Julka wieczorem myślała o Piotrku (swoim byłym). Siedziała na łóżku i cały czas płakała. Wspominała ich wspólne chwile, te szczęśliwe... Wspominała wesołe miasteczko, on wygrał jej misia z serduszkiem i napisem "Kocham Cię!". Wtedy ona rzuciła mu się na szyję i obdarowała go gorącym pocałunkiem prosto w usta. Potem poszli na kolejkę górską, a ponieważ Julia się bała on przytulał ją i mówił, że przy nim nic jej się nie stanie. Wspominała również jak siedzieli godzinami w kawiarni wcinając lody lub pijąc koktajle owocowe. Wspominała jak chodzili na długie, wieczorne i romantyczne spacery, albo jak całe wieczory potrafili przeleżeć na trawie patrząc w zachód słońca i ciesząc się sobą. W końcu przypomniał jej się najgorszy dzień w życiu:
Pewnego dnia przyszedł do niej Piotr. Był cały zdenerwowany, ręce mu drżały, a serce waliło jak oszalałe. Zaczął mówić :
- Słuchaj musimy poważnie porozmawiać.
- Kotek, czy coś się stało? - zapytała zdenerwowana Julka.
- Tak! Mam już tego dość!
- Ale czego? Nic tu nie rozumiem... - CIEBIE. Mam dość Ciebie!
- Co?! Jak to?! Co takiego zrobiłam? - zaczęła płakać.
- Ciągle ryczysz i nasz wieczne huśtawki nastroju!
- Ale...
- Mam już tego po dziurki w nosie. Mam dość Twojego dziecinnego zachowania!
- Ale...
- I jeszcze jesteś cała pocięta. Ciągle się tniesz. Mówisz, że niby daję Ci tyle szczęścia, więc po co to robisz? Czasem wstyd mi wyjść z Tobą na ulicę, bo wszyscy patrzą na Twoje blizny i świeże rany...
- Przepraszam...
- Co mi po Twoim "przepraszam" ? Znając życie i tak najpóźniej za tydzień znów się potniesz. Mnie już to przerasta. To nie związek, to tortury.
- Piotrek, ale ja się zmienię. Obiecuję... Proszę... Daj mi ostatnią szansę. Błagam... Nie zawiodę Cię tym razem. Skarbie, wierz mi! - błagała przez łzy.
- Nie. Nie mam już na to siły. Z nami koniec! - powiedział i wybiegł z mieszkania.
To wspomnienie ja najbardziej bolało. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Pięć dni temu z nią zerwał. Pięć dni temu straciła sens życia. Nie potrafiła się pozbierać. Chwyciła w dłoń żyletkę. Na nodze wyryła sobie imię : PIOTR (jakby inaczej...). Potem zrobiła sobie ciężkie kreski przy żyle. Następnie, obok imienia ukochanego, duże serce, a w nim ich inicjały. Zaczęła głośno szlochać. Miała dość siebie, swojego życia. Ponownie wzięła do ręki żyletkę i przecięła żyłę. Zaczęła mocno krwawić, nie próbowała tego zatamować.
Do domu wróciła jej mana. Weszła do jej pokoju, aby przywitać się z córką. Zobaczyła jej ciało leżące bezwładnie na łóżku. Zaczęła krzyczeć i płakać. Podeszła do niej. Zobaczyła jej ciało we krwi. Potrząsała nią, nic, żadnej reakcji. Chwyciła telefon i zadzwoniła na pogotowie.
Dodaj komentarz