Szczęście w nieszczęściu cz. 3

- Ee… Tak, wczoraj przyjechałam – odpowiedziałam będąc dalej w szoku.
- To dlaczego nie przyjechałaś się przywitać? – mama zmarszczyła brwi.  
Była raczej niską kobietą, miała brązowe, falowane włosy do ramion, jasnoniebieskie oczy i pełne usta. Zawsze wyglądała dumnie, niezależnie od wieku, chociaż musiałam przyznać, że dobrze się trzyma, bo poza kilkoma zmarszczkami na czole nie było widać jej wieku. Była ubrana w niebieskie jeansy, zimowe buty, kremowy sweter i rozpiętą kurtkę.  
- Bo mieliśmy nagłą sytuację dzisiaj – odpowiedziałam. – Kasia urodziła.  
- Och – mama położyła rękę na miejscu serca. – I nic mi nie powiedzieliście?
- Jak już słyszałaś… To było nagłe. Wybacz, ale nie mieliśmy myśli, żeby do ciebie dzwonić.
- Rozumiem – aż zdziwiłam się jej skruchą.  
- Przyjechaliśmy po kilka rzeczy do domu i zaraz wracamy z powrotem – powiedziałam wskazując na Michała.
- Oo! Michał, witaj! – matka przywitała Michała milej niż mnie, ale nie przejmowałam się tym, tylko pobiegłam na piętro po zapomniane rzeczy. Spakowałam je do torby i byłam gotowa do wyjścia. Jeszcze w ostatniej chwili wzięłam kurtkę i szalik, nie chcąc powtarzać poprzedniego błędu i zeszłam na parter domu. Michał i mama dalej stali w przedpokoju i gawędzili sobie.  
- Już wszystko mam, chyba nie zapomniałam niczego – powiedziałam patrząc na Michała.  
- Mogę jechać z wami? – zapytała mama.  
Pomyślałam, że to nie jest najlepszy pomysł w związku z obecną sytuacją. Musiałam jakoś z tego wybrnąć, ale nie miałam za wiele czasu, więc na szybko wymyśliłam wymówkę.
- Mamo, słuchaj. Ja za chwilę tu wrócę, więc może przygotowałabyś mi już kawę. I może dla Michała również, jeśli będzie miał ochotę zostać – popatrzyłam znacząco na Michała.
- Och.. Z wielką przyjemnością – odpowiedział, a ja odetchnęłam z ulgą, bo właśnie mi niesamowicie pomógł.
- No dobrze. W takim razie pójdę jeszcze do sklepu po gazetę, a wy szybko wracajcie – popatrzyła na nas ostrzegawczo.  
- Dobrze, do zobaczenia! – pożegnałam się szybko wychodząc z domu.  
Kiedy byliśmy już w samochodzie podziękowałam Michałowi.  
- Wcale nie musisz wracać, możesz jechać do domu, a ja powiem jej, że coś ci nagle wypadło – powiedziałam.
- Ech.. Nie trzeba, z przyjemnością napiję się z wami kawy – odpowiedział mi Michał, a ja odetchnęłam z ulgą.  
- Dziękuję, wolę nie ryzykować co by się wydarzyło w szpitalu – odpowiedziałam pochmurnie.  
- Rozumiem, nie musisz mi za nic dziękować – odpowiedział zapalając silnik samochodu.  
- Czasami mam wrażenie, że to wszystko to moja wina. Teraz mam wyrzuty sumienia przez te studia – mówiłam szczerze Michałowi, wszystko to co czułam.
- Nie mów tak. Twoja mama po prostu ma taki charakter, nie masz powodu się za to winić. To był jej wybór, skoro tak zdecydowała to powinniście jej dać spokój, może teraz się lepiej czuje. A co do twoich studiów to masz niesamowitą szansę na spełnienie swoich marzeń, więc musisz teraz dać z siebie wszystko i dalej o to walczyć – uśmiechnął się lekko, przez co dodał mi otuchy.  
- Znowu masz rację. Kurczę, jak to z tobą jest, że potrafisz pocieszyć i zmotywować człowieka lepiej niż ktokolwiek? – momentalnie zmienił mi się humor.  
- To się nazywa urok wewnętrzny – poruszał zabawnie brwiami. – I matka pedagog.  
- Naprawdę? – zdziwiłam się. – To wszystko wyjaśnia.
- Mama zawsze promieniała i dzieliła się ze wszystkimi uśmiechem i szczęściem. Kiedy miałem jakiś problem, nigdy nie zostawiała mnie z nim samego, potrafiła jak nikt inny mnie pocieszyć. Dlatego też jestem policjantem.  
- Chciałeś być kimś innym? – nie zrozumiałam.
- Nie, ale ojciec zawsze chciał, żebym wstąpił do wojska. Co prawda interesowałem się szkołą mundurową, ale bardziej kierowałem się zawodem policjanta. Dzięki mamie zdecydowałem się na to, czego tak naprawdę chciałem – odpowiadał z zapałem.
- Masz szczęście. Moja mama zawsze nas pchała do zrobienia kariery. Dla niej nie liczyły się zainteresowania, tylko zawody dobrze opłacalne i przyszłościowe. Może to i lepiej, bo bez niej nie poszłabym na medycynę, ale swoją drogą, czasem mam już tego dość.
- Nauki?  
- Nie, po prostu bycia z dala od domu. Tęsknota strasznie męczy…  
- Wiem coś o tym – odpowiedział mi beznamiętnie. – Więc… Kiedy kończysz studia?
- W połowie stycznia zaczynają się wszystkie egzaminy, potem wyniki i koniec.  
- To już niedługo. Na ile zostajesz tutaj?  
- Do końca grudnia.  
Wjeżdżaliśmy już na parking szpitala, więc nasza rozmowa się tak jakby skończyła. Cieszyłam się, że sama się tak otworzyłam przed Michałem, a on przede mną. Przy nim czułam się najlepiej, wiedziałam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim, a on i tak zrozumie. Pośpiesznie weszłam do szpitala, a potem do sali, gdzie leżała Kasia.
- Cześć, już jesteśmy – weszłam z uśmiechem na twarzy, a za mną Michał.  
- Cześć stary! – zawołał Adam do Michała.  
Chłopaki się ściskali i żartowali na uboczu, a ja zauważyłam, że Kasia trzyma małego Krzysia.  
- Cudowny – powiedziałam patrząc z uśmiechem na maluszka.  
- Też tak sądzę – odpowiedziała głaszcząc Krzysia po maluteńkiej rączce.  
Podszedł Michał i chwilę gawędził z Kasią, postanowiłam wykorzystać sytuację i powiedzieć Adamowi, że mama jest w domu.  
- Adam, moglibyśmy chwilkę porozmawiać? – szepnęłam do niego.
- No pewnie – odpowiedział odwracając się i wychodząc na korytarz. – Co się stało?
Wciągnęłam powietrze i wypuściłam.  
- Mama przyszła do domu. Czeka tam na nas, chciała przyjechać tutaj, ale ją powstrzymałam.
- Co? Ta kobieta mnie wykończy – westchnął Adam.
- Co mamy teraz zrobić? Mam poczekać aż sama opowie mi wszystko?
- Hm… Wydaje mi się, że tak będzie najlepiej.  
- A co z tobą? Wejdziesz po prostu jakby nigdy nic? – zapytałam nieco oszołomiona.  
- Przecież to jest mój dom, ja jej nigdy z niego nie wyrzuciłem, to była jej decyzja. Wielokrotnie próbowałem się z nią skontaktować, ale widocznie nie miała na to ochoty, więc teraz nie będę się przejmował jej zdaniem. Poza tym moja żona i syn są w szpitalu i mam tu urwanie głowy – skwitował Adam.
- Rozumiem.  
Weszliśmy z powrotem do sali i zobaczyłam Michała trzymającego małego Krzysia. To był prawdopodobnie najsłodszy widok w moim życiu. Taka mała istotka trzymana w rękach potężnego i silnego mężczyzny, spostrzegłam, że Michał ma bardzo miły wyraz twarzy.  
Chwila, chwila. Dziewczyno? Co ty robisz?! Nie gap się tak na niego. Słyszysz?! – ganiłam sama siebie, chociaż nie widziałam w tym nic złego. Po prostu podziwiałam niesamowicie przystojnego mężczyznę.
- Chcesz go potrzymać? – głos Michała wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hm? – odchrząknęłam. – Słucham?
- Chcesz go mieć na rękach? – uśmiechnął się łagodnie.  
- Pewnie – odpowiedziałam zbliżając się do Michała.  
Kiedy przekazywał mi na ręce maluszka, dotykał mojej skóry, a ja czułam jakby w tych miejscach poraził mnie prąd. Momentalnie przeszły mnie ciarki po całym ciele, ale już po chwili skupiłam się na malutkiej istotce spokojnie śpiącej w moich rękach. Krzysiu miał łagodne rysy twarzy; malutki, a zarazem przesłodki nosek i duże oczka. Głaskałam go po policzkach i podziwiałam ten cud.  
Dzisiejszy cały dzień prawie spędziliśmy w szpitalu, więc zdziwiłam się kiedy zobaczyłam godzinę na zegarze. Było już po 21, więc musieliśmy się powoli zbierać do domu. Adam czule pożegnał Kasię i zapewnił ją, że na pewno będzie jutro. Michał jechał razem z nami, bo poprzednio zgodził się na wypicie strasznie późnej kawy razem z moją mamą. Jechaliśmy powoli, słuchałam rozmów chłopaków i powoli zaczynałam czuć znużenie i chęć spania. Michał zaparkował na podwórku, weszliśmy do domu i rozebraliśmy się. Weszłam pierwsza do kuchni, a tam zastałam mamę siedzącą na krześle przy wyspie.  
- Och.. Jesteście. Nie sądzisz, że jest trochę za późno na kawę? – zapytała mnie mama uśmiechając się do Michała.  
- Możliwe. W takim razie czego się napijesz Michał? – zapytałam z lekkim uśmiechem.  
- Może herbaty, przynajmniej się rozgrzeję.  
- Dobrze, a ty Adam? – krzyknęłam w kierunku przedpokoju. Wolałam teraz nie widzieć miny mamy, ale przecież musiała się zorientować, że Adam wróci do swojego domu.  
- To samo – krzyknął w odpowiedzi.  
- Mamo, ty chcesz też?  
- Nie, ja już mam – odpowiedziała mama jak gdyby nigdy nic, wskazując na kubek.  
Zrobiłam nam herbaty i postawiłam je na stoliku w salonie. Michał i Adam już siedzieli na sofach komentując jakiś program lecący aktualnie w TV.  
- Mamo, przyłączysz się do nas? – krzyknęłam w kierunku kuchni.  
- Nie, dziękuję kochanie. Dokończę czytać gazetę i pójdę spać. Jutro mamy przeddzień Wigilii, więc czeka nas dużo pracy.  
- Dobrze.  
Strasznie zdziwiło mnie jej zachowanie, chyba myślała, że o niczym nie wiem i starała się stworzyć pozór, że wszystko jest tak jak dawniej. Mam nadzieję, że jakimś cudem nie zauważy opuchlizny na twarzy Adama, choć musiałam przyznać, że znacząco się wygoiła i było widać tylko kilka, małych śladów.  
Wygodnie usadowiłam się na kanapie i wzięłam kubek do ręki. Ciepło zaparzonej herbaty miło ogrzewało mi dłonie, a pyszna ciecz rozgrzewała mnie od środka. Było bardzo miło, aż w pewnym momencie zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy snu.  
- Laura! Laura, zbudź się – usłyszałam głos Adama, który potrząsał moim ramieniem. – Idź na górę spać, to był wyczerpujący dzień.  
- Dobrze – powiedziałam przecierając oczy.  
Posprzątałam kubki ze stolika i zauważyłam, że chłopaki piją whiskey, co mnie bardzo zdziwiło, bo Michał jest samochodem.  
- Michał zostaje na noc? – zapytałam Adama kiedy przyszedł do kuchni.
- Tak, będzie spał w pokoju dla gości – oznajmił mi Adam wychodząc.
Nie miałam zbyt dużo siły, więc nie przejęłam się zbytnio tymi informacjami.  
- Dobranoc panowie, nie siedźcie zbyt długo – pożegnałam się.  
- Dobranoc – odpowiedzieli równocześnie.  
Weszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic i ułożyłam się w wygodnym łóżku. Odmówiłam jeszcze wieczorną modlitwę, ale w jej połowie odpłynęłam. Spałam spokojnie, do czasu kiedy przyśnił mi się kolejny raz ten sam sen. Mianowicie scena z wypadku samochodowego taty, choć mnie przy tym nie było, wyobraźnia robiła swoje. Widziałam rażący w oczy blask reflektorów nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu i głośny trzask. Potem głośny dźwięk syreny pogotowia i jak zwykle obudziłam się w tym momencie. Byłam cała mokra od potu i łez, przyzwyczaiłam wzrok do ciemności i poprawiłam pościel. Po chwili ktoś otworzył drzwi mojego pokoju.  
- Co się stało? – usłyszałam przerażony głos Michała. – Usłyszałem krzyk.  
- Nic, miałam zły sen. Przepraszam, że cię obudziłam - było to bardzo możliwe, bo pokój gościnny był tuż obok mojego.  
- Już wszystko w porządku? – zapytał z troską, a ja wciąż próbowałam wyregulować oddech.
- Tak – odpowiedziałam obojętnie.
- Mam zostać? – zapytał.
- Tak.
Michał zamknął drzwi i podszedł do mojego łóżka, po czym usiadł na jego brzegu. Poczułam jak coś we mnie pęka i zaczęłam płakać.  
- Ja już sama nie wiem co się ze mną dzieje – mówiłam między przerwami na łkanie. To była prawda, ja nigdy nie płakałam. Zawsze kiedy coś się stało, po prostu poprawiałam fryzurę i szłam dalej. – Ale ta cała sytuacja mnie tak dobija.  
- Spokojnie, wszystko się ułoży – mówił wchodząc do mojego łóżka. – Czasem musi być źle, żeby potem było lepiej, musimy doceniać to co mamy.  
Przytulił mnie, a ja oparłam głowę na jego piersi. Wypełniał całą pustkę, która ogarnęła moje serce, kiedy byłam tak daleko od domu i nie miałam nikogo przy sobie. Przy nim czułam się bezpiecznie jak przy nikim innym.  
- Ja.. Prze, przepraszam – dukałam.  
- Nic się nie stało, kochanie.  
Po chwili jego ciepło ciała, jak i serca uspokoiło mnie i zasnęłam. Jeszcze nigdy tak dobrze nie spałam, nie dość, że byłam wyczerpana całym dniem, koszmarem i płaczem, to jeszcze ciało i bliskość Michała działały na mnie lepiej niż jakikolwiek środek uspokajający.

lovegreatstories

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2307 słów i 12640 znaków.

10 komentarze

 
  • lovegreatstories

    kik - postaram się dodać jeszcze dziś. :) Niestety ma nawał obowiązków i za bardzo nie mam czasu regularnie pisać. :)

    16 sty 2015

  • kik

    kiedy kolejna cz? ;))

    16 sty 2015

  • Sybi

    " chyba logiczne, że niemowlęta mają duże oczka, przynajmniej przeważnie tak jest. " Nie żeby coś, ale Ty miałaś bardzo wąskie oczy pewnie..takie same jak się budzisz rano.  
    A co do opowiadania to bardzo fajne nieznajoma koleżanko!  
    Czekam na następną część :D

    11 sty 2015

  • kik

    no szybciutko kolejna czesc poprosse ;)

    10 sty 2015

  • whatever

    świetne.. fantastycznie piszesz :D czekam na next i jestem bardzo ciekawa co będzie między Michałem a Laurą :)

    10 sty 2015

  • lovegreatstories

    Nata;* - nie jesteś złośliwa, rozumiem, że widzisz niedociągnięcie w moim opowiadaniu i chcesz je wyjaśnić. :) Chociaż muszę przyznać, że to chyba logiczne, że niemowlęta mają duże oczka, przynajmniej przeważnie tak jest. :)

    10 sty 2015

  • ja

    Nata :* - poco sie czepiasz
    pisz dalej świetne

    10 sty 2015

  • Nata;*

    Nie chce być złośliwa, ale mam pytanie.Skoro ta dziewczyna wzięła dziecko na ręce skoro już spało, to dlaczego później jest napisanie, że "łagodne, rysy twarzy, malutki nosek, i duże oczka"skąd ona widzi, że ma duże oczka skoro dziecko śpi?;)Przepraszam jeśli Cie uraziłam, po prostu jestem ciekawa;;)

    10 sty 2015

  • Moli

    Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie :D

    10 sty 2015

  • czytelniczkaa

    cudowne :)

    10 sty 2015