Umowa cz.4

Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Założyłam dżinsowe spodenki i zwykly biały t-shirt, pomalowałam rzęsy, a włosy spiełam w wysoki kucyk. Zjadłam śniadanie, które babcia przygotowała, gdy doprowadzałam swój wygląd do ludzkiego. Uwielbiam kuchnię babci, nawet zwykłe kanapki smakują jak danie z drogiej restauracji. Porozmawiałam trochę z dziadkami, powiedzieli, że pare tygodni temu ocieliła się krowa wujka, więc poszłam odwiedzić cielaczka. Przeszłam całą oborę, aż dotarłam do boksu malucha, był uroczy. Na tyle, na ile może być urocza mała krówka. Próbowałam zrobić mu zdjęcie, które uwieczni jego piękno, jednak był zbyt energiczny, ciągle się kręcił, cielaczki nie nadają się do modelingu. Toczyłam z nim tą małą wojnę już dość długo, gdy zobaczyłam, że ktoś idzie w naszym kierunku, myślałam, że to wujek. Myliłam się, w oborze zobaczyłam Daniela. Byłam bardzo zdziwiona, można by nawet powiedzieć zszokowana. Nie wyglądał na osobę, która lubi bydło i spacery w pobliżu gnojówki.
-co ty tu robisz?
-twoja ciocia powiedziała, że tu jesteś.
-no jestem... coś się stało?
-wypełniam warunki umowy. Chcę jechać jutro.-wiedziałam, że ma konkretny interes.- co ty wlaściwie robisz w tej oborze?
-bawię się z cielakiem, nie widzisz?-patrzył na mnie jak na wariatkę.-chodź pomożesz mi.
-w czym?- w jego głosie wyczułam niepokój.
-w zrobieniu mu zdjęcia, chyba się nie boisz?
-zgłupiałaś? Nie boję się.-bał się. Widać było, jak niepewnie wyciągał dłoń w stronę małego krowiego pyszczka. Ten widok był komiczny... nie chciałam się nad nim znęcać, więc dałam mu trochę siana, żeby nakarmił cielaka, ja w tym czasie zrobiłam pare zdjęć. W kadrze nie mieścił się jedynie zwierzak i ręka z sienem, ale cały właściciel ręki. Nie mogłam się oprzeć, by nie uwiecznić chwili, w której w jego oczach zamiast przerażenia zaczęłam widzieć radość.
-nieźle ci idzie.
-nie ma nic trudnego w karmieniu krowy...-speszył się trochę, gdy dotarło do niego, że nie mówiłam o samym karmieniu, że zobaczyłam jego uśmiech i radość, gdy on patrzył na cielaka.-zrobiłaś już te zdjęcia?-z usmiechem kiwnełam głową w górę i w dół.-to chodź.
Pomyślałam, że wykorzystam to kiedy indziej, więc po prostu poszłam z nim.  
Urządziliśmy sobie wycieczkę rowerową, chcieliśmy znaleźć jakieś fajne miejsca, w których można by było posiedzieć w samotności i jak największej ciszy. Znaleźliśmy pare fajnych miejsc, ale żadne nie zatrzymało nas na dłużej. Po paru godzinach dojechaliśmy pod pewne drzewo. Samotne, otoczone polami zbóż. To było to miejsce, właśnie takiego drzewa szukaliśmy. Przynajmniej ja, on jeszcze go nie doceniał. Odłożyłam rower i zaczęłam się po nim wspinać.
-co ty robisz?
-przeciesz widzisz.
-pojebana jesteś.-przykre było to, jak bardzo nie doceniał piękna natury i możliwości między innymi zabawy jekie nam ona daje.
-wiem, przestań być wulgarny i chodź tu do mnie.
Siedziałam już na grubej wygodnej gałęzi, którą wypatrzyłam sobie stojąc jeszcze na dole. Daniel chyba zastanawiał się, czy do mnie dołączyć.
-boisz się?
Wiedziałam, że to wystarczy, ten tekst działa na wszystkich facetów, starają się wtedy udowodnić, ze jakikolwiek strach jest im obcy. Po chwili siedział już na gałęzi obok mnie.
-co zrobiłeś Maćkowi?-musiałam się tego dowiedzieć.
-nic.
-wiem, że rozstali się przez ciebie. Co zrobiłeś?
-przespałem się z nią.-tak po prostu... zwyczajnie powiedział, że się z nią przespał.
-na prawdę jesteś dupkiem.
-powinien być mi wdzięczny. Uwolniłem go od niewiernej lafiryndy.
-masz racje, świetny przyjaciel z ciebie, Maciek zdecydowanie powinien Ci dziękować.- zignorował mój sarkazm i położył się na gałęzi zamykając oczy. Zrobiłam to samo.
-a ty? Grzeczna ułożona dziewczynka, nigdy nie robiąca rzeczy, których według opinii publicznej robić nie wypada?
Rozbawił mnie, tak bardzo się mylił.
-jasne. Co niedziele chodzę do kościoła, w tygodniu po lekcjech do nocy siedzę odrabiając prace domowe, a w weekendy jestem wolontariuszką w domu starców i w schronisku.
-powiedz, że to był sarkazm...-wydał z siebie błagalny jęk.
-tak.
-dzięki.-odetchnął z ulgą.- jakieś kłopoty z prawem?
-nie.
-imprezy, których nie pamiętasz?
-nie.
-dziki seks z dopiero co poznanym facetem?
-nie.
-dziewczyno, zmarnowałaś najlepsze lata życia. Robiłaś w ogóle kiedyś coś ciekawego? Nie zgodnego z prawem? Szalonego? Cokolwiek...?
-tak.
-a odpowiesz mi pełnym zdaniem?
-nie.
Denerwował się, bawiło mnie to, lubiłam go drażnić.
-niby chodzi do liceum a, zachowuje się jak w podstawówce... -powiedział to bardziej do siebie niż do mnie.
-nie chodzę do liceum. -spojrzał na mnie zdiwionym, pytajacym wzrokiem.- ukończyłam już szkołę średnią, teraz bliżej mi do studentki niż licealistki.
-żartujesz sobie? Masz 19 lat?
-właśnie tak. Twoja kolej.
-na co?
-cały ten zestaw pytań, które mi zadałeś.
-chce ci się?
-tak.
-dobra... mam 20 lat. Jak już pewnie wiesz, miałem problemy z prawem, nie pamietam paru imprez i zaliczyłem dziki seks.
-czemu trafiłeś do poprawczaka?
-bo miałem problemy z prawem.
-wiesz, że oczekuję konkretniejszej odpowiedzi...
-strasznie ciekawska jesteś.
-to prawda.
-ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-ciekawość to klucz do rozwoju i zdobywania wiedzy. Gdyby nie...
-dobra, nie wyjeżdżaj mi już z tymi swoimi argumentami.
-więc?
Nie odpowiedział. Wstał i zaczął wspinać się coraz wyżej.
-jesteś pewien, że chcesz tam wchodzić? Nie będę cię potem stamtąd ściągała.
-chodź, sprawdzimy kto bedzie miał wiekszy kłopot z zejsciem.
Znowu rzucił mi wyzwanie. Oczywiście że je przyjmę, nie dałabym mu tej satysfakcji. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę niemalże na najwyższych gałęziach drzewa nie odzywając się do siebie.
-pobicie.
-słucham?
-zamknęli mnie za pobicie.
-bardzo?
-bardzo.
-jak bardzo?
-walczył w szpitalu o życie.
-wygrał?
-tak.
-czemu?
-nie wiem.
-jak to nie wiesz?
-nie wiem, byłem naćpany, chyba nie miałem konkretnego powodu.
Znowu zapadła cisza, nie wiedziałam za bardzo co mogłabym powiedzieć. Słowa były zbędne, dobrze się czuliśmy razem nic nie mówiąc.
-autostop.
-słucham?
-całą noc przejeździłam autostopem.
-sama?
-z koleżanką.
-gdzie?
-nigdzie.
-to znaczy?
-kręciłyśmy się po okolicy, sąsiednich miastach.
-po co?
-nie wiem. Chyba nam się nudziło.
-to było głupie, mogło wam się coś stać.
-wiem.-uśmiechnęłam się promiennie.
Spojrzał na mnie jakby znowu chciał powiedzieć, że jestem nienormalna, ale nie zrobił tego. Zwyczajnie się uśmiechnął.

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1203 słów i 6828 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Natusik

    Niezłe. Mam tylko jednego hejta cśśś.. jak zaczynasz dialog to z dużej literki. Prooszę :)

    3 maj 2016

  • Użytkownik Pulpet

    @Natusik dzięki, w kolejnych częściach będzie już z dużej :)

    3 maj 2016

  • Użytkownik :):)

    Naprawdę świetne opowiadanie, różni się od tych które ostatnimi czasy są tutaj dodawane i to jest jego ogromny plus. Naprawdę świetnie się je czyta, już nie mogę się doczekać kolejnej części :)

    3 maj 2016

  • Użytkownik PannaNikt

    Wspominałaś, że dopiero zaczynasz pisać.  W takim wypadku jestem pod wrażeniem, naprawdę. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, mam nadzieję że dodasz jak najszybciej.

    3 maj 2016

  • Użytkownik Tessiak

    Świetne to jest. Naprawdę :) Nie mogę się doczekać aż dodasz kolejną część. Cos czuję, że właśnie rodzi ci się wierna fanka :) pozdrawiam i życzę dużo weny ;)

    3 maj 2016

  • Użytkownik Pulpet

    @Tessiak czuję się zaszczycona, dziękuję :) kolejna już niedługo ;)

    3 maj 2016

  • Użytkownik Beno

    super! :bravo:

    3 maj 2016

  • Użytkownik ~Nieznajoma~

    kiedy kolejna część?

    3 maj 2016

  • Użytkownik Pulpet

    @~Nieznajoma~ możliwe, że dodam już dziś wieczorem :)

    3 maj 2016