory, że nie zrobiłem tego tylko po to, żeby ją obczaić, otworzę jej te drzwi.



---------------------------------------------
Ja wiem, długo mnie nie było... Przepraszam! Postanawiam poprawę. Postaram wam się to wynagrodzić w ciągu najbliższych kilku dni ;)

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 850 słów i 4751 znaków, zaktualizowała 6 sie 2016.

4 komentarze

 
  • niezgodna

    Super

    6 sie 2016

  • ~☆mîšîâ☆

    Super <3 <3 kiedy kolejna część? <3 <3

    6 sie 2016

  • Ania13477

    Czekam na next! :*

    6 sie 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną:* :)

    6 sie 2016