Moja miłość (dni następne cz.21)

Brakuje mi czegoś. Leże, leże, leże… nic nie robiąc tylko śniąc. Ja tak nie mogę. To zbyt nudne, zbyt dobijające. Chce się wreszcie zbudzić. Ten sen jest jak wieczny. Nic tylko ciemność, w której stoję ja wpatrzona w podłogę. Taka jestem? Taka się stałam? A może taka będę?  
     Jak zbudzona z transu otwieram oczy. Nic nie mówiłam, wpatrywałam się jak głupia w sufit badając czy wszystko gra. Na szczęście oddychałam normalnie. Mogłam oddychać!! Aż mi się krzyczeć chciało, ale zamiast tego na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Brakowało mi tego. Chłodny powiew wiatru smuga moje policzki. To było coś wspaniałego…. Eeee…co ja pierdole? Ja tylko poszłam spać a nie… zwariowałam przez ten czas…
     Przy oknie stał Sean wpatrując się w deszcz za szyba. Jego smukła i wysportowana sylwetka jeszcze wszędzie mi znana. Wiedziałam, że się przejmuje. Przez ten deszcz pogoda zrobiła się pochmurna jak i przy tym ponura. Moje oczy nie mogły się oderwać od postaci, od Sean, mojego misia. To nic nowego. Po pewnym czasie spokojnym ruchem odwrócił się opierając o parapet. Przystojniaczek smutno patrzył w podłogę, a jego ręce były schowane do kieszeni. Czyżby pozuje do zdjęcia? Do ekskluzywnego magazynu mody? Bo tak wyglądał. Widok był nie ztej planety. Po jakimś czasie spojrzał na mnie. W jego oczach widać było radość i pełna ulga.  
- tak się ciesze. – powiedział cicho. Powoli podchodził do łóżka by tylko być blisko mnie. – nie rób mi tego więcej, proszę. – ból w jego głosie był zbyt oczywisty by go nie przegapić.
- ale czego? – spytałam szepcząc w jego stronę.nasze twarze momentalnie były obok siebie. Proszę pocałuj mnie. Krzyczałam, błagałam w duchu, nie mogłam wytrzymać gdy on był tak blisko mnie. Pragnęłam tego teraz, tutaj, zaraz.
- nie opuszczaj mnie. – jego oddech tak słodki, tak odurzający.  
- powtarzasz się. – pewna siebie powiedziałam, a jego twarz rozpromieniała dzięki uroczemu uśmiechu. W tym samym momencie nie mogłam się powstrzymać i podniosłam głowę do góry łaknąc jego ust. Ten bez żadnego wahania zaczął mnie namiętnie całować. – tego mi właśnie brakowało. – wyznałam gdy oderwał się ode mnie. Zachichotał i usiadł wygodnie na fotelu obok. – który dzisiaj? – spytał po chwili z wielkim zaciekawieniem i nagle nastała niepewna cisza.  
- niedziela 7 września. – krótka szybka odpowiedź pojawiła się.  
- jak to? – niedowierzałam. Już dawno był początek roku szkolnego a mnie na nim nie było? - to nie możliwe.  
- a jednakże możliwe. Ostatnie dni były ciężkie dla ciebie jak i dla nas. Ale spokojnie twoja wychowawczyni wie że znajdujesz się w szpitalu więc podała plan lekcji oraz zakres podręczników. – powiedział już bardziej pewny siebie. Czuł że lepiej się czuje. Oparł się o łóżko i patrzył na mnie. – potrafisz mnie doprowadzić do szaleństwa. – stwierdził po czym złapał mnie za rękę i uroczo się uśmiechnął.
     Do Sali weszli moi rodzice wraz z bratem. Mama była załamana, nawet nie patrzyła w moją stronę. Za nią stał tata który pocieszał mamę. Młody jako jedyny był roześmiany i oczywiście nie wiedział o co chodzi. Spojrzałam na nich i uśmiechałam się. tak bardzo chciałam przytulić rodziców, nawet mojego brata który i tak przez cały czas dawał mi w kość. Seba rzucił się w moją stronę gdy tylko mnie zobaczył. Ledwo co mogłam się ruszyć, ale udało mi się poruszyć by go przytulić. Sean pod nosem się uśmiechał i mówił by na mnie uważał. Na mojej mamie twarzy też się pokazał uśmiech ulgi jak i pełen radości.  
- tak bardzo się ciesze – powiedziała mama a w jej głosie było słychać smutek. Momentalnie przytuliła się do mnie. – martwiłam się o ciebie. – popatrzyła mi w oczy. Łzy pokazały się w jej pięknych piwnych oczkach. Smutek ogarną i mnie gdy tylko to zobaczyłam.  
     Przez cały dzień miałam jakichś gości. Aż zrobiło mi się miło, że tak się o mnie martwili.  
     Czułam się o wiele lepiej. Nie miałam problemu z oddychaniem gdzie wcześniej stanowiło mi to problem. Jednakże Chris nie pozwolił na zdjęcie rurek. Nie był do końca przekonany. Poprawa mojego stanu cieszyła każdego. Tylko poruszanie się było dla mnie uciążliwe. Każdy ruch nawet ręką był bolesny.  
     Powiedziano, że w szpitalu mam być jeszcze przez co najmniej tydzień. Trochę byłam zła z tego powodu, że zaczął się rok szkolny no i jednakże szkoła jest ważna. Chociaż w szkole i tak mam luz na lekcjach więc nie mam się co przejmować. Niech żyje technikum i fajni nauczyciele. Ale mogłam wchodzić na fb, czyli pół sukcesu za sobą mam. Większość klasy była dostępna, a przede wszystkim nasza klasowa Martynka nie mogąca przeżyć nawet minuty bez swojego telefonu. Zdawała mi raporty z całego dnia. Mówimy jej często, że to nie jest uzależnienie, lecz choroba, ale ona nic z tego Se nie robi.
- grosik za twe myśli. – powiedział z rozbawieniem Sean. Był tak bardzo szczęśliwy, tak wyluzowany, że to wszystko przeszło nawet na mnie. – masz piękny uśmiech. To co z tymi myślami? Zdradzisz mi je?
- o niczym specjalnym nie myślę. No chyba, że cię ciekawi moja szkoła? – odpowiedziałam mu usiłując usiąść. Co mi się udało.  
- szkoła? To może być ciekawe. Ja już o szkołę się nie muszę martwić. Skończyłem w tamtym roku. Czekają mnie teraz tylko studia. – powiedział szczerze, biorąc głęboki wdech przy ostatnim zdaniu.
- przede mną jeszcze 2 lata. Ale za to ze zwariowaną klasą. Nie ma dnie bez śmiechu.  
- uroki technikum. – stwierdził z rozbawieniem. – chociaż zastanawia mnie jedno. Dlaczego fryzjerstwo? Przecież bardzo dobrze projektujesz wnętrza? – spytał, a ja się zastanawiałam co mu odpowiedzieć. Usiadł koło mnie i patrzył na mnie oczekując odpowiedzi.  
     Wzięłam głęboki wdech.
- miałam iść do liceum, ale koleżanka namówiła mnie bym poszła z nią do technikum fryzjerskiego, po czym i tak na początku roku się przeniosła do liceum zostawiając mnie. Z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że podjęłam tą decyzje, bo trafiłam na naprawdę wspaniałą klasę. A do tego po liceum to tylko na studia nic więcej. – uśmiechnęłam się do siebie i wpatrywałam w swoje ręce. Wziął mnie za podbródek i podniósł głowę w górę tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości. Zapadła cisza, a po jakimś czasie złożył na moich ustach delikatny pocałunek, by odzwierciedlić to co do mnie czuje. Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął prostując się.  
- dobrze, że trafiłaś na fajną klase. To jest ważne. A tak w ogóle to Oliwia zaczęła chodzić do tej samej szkoły co ty, ale do klasy odzieżowej. No i dopiero pierwszy rok.
- o to będzie jej raźniej, a na dodatek będę miała kogoś kto mi uszyje sukienkę na studniówkę. – roześmiałam się. Wreszcie będę kogoś znała z odzieżówki.  
- a ty będziesz jej robić fryzry. Tylko uważaj jest bardzo wymagająca. – zachichotał.  
- może dla mnie nie będzie.

     Tydzień minął bardzo szybko. Może dlatego, że nic nie robiłem. Byłam pod naprawdę dobrą opieką. Zawsze pomocne pielęgniarki, z którymi również można było sobie normalnie porozmawiać. Anita brała nocną zmianę więc tylko wieczorami się widziałyśmy. Często odwiedzali mnie rodzice, a najczęściej był przy mnie Sean. ale to raczej norma.
     W szkole na szczęście nic fajnego mnie nie ominęło, więc powód do radości jest. Kilka nauczycieli się zmieniło, np. pani od angielskiego, ale za to doszło kilka nowych przedmiotów typu wizualizacja (czyli rysowanie i projektowanie fryzur) nawet ciekawy przedmiot. Oczywiście jak dla mnie. Moja klasa zazdrości mi talentu rysowania chociaż wiem, że go nie mam. Musiałam kilku osobom rysować ich portrety. Było ciekawie.
     Co do mnie kilka osób pytało dlaczego nie ma mnie w szkole, nawet nauczyciele wypytywali o to. Dość ciekawe powiem. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam.

     Przez dłuższy czas leżałam, więc mój organizm był mocno osłabiony. Anita postanowiła mnie co wieczór stawiać na nogi by kości się rozruszały tak samo jak cała ja. Przechadzałyśmy się korytarzami i pomagałam jej w opiece nad innymi pacjentami na tyle ile mogłam. Większość pacjentów była naprawdę uprzejma i miła. Bardzo fajnie się z nimi rozmawiało. Naprawdę przez następny tydzień nie było nudno. Nawet Chris postanowił bym zdjęła rurki a bał się tego co się może stać, na szczęście nic. Pod koniec tygodnia udało namówić pielęgniarkę kasie bym poszła do dzieci. Potrafiłam z nimi siedzieć przez cały dzień. Uwielbiam dzieciaki, które maja tyle energii i cieszą się z życia. Wymyślałam im zabawy, gry. Ich uśmiech był wspaniałym widokiem. Chociaż tyle mogłam dla nich zrobić. Niektóre były naprawdę chore dlatego radość w ich życiu bardzo się przyda.  

     Nadszedł wreszcie dzień, w którym wyszłam ze szpitala. Tak bardzo się cieszyłam. Nic lepszego nie mogło się stać. Moje żebra poskładane ładnie do kupki, płuca na swoim miejscu, a noga bez gipsu. Coś wspaniałego.  
     Do domu pełnego szalonej rodzinki jechałam wraz z Seanem jego wspaniałym ferrari berlinettą. Suną tak wspaniale, że nawet nie wiedziałam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Cieszyłam się jak głupia widząc ten piękny dom w którym tyle się działo.
- dobrze wrócić. – powiedziałam przyglądając się domowi. Po chwili ktoś wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić do środka.
- prawda? – stwierdził Sean ciągnący mnie. Wszystko było na swoim miejscu. Ach ta Villa. – tym razem uważaj. – pokiwałam głową bo byłam zbyt zajęta oglądaniem.
- Madzia. – wykrzyknęła Oliwia zbiegająca ze schodów. Rzuciła się prosto na mnie. Sean aż wziął głęboki wdech. Na szczęście przytuliła się ostrożnie. Pamiętała. Reszta domu była jak zwykle gdzie indziej. – wreszcie wróciłaś. – pełna radości powiedziała. – normalnie nie mogłam się doczekać tego dnia.
- a ja nie mogłam się doczekać, aż się położę w bardzo wygodnym łóżeczku obok Seana i smacznie sobie zasnę. – powiedziałam, a Sean się roześmiał i poszedł zanieść mój niewielki bagaż do pokoju.
     Znowu cały dzień minął mi na gadaniu. Tylko tym razem było dużo śmiechu. Opowiadaliśmy sobie nawet śmieszne stare historie z dzieciństwa. Następny czas bardzo miło spędzony.
     Najmilsze z ich strony było to że pozmywali naczynia za które chciałam się zabrać. Ostatnie godziny wolności mogłam spędzić przed telewizorem przytulając się do klaty misia. Nic i nikt tego nie przebije. Nawet wielki pluszowy Misiak. Chociaż polemizować mogę, iż uwielbiam pluszami, no cóż poradzę, taka już jestem.
- na która jutro masz? – spytała mnie Oliwia, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- niestety ci nie odpowiem, iż gdyż ponieważ nie poznałam jeszcze swojego planu. – powiedziałam roześmiana je4j miną. Sean się poruszył pokazując na kuchnie przy tym się rozciągając.
- na barku powinien być Magdy plan. – powiedział ziewając. Oliwia momentalnie się rzuciła i szybko znalazła.
- co jutro jest? – spytała – czwartek? – odpowiedziała sobie, a my tylko pokiwaliśmy głowami. – masz na 8. – podeszła i pokazała plan.
- kurde nie opłaca mi się iść. – stwierdziłam po czym spojrzałam na misia. – chyba mogę zostać jeszcze ten tydzień w domu. – ten się tylko roześmiał i pocałował mnie w czółko.
- jak chcesz. Ja i tak nie mam w planach wychodzenia gdzie kol wiek więc jak coś to będziemy razem kiblować w domu. – wstał i poszedł do pokoju.
- czyli zostaje. – uśmiechnęłam się do oliwi, a ta zrobiła naburmuszoną minę. – ni nic nie poradzę.  
- szczęściara. – naburmuszona z uśmiechem poszła do siebie. Wchodząc na schody odwróciła się w moja stronę i pokazała mi język. Roześmiałam się i skupiłam wzrok na telewizorze.  
     Jeszcze troszkę posiedziałam samotnie w salonie. Gdy już nie wytrzymałam poszłam do pokoju szykować się do spania. W drzwiach zderzyłam się z Seanem. Obydwoje się roześmialiśmy, a on mnie przytulił. Co się okazało, chciał przyjść do mnie by mi potowarzyszyć. Byłam szybsza. Zmęczony przystojniaczek poszedł się położyć, a ja w tym czasie się szykowałam. Sean nie mógł zasnąć więc przez cały czas gadał. Ja tyko słuchałam no i czasem odpowiadałam na jakieś pytania.
     Gotowa do spania poszłam w stronę łóżka. Miś rozwalił się na nim i przekomarzał się ze mną. Po małej Bitwie przeprowadzonej z nim udało mi się wygrać dostęp do łóżka. Ułożyłam się wygodnie na bardzo wygodnym łóżeczku po czym nie mogąc zasnąć wpatrywałam się w lsniące oczka przystojniaczka. Kosmyk włosa wydostał się Zza ucha zasłaniając moją twarz. Sean wpatrujący się we mnie założył mi niesforny kosmyk na miejsce. Jego ręka pozostała na mojej szyi. Jego oczka płoneły tak samo jak moje. Zblizyłm się tak, że nasze usta prawie się stykały, ale to było mylne. Podniósł się tylko by zgasić łapkę nocną. Gdy wracał na swoje miejsce zatrzymałam go łapiąc go za plecy. Drugą rękę włożyłam w jego miękkie włosy i przyciągnęłam do siebie. Tym razem to ja przejęłam inicjatywę, która nie trwała długo. Tak mnie całował, że moja głowa aż wchodziła w poduszkę.  
     Przygryzłam wargę gdy tylko oderwał się od moich ust. Wzdychając przyłożył swoje czoło do mojego. Jego ręka dotknęła mojego policzka, a po chwili zaczął zjeżdżać w dół aż do talii. Oparł się lekko tak by móc opaść obok mnie. Obróciłam się w jego strone, ten patrzył w sufit by ochłonąć. Leżeliśmy tak przez jakiś czas.  
- kocham cię – wyznałam mu przybliżając się. Sean z uśmiechem popatrzył na mnie. Nic nie powiedział, ale złapał mnie za rękę i przytulił.  
- ja ciebie też. – odpowiedział.
     Przytuleni do siebie zasnęliśmy.  
     Nie ma to jak spać w wygodnym łóżeczku. W swoim łóżeczku, a obok siebie mając kochającą cię osobę. Czuję się jak w bajce. Dzięki jego bliskości czuje się bezpieczna, chroniona. Nie snią mi się przez to złe sny, które potrafiły mnie wcześniej nawiedzać. Było to dla mnie wielka ulgą. Mogłam spać spokojnie od tylu dniu…



wybaczcie za spóźnioną część ;) mam nadzieje że się spodoba i dziękuję za przeczytanie ;)
serdecznie pozdrawiam ;*

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2690 słów i 14664 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Hemmings

    Będzie kolejny? Kocham to opowiadanie <33

    14 mar 2015

  • Użytkownik 1234567891069

    Pragnę kolejnego :D

    6 mar 2015

  • Użytkownik monia2211

    fajny rozdział dodaj szybko nowy rozdział :) pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :) buźka do następnego :)

    2 mar 2015