Moja miłość (dni następne cz.23)

Tej nocy nie spałam za dobrze. Budziłam się co godzine, a przed oczami miałam tą samą scene. Bałam się wręcz zamknąć oczy. Nie chciałam tego widzieć, nie chciałam nawet patrzeć na twarz rudzielca, która w moim umyśle była tak dobrze odzwierciedlona. Czułam się tak jakby odcisnął na mnie swoje piętno. Zostawił po sobie znak. To było okrutne.  
     Przestraszyłam się gdy Sean objął mnie ramieniem i wtulił się we mnie. Leżeliśmy na tak zwaną, , łyżeczke”. Byłam odwrócona plecami do niego. Ogrzewał mi plecy, aż mi się zrobiło miło. Lezałam bez ruchu i co chwile zastanawiałam się co ze soba zrobić. Rozmyslałam sobie jak to by było gdyby Sean nie pojawił się w moim życiu. Co bym bez niego zrobiła. Z nim dzień jest inny. Wspanialszy, powiedziałabym nawet, że jaśniejszy. To uczucie nie do opisania. Każda cząstka mnie i każda część ciała pragnęła jego obecności, po prostu jego...
     Rozmyślałam sobie z otwartymi oczami, gdy nagle do pokoju wparował Jay. Zapewne nie zauważył, że nie spię więc podszedł do szafy która mieściła się niedaleko naszego łóżka. Nawet w ciemności zdołałam ujrzeć, że jest w samych spodniach od piżamy, które seksowanie zwisały mu z bioder. Widziałam też zarys jego mięśni brzucha. Dopiero wtedy zauważyłam, że fantastyczna sylwetka w tej rodzinie to norma. Leżąc przyglądałam mu się co robi. Wybierał koszule z szafy Seana. Zdziwiłam się. nigdy nie wchodziłam tu by podebrać koszule bratu, ale jak widać to się zmieniło.  
     Niepostrzeżenie się odwrócił i podskoczył przestraszony gdy spotkał się z moim wzrokiem. Zaśmiał się pocichu. Wpatrywał się jakby zobaczył ducha.  
- czemu nie śpisz? – wyszeptał w moją strone. Zorientowałam się, że wreszcie zdecydował się na jakąś bluze może bluzke albo sweter. W ciemności bardzo ciężko stwierdzić co to było, na pewno coś czarnego i z długim rękawem.  
- nie mogę spać. – powiedziałam cicho ze smutkiem w głosie. Przypatrywał mi się, ale ze śmiechem pokręcił głową i wyszedł.  
     Popatrzyłam na godzine. Była 6.50. A no tak Jay jak i reszta szykowali się do szkoły. Głupia ja zapomniałam.  
     Leżałam tak przez godzine. Było cieplutko i wspaniale, a moje oczy zaczeły się kleić. Może uda mi się zasnąć. Ten wymarzony sen. Proszę. Błagałam w duchu. I się udało. Zamknęłam oczy znużona calą nocą budzenia się. tak będzie jak będę miało dziecko? O nie… do pracy wtedy nie będę chodzić, a popołudniu będzie się zajmować kto inny. Nie ma mowy.
     Poczułam ruch za moimi plecami. Pewnie miś się przebudził. Ja za to nie miałam sił by wstać. Mój sen tym razem był bardzo lekki. Czułam każdy ruch jaki się dział za moimi plecami. Przystojniaczek się wyciągał, leżał na plecach albo siadał na łóżka później opadając na poduszki. Poruszyłam się niezdarnie. Słońce zaświeciło mi w oczy gdy tylko się obróciłam na plecy więc zasłoniłam się ręką.  
- witaj kochana. – powitał mnie radośnie Sean. zrobilam skwaszona minę. – jak się spało? – spytał radośnie przy okazji odsłaniając moją twarz. patrzył na mnie promieniując jak zwykle.  
- źle. – powiedziałam gburowacie. Wyciągnęłam się na łóżku wyginając plecy w łuk. – a tobie jak widze spało się bardzo dobrze. – stwierdziłam po czym spojrzałam, że zmrużył oczy i patrzył na mnie zdziwiony.
- źle? A co się takiego stało? – spytał na szczęście niezbyt nachalnie. Oparł się o wezgłowie łóżka, a ja mu położyłam głowe na nogach. Dotknął moich włosów i zaczął je gładzić.  
- po prostu nie mogłam spać. – jeszcze na chwile zamknęłam oczy. Odpowiedziałam mu śpiącym głosem.  
- o… - te słowa wypowiedział, a ja jak małe dziecko skuliłam się i zasnęłam na jego nogach. Nie zbudzał mnie i grzecznie leżał i bawił się moimi włosami. Nie wiem jaki czas minął wiem, że się poruszył i powoli wydobywał swoje nogi. Pod moja głowe położył poduszke. – ćsiii… - mówił za każdym razem gdy się poruszyłam czy jęknęłam. Wydobywanie się zajemu mu troche czasu. To troche trudne gdy ja za każdym razem brałam głowe coraz wyżej albo coraz mocniej się wtulałam.  
     Przerażona się zbudziłam prostując się na łóżku. Wziełam głęboki wdech. Drżałam. Łza poleciała mi po policzku. Nie wiedziałąm co się dzieje. Nie pamiętałam tego co się wydarzylo we śnie. Możliwe, że coś strasznego jeśli tak się zbudziłam.  
     Dopiero po chwili zorientowałam się, że w pokoju jest Sean. Siedział przy biurku i cos szperał w komputerze (laptopie). Ze spokojem odwrócił się w moją strone. Gdy spojrzałam na niego widziałam w jego oczach troske jak i strach. Ten spokój był tylko przykrywką.  
- spokojnie. – podszedł do łóżka i usiadł koło mnie. Patrząc na niego ciężko oddychając rzuciłam mu się w ramiona wtulając twarz. Zawahał się by mnie przytulić możliwe, że był w szoku. Zaczełam ryczeć. – ćsiii… jesteś tutaj. Przy mnie. - zmartwiony powiedział ściszonym głosem. Płakał nadal. Nie mogłam się powstrzymać. Gładził mnie po włosach a druga ręka spoczywała na moich plecach. – spokojnie. – mówił cichym głosem.  
- wybacz. – powiedziałam gdy już udało mi się zdusić emocje i oderwać od niego. Wytarłam niezgrabnie nos.
- za co mnie przepraszasz? – spytał biorąc mój podbródek i szukając mojego wzroku.  
- sama już nie wiem. – powiedziałam wycofana. Uroczo się do mnie uśmiechnął gdy patrzyłam mu prosto w oczy.  
- martwie się o ciebie. – powiedział po chwili milczenia. Jego oczy znowu były przepełnione troską. – każdej nocy od powrotu masz złe sny, rzucasz się po łóżku i gadasz przez sen nawet powiedziałbym, że krzyczysz… - przerwałam mu wypowiedź.
- jak to? – ochrypłym głosem spytałam. Niedowierzałam. Przecież pierwszej nocy dobrze spałam tak jak i drugiej tylko dziś mnie coś opętało. Niewierzyłam w to co mówi. Byłam po prostu zdziwiona. Wpatrywałam się w niego jak na idiote.
- tak. Krzyczałaś, kopałaś, rzucałaś się na każde strony. Nawet zbudzić się ciebie nie dało.  
- ale ja spałam dobrze. – tłumaczyłam mu. Pokręcił głową.  
- wcale, że nie. Wydawało ci się. naprawde się o ciebie martwie, powiedz chociaż co się dzieje? – dotknął mojego policzka, a ja momentalnie zamknęłam oczy i wtuliłam głowe w tą rękę.
- nic wielkiego. – powiedział niepewnie. Pokręcił głową i objął mnie soimi ramiona. Wtuliłam się w niego wciągając jego wspaniałe perfumy. Były takie odurzające.  
- i tak kiedyś mi wyjawisz tą tajemnice. – pogłaskał mnie po policzku wierzchnią częścią dłoni. Patrzyliśmy się na siebie. Jego smutek znikał. Uśmiechnął się dopiero o jakimś czasie. – jesteś głodna? – spytał.
- tylko troche. – stwierdziłam robiąc minke niewiniątka.  
     W salonie było puste. Zaczynałam się zastanawiać ile spałam. Byłam zaskoczona gdyż spałam z 2 godziny i się wyspałam. To dziwne.  
     Scena się znów powtarza ale tym razem bez Oliwii. Wszystko było takie same oprócz tego, że miałam średni humor. Byłam smutna, żyłam sceną ze snu. Bałam się każdego kroku. To było takie przerażające. Sean po mnie to widział i co jakis czas wypytywał, , co się dzieje?”. Nie wiedziałam w takiej sytuacji co mu powiedzieć.  
     Poprzedni dzień był wspaniały, wręcz nie do opisania, a ten stał się ponurym, ogarniętym strachem dniem. Za każdym razem chciałam płakać. Pragnęłam wymazać sobie pamięć, by zapomnieć o tym co się wydarzyło, zbyt niszczyło mnie od środka. Zbyt się bałam. Wymuszałam uśmiech na twarzy by chociaż co jakis czas Sean się o mnie nie martwił, ale i tak zapewne wyglądał jakbym zjadła cytryne.  
     Tak wiem. Użalanie się, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Nic nie poradze, że ta sytuacja mnie tak zmieniła, ale i tak potrafie cieszyć się z zycia. Życie mamy tylko jedne i trzeba je wykorzystać. Mówie wam, korzystajcie z niego puki możecie.  
     Popołudniu zrobił się harmider. Wszyscy się zebrali. No cóż cisza nie trwa wiecznie. Grzecznie leżałam na kanapie i coś oglądałam pijąc przy tym wysmienitą herbatke z imbirkiem. Nagle rzucił się na mnie Luke i leżał na mnie. Podnosił brwi i drygał głową na powitanie.
- siema, mała. – powiedział bardzo radośnie. – co tam słychać? – objął mnie ramieniem i próbował podrywać. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- lepiej ze mnie zejdź jeśli nie chcesz mieć doczynienia z Seanem. – powiedziałam ostrzegawczo, a ten naśladował moją mimike twarzy. Zaczęłam się śmiać. Wie jak poprawić mi humor. Oczywiście każdy w tej rodzinie wie. Oni są szaleńcami i dobrze mi z tym. Za to ich Wielbie.  
     Posłusznie ze mnie z szedł i w moich nogach usiadł rozkraczając się jak prawdziwy facet. Na nosie miał przeciwsłoneczne okulary. Wziął do tyłu głowe i się wyluzował.
- piątek, piateczek, piątunio. Weekendzie nad chodze!! – ostatnie zdanie wykrzyczał i podniósł do góry ręcę.  
- ciszej idioto. – powiedziała Oli schodząca na dół. Jak zawsze zaczyna się kłótnia między nimi.
     Zaczeli się gonić, podczas kłótni przeszłam z salonu do pokoju omijając zwinnie pare idiotów. Byłam roześmiana gdy wkraczałam do pokoju. Przy biurku siedział Sean. pisał cos na laptopie skupiony jak nigdy dotąd. Podeszłąm do niego. Rękoma owinęłam jego oszyje i pocałowałam go w skroń, a potem wtuliłam się w jego szyje przyglądając się co pisze. Dotknął mojej ręki.
- co robisz? – pytam rozbawiona sytuacją która się dzieje w salonie.  
- można ująć, żę pracuje. – odpowiada skupiony na laptopie. – a ciebie co tak rozbawiło? – spytał po chwili namysłu. Nie patrzył w moją stronę. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim biorąc komórke z stolika nocnego.
- sytuacja w salonie. Można ująć, że Luke i Oliwia mnie rozbawili. – roześmiana odpowiedziałam. Kontem oka spojrząłam na niego. Pokrecił głową, a w w kąciku jego ust ujrzałam uśmiech.
- oni to zawsze muszą coś odwalić. Nie ma dnia, by się niekłócili. Przyzwyczajaj się do tego. – popatrzył na mnie i puścił mi oczko. – te ich speczki potrafią być irytujące.  
- zobacze co da się zrobić.
     Siedziałam wygodnie na łóżku i grałam na komórce. Pisałam również z moją najlepszą przyjaciółką. Tak mi jej brakowało. Nie widziałam jej od zakończenia roku szkolnego. Tak bardzo tęskniłam za nią.  
     Znamy się od podstawówki. Z zachowania jesteśmy jak siostry. Dopełniamy się w każdym calu. Ona jest inteligenta i cicha z dodatkiem nieśmiałości, a ja jestem głupiutka i można ująć, że głośna. Ona przy mnie się otwiera, a ja przy niej się zamykam stając się bardziej rozważna. Niestety po zakończeniu gimnazjum poszłyśmy do innych szkół i nas rozdzielono. Chociaż mieszkamy naprzeciwko siebie (blok w blok). Nie widujemy się już tak często jak kiedyś. Teraz gdy mieszkam tutaj u Seana będzie problem z widywaniem się, ale ten plus, że daleko nie jest więc może nie będzie to aż taki problem.  
     Siedziałam tak do obiadu.  
     Sean podszedł do łóżka i położył obok mnie mojego laptopa. Uśmiechnął się do mnie i pokazał na niego, twierdząc, że nie będę się tak nudziła. Nagle do pokoju ktoś zapukał, a my byliśmy w dziwnym zawieszeniu. On stał i się we mnie uważnie wpatrywał, a ja siedziałam również wpatrując się w niego, lecz nie z uwagą, ale zaciekawieniem. Czułam jakby to zawieszenie trwało wieki, ale po chwili Jay otworzył drzwi, mówiąc, że obiad gotowy.  
     Miś westchnął i wyciągnął dłoń w moją stronę. Wzięłam go zarękę i poszliśmy na żarło.
     Obiad jak zawsze minął bardzo wesoło. Dzięki nim zapomniałam o śnie. Byłam roześmiana i pełna życia. Wszyscy byli mna zaskoczeni. Tego im się nie dziwie, sama byłam zdziwiona.  
     Dzień minął ni to wesoło, ni to smutno. Mój nastrój w każdej minucie był inny. Chociaż ciesze się z tego, bo wiem, że po tym wszystkim umiem się śmiać. Umiem się cieszyć z życia. To naprawde poprawia humor i samo poczucie.  
     Następnego dnia padało więc znowu byłam skazana na siedzenie w domu. W dodatku siedziałam samotnie z towarzystwem Anity. Może nie było aż tak źle? Mogło być gorzej. Sean musiał gdzie pilnie pojechać, co zajęło mu cały dzień. Wrócił dopiero w nocy, o północy. Czułam jak wgrzebuje się do łóżka i cąłuje mnie leciutko w policzek. To było takie słodkie. Chociaż czułam się trochę jakbyśmy byli małżeństwem. Hmmm… zastanawiające.  
     A o całym dniu mogę powiedzieć, że po prostu było nudno. Nic wielkiego się nie działo oprócz tego, że znowu Oliwia goniła Luka. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Anitka kręciła z zażenowaniem głową. Nie miała już do nich sił. Ja jestem tu świerzakiem i się do tego przyzwyczajam, a powoli zaczyna mnie to irytować. Nie mam pojęcia ile jeszcze wytrzymam…
     Wieczorem przyszedł Chris by mnie zbadać. Czułam się nie swojo gdy musiałam przed nim się rozebrać… ale jak u lekarza! Nie myślcie sobie!! Gdy już wszystko sprawdził co moimi kochanymi płucami i oczywiście po krótkiej pokawendce sobie poszedł. Wtedy zostałąm sama jak palec w dużym pokoju. Było mi smutno 
     Został mi jeden dzień wolnego. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej za żadne skarby nie chciałam się ruszyć. W domu jest zbyt dobrze.  
     Znowu się obudziłam, a w łóżku nie było Seana. Przestraszyłam się za to gdy wychodził świeżo po prysznicu z łazienki. Wycierał energicznie swoje włosy, a na biodrach owinięty miał drugi ręcznik. Rozdziawiłam buzie i patrzyłam na niego. Był taki piekny, taki seksowny i pociągający. Gdy już przestał czochrać swoja czuprynę popatrzył w stronę łóżka. Widząc mnie z miną jakbym widziała bóstwo roześmiał się. potrząsłam głowa budząc się z transu
- dobrze ci się spało? – spytał roześmiany. Podszedł do komody i wyciągnął swoja bielizne.
- tak… chyba…ammm… - jeszcze dochodziłam po sobie.  
     Nadal się ze mnie śmiał. Rozglądałam się wokół siebie, by znaleźdź coś czym mogłam w niego rzucić. Koło mnie niestety była tylko książka, ale nawet to że to papierowe i ciężkie nie powtrzymało mnie przed tym w rzucić w niego. Na szczęście trafiłam w ściane. Obrócił się i spojrzał na mnie, a ja go skarciłam wzrokiem.
- ładnie to tak rzucać książkami? – zgrywał się. czyżbyśmy przeżywali zawahania nastroju? Ciekawe…
- w ciebie ładnie. – posłałam mu buziaczka z oczkiem. – o której wróciłeś? – spytałam by tylko zmienić temat.
- hmm… niech pomyślę… po północy? Coś takiego… a jeszcze raz zapytam na pewno dobrze spałaś? – miałam wrażenie jakby z jego oczu strzelały pioruny. Odwdzięczyłam się tym samym wzrokiem.  
- dość późno jak na ciebie… - roześmiał się. – i tak spałam bardzo dobrze… - stanowczo powiedziałam wstając z łóżka. Roześmiany wziął ręcę do góry na poddanie się gdy tylko szłam w jego strone.  
- ale na pewno? – dopytywał się.
- bawisz się w oliwie czy po prostu chcesz mnie wkurzyć? I to mocno? – powiedział trochę podenerwowana. Znów się roześmiał. Wziął mnie w swoje ramiona gdy przechodziłam obok niego zmierzając do łazienki. Uśmiechał się do mnie biorąc mnie za szyję. Nie odpychałam go bo nie chciałam. Zbliżał swoją głowę do mnie. W chwili zetknięcia się naszych warg poczułam ulgę. Urocze.
- uwielbiam gdy się denerwujesz. – wypowiedział te słowa gdy nasze czoła się stykały. Miał zamknięte oczy, a ja przygryzałam swoją wargę. Poczułam mały niedosyt, ale chciałam się umyć więc wypuścił mnie.  
     Popołudniu wyszliśmy na spacer. Pogoda na szczęście się uspokoiła. Na dworze słoneczko przygrzewało z umiarem, a na niebie nie było żadnej chmórki. Pogoda idealna na spacer. Sean podczas tego spaceru co jakiś czas wypytywał mnie o to czy na pewno dobrze spałam. Pod koniec spaceru zaczęło się to robić irytujące. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Nie czułam strachu, ani nie pamiętam nawet co mi się śniło. Czy on tego nie może pojąć?!
- naprawde nic nie pamiętasz? Żadnego snu? – spytał mnie, a ja już byłam na granicy wytrzymałości. To mocno denerwujące. Takie pytanie o jedno i to samo.
- tak Sean. nic, a nic nie pamiętam, nie wiem co mi się śniło. – ostatkami spokoju mówiłam.  
- hm… szkoda… jestem bardzo ciekawy co cię tak trapi. – powiedział ze spokojem i z pełną gracją szedł do przodu. W tym momencie wybuchłam. Zatrzymałam się na środku chodnika (na szczęście na bocznej uliczce).
- czy ty wreszcie powiesz mi o co do cholery ci chodzi?! – prawie wyrzyczałam. Patrzył na mnie zdziwiony. Nie wierzył w mój wybuch. – bo nie rozumiem tego. ciągle mnie pytasz o to samo i zawsze syszę tą samą odpowiedź… o co ci kurwa chodzi? – przez napływ adrenaliny czułam jakbym się trzęsła.  
- słucham? – ocknął się. kilka razy zamrugał i upewniał się czy to na pewno ja. – po prostu chce wiedzieć czy pamiętasz co ci się śniło. – byliśmy blisko siebie. Nie wytrzymałam napięcia i usiadłam na ławce a on obok mnie wpatrując się cały czas we mnie. – nie mogę o to spytać?  
- możesz, ale ile można? – wściekła na niego popatrzyłam. Nie miałam pojęcia skąd się wzięła we mnie ta wściekłość. – te pytanie zadałeś chyba z 50 razy odkąd tylko się zbudziłam. To zaczyna mnie wkurwiać. – przechodzący ludzie patrzyli na nas.  
- wybacz, jeśli aż tak to pytanie cię wkurza. Po prostu jestem ciekawy. – spokojnie powiedział. Wziął noge na noge i jak biznesmen usiadł wygodnie wpatrując się w niebo.
- ale dlaczego? Dlaczego pytasz o taka rzecz? – poczułam gulę w gardle. Zbierało mi się na płacz, a chciałam tego uniknać więc spojrzałam również w niebo biorąc kilka głębokich wdechów.
- bo się martwie. – wyszeptał. Czułam jego wzrok na sobie. – martwie się każdej nocy. Każdego ranka gdy słysze jak wrzeszczysz. Kocham cię Madziu i każdy twój krzyk, płacz lub smutek jest dla mnie udręką. Krzyczysz w nocy jak cholera, kopiesz, bijesz powietrze. To nie jest zwykłe zachowanie. – zatkało mnie. zabrało mi mowę. Jego słowa były takie… takie… wspaniałe? Z uczuciem? Nawet sama nie wiem jakie były… nie mogłam się wysłowić, nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Kciukiem wytarł mi łze która wymknęła się niepostrzeżenie na powierzchnie. – rozumiesz teraz dlaczego pytam? Gdy odpowiadasz mi :, , tak dobrze mi się spało” czy, , nie miałam żadnego złego snu” to wkurwia, bo wiem, że to nie jest prawda. Po prostu chce znać prawde. – zatkało mnie… znowu…
- czy możemy iść do domu? – spytałam po chwili namysłu. Zdziwił się moją odpowiedzią.  
     Po prostu ja sama nie byłam gotowa na to by opowiedzieć mu moje sny. Niektóre pamiętałam, ale niektóre w mojej głowie zapisały się w skrawkach. W tym momencie nie potrafiłam tego wszystkiego poukładać. Byłam wściekła, załamana, a przez to moje mysli były chaotyczne.  
     W ciszy udaliśmy się do domu. On nie zadał mi już więcej tego irytującego pytania, a ja próbowałam poukładać swoje myśli…




moi drodze o to następna część mam nadzieje, że wam się spodoba ;) mam również do was pewne pytanie... zaczynam pisać inną historie i czy jesteście gotowi by zakończyć tą historie, a zastąpić ją nową? mam nadzieje, że dostane odpowiedź jak najszybciej ;)
serdecznie pozdrawiam :*

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3638 słów i 19811 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Patika

    Nie kończ tej historii bo za bardzo wciąga i ciekawi. Zastanawia mnie co dalej wydarzy się w życiu bohaterów i czy sny Magdy staną się prorocze.Proszę pisz dalej.

    16 kwi 2015

  • Użytkownik iskierja

    Niesamowite

    29 mar 2015

  • Użytkownik Hemmings

    Świetne opowiadanie <3 pisz dalej :D

    28 mar 2015