Moja miłość (dni następne cz.25)

Nagle zerwałam się ze snu, zapominając natychmiast co było powodem tego wszystkiego. Budzik nadal dzwonił, a ja wpatrywałam się pustym wzrokiem przed siebie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.  
     Z tego transu wybudził mnie Sean, dotykając mojej ręki. Zaspany drugą ręką sięgnął po mój telefon, wyłączając budzik. Nic nie mówiłam tylko patrzyłam na niego. Sean smutno na mnie spojrzał, po czym obie ręce położył mi na ramionach. Powoli kładł mnie, a ja zachowywałam się jakbym nic nie umiała robić sama. Mój wzrok nie schodził z jego lśniących, smutnych oczu.  
- dziś zostajesz. – powiedział, gdy już leżałam. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale on mnie uprzedził i położył palec na nich kręcąc głową. – nie słyszę odmowy. Przyda ci się następny dzień wolnego. – dopowiedział.  
     Położył się za mną, tuląc mnie do siebie. Miałam wrażenie jakbym była niepełnosprawna. Po tym śnie byłam inna, bardziej przerażona. Na samą myśl zadrżałam i mocniej wtuliłam się w obejmującą mnie rękę Seana.
     Czego ja się bałam? Dlaczego to wszystko mnie tak przerażało? Nie umiałam sama sobie odpowiedzieć. Łzy stanęły mi w oczach.  
                               ----------
     Przez cały dzień siedziałam i nic nie mówiłam. Wszyscy z rodziny się martwili, tak jak ja o samą siebie. Przykryta kocem, oglądałam filmy, a co jakiś czas robiłam sobie herbatę lub coś niewielkiego do jedzenia. Sean przychodził do mnie w chwili przerwy, gdyż przez dłuższy czas siedział w pokoju pisząc coś na laptopie i przeglądając jakieś papiery.  
     Popołudniu do mojego filmowego maratonu dołączyła Anita. Gdy na nią patrzyłam na jej twarzy pokazywał się promienny uśmiech. W pewnym momencie zaczęło mnie to przerażać.  
- czy coś się stało w pracy? – wypowiedziałam to powoli i obojętnie. Patrzyłam na nią czekając na jakąś ciekawą reakcję. Anita za to odwróciła głowę w moją stronę po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż przedtem robiąc przy tym chińskie oczka.
- dlaczego miało się coś stać? – spytała radosna.
- cały czas się uśmiechasz. To mnie zaczyna przerażać. – odwróciłam wzrok w stronę telewizora, upijając łyk herbatki. – mmm. Dobra. – dopowiedziałam rozkoszując się ciepłem który rozlał się po moim organizmie.
     Anita cały czas przyglądała mi się, ale nie mogła wytrzymać i wybuchła śmiechem. Nieśmiało się uśmiechnęłam znów upijając następny łyk.
- co pijesz? – spytała po chwili nadal rozbawiona.
- melisie z pomarańczą. – odpowiedziałam nieśmiało, ale z uśmiechem. Anita znów wybuchła śmiechem.
- chyba też sobie zrobię. – stwierdziła po czym wstała i poszła do kuchni. – na taki dzień meliska jest idealna. – dopowiedziała już będąc w kuchni.
     Nie śpiesząc się wstawiła wodę, zrobiła sobie kanapki oraz zaparzyła herbatę. Szczęśliwa jeszcze bardziej wróciła na swoje miejsce. Jedną z kanapek wciskała w moją stronę bełkocząc coś pod nosem. Grzecznie odmówiłam, gdyż kanapka była z pomidorem, którego nienawidziłam. Anita wzruszyła ramiona i zaczęła się zajadać. Pod nosem chichotałam, powstrzymują wybuch śmiechu. Jadła i zaczynała coś mówić do telewizora. Komentowała każdą sytuację w filmie. Wyglądała miejscami bardzo komicznie wymachując rękoma i gadając z oburzeniem. Naprawdę czasem nawet opluwałam się herbatą. Powstrzymać śmiech było ciężko.
- wreszcie się uśmiechnęłaś. – powiedziała poważnie Anita, gdy pojawiły się napisy. Znów się niewinnie uśmiechnęłam po czym odstawiłam pusty kubek i bardziej opatulona kocem poszłam w stronę pokoju. Anita odprowadziła mnie wzrokiem tym razem bez uśmiechu.
     Tylko wtedy tego dnia, udało mi się uśmiechnąć. Reszta była zwykłym dniem siedzenia przed laptopem.  
     Sean był bardzo zajęty więc nawet się do mnie nie odzywał. Może raz mu się to zdarzyło. Wtedy dowiedziałam się że pracuje i raczej nie chce przerywać. Poczułam się trochę opuszczona, wręcz spoliczkowana, ale wiedziałam, że nie zrobił tego specjalnie.  
     Niespodziewanie usnęłam przed laptopem. Na szczęście udało mi się usnąć w spokoju. Leżałam rozłożona po większej połowie łóżka. Po moim zaśnięciu usłyszałam ciche westchnięcie i zamykanie laptopa.  
- kocham cię. – usłyszałam wypowiadane szeptem słowa Seana. Ucałował mnie w skroń, a ja leniwie się uśmiechnęłam, po czym siedząc przykrył kocem.  

     Przez większość tygodnia byłam zamknięta w sobie, ale miałam też czas gdzie mogłam się śmiać czy odetchnąć z ulgą. Wiadomo, nie było to dla mnie proste, ale się udawało. Byłam przez z to zadowolona z siebie.
     Ten śmiech zawdzięczam przede wszystkim dziewczyną. Dzięki nim tydzień nie był nudny jak i ogólny czas spędzony z nimi. Oczywiście po mojej nieobecności miałam trochę problem z nadążaniem w kilku sprawach. Na ten przykład nie wiedziałam jak mają na imię nowo przybyłe dziewczyny w klasie albo dlaczego nasz jedyny klasowy rodzynek trzyma się z dala od nas, a przyjaźni się z jakąś starsza o rok dziewczyną, co się później okazało, że są razem. Czasem nie mogłam zrozumieć facetów dlaczego wybierają sobie takie dziewczyny.  
     Nauczyciele również zaczęli na mnie inaczej patrzeć. Tylko oczywiście patrzyli na mnie jak na niepełnosprawną osobę. Jakbym miała coś nie tak z głową czy coś w tym rodzaju. Poczta pantoflowa rozeszła się w jeden dzień. I to uczniom się narzuca, że są plotkarzami, a nauczyciele to niby anioły? Oni nawet jeszcze częściej plotkują niż my. No ale cóż, czasu nie zatrzymam.  
                              ------
     Mijały tygodnie, a mój humor był coraz lepszy. Przez pewien czas było mi ciężko, a sny się powtarzały albo dotyczyły czegoś innego. Przez ten czas nie opuściłam żadnych lekcji. W domu za to śmiałam się i często spędzałam czas z Seanem. Nie poznawałam samej siebie. Zapominałam o każdym śnie, zakopywałam go głęboko w sobie.  
                              ------
     Przed wstaniem obróciłam się na plecy i spojrzałam na sufit. Nie mogłam ogarnąć swoich myśli.
- co się dziś stanie? – wyszeptałam do siebie. Po czym spojrzałam na zegarek. Miałam dziś na trzecią lekcje, gdyż nie było naszego pana od technik fryzjerskich, więc mogłam sobie pozwolić na późne wygrzebanie się z łóżka.  
     Niechętnie wstałam. Ogarnęłam poranną toaletę, spoglądając dłuższy czas w lustro. Miałam podkrążone oczy i nieobecny wzrok. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Żyłam snem, a nie rzeczywistością. Zamknęłam szybko oczy i uśmiechnęłam się do lustra., , to tylko sny! One nie są prawdziwe!” skarciłam się w myślach i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Już lepiej wyglądałam. Już wiedziałam, gdzie się znajduje.  
     Wychodząc z łazienki rozejrzałam się po pokoju i ciężko odetchnęłam. Sean leżał na plecach i ramieniem zasłaniał sobie oczy. Niechętnie się poruszył, przy tym lekko jęknął. Poszłam w stronę szafy. Miałam pełny widok na misia. Stanęłam przed ogromną szafą i oparłam ręce o biodra. Zastanawiałam się co założyć na siebie. Stałam i stałam, aż ciężko odetchnęłam.
- wybierz coś wreszcie do cholery, bo normalnie nie wytrzymam i nie pójdziesz dziś do szkoły. – powiedział Sean wpatrzony we mnie, wzrokiem pełnym pożądania. Zaskoczona odwróciłam się szybko i wytrzeszczyłam oczy, próbując się zasłonić rękoma. Zaśmiał się pod nosem. – wow. Aż tak cię krepuję? – spytał znów się obracając na plecy. Nic nie odpowiedziałam. – no cóż. To trochę mnie rani, ale jeśli mogę popatrzeć na takie ciałko to czemu by nie. – chamsko się uśmiechnęłam i kątem oka spoglądał na mnie.
     Stałam jak wryta z rozdziawioną buzią i zdziwionym wzrokiem. Rozejrzałam się szybko wokół siebie. Na stoliku nocnym zobaczyłam krem do rąk, wzięłam go i rzuciłam szybko w Seana celując w brzuch.  
- cham. – powiedziałam ściszonym, lecz oburzonym głosem. Ten zgiął się wpół, po czym wyprostował śmiejąc się. – na moje ciało patrzysz prawie codziennie więc zasłoniłam się dlatego, bo mnie przestraszyłeś. – dodałam po chwili, gdy już się zdecydowałam co ubiorę.  
     Z szafy wyciągnęłam czarną spódniczkę sięgającą mi do połowy ud oraz bluzkę o kolorze pastelowego turkusu. Szybkim krokiem poszłam do łazienki czując wzrok Seana na ciele. Stanęłam przy lustrze, znowu wpatrując się w siebie samą. W czasie gdy się malowałam Sean po cichu oparł się o framugę drzwi patrząc na mnie badawczym wzrokiem.  
- na pewno jesteś w stanie dziś iść do szkoły? – przestałam się malować i jak głupia patrzyłam się na misia.  
- to był tylko sen. Ale jeśli cię to uspokoi to wiedz, że mam do ciebie telefon. – kończąc pokazałam mu język. Podszedł, kpiarsko się uśmiechając. Objął mnie od tyłu.  
- powiadasz, że masz telefon? I powiadasz, że do mnie zadzwonisz w razie czego? – spytał rozbawiony. Przytaknęłam mu patrząc na jego odbicie w lustrze. – good. Liczę na to, bo samemu w tym domu jest mi ciężko wytrzymać. – pocałował mnie namiętnie po czym znów wrócił do pokoju, w drzwiach się zatrzymał i się odwrócił. – może cię podwieźć dziś? Niestety dziś wszyscy mają na pierwszą lub drugą, ty jako jedyna jesteś wyjątkiem.  
- skorzystam z tej wspaniałej okazji. – puściłam do niego oczko i wróciłam do malowania się.  
     Zwarta i gotowa wyszłam z łazienki. Miś siedział na tapczanie przed naszym łóżkiem. Gotowa wzięłam torebkę upewniając się czy wszystko wzięłam. Uśmiechnięta popatrzyłam na Seana. Radośni wyszliśmy z domu.  
     Jadąc do szkoły buzia mi się nie zamykała. Sean specjalnie nawet podkręcał radio by zagłuszyć moją paplaninę przez ja się wkurzałam. Bawiliśmy się radiem przez większość drogi, przyciszając lub pogłaśniając. Mieliśmy ubaw z samych z siebie.  
     W szkole, miałam to szczęście, że byłam zwolniona z wf-u więc siedziałam sobie na ławce i patrzyłam na dziewczyny, które wkurzały się na pana. Tak piękny widok wkurzonej Beaty jest bez cenny. Jesteśmy podzieleni na dwie grupy na wf, angielskim czy niemieckim i praktykach, gdyż jest nasz aż 32 osoby. Trochę dużo dlatego nas podzielili. Druga grupa poszła na siłownie przez co nasza grupa miała całą sale dla siebie.  
     Na pierwszym wf-ie dziewczyny grały w siatkówkę, a na drugim wuefiści zadecydowali, że będzie turniej w badmintona. Wtedy żałowałam, że byłam zwolniona. Dziwnie się poczułam gdy koło mnie usiadł pan, a po drugiej stronie była aga. Poczułam gorący rumieniec na mojej twarzy. Skruszona spojrzałam w stronę agi. Zazdrościłam jej, że nie siedzi obok pana.  
- może chcesz pisać punkty? – spytał mnie nagle pan. Podskoczyłam zaskoczona. Wpatrywałam się w niego z przerażeniem.  
- eee, grzecznie odmówie. – skruszona odpowiedziałam. Odwracając się znów w stronę agi chichotałam pod nosem. – a tak w ogóle to jaka tam ten twój Mateusz? - spytałam Agi.  
- na pewno? Taka okazja nigdy się nie powtórzy. – znów odezwał się pan. Na jego twarzy zobaczyłam wścibski uśmieszek. Niech go szlak!, , Czemu on zawsze się tak na mnie patrzy? ’’ spytałam sama siebie. Nie był ani przystojny ani fajny. Człowiek chodzący do klubów i przychodzący do szkoły na kacu. Można go tylko tak opisać i oczywiście to na mnie najczęściej patrzył i to jeszcze tym swoim dziwnym spojrzeniem.  
- no cóż. Mówi się trudno i idzie się dalej. – zrobiłam sztuczny uśmiech.  
- jak chcesz. – powiedział i zaczął coś pisać w tym swoim kajeciku. Pokręciłam głową i odwróciłam się znów do Agi, która powstrzymywała śmiech.
- zazdrościsz? – spytałam z udawanym oburzeniem. Jej mina była komiczna. Powoli robiła się czerwona i zginała się jak i zasłaniała usta ręką. Była o krok by wybuchnąć śmiechem.  
- raczej nie. – powiedziała, po czym wybuchnęła śmiechem. Ma tak inny śmiech, że nawet ja ugięłam się i wybuchłam. Oby dwie zwijałyśmy się ze śmiechu. Już nawet nie wiedziałam z czego tak lałyśmy.  
- to wreszcie jak tam z tym twoim Mateuszem? – spytałam gdy już się uspokoiłyśmy.  
- bardzo dobrze, a tak w ogóle to musisz go wreszcie poznać. Może masz dziś czas?  
- haha. To dobrze, że dobrze. Dzisiaj? Hmm… raczej mam, ale nie wiem czy Sean nie ma przypadkiem żadnych planów. – powiedziałam, po czym natychmiast wyciągnęłam telefon.  
     Przez resztę lekcje pisałam z Seanem. Na szczęście nie miał żadnych planów i mogłam się udać do Agnieszki. Uradowana poinformowałam natychmiast Age, która prawie skakała z radości.  
     Reszta lekcji jak zawsze minęła bardzo nudno. Na wos-ie poszłam spać, a na niemieckich próbowałam powstrzymywać śmiech. Ta babka jest naprawdę jakaś psychiczna, dlatego naprawdę by tam nie wybuchnąć musiałam mocno się powstrzymywać. Ilonka nagle dostała czkawki, a jak się okazało ja trzeba przestraszyć, picie i inne takie pozbywające się czkawki na nią nie działało. Niestety babka nie mogła tego zrozumieć.  
- weź się wreszcie napij! A jeśli nadal chcesz mi przeszkadzać to wyjdź za drzwi, ale będziesz miała nieobecność! – e słowa zatkały wszystkich. Na lekcji była cisza i nikt jej nie przerywał czy tym podobne, a Ilonka nagle dostała czkawki.  
- no ale w czym ja pani niby przeszkadzam? – z niedowierzaniem spytała Ilonka. Chciałam się zapaść pod ziemie.  
- masz czkawkę. – z oburzeniem powiedziała.  
- no ale to moja wina? – cała sytuacja była przesiąknięta komedią.  
- ale…ale… no dobrze a więc zostań, ale uspokój to czkanie. – cała grupa wybuchnęła śmiechem. Pani nie mogła się wysłowić.
      Niezwykła komedia podczas niemieckiego. Nikt nie mógł się później powstrzymać. Już do końca lekcji ktoś przeszkadzał albo pani miała pretensje do kogoś. Nic nie mogłam zrobić, ale przynajmniej do mnie nic nie miała. Siedziałam grzecznie i patrzyłam w książkę próbując chociaż trochę coś zrozumieć co było niemożliwe przy jej tempie nauczania.  
     Następna za to była godzina wychowawcza gdzie każdy robił co chciał. A na projektowaniu przede wszystkim dużo pisaliśmy. Czyli neutralne lekcje na których można się wynudzić. Tylko dlaczego akurat 8 lekcji? I to jeszcze w PIĄTEK? Czemu?!!!
     Zmęczone dniem wyszłyśmy z budynku. Na dworze było ciepło, a niebo bezchmurne. Wspaniała pogoda, dzięki której człowiekowi chce się uśmiechać. W szóstkę zmierzałyśmy w stronę metra, gdzie ja, Aga i Zuza odbiłyśmy do tramwai. Pożegnałam się z resztą i radosna podążałam za dziewczynami. Byłam bardzo ciekawa Mateusza, o którym tak często mówiła.  
     Pojechałyśmy do niej. Zuza mieszkała dwa przestanki tramwajowe dalej dlatego zostawiłyśmy ją. Miałam za to wielkiego pecha gdyż w budynku w którym mieszka Aga jest stara, mała winda, a ja niestety panicznie boje się wind, jak i innych ciasnych pomieszczeń. Tak. Mam klaustrofobie. Aga na spokojnie weszła ze mną do środka. Moje serce zaczęło bić jak szalone gdy tylko weszłam. Schowałam się w rogu i modliłam, by szybko dojechać na te, pieprzone 8 piętro.  
- o matko! – powiedziałam przerażona gdy winda się zatrzymała. Szczęśliwa prawie wypadłam. Aga zaczęła się ze mnie śmiać. Pogroziłam jej palcem też roześmiana jej reakcją.  
     W jej domu była oczywiście babcia. Była bardzo kochana, gdyż nakarmiła mnie i napoiła (w sensie że dała jeść i pić). Po zjedzeniu czekałyśmy tylko na to kiedy przyjdzie Mateusz. Zaczęłyśmy rozmawiać o moim związku z Sean gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Babcia Agi otworzyła drzwi, a do pokoju wparował jej chłopak. Przerażona jego wyglądem zagapiłam się na niego. Siedziałam w kącie łóżka, ale nawet stamtąd dostrzegłam jego dziwny tatuaż na ramieniu. Przypominający dziwnego Anioła. Wygląd na troszkę nieudany, ale nie miałam zamiaru mu tego wytykać. Podszedł do mnie uśmiechnięty, podając rękę.  
- hej, Mateusz. – powiedział. Nieśmiało wyciągnęłam do niego rękę. Czułam się przy nim troszkę skrępowana.  
- Magda. – wycedziłam przestraszona. W atmosferze zaczęło gęstnieć i było czuć dominacje. Ten człowiek nie przypadł mi do gustu.  
     Nie był wysoki, był raczej niskim człowiekiem. Nawet byłam jego wzrostu. Zielone oczy przykryte okularami biły pożądaniem, a urodą nie grzeszył. Sama się zastanawiałam w czym zakochała się Aga. W nim nie ma nic co można pokochać.  
     Rozmawiając z nim miałam wrażenie jakbym cały czas mówiła to samo. Jego tematy to przede wszystkim polityka czy seks. Mówił mi nawet jakie ma już plany w związku z Agą, nawet kim chce być w przyszłości. Chciał być policjantem. Bardzo ciekawe, z jego tokiem myślenia i tym, że on zawsze musi mieć racje to będzie ciekawe doświadczenie. Nawet jestem ciekawa jak jego Ego mieści się do windy. Momentami zaczęłam się go bać. Współczułam sobie, że go poznałam. Chciałam odwrócić słowa które wcześniej mówiłam, że może być fajnym kolesiem. O nie! Teraz już wiem, że tak nie jest. W połowie rozmowy o środkach antykoncepcyjnych zadzwonił mi telefon. Dziękowałam losowi, że niecierpliwy Sean nie mógł beze mnie wytrzymać.  
- halo. – powiedziałam znudzonym głosem.  
-, , hej, masz może tam chwilkę?” – spytał, a ja przytaknęłam nieszczerze się uśmiechając do Mateusza. -, , to dobrze. Mam do ciebie pytanie niezwłoczne wręcz więc proszę o natychmiastową odpowiedź…” – trochę poważnie powiedział.  
- czyżbyś się nie wyspał? Bo dziś rano tryskałeś wręcz radością. Ale nie ważne. Pytaj. – w słuchawce zapadła cisza. – halo? – spytałam.
-, , wybacz. Nie miało to tak zabrzmieć. No dobrze. Czy zechciałabyś pojechać ze mną, Jaya-em i Oliwią nad morze?” – spytał a mnie zatkało.  
- nad morze? Teraz? Przecież to rok szkolny.  
-, , tak wiem. Dlatego też drugie pytanie czy nie masz żadnych sprawdzianów w tym tygodniu?”  
- Em… raczej nie. Chyba. Może… już sama nie wiem… - w słuchawce rozbrzmiał śmiech Seana, a ja byłam nadal zakłopotana. Teraz? Nad morze? – poczekaj chwile. – rzuciłam i szybko spojrzałam na Age. Telefon lekko odsunęłam. – czy mamy w tym tygodniu jakieś sprawdziany? -spytałam. Aga radośnie potrząsnęła głową na, , nie”. Mateusz prawie się do niej dobierał co mnie trochę obrzydziło. Odwrócona od nich udałam, że Se wsadzam palca do gardła. – nie mam nic, więc raczej mogę jechać. – radośnie powiedziałam już do telefonu.
-, , świetnie!” – radośnie rzucił Sean. -, , a więc jutro lub w niedziele to się okaże wyjeżdżamy. Bądź gotowa” – dopowiedział.
- poczekaj! – krzyknęłam gdy już słyszałam jak odsuwa telefon. – przyjedziesz po mnie? nie chce mi się tłuc autobusem. – ciszej powiedziałam.  
-, , nie ma sprawy. Gdzie mam przyjechać? – zaczęłam mu wyjaśniać gdzie mieszka Agnieszka. Słuchał mnie uważnie, a ja gdy nie byłam czegoś pewna pytałam koleżanki. -, , dobrze. Będę koło 20. Dam ci znać jak będę pod blokiem. Kocham cię bye.” – pożegnał się jeszcze cmokając w telefon.  
- ja ciebie też. – cicho powiedziałam do siebie, gdyż Sean szybko się rozłączył.  
- ale Ci fajnie. – powiedziała Aga. – wyjedziesz sobie nad morze.  
- chociaż nie powinnam. Przecież tyle będę miała do nadrobienia, że to masakra. Jeszcze do tego nie wiem na ile jedziemy i możliwe że jutro rano już muszę być spakowana i gotowa. To przecież nie możliwe. – powiedziałam zmartwiona. Przecież ja nie usnę przez to że będę musiała się spakować. To jakaś jedna wielka masakra.  
- wiesz, takie wyjeżdżanie w ciągu roku nie jest dobrym pomysłem. A przede wszystkim jeśli na początku roku cię nie było. – powiedział. Uderzył w mój czuły punkt. Wkurzona spojrzałam na niego. Nie ma prawa wtryniać się w moje życie. – narobisz sobie niepotrzebnych nieobecności oraz zaległości. Czyż nie? – zwrócił się do Agi.
- och zamknij się wreszcie. Mówi to człowiek, który ma słabe oceny. Ja w porównaniu do ciebie chociaż trochę się uczę. – powiedziałam wkurzona całą jego wypowiedziom. Każde słowo u niego to była jedna wielka pretensja. To było właśnie wnerwiające.  
- ja? Na pewno więcej od ciebie się uczę. Wiesz ja przynajmniej chodzę do liceum. – sama pretensja znów. Przewróciłam oczami.  
- czy ty czasem przyznajesz komuś racje? Gadasz bez sensu. – zastanawiałam się czemu marnuje na niego ślinę. On i tak będzie dalej się produkował.  
- czasem mi się zdarzy, ale jednakże wypowiadam tylko swoje zdanie, na temat tego wyjazdu. Przecież nie chcesz mieć problemów w szkole, ani nic tego typu? – temu wszystkiemu przyglądała się Aga. Głupia nic nie mówiła ani nie robiła.  
- czy ty wreszcie możesz nie wciskać nosa w nie swoje sprawy? To czy pojadę czy nie to moja sprawa a nie twoja. – wstałam biorąc torbę. Chciałam stamtąd wyjść jak najszybciej. Wiedziałam, że im dłużej tam będę tym bardziej moja adrenalina podskoczy, a wtedy bym nie ręczyła za siebie. Przeżyłam dużo więc już miałam niektóre najgorsze rzeczy za sobą. – Aga wybaczysz, ale mogę już iść? No chyba, że chcesz by twój chłopak był moim wrogiem? – powiedziałam. Kątem oka spojrzałam na Mateusza. Ten zwycięsko uśmiechnął się w moją stronę. miałam go dość. Wiedziałam, że będą z nim kłopoty.  
- już chcesz iść? Przecież Sean dopiero o 20 będzie. – powiedziała Aga. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 19. O matko! Jeszcze godzina? Ja tu zwariuje. Ale zrzuciłam torbę i usiadłam z dala od Mateusza. Na krześle obrotowym było idealnie daleko.  
- niech ci będzie. Poczekam. – powiedziałam. Mateusz cały czas się we mnie wpatrywał. Te oczy były przerażające. Przypominały mi rzeczy które chciałam zapomnieć. – czy możesz przestać? – ściszonym głosem powiedziałam.  
- ale o co chodzi? – zadowolony powiedział.  
- nie patrz się tak na mnie. To mnie przeraża i wywołuje złe wspomnienia. – skruszona powiedziałam. Natychmiast przestał.  
     Przez resztę spotkania trzymałam się z daleko od nich. Mówiliśmy oczywiście o tym samym więc tylko w niektórych momentach się wtrącałam. Serce waliło mi jak oszalałe, ale doczekałam się wyjścia z wariatkowa. Nieuniknione jednakże było to, że Mateusz i Aga również wychodzili. Cieszyłam się tylko z jednego. Że zjadą ze mną windą. Aga mieszkała przy samej najbardziej ruchliwej ulicy więc nie miałam daleko do samochodu. Dziwna parka szła do tramwaju więc mieli okazje mnie odprowadzić.  
     Z daleka zobaczyłam Seana opierającego się o drzwi samochodu. Przyjechał po mnie moim ulubionym samochodem. Ferrari zrobiło furorę. Każdy przechodzień spoglądał na samochód, a szczęśliwy Sean radośnie się uśmiechał. Wybuchnęłam śmiechem gdy go zobaczyłam zadowolonego z tego jak ludzie na zwracają na niego uwagę. Gdy tylko mnie zobaczył zamknął drzwi i oparł się o maskę samochodu czekając na mnie.  
- a więc bye bye. – radośnie powiedziałam do Agi, którą radośnie przytuliłam i dałam przyjacielskiego buziaka.  
- to on? – spytała niedowierzająco. Szczęśliwa przytaknęłam.
-tak wiem robi wrażenie. Prawie jak wejście smoka. – dumna zrobiłam krok w jego stronę. – do zobaczenia za tydzień. Tylko nie plotkujcie o mnie do mojego powrotu. – po tych słowach obrzuciłam Mateusza złowieszczym spojrzeniem i udałam się w biegu do Seana. Rzuciłam mu się na szyje, a ten mnie pocałował. – nie myśl sobie, że jestem aż tak szczęśliwa. Mogłeś się pośpieszyć. – cały czas czułam wzrok parki na sobie. Sean się roześmiał. Mi nie było do śmiechu.  
- to mogłaś dać mi znać? Natychmiast był wyjechał. – powiedział i przytulił mnie. po czym dodał. – nie mów, że aż tak źle było?
- a żebyś wiedział. Jeszcze po twoim telefonie się pogorszyło, a ciśnienie mi podskoczyło. – powiedziałam otwierając drzwi. Przed wejściem jeszcze raz spojrzałam na czekającą na zielone światło parkę. Współczułam Agnieszce, ale sama wybrała sobie takiego chłopaka.  
     Ale co się dziwić. Dziewczyna nie ma szczęścia do chłopaków. Przed tym debilem był Jerzy, którego rzuciła po 2 tygodniach po sylwestrze. Jerzy chciał pocałować koleżankę Beaty, Beatę, mnie pocałował i nawet powiedział, że jestem jego druga ukochaną. Był to wtedy trochę dziwny sylwester. Przede wszystkim właśnie przez to, a po drugie, że my dziewczyny piłyśmy równe z chłopakami i to oni się upili, a my nawet nie miałyśmy kaca. Następną ciekawą rzeczą było to, że mój były który zaprosił nas po 1 wykopał nas z mieszkania, gdyż już nie mógł wytrzymać. Sylwek pełen przygód. O tej godzinie pijani szliśmy do domu agi, który okazał się nawet blisko. Dlatego jej współczuje.  
- wsiadasz, czy będziesz tak stała? – powiedział Sean. silnik był już odpalony więc szybko wsiadłam zapinając podłodze pasy. – o czym tak rozmyślałaś? – spytał gdy już ruszyliśmy. Jak zawsze pędziliśmy. Szczęśliwa wygodnie ułożyłam się w fotelu.  
- o sylwestrze. Dawne czasy, ale jaka historia. – roześmiałam się, a Sean mi wtórował.  
- no proszę. Masz co wspominać. A tak w ogóle to jak ten cały chłopak Agi? – spytał.  
- nie no szału nie ma. – ironicznie powiedziałam. Zaciekawiony spojrzał na mnie. – wkurwiający. – powiedziałam pewnie, a ten zaczął się śmiać.  
     Przez całą drogę opowiadałam mu co się wydarzyło. Każdą emocje podkreślałam i udawałam. Przy samym opowiadaniu ciśnienie mi skakało. Nawet mówiłam to co wtedy myślałam. Ten tylko śmiał się i zadawał następne pytania. W domu było podobnie. Najbardziej zaciekawiona była Oliwia. Plotkara na wielką skale.  
     Po skończeniu moich cudnych opowieści weszłam do pokoju. Czekały tam na mnie walizki, które musiałam spakować. Musiałam się spakować na tydzień nie wiedząc gdzie jedziemy i jaka będzie pogoda. Oczywiście o strojach kąpielowych nie zapomniałam. Sean mi pomagał, przez co mniej więcej wiedziała czego się spodziewać. Zabrałam tyle rzeczy, że jedna z walizek gdzie były ubrania nie chciała się zamknąć. Musiałam na niej usiąść a miś męczył się by dopiąć wszystko. Po jakimś czasie z pomocą Oliwi udało się domknąć walizkę. Zostały mi oczywiście buty niestety w tym nie miałam pomocnika. Sean poszedł spać jak reszta. Zostałam sama w salonie i grzebałam w butach nie wiedząc które spakować.  
     Zmęczona pakowaniem usnęłam na kanapie. Jeszcze przed świtem ktoś zaniósł mnie do pokoju i ułożył na łóżku. Ja się tylko wtuliłam w pościel i dalej poszłam spać. Nie miałam nawet siły by zobaczyć kto to był.  





o to obiecana część :* jak obiecałam jest w tym tygodniu :* mam nadzieje, ze się spodobała :*
pozdrawiam

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4946 słów i 27258 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Mowa

    Super!!!!!!! Czekam na następną część!!!!

    9 cze 2015

  • Użytkownik Nuya

    Opowiadanie jest świetne. Zauważyłam kilka błędów, ale nie rażą bardzo w oczy :)

    7 cze 2015

  • Użytkownik ala1123

    Cieszę się że dodałaś bo myślałam że zapomniałaś:) Szkoda że w czesci nic się nie wydarzyło, ale i tak fajne;) Czekam na następną;)

    6 cze 2015