Szczęście w nieszczęściu cz. 10

Nazajutrz wstałam dość późno, umyłam się i zjadłam śniadanie. Mama wparowała jak zwykle w dobrym humorze do domu i poprosiła mnie o pomoc w domu ciotki, więc chwyciłam kluczyki i razem pojechałyśmy do cioci. Dom był niewielki, wprost idealny dla dwóch osób, wcześniej mieszkał tam też wuj, ale wcześnie umarł i odtąd dom ział pustką i smutkiem. Za jego życia zawsze ogródek tętnił życiem, można było znaleźć w nim pełno kwiatów, warzyw i drzew z owocami. Teraz kiedy mama się tam przeprowadziła była non stop w dobrym humorze, radosna i szczęśliwa, a to było dla mnie najważniejsze. Teraz śmieję się na wspomnienie, kiedy się o tej całej sprawie dowiedziałam. Michał wtedy wyglądał cudownie w kamizelce policji.  
- To zajmie tylko chwilunie – oderwała mnie z zamyślenia mama.  
- Jasne, nie ma sprawy. Mamy czas.  
- Ale przecież musisz się przygotować. Do kogo się wybierasz na tę imprezę? – zapytała, a ja zorientowałam się, że przecież dzisiaj idę do Pauli na sylwestra.  
- Pamiętasz tę dziewczynę z liceum w burzy blond loków?  
- No coś kojarzę – powiedziała marszcząc brwi.  
- Ostatnio się spotkałyśmy i Paula zaprosiła mnie do siebie na imprezę. Pomyślałam, że fajnie by było, więc się zgodziłam. Może spotkam kilka osób z starych czasów.  
- To miło z jej strony.
Skręciłam i już byłyśmy na podwórku, przed domem cioci. Teraz dom wyglądał nieco żywiej, ale dalej nie przypominał tego z moich wspomnień.  
- W czym konkretnie mam wam pomóc? – zapytałam zamykając drzwi samochodu.
- Małe przemeblowanie i uporządkowanie strychu.  
Przywitałam się z ciocią, która w odróżnieniu do domu, wcale się nie zmieniła. Wyglądała tak jak dawniej, siwe włosy ciasno zawinięte w koka, fartuszek i ten sam łańcuszek z krzyżykiem. Od razu zabrałyśmy się do pracy, przy urządzaniu salonu doszło do kilka sprzeczek gdzie co ma stać, ale wkrótce wszystko było gotowe. Wbrew sprzeciwom kobiet poszłam do szafki i wyjęłam z niej nową, bielszą firankę, od razu zrobiło się jaśniej i przyjemniej w pomieszczeniu.  
Po kilku minutach i w obliczu westchnień podczas wchodzenia po schodach na strych, zabrałam się do pracy. Ciocia razem z mamą przeglądała wszystkie rzeczy, a ja je układałam. Wbrew pozorom praca szybko minęła, a my, choć całe zakurzone, z uśmiechem wróciłyśmy do kuchni i popijając herbatkę rozmawiałyśmy.  
- A ty jakiegoś zięcia masz? – zapytała ciocia spoglądając uważnie w moje oczy.  
- Nie, ciociu – odpowiedziałam jej grzecznie. – Na razie nie musisz szykować się na wesele.  
- Tak, poza tym jednym – wtrąciła się mama.  
- Słucham? – zdziwiłam się.
- Powiedz coś więcej – zachęcała ją ciotka.
- No ten policjant, ten wysoki, umięśniony i przystojny kolega Adama – rzekła mama z figlarnym uśmiechem na twarzy. – Co, myślisz, że jestem ślepa? Przecież widzę jak się na ciebie patrzy.  
- Mamo, przecież…  
- Policjant? A to ci heca – przerwała mi ciocia. – No, no, no… Bardzo dobry wybór.  
- Ale przecież to jeszcze nic nie znaczy – podniosłam głos. – Znając was, zaraz cała wieś, łącznie z księdzem będzie myśleć, że jestem z Michałem, a mało tego, może już planujemy ślub.
- Oj, my się tylko z tobą droczymy, złotko – zakończyła szybko temat ciocia. – A jak ci idzie w szkole?
- Znakomicie, w styczniu egzaminy i koniec – powiedziałam z wyraźną ulgą.  
- To dobrze.  
Po dopiciu herbaty pojechałam już do domu, w drodze dostałam smsa od Pauli, że impreza zaczyna się od 19, więc miałam jeszcze dużo czasu. Wchodząc do domu postanowiłam się zdrzemnąć, wiedziałam, że czeka mnie długa i pełna wrażeń noc, a zwłaszcza z moją, słabą do alkoholu głową, muszę być pełna sił. Nastawiłam budzik na 17 i poszłam spać. Obudził mnie głośny dźwięk, którego nadzwyczaj nienawidziłam, pościeliłam łóżko i postanowiłam wziąć długą kąpiel przed imprezą. Nalałam wody do wanny, dodałam do niej olejku lawendowego i zagłębiłam się w przyjemnej pianie. Minęła przynajmniej godzina i wyszłam z wanny, zawijając się w ręcznik. Wyszłam z łazienki, bo potrzebowałam szczotki do włosów, którą pewnie zostawiłam w łazience mamy, usłyszałam dzwonek do drzwi, więc po drodze chciałam poinformować Adama, żeby zszedł i otworzył, ale w ich sypialni ujrzałam głęboką pustkę. Zdyszana pobiegłam otworzyć, mokre i poplątane włosy lepiły się do mojej skóry, a miękki ręcznik był moim jedynym nakryciem. Otworzyłam drzwi łapiąc oddech i ujrzałam kuriera, który podał mi paczkę i długopis, abym mogła podpisać pokwitowanie. Paczka pewnie należała do Adama, więc zostawiłam ją na stole w kuchni. Cieszyłam się, że to nikt znajomy, w każdym razie dla takiego kuriera widok kobiet w samym ręczniku musi być normą. Wróciłam do swojego pokoju ze szczotką i zabrałam się do szykowania. Wysuszyłam włosy i zakręciłam je na lokówkę, nie chciałam, żeby mi przeszkadzały, więc związałam je w wysokiego koka. Makijaż musiał pasować w jakiś sposób do sukienki, ale jednocześnie chciałam, żeby był naturalny, więc oczy delikatnie podkreśliłam granatowym cieniem i uznałam, że wyglądam dość dobrze. Ubrałam się w sukienkę, założyłam biżuterię, buty i dobrałam torebkę. Liczyłam, że Adam mnie zawiezie, ale teraz musiałam sobie jakoś sama poradzić, więc zamówiłam taksówkę. Niestety Paula mieszkała mniej więcej w centrum miasta, a do niego mieliśmy niemały kawał drogi. Przeglądałam się w lustrze, mając nadzieje, że wyglądam dość ładnie, ale nie jakbym wybierała się na bal przebierańców. Taksówka przyjechała bardzo szybko, a kilka minut po 19 stałam przy drzwiach domu Pauli. Gospodyni otworzyła mi uśmiechając się, zauważyłam, że świecą jej się oczy, więc musiała już coś wypić.  
- No chodź, rozgość się – powiedziała wieszając mój płaszcz na wieszaku.  
- Pięknie wyglądasz – rzekłam patrząc się na wysoką blondynkę, w czarnej, obcisłej sukience z beżowymi dodatkami, prezentowała się delikatnie i uroczo.  
- Dziękuję, ty też! Chodź, pójdziemy sobie coś łyknąć – odpowiedziała ciągnąc mnie do kuchni.  
Wzięłam od niej szklankę z drinkiem i poszłam pozwiedzać dom, kiedy ona witała kolejnych gości.  
Weszłam na tył jej domu, które wyglądało cudownie, wszędzie nad głowami wisiały sznury z białymi lampkami, a przy drewnianej altance stała grupa ludzi. Odwróciłam się i usłyszałam swoje imię.
- To naprawdę ty?!  
- Słucham? – powiedziałam spoglądając za plecy.
- Laura! O matko, tak dawno się nie widziałyśmy! – stałam i patrzyłam na trzy kobiety, które tylko przypominały mi dziewczyny, z którymi kiedyś imprezowałam.  
Kasia, Agnieszka i Magda, moje dawne przyjaciółki z odległych czasów liceum patrzyły teraz na mnie i szeroko otwierały oczy.  
- Wyglądasz cudownie!
- Co porabiasz? Słyszałam, że uczysz się za granicą.
- Naprawdę? Świetna sprawa, musisz nam wszystko opowiedzieć – mówiły jedna przez drugą, ciągnąc mnie w stronę salonu.  
Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłam jej wszystko opowiadać, nie pominęłam także faktu z moją mamą.  
- Nie wierzę! Biłaś się z Adamem? – zapytała Kasia, na co potwierdziłam jej skinieniem głową.  
- Ale jazda! Długo będziesz w Polsce?  
- Wyjeżdżam 3 stycznia, czekają mnie egzaminy, a potem być może wracam.  
- Być może? – zmarszczyła brwi Magda. – Jakie być może? Przecież nawet dobrze nie poimprezujemy, a ty już wyjedziesz.
- Może znajdę tam jakąś pracę, wiesz jak jest w Polsce – odpowiedziałam, a uśmiech ciągle nie schodził mi z twarzy.  
Dziewczyny opowiadały mi jak ich losy się potoczyły, nawet nie pomyślałabym, że te pięć lat zrobi taką różnicę. Ich historie były jak czytane książki z działu "życiowe”.  
Następnie wstałyśmy i poszłyśmy tańczyć, choć nie było zbyt dużo miejsca, bo było strasznie dużo ludzi. Nasza stała trasa odbywała się do kuchni i z powrotem, kiedy niosłyśmy swoje drinki. Po kilku godzinach zdjęłam buty i tańczyłam na boso, a o 12 wyszliśmy na podwórko i wpatrywaliśmy się w pełne kolorowych plam niebo. Po północy impreza rozkręciła się na dobre, zaczęłam wyrywać jakiegoś faceta z ciemną karnacją, a następnie Agnieszka wskoczyła na stół i zaczęła krzyczeć, że to jej najlepszy sylwester od wieków, nie wiedzieć czemu poszłam w jej ślady i chwiejnym krokiem poszłam na podwórko, znalazłam jakieś wolne krzesło i ustawiając je obok Agnieszki stanęłam na nim.  
- Kocham Polskę!! – krzyczałam zdzierając sobie cały głos.  
Aga zeszła ze stołu podtrzymując się mnie, niestety straciłam równowagę zwalając się na plecy jakiegoś mężczyzny.  
- Prze – przepraszam. Ja naprawdę nie ch-chciałam – bełkotałam.  
Zeszłam z owego faceta i doznałam szoku kiedy zobaczyłam, że patrzy na mnie Michał.  
- Zaraz, ty nie jesteś z Adamem? – zapytałam marszcząc brwi.  
- Jak widać nie – powiedział strzepując swoje ubranie ze śniegu.  
- Cholera – zaczęło mnie mdlić. – Naprawdę przepraszam.

Pobiegłam do łazienki, wolałam się w niej zamknąć, zanim całe miasto zobaczy, że rzygam na wszystkich dookoła. Po drodze spotkałam Paulę.
- Ej, gdzie jest łazienka? – zapytałam zatykając sobie usta.
- Zaraz na lewo – odpowiedziała wskazując ręką. – Pomóc?
Pokiwałam tylko głową i poszłam w wyznaczonym kierunku. Na szczęście była wolna, więc od razu skierowałam się do muszli, wydalając wszystko co miałam w żołądku. Otarłam buzię wierzchem dłoni i zauważyłam, że mi o wiele lepiej. Umyłam się i poprawiłam makijaż, przeszukałam całą torebkę w poszukiwaniu miętówek, aż w końcu je znalazłam. Wyszłam z toalety i udałam się na parter, chciałam poszukać Michała, żeby go ponownie przeprosić, ale jakiś mądry głos w mojej głowie podpowiedział mi, że lepiej będzie jak zrobię to na trzeźwo.  
- Laura, ja cię ta-tak bardzo prze – przepraszam – bełkotała w moją stronę Agnieszka.  
- Nie ma sprawy, nic się nie stało – odpowiedziałam jej spokojnie. – Muszę coś przekąsić.
Doszłam do najbliższego stolika i zaczęłam jeść wszystkie rodzaje sałatek jakie tylko tam były. Następnie za namową dziewczyn piłam dalej, aż urwał mi się film.  
Obudziłam się z niesamowitym bólem głowy, otworzyłam oczy, a blask padający z okien raził mnie w oczy, ześlizgnęłam się z łóżka i doczołgałam do żaluzji, które natychmiast zasłoniłam. Dostrzegłam teraz paczkę tabletek przeciwbólowych i wodę, wlokłam się do nich jak do zbawienia, wzięłam dwie, wypiłam całą butelkę wody i poszłam spać dalej. Dzięki zasłoniętym roletom spało mi się bardzo dobrze. Około godziny 16 obudził mnie dźwięk telefonu, ale nie byłam w stanie odebrać. Usiadłam na łóżku i pragnęłam sobie przypomnieć jak najwięcej faktów z wczorajszej imprezy, pamiętam do czasu kiedy siedziałam z dziewczynami na podłodze w kuchni i rozlewałyśmy sobie butelkę wódki.  
- Jakim cudem dostałam się do domu? – pytałam samą siebie.
Chyba nie istnieje nic gorszego niż urwany film po świetnej imprezie. Postanowiłam wziąć prysznic, to powinno postawić mnie na nogi, wylałam na siebie hektolitry zimnej wody i założyłam tylko szlafrok. Z racji, że mój organizm domagał się wody poszłam do kuchni, gdzie zjadłam kawałek naleśnika i zabrałam z niej dwie butelki wody. Usiadłam na łóżku i oddzwoniłam do Pauli, bo to ona przed chwilą dzwoniła.  
- Halo? – usłyszałam ochrypły i zmęczony głos.
- Paula? Cześć, jak się czujesz?  
- Jak siedem nieszczęść, a ty?  
- Jak milion nieszczęść, chyba rozrywa mi głowę, już nie mówiąc o kacu moralnym, bo nie wiem co się wczoraj działo.  
- Serio? Ja pamiętam, że wywaliłaś się na Michała, tego policjanta.
- O matko! Racja! – powoli sobie przypominałam.
- A potem poszłaś chyba wymiotować, z powrotem zaczęłaś pić i z tego co opowiadały mi dziewczyny, to ktoś cię zabrał do domu.  
- Jeny, kto?  
- Nie wiem, czekaj zapytam dziewczyn – odpowiedziała, a w tle słyszałam jakieś głosy. – Michał.
- Michał? – powtórzyłam, bo myślałam, że to jakaś pomyłka.
- No, tak.
- Okej, wielkie dzięki.  
- Pa.  
Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Naciągnęłam kołdrę i czułam ogarniający mnie wstyd.  
- Jak mogłam doprowadzić się do stanu, w którym ktoś musi wlec mnie do domu? W dodatku nie pamiętam co wtedy robiłam, o Boże! – mówiłam do siebie na głos.  
Cały dzień przeleżałam w łóżku, nawet nie widziałam się z Adamem ani Kasią, musiałam doprowadzić się do porządku, żeby mój, zawsze ogarnięty brat mógł na mnie patrzeć, jak na normalnego człowieka.  


***********
Zauważyłam, że wiele z Was pisało mi, abym zrobiła coś z wątkiem Laury i Michała, ale ja zapewniam Was, że mam zaplanowane całe opowiadanie i nie chcę niczego przyśpieszać ani zmieniać. Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się podobało. Następna część niebawem. :)
Pozdrawiam,  
Julka.

lovegreatstories

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2478 słów i 13308 znaków.

12 komentarze

 
  • Maja

    Dodasz nowa jeszcze dzis? :)

    20 lut 2015

  • Zniecierpliwiona:)

    Dodaj szybciutko :) proszę:*

    18 lut 2015

  • Maja

    Dodasz nowa?:)

    17 lut 2015

  • aga31

    Nie mam co czytać;)dodaj cos;)

    17 lut 2015

  • Maja

    Dodasz dzis nowa czesc?:)

    15 lut 2015

  • Mf

    Super, ja też nie chce pogoniać ale bym się nie obraziła gdybyś dziś dodała kolejną część

    15 lut 2015

  • grafoman

    Ok nie bedę poganiać ale obiecaj mi jedno: "burn them, lets flame on".

    15 lut 2015

  • Sybi

    Szybko dodawaj kolejną część bo Cię zjem!!!

    15 lut 2015

  • gonia

    Dodasz dziś kolejną część? :lol2:

    15 lut 2015

  • Maja

    Dodalabys dzisiaj nowa czesc? :)

    15 lut 2015

  • gosia;)

    Świetne kiedy next? :yahoo:

    15 lut 2015

  • Madierka

    Warto czatować tu po nocy jak się okazało :) Szczerze w tej części wieje nudą, ale wiem że wynagrodzisz to kolejną bardziej zaskakującą częścią :) No to niestety teraz będę musiała czekać jakiś tydzień...  :rolleyes:

    15 lut 2015