Nie chce być dorosła. Każdy w moim wieku już w jakimś stopniu zaczyna się nim stawać. A przecież dzieciństwo to najlepszy okres dla człowieka. Do 18 roku życia każdy marzy żeby stać się pełnoletnim: dziewczyny malują się, zakładają buty na koturnie czy szpilki żeby wyglądały na starsze, a po osiemnastce wszyscy chcą być młodzi, bo właśnie wtedy mogli robić wszystko i jeszcze nie ponosili większych konsekwencji. Nie mieli żadnych ograniczeń. Potem jest tylko praca dom rodzina. Taka rutyna. Często nie ma się czasu żeby wypaść z kumplami czy zrobić babski wieczór. A ja po prostu tego nie chce. Nie chce żeby teraz gdy jeszcze mam tą "wolność i swobodę" ona uciekła mi przed nosem, bo dla moich znajomych jest to za dziecinne. W 6 klasie mieliśmy festyn i jak to na takim festynie wypada, były rożne stoiska, dmuchane zamki itd. I był basen z kuleczkami, oczywiście tylko ja chciałam na nie pójść i namówiłam jeszcze jedną koleżankę ale jak to stwierdziła moja przyjaciółka, , za dorosła jest na bawienie się w kulkach, a ja zachowuje się jak małe dziecko". I poszła razem z całą paczką żeby zaimponować chłopakom. Kurde, ale jak się zastanawiam jak nie teraz to kiedy? Wtedy kiedy będzie już za późno? Co z tego, że ciągle będę słyszeć: , , nie jesteś już na to za stara" , , zachowujesz się dziecinnie" Ale może ja chce się zachowywać jak 5-latka. Co z tego, że może nie będę super popularna czy nie znajdę chłopaka, bo inne dziewczyny będą dbać o wygląd i tylko zabijać się o najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Ale ja na to wszystko będę miała czas. Potem do końca życia będę "musiała" się malować, zachowywać stosownie do sytuacji. Na miłość mego życia też znajdę czas. Więc, nie widzę sensu w tym żeby teraz rezygnować z czegoś, bo jest się za "starym". W ogóle to określenie nie ma sensu "być za starym" nigdy nie jest się za starym. Jak się coś chce zrobić to nie widze przeszkód. Bo potem ja będę miała świetne wspomnienia, a inni nie będą mieli nic, bo nie chcieli popsuć swojej reputacji. Najgorsze uczucie jest wtedy, gdy na łożu śmierci uświadamia sobie, że tak naprawdę nie zrobiło się nic szalonego i nie było się w pełni szczęśliwy. Trzeba żyć chwilą i korzystać z życia jak najwięcej. Robić rzeczy, które wydają się szalone i nierealne. Otaczać się tylko prawdziwymi przyjaciółmi i dbać o tę przyjaźń. Wyjść z tej rutyny i wydeptać swoją własną ścieżkę do szczęścia. Iść od tak na dwór bez celu, spotkać się z osobami przy których nie martwisz się, że powiesz coś źle czy źle się zachowasz. Śmiać się aż rozboli brzuch i nigdy ale to nigdy nie stać się dorosłym. To jest recepta na prawdziwe szczęście.
Szepnę Ci na ucho, że większość z nas nigdy nie zabija dziecka w sobie i to pozwala nam czuć szczęście. A dorosłość... ja tam nadal zimą na sanki chodzę, wprawdzie po 22, ale chodzę
2 komentarze
Klaudix
Szczera racja! chcemy być dorośli a jak już jesteśmy to narzekamy ze chcielibyśmy być dziećmi. Dobrze to ujęłaś!
nienasycona
Szepnę Ci na ucho, że większość z nas nigdy nie zabija dziecka w sobie i to pozwala nam czuć szczęście. A dorosłość... ja tam nadal zimą na sanki chodzę, wprawdzie po 22, ale chodzę