Szczęście w nieszczęściu cz. 2

*Hej kochani! Mam dla Was kolejną część mojego opowiadania, tym razem dłuższą. :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. :) Komentarze bardzo mile widziane! Pozdrawiam, Julka.  
________________________________________________________________________

W drodze na komisariat siedziałam w milczeniu spoglądając przez szybę na otaczający mnie świat. Była godzina około 14.00, więc całe miasto tętniło życiem. Ulice i budynki były przykryte grubą warstwą śniegu, na dworze był mróz, więc wszyscy byli grubo opatuleni w szaliki i czapki. Byłam już całkowicie spokojna, więc jak miałam to w zwyczaju analizowałam całe wydarzenie krok po kroku. Gdy byliśmy już na miejscu wysiadłam z pomocą drugiego policjanta, który później mnie rozkuł. Prowadzili mnie przez korytarz rojący się od policjantów, którzy ciekawskim wzrokiem patrzyli na zdobycz, którą przywieźli ich koledzy. Zeszliśmy do piętra, na którym było pełno zamkniętych pomieszczeń, weszliśmy do jednego z nich i policjant kazał mi usiąść na krześle za biurkiem i poczekać. Ewidentnie znajdowałam się w sali do przesłuchań, po drugiej stronie biurka stało drugie krzesło. Czekałam około 10 minut i błagałam, żeby nie przyszedł mnie przesłuchać ten najprzystojniejszy facet na świecie. Jak zwykle szczęście mnie omijało i już po chwili siedział na krześle naprzeciwko mnie. Opierał się łokciami o blat, a dłonie splótł i przyłożył do brody. Wyglądał bosko, przez co nie umiałam się skupić. Ja natomiast pewnie wyglądałam jak siedem nieszczęść, moje włosy były rozczochrane od walki, makijaż rozmazany, a dłonie całe obolałe od ciosów. Przyjęłam pozę buntownika opierając łopatki o brzeg oparcia i zaplatając ręce na klatce piersiowej.  
- Podaj mi swoje dane – odezwał się do mnie policjant głębokim, męskim głosem, chwytając długopis do ręki i pisząc coś na jakiejś kartce.
- Laura Keller, siostra totalnego idioty, którego zapewne pan zna – odpowiedziałam obojętnym głosem.
- Urodzona?  
- Nie. Wykluta – odpowiedziałam ironicznie.
- Słuchaj dziewczyno, nie mam za dużo czasu. Zbliżają się święta, a jakbyś nie zauważyła ja też mam swoje życie poza pracą, więc załatwmy to i dajmy sobie spokój – powiedział gniewnym głosem przystojniak.  
- A więc… – spojrzałam na jego plakietkę na piersi. – Michał. Ja jestem osobą całkowicie spokojną, też kocham święta i też mam sprawy osobiste. Może po prostu od razu wsadzisz mnie do celi, ja wracać do domu tego dupka nie chcę, więc bardzo chętnie zostanę tutaj, a sprawa będzie załatwiona – uśmiechnęłam się obojętnie.  
- Dobrze wiedzieć, ale to dzięki niemu ta sprawa będzie załatwiona spokojnie. Wycofał wszelkie oskarżenia i kazał nam załatwić papiery i odwieźć cię do domu, więc póki co masz szczęście, bo tegoroczne święta przeżyjesz spokojnie w domu – mówił już spokojnym głosem.
- Wiesz… Nie jestem do końca pewna, czy wasza interwencja nie będzie jeszcze potrzebna.  
- Urodzona? – nie zwrócił uwagi na moje zwątpienie.  
- 5 sierpnia 1989 roku w Krakowie.  
- Lat?
- 25.  
- Więc odpowiedz mi co się wydarzyło – podniósł wzrok na mnie.  
- Pobiłam swojego brata – odpowiedziałam krótko.  
- Dlaczego? –ciągnął.  
- Bo mnie wkurzył – odpowiedziałam z wyrzutem, a Michał spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. – Z powodów prywatnych – poprawiłam się.  
- Och.. Jesteś wyjątkowo ciężkim materiałem – westchnął.

- Moje życie legło w gruzach. Myślałam, że jestem jedwabiem, podczas gdy ty właśnie temu zaprzeczyłeś – uśmiechnęłam się szeroko. No świetnie, teraz zaczyna się faza, w której zaczynam kpić z wszystkiego.  
- Powiedziałbym raczej, że jesteś ołowiem. Niesamowicie ciężkim i wytrzymałym materiałem – odwzajemnił uśmiech. – Dobra, słuchaj.. Zawiozę Cię teraz do domu, postaraj się nie zabić Adama, a nic Ci nie będzie groziło i wszyscy przeżyjemy tegoroczne święta spokojnie.  
- Okej – spuściłam wzrok.  
- Postarasz się?
- No, dobra. A nie mogę go zabić dzisiaj, wsadzę go do lodówki, a po świętach wam go oddam?  
- Nie – zaśmiał się, odchrząknął. – Zbieraj się.  
- Tak jest!  
Szłam za Michałem, który prowadził mnie do wozu policyjnego. Podziwiałam jego męskie ciało – szerokie ramiona, umięśnione ręce i zgrabny tyłeczek. Pewnie każda laska na niego leciała, a on jako stróż prawa zgrywał sztywniaka. Ciekawe jaki jest poza pracą…  
Podjechał samochodem pod nasz rodzinny dom i wysiadł, zrobiłam to samo i westchnęłam. Nasz dom był dość duży, ojciec był prawnikiem, więc nigdy pieniędzy w domu nie brakowało. Kiedy Adam go odziedziczył nie miałam nic przeciwko temu, byłam zajęta studiowaniem, ale w życiu nie pomyślałabym, że mógłby coś takiego zrobić mamie. Rozumiałam to, że była tak samo uparta jak ja, ale to nie był powód do takiego traktowania jej.  
- Dobrze się czujesz? – zapytał Michał, kiedy zauważył, że stoję przy samochodzie i patrzę na dom.  
- Tak, ale nic z tego nie rozumiem – marszczyłam brwi. – Staram się to wszystko złożyć, ale się nie da. Jak on mógł tak postąpić?  
- Słuchaj.. Znam Adama od wielu lat i wiem, że miał problemy z waszą mamą. Najlepszą radą jaką mogę Ci teraz dać to idź, ochłoń, a jutro porozmawiaj z nim szczerze i spokojnie. Wiesz, że żadne awantury tutaj nie pomogą.  
- Tak, wiem. Ale to był dla mnie szok, ona strasznie dużo przeżyła. To dzięki nam stanęła na nogi i nie wyobrażam sobie jak on mógł coś takiego jej zrobić – poczułam piekące łzy pod powiekami więc je zacisnęłam. Ja nigdy nie płaczę, jestem twarda i silna. – W każdym razie, postaram się ciebie posłuchać. Dziękuję – uśmiechnęłam się blado.  
- Nie ma za co. Chodź.  
Weszłam z Michałem do domu, zauważyłam, że niewiele się zmieniło. Jak zwykle te same, idealnie pasujące do reszty domu zasłony i dywaniki.  
- Moje walizki zostały na lotnisku? – przypomniałam sobie.  
- Nie, Adam je zabrał.  
Adam przyszedł słysząc nas, wyglądał beznadziejnie, miał opuchnięte powieki i przebitą wargę. Stałam jak wryta, nie wiedziałam, że mam taki talent, ale pomimo tego nie żałowałam.  
- Laura, idź do swojego pokoju. Są tam twoje wszystkie rzeczy – odezwał się do mnie chłodno.  
Postanowiłam nie robić większego zamieszania i posłusznie wykonałam polecenie.  
- Dziękuję ci Michał za wszystko – uśmiechnęłam się bez emocji.  
- Nie ma sprawy – odwzajemnił mój uśmiech.  
Szłam w kierunku swojego pokoju, ale postanowiłam przystanąć, żeby posłuchać o czym mówią chłopaki.  
- No nieźle cię urządziła. Powinna pracować w policji – naśmiewał się Michał.  
- Nie żartuj – odparł z uśmiechem Adam.
- Poważnie, nawet nie wiesz jak trudno mi było ją utrzymać.  
- Wyobrażam sobie. Załatwiłeś wszystko? – powiedział zmieniając temat.  
- Tak, wszystko jest w porządku. Spisałem raport, ale musisz mi pomóc go uzupełnić, bo z Laurą nie ustaliliśmy zbyt dużo.  
- Tak też myślałem. Okej, dzięki stary za wszystko.  
- Nie ma sprawy – odpowiedział Michał i uściskali się.  
Postanowiłam wracać do swojego starego pokoju. Weszłam i zauważyłam stojące walizki i torby na środku. Wszystko stało tak samo jak podczas mojej ostatniej wizyty, w zeszłoroczne święta. Rozebrałam się i rozpakowałam. Po chwili poszłam pod prysznic, a kiedy spojrzałam w lustro dodatkowo się załamałam. Makijaż oczu miałam rozmazany, włosy poplątane i rozczochrane, jednym słowem wyglądałam jak siedem nieszczęść. Umyłam się i postanowiłam szybko iść spać, bo było dość późno, a ten dzień był męczący, choć wiedziałam, że jutrzejszy będzie jeszcze trudniejszy dla nas wszystkich.  
Następnego dnia obudziłam się około dziesiątej rano, westchnęłam ciężko na myśl o wczorajszym wydarzeniu. Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, a potem udałam się do łazienki wykonać wszystkie poranne czynności. Ubrałam się w legginsy, białą bluzkę i ciepły sweter. Pomaszerowałam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, a tam spotkałam Kasię.  
- Dzień dobry! – przywitała mnie wesoło.  
- Dzień dobry – odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem.  
Polubiłam Kasię od pierwszej wizyty, była bardzo pozytywną osobą i wniosła do naszej rodziny dużo radości. Wiedziałam też, że łączyła ją z Adamem niesamowita miłość, którą zawsze podziwiałam.
- Wyspałaś się? Pewnie musisz być bardzo zmęczona po podróży.  
- Tak, trochę. A jak ty się czujesz?  
- Dobrze. Finał już coraz bliżej – powiedziała masując mocno wystający brzuch z uśmiechem.
- Na kiedy masz termin?  
- Za tydzień.  
- Oj, to rzeczywiście blisko – powiedziałam z uśmiechem. – Już nie umiem się doczekać małego Kubusia.  
- Właściwie to będzie się nazywał Krzysiu – powiedziała Kasia ze zmieszaniem.  
- Co? Z tego co pamiętam zawsze była mowa o Kubusiu – odpowiedziałam zdezorientowana.  
- Cóż… Wasza mama uparła się na Kubusia.  
- Aa… Czyli to dlatego Adam wyrzucił ją do domu starców? Z powodu imienia? – poczułam napływającą krew do głowy.  
- Nie, posłuchaj… Najlepiej będzie jeśli Adam ci to wyjaśni. Za chwilkę powinien wrócić ze sklepu, usiądziecie sobie i spokojnie porozmawiacie – uspokajała mnie Kasia.
- Dobrze – odpowiedziałam obojętnie. – Mogę kawy?  
- Tak, jest w czajniku obok miski z owocami.  
Nalałam sobie do kubka kawy i zjadłam jednego banana, nie miałam apetytu wiedząc jak ciężka rozmowa mnie czeka. Domyślałam się, że dziś dowiem się wielu rzeczy, o których w życiu nie pomyślałabym wcześniej. Na pewno Adam miał problemy z naszą matką, a nie chciał mnie martwić. Dziwne, że teraz zaczynam bronić jego stronę. Z przemyśleń wyrwał mnie widok Adama wchodzącego do kuchni.  
- Dzień dobry – odezwałam się pierwsza.
- Cześć – odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
- No to może ja już was zostawię – powiedziała Kasia wychodząc z kuchni.  
Odprowadziłam ją wzrokiem i popatrzyłam na Adama. On naprawdę był dobrze pobity, miał podpuchnięte oczy, choć siniaków nie dostrzegałam i rozciętą wargę.
- Nie powinieneś jechać z tym do lekarza?  
- Nie, wszystko w porządku – odpowiedział obojętnie.
- Słuchaj, wiem, że musimy porozmawiać i strasznie cię przepraszam, że zareagowałam tak dynamicznie. Powinnam to wszystko przetrawić i przemyśleć, a nie od razu rzucać się na ciebie z pięściami.  
- Tak, też tak myślę – odpowiedział krótko, siadając na kanapie i pokazując mi miejsce naprzeciwko siebie. – Siadaj.  
- Może najpierw ja zacznę – ciągnął. – Po twoim wyjeździe wiedziałem, że z matką będzie coraz gorzej, ale nie śmiałem ci o tym mówić, bo przecież twoja przyszłość jest ważniejsza. Wiedziałem, że tylko ty potrafiłaś ją utrzymać w ryzach, bo macie takie same charaktery. Te wszystkie wasze kłótnie zawsze sprawiały, że ona wszystko sobie dziesięć razy przemyśli. Ja tak nie potrafię, więc wiedziałem, że będzie trudno. Zaraz po przejęciu domu ona zaczęła się mieszać do wszystkiego, zaczynając od trawnika po imię dla naszego dziecka, więc nie umiałem tego znieść. Wiele razy jej tłumaczyłem, że to nie jest w porządku, ale ona jak zwykle nie słuchała. Aż pewnego razu ona wybuchła, tak ni stąd ni zowąd zaczęła krzyczeć, że to wszystko nasza wina i że za niedługo oszaleje w tym domu, wtedy próbowałem ją uspokoić, ale ona pobiegła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Myślałem, że ucieknie do cioci, chciałem jej dać spokój, żeby ochłonęła i wszystko przemyślała, ale następnego dnia dowiedziałem się, że przeniosła się do domu spokojnej starości. Kiedy pojechałem tam z nią porozmawiać nie zezwoliła na odwiedziny, dzwoniłem i pisałem, ale to na nic, nie mogłem nic zrobić.
- Och - widziałam strasznie zakłopotanie i smutek na twarzy Adama, zastanawiałam się jak mogłam być tak ślepa. Przecież mogłam się domyślić, podczas gdy ja sobie spokojnie siedziałam na studiach. – Mogłeś mi powiedzieć o tym, przecież porozmawiałabym z nią.  
- Nie chciałem ci zawracać głowy takimi rzeczami i tak przyjeżdżałaś do domu dwa razy w roku.
- I to trwało pięć lat? – zdziwiłam się totalnie.
- Tak, na początku nie było aż tak źle. Po prostu dawała nam drobne sugestie w pewnych sprawach, ale w ciągu ostatnich dwóch lat ona totalnie oszalała, zaczęła się denerwować każdą błahostką i dyktować nam co mamy robić.  
- O mój Boże, Adam. Przepraszam cię – powiedziałam przytulając się do niego. – Ja tak strasznie cię przepraszam.  
- Już dobrze, wybaczam ci.  
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, dopóki nie usłyszeliśmy krzyku dochodzącego z piętra. Szybko zerwaliśmy się na nogi i pobiegliśmy w stronę dobiegającego krzyku. Adam jak to policjant, zaczął się skradać i wziął pobliską lampę do ręki, która miała mu posłużyć jako narzędzie obrony. Doszliśmy do pokoju Kasi i zobaczyliśmy jak leży przy łóżku i trzyma się kurczowo brzucha.
- Adam!! Wody mi odeszły i skurcze mnie łapią! – krzyczała Kasia kiedy nas zauważyła.
- O mój Boże! – krzyknęłam, razem z Adamem podbiegliśmy do Kasi.  
– Szybko, bierz ją do samochodu, a ja wszystko spakuję – mówiłam do Adama.  
- Dobrze! Chodź kochanie, musisz wstać – powoli dźwigał Kasię i udawał się w stronę drzwi.  
Szybko wzięłam pierwszą z brzegu torbę i pakowałam co tylko trzeba było. Piżama, kosmetyki, ciuszki dla maleństwa i inne przedmioty. Szybko pobiegłam w stronę drzwi, szybko je zamykając. Dobiegłam do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon do najbliższego szpitala.  
- Jak się czujesz? – zapytałam Kasię.
- Już lepiej – odpowiedziała krótko.  
W zaskakująco szybkim tempie byliśmy już w szpitalu i po rejestracji Kasia siedziała już na wózku i jechała razem z pielęgniarką do jej sali. Po chwili z Adamem byliśmy już przy niej, a ja rozpakowywałam jej rzeczy do wszystkich szafek.  
- Jak czegoś nie ma to potem dowieziemy – powiedziałam w pośpiechu bo pielęgniarka już nas wyprosiła.  
Razem z Adamem opadliśmy na krzesła w korytarzu.
- Ale emocje – powiedziałam na co Adam tylko westchnął.  
Zauważyłam, że wszyscy przechodzący obok nas dziwnie się na nas patrzą, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież Adam jest cały poturbowany przeze mnie. Już chyba sam to zauważył, więc zdobyłam się na nutkę żartobliwości.
- Przynajmniej będziesz miał wymówkę, że żona podczas porodu cię pobiła – uśmiechnęłam się, a Adam zaczął się histerycznie śmiać.
- Albo lepiej. Powiem, że mam siostrę, która jest doskonałym materiałem na policjanta – zaczęliśmy się głośno śmiać.  
Czekaliśmy tak chyba trzy godziny, aż przyszedł lekarz i poinformował nas, że Adam jest ojcem dużego i silnego chłopca, a Kasia miewa się świetnie. Weszliśmy od razu do sali, żeby powitać nowego członka rodziny.  
- On jest śliczny – powiedziałam uśmiechając się do maluszka, którego trzymała Kasia. – A jak ty się czujesz, mamusiu?  
- O dziwo świetnie – odpowiedziała ze śmiechem.
Jeszcze chwilę Adam potrzymał małego Krzysia i pielęgniarka wzięła nam go.
- Brakuje mi tu jeszcze kilku rzeczy – oznajmiła Kasia pokazując na szafkę nocną obok jej łóżka.  
- Przepraszam, ale pakowałam wszystko w pośpiechu.  
- Nic nie szkodzi – uśmiechnęła się miło Kasia.
- Laura, możesz pojechać do domu po te kilka rzeczy? – spojrzał na mnie Adam.  
Rozumiałam, że chciał być z Kasią po takim wydarzeniu.  
- Nie mam dokumentów – odpowiedziałam ze smutkiem.  
Po chwili ciszy Adam wpadł na pomysł, żeby podwiózł mnie Michał.
- Adam, daj spokój. Pewnie ma masę roboty przed świętami – protestowałam.
- To mój przyjaciel, przecież to zajmie tylko chwilkę. Nie chciałbym opuszczać teraz Kasi, sama rozumiesz i myślę, że on również – powiedział Adam wybierając numer w telefonie.  
Po chwili siedziałam już w samochodzie Michała i jechaliśmy do naszego domu, który znajdował się niedaleko szpitala.  
- Więc powiększyła wam się rodzinka – powiedział z uśmiechem Michał.  
- No tak. Coś czuję, że będzie rozpieszczany jako pierwsze dziecko – odpowiedziałam.  
- A jak tam wasze sprawy rodzinne?  
- O wiele lepiej. Tak jak powiedziałeś, wystarczyło usiąść i porozmawiać – odpowiedziałam z nutką żalu w głosie.  
- To bardzo dobrze.  
Nastała chwila ciszy, więc musiałam zagadnąć na jakiś temat.  
- A jak ty się właściwie poznałeś z Adamem?  
- Poznaliśmy się w szkole policyjnej, a potem okazało się, że będziemy pracować na tej samej komendzie. Ucieszyłem się, bo zawsze się lubiliśmy.  
Spojrzałam na Michała i zdałam sobie sprawę, że jest niesamowicie przystojny, w prawdzie widziałam go już tego słynnego dnia, ale wtedy patrzyłam innymi oczami. Zauważyłam, że ma szeroką i mocno zarysowaną szczękę, miał też delikatny zarost, co sprawiało, że wyglądał dojrzale. Ogólnie dałabym mu około 26 lat, był wysoki i postawny, tak samo jak Adam. Widać też było umięśnione ciało skryte pod czarno – czerwoną kurtką. Jego niebieskie oczy były idealnie podkreślane przez ciemne włosy, które były ukryte pod czapką. Wpatrywałam się tak w niego dopóki nie zauważył, że jest oglądany pod każdym kątem z każdej strony.  
- Co mi się tak przypatrujesz? – zapytał z uśmiechem.
Och! Ten uśmiech, równe rzędy śnieżnobiałych zębów były mi prezentowane.
- Co? Ja? Ach, przepraszam. Zamyśliłam się – w momencie poczułam wypieki na twarzy.
- A o czym to tak myślisz?  
- O tym, że jesteś bardzo podobny do Adama – odpowiedziałam wymyślając szybko jakikolwiek pretekst.  
- Serio? – powiedział patrząc do przedniego lusterka.
- W pewnym sensie – odpowiedziałam szybko.  
Oczywiście, że nie był do niego podobny! Przecież powiedziałam tylko, że był równie postawny jak Adam, ale poza tym różnili się od siebie pod prawie każdym względem. Adam był wysokim blondynem o jasnych, niebieskich oczach. Nie miał tak szerokiej szczęki i według mnie był mniej przystojny od swojego przyjaciela.  
- Szybko pobiegnę po te wszystkie rzeczy i zaraz wracam. Chyba, że chcesz wejść?
- Mi to obojętne. Zawsze mogą ci się przydać dodatkowe ręce, nie? – zapytał wyłączając silnik samochodu.
- Racja, to chodź.  
Wysiedliśmy z samochodu i pożałowałam, że w pośpiechu nie wzięłam kurtki ani czapki i szalika. Kurczowo opatuliłam się grubym swetrem i poszliśmy szybkim krokiem w stronę domu. Zdziwiłam się, gdy napotkałam opór podczas wkładania kluczy do zamka. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.
- Jak to możliwe, przecież zamyka… - zobaczyłam w wejściu mamę i zaniemówiłam.

lovegreatstories

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3418 słów i 19092 znaków.

10 komentarze

 
  • Sybi

    Ej weź daj następną część :D

    6 sty 2015

  • XYZ

    genialne ;)

    6 sty 2015

  • mania12345

    Świetne :)

    6 sty 2015

  • Mick

    Urodzona? Nie wykluta.. Nawet nie wiesz jak się śmiałam do tego tekstu :DD

    5 sty 2015

  • no ja

    no dalej next zaje#*

    5 sty 2015

  • Optolamd

    Super super super, kiedy kolejna część.

    5 sty 2015

  • LoveHaze

    Uwielbiam <3 Kiedy kolejna część?? :*

    5 sty 2015

  • natka

    ja chce więcej!!! uwielbiam to <3

    5 sty 2015

  • lovegreatstories

    Jejku, dziękuję! Aż mi się przyjemniej na sercu zrobiło. :* <3

    5 sty 2015

  • Py64

    Dawaj teraz nową część, to jest niesamowite!

    5 sty 2015