Szczęście w nieszczęściu cz. 1

Zawsze byłam niezależna, a to się doskonale łączyło z moją upartością. Twardo stąpałam po ziemi i zawsze dążyłam do celu. Miałam uczucia, w przeciwieństwie do tego, co myślą inni. Czasem bywałam niemiła, ale trafniej można powiedzieć, że częściej byłam po prostu szczera, choćby do bólu. Zdawałam sobie sprawę, że mogę kogoś ranić i miałam tego pełną świadomość. Myślałam o tym jaka jestem i byłam siedząc w policyjnym wozie, skuta kajdankami.  
- No proszę. Widzę, że się uspokoiłaś już – odezwał się do mnie policjant z cieniem uśmiechu na twarzy, tak jakby śmiał się z zaistniałej sytuacji.  
Spojrzałam na niego z ukosa. Tak, mógł pomyśleć, że się uspokoiłam. Po tym jak rzuciłam się z pięściami na swojego brata, policjanta. Właściwie to nigdy nie stosowałam przemocy jako sposób rozwiązania jakiegokolwiek problemu, miałam po prostu cięty język. Ale w tamtym momencie straciłam nad sobą panowanie. Nie znam osoby, która zareagowałaby inaczej na taką sytuację, w której ja zostałam postawiona. Otóż mój starszy, ukochany braciszek zobowiązał się 5 lat temu, że zaopiekuje się naszą matką, podczas gdy ja wyjadę za granicę studiować. Ustatkował się w naszym rodzinnym domu, razem ze swoją ciężarną żoną, więc myślałam, że to świetny pomysł, ponieważ mama nie będzie sama w tym ogromnym domu. Myliłam się. Potwornie się myliłam.
Oparłam głowę o szybę i byłam potwornie wściekła.
Ciągnąc… Mój brat postanowił oddać naszą matkę do domu opieki w pobliskim miasteczku. Nie mam zielonego pojęcia jak mógł to zrobić, przecież to nasza rodzicielka. Kobieta, która poświęciła całą siebie dla nas, poświęciła całe swoje życie, a on tak po prostu ją oddał w obce ręce. Wiedziałam, że jestem duplikatem mojej mamy. Upartość i niezależność to jedne z moich licznych cech odziedziczonych po niej, dlatego też wiedziałam, że mieszkanie z nią nie było łatwe, ale czemu? Czemu tak postąpił? Przecież moglibyśmy to jakoś rozwiązać. Oczywiście nie uważałam, że jestem niewinna. Wiedziałam, że mogłam coś z tym zrobić, mogłam częściej przyjeżdżać do domu, rozmawiać z mamą i bratem, ale nie robiłam tego. Poświęcałam się całkowicie na rzecz studiów medycyny w Austrii. No i przypłaciłam tym, siedziałam sobie w samochodzie skuta kajdankami, myśląc co mogę jeszcze zrobić. Zawsze kierowałam się logiką we wszystkim, uczucia i emocje to słabi doradcy, więc postawiłam na logikę. Może i tym razem się sprawdzi.  
Mój brat był znanym i szanowanym policjantem. Był wysoki i postawny jak ojciec. Zawsze gdy na niego patrzyłam widziałam w nim tatę i wspominałam najlepsze lata mojego życia. Tata zmarł dziesięć lat temu w wypadku samochodowym, bardzo to przeżyliśmy, zwłaszcza mama, ale dzięki naszemu wsparciu wróciła do życia. Wiedziałam, że muszę być przy niej, do końca jej życia. Strasznie ją kochałam, była dla mnie najważniejsza, ale gdy dostałam możliwość studiowania od razu mnie spakowała i wysłała do Austrii. Byłam tam przez pięć lat, teraz miałam przerwę świąteczną i mogłam wrócić do domu, a po niej muszę wrócić i zdać egzaminy. Przywitałam się z Adamem na lotnisku, byłam bardzo szczęśliwa.  
- A gdzie jest mama? – zapytałam zdziwiona, że nie ma jej tu z nami. – Pomaga Kasi w domu?  
- Nie – odpowiedział krótko.
Już wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak. Był straszliwie zakłopotany i zdenerwowany.
- Porozmawiamy o tym w domu.  
- Nie. Tutaj. –mówiłam zdecydowanym głosem.  
- W domu opieki społecznej – wyrzucił to z siebie.  
- Gdzie do cholery?! – poczułam napływającą wściekłość. – Czy ty do końca zdurniałeś? Dlaczego? Jak?  
Nic nie odpowiedział patrząc w bok.  
- No mów! Nie stać Cię na szczerość wobec mnie? Tak traktujesz swoją matkę? Po tym co razem przeszliśmy? Myślisz, że tata byłby z Ciebie dumny? – wrzeszczałam jak szalona. Ludzie dookoła nas patrzyli ze zdziwieniem na odgrywającą się scenkę.  
- Uspokój się.  
- Słucham? Mam się uspokoić? Jesteś cholernym, zdradzieckim egoistą! – wykrzyczałam to rzucając się na niego z pięściami.  
Waliłam gdzie popadnie, w pewnym sensie przypominało to nasze bitwy w latach dzieciństwa, ale teraz miałam zamiar mu zrobić krzywdę. Byłam ubrana w grubą kurtkę, która spowalniała moje ruchy, ale to mi nie przeszkodziło w walce. Po chwili poczułam jakieś ręce na swoim ciele. Jakiś obcy facet odciągał mnie od Adama, nie miałam szans. Był ode mnie wyższy i zdecydowanie bardziej wysportowany. Jego siła nie równała się z moją siłą. Mimo to nie odpuszczałam. Wyrywałam się na tyle, na ile było nie stać. Uciekałam, gryzłam, drapałam i odpychałam. Musiałam przyznać, że facet zdecydowanie nie miał ze mną lekko. Adam próbował mnie uspokoić, ale to tylko bardziej mnie denerwowało.  
- Jak możesz oczekiwać ode mnie spokoju w takim momencie? Jesteś zwykłym kretynem i nigdy Ci tego nie wybaczę!  
Facet, który mnie przytrzymywał prowadził mnie do jakichś drzwi. Nie odpuszczałam, dalej się wyrywając. W końcu wziął mnie na ręce i przerzucił sobie przez ramię wychodząc.  
- Puszczaj! Słyszysz?! Postaw mnie na ziemię! Ja muszę mu skopać tyłek! – wrzeszczałam próbując walić go po plecach, ale widocznie wcale go to nie ruszało. Po chwili uspokoiłam się i zauważyłam, że facet prowadzi mnie do podziemnego parkingu. Byłam wykończona walką, więc nie chciało mi się nawet myśleć. Po podejściu do wozu policyjnego facet postawił mnie na ziemi i otworzył drzwi.  
- Wsiadaj – polecił.  
Spojrzałam na niego i dosłownie oniemiałam. Facet, który mnie niósł był niesamowicie przystojnym mężczyzną. Miał czarne, krótkie włosy i ciemnoniebieskie oczy. Jego silnie zarysowana szczęka była zaciśnięta od złości, a mięśnie na cudownym ciele napięte. Był wysoki i wysportowany, zauważyłam, że był ubrany w granatowy mundur i miał odznakę przypiętą na piersi. Policjant! Cholera! Jestem w niesamowitych kłopotach. Ciekawe co grozi mi za bójkę.  
Wykonałam polecenie i wsiadłam do samochodu. Mężczyzna czekał na zewnątrz, zauważyłam, że idzie w jego stronę inny policjant i Adam. Dostałam ataku szału ponownie, od razu odezwała się we mnie adrenalina do działania. Moje zmysły wyostrzyły się, a myślenie przyśpieszyło. W kilka sekund opracowałam plan wydostania się z samochodu do Adama i spranie mu twarzy na kwaśne jabłko. Postanowiłam plany przenieść w rzeczywistość. Delikatnie starałam się przesunąć w stronę prawych drzwi, tylnego pasażera, tak, żeby nikt się nie zorientował, że coś kombinuję. Odliczyłam sekundy i wyskoczyłam z samochodu, błyskawicznie kierowałam się w stronę Adama, powaliłam go na ziemię i zakleszczyłam własnym ciałem. Biłam go po twarzy i reszcie ciała tak długo, na ile pozwalali mi policjanci. Niestety ta cudowna chwila nie trwała zbyt długo, bo mężczyzna, który mnie poprzednio niósł z łatwością oderwał od Adama. Zauważyłam, że cieknie mu z nosa i wargi krew, więc poczułam satysfakcję. Pierwszy policjant odciągnął mnie od Adama i położył na brzuchu na masce samochodu. Zabrał moje ręce i skuł kajdankami. Natomiast drugi policjant zajmował się Adamem. Facet wepchnął mnie do samochodu, zamknął i pomachał ostrzegawczo palcem. W odpowiedzi uśmiechnęłam się prześmiewczo i zaczęłam analizować całą sprawę. Policjanci rozmawiali jeszcze chwilę z Adamem, po czym jeden z nich wsiadł i odezwał się.  
- Tak, można to tak nazwać – odburknęłam na zadane przez niego pytanie. – Więc… Co ze mną teraz zrobicie? Wsadzicie do kicia? Będę w celi razem z wytatuowaną kryminalistką? A może od razu pójdę na krzesło elektryczne?  
- Jeśli chcesz, to możemy Ci to załatwić – odpowiedział beznamiętnie.  
- Super! Przecież zawsze o tym marzyłam – prychnęłam sarkastycznie.

lovegreatstories

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1457 słów i 8094 znaków.

3 komentarze

 
  • Nata;*

    Kolejną proszę,szybko;)

    2 sty 2015

  • XYZ

    zapowiada się ciekawie ;) czekam na dalszy ciąg

    1 sty 2015

  • Py64

    Następne proszę.

    1 sty 2015