Daleko od prawdy (23)

Siedział oparty o kanapę, w ręce trzymał szklankę z burbonem. Sam go sobie przyniósł, nie jestem biedna ale nie lubię wydawać kasy na wymyślne alkohole. Do pokoju wpadały ostatnie promienie słońca, był wyjątkowo piękny zachód. Zerkałam to na niego to na refleksy światła odbijające się w szybie. Promienie oświecały delikatnie moją cienką i wyblakłą skórę, do niego też się przyczepiły i pięknie połyskiwały na ciemnych włosach. Mrużył oczy wpatrując się w szklankę, siedział spokojnie i bez ruchu. Nie wiedziałam czy mogę się odezwać, nie wiedziałam jak zacząć, zacząć od siebie czy spytać się o niego, czy może ani to ani to. Może powinnam spytać o pogodę, albo co dzisiaj jadł, przecież tak robią znajomi, przyjaciele, pary.... Co powinnam zrobić kiedy nie znam go, on zna mnie i moją historię lepiej niż ja sama. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, chłonęłam słońce, które ogrzewało mi skórę. Jak nie wiesz co powiedzieć to lepiej nie mów nic.  

-Też kogoś straciłem, kogoś kogo bardzo kochałem, nienawidzę gnojka ale go rozumiem. - przerwał przeszywającą nas ciszę. Nie oderwał wzroku od szklanki nie spojrzał się na mnie, nie potrafiłam też nic wyczytać z intonacji głosu. Mówił o mnie? Miał na myśli stratę fizyczną czy bardziej poetycką i czy ten ktoś to na pewno osoba? Nie wydawał się być kimś komu przykro by było z powodu straty osoby, a tym bardziej nie spodziewałam się, że kogoś kochał. Mógł kochać mnie? Wnikliwie przyglądałam się zmarszczą na jego skroniach, mimo że tak bardzo dogłębnie mu się przyglądałam nie odwrócił głowy.
   -Byłem mały kiedy umarła, nigdy nie mówiłem o tym nikomu, a nawet jakbym komukolwiek powiedział uznał by mnie za kretyna lub wariata. Zresztą to zbyt skomplikowane...
   -Nie, powiedz mi. Chcę wiedzieć- powiedziałam delikatnie i z czułością- Kogo straciłeś?
Odsapnął głośno, nabrał powietrza w płuca, chrząknął i spojrzał na mnie swoimi szaroniebieskimi oczyma.  
  -Matkę, jedyną normalną osobę w tej popieprzonej rodzinie w jakiej się wychowałem.- uciął.  
Nie wiem czy rozmawialiśmy o jego rodzinie, nie sądzę żebym miała pojęcie o czym mówi nawet jakbym cokolwiek pamiętała, ale myślę, że strata Feliksa dla Krystiana nie była ani trochę tak mocna jak dla niego strata Matki. Chciałam go objąć, albo chociaż chwycić za rękę, ale odepchnął mnie. Nie próbowałam więcej.  
  -Powiedz mi więcej- poprosiłam stanowczo.
  -Ojciec zdradzał matkę na prawo i lewo, był taką łajzą a mimo to kobiety na niego leciały. Nie był brzydki ale to w domu miał najpiękniejszą kobietę na świecie, nie wiem po co mu było wszystko to inne, to wszystko co zresztą zabiło ją. Umarła przez kredens, przez ten zasrany kredens w tym zasranym pokoju do którego zabraniał komukolwiek wchodzić. Nie wiem czemu umarła dokładnie, miała atak serca, ale nie wiem czym spowodowany. Ojciec zabronił o tym rozmawiać i zawsze twierdził, że nie wie. Ale nigdy mu nie wierzyłem, bo doskonale wiem że to jego wina. A teraz powinienem jechać go odwiedzić, ale cóż wyjdzie na to, że całe życie miał rację, że dopiął swego... - parsknął ironicznie, upił spory łyk ze szklanki, nie wzdrygnął się. Nie poruszył.

Patrzyłam na niego z jeszcze większym zaciekawieniem niż wcześniej, czemu on mi to właściwie mówi, może powinnam to przerwać przecież to on miał mówić o mnie, mi pomóc ze mną a wychodzi na to, że ja bardziej pomogę jemu niż on mi. Ale chciałam mu pomóc.  
-W czym będzie miał rację?
-Że wychował mnie na kopię siebie, z jedną małą różnicą, nie mam żony, kobieta którą kocham nie wie o mnie prawie nic, a i tak wystarczy jeden telefon i mam na jej miejsce 100 innych. I mam tam przyjechać pokazać mu to, że miał rację, że dopiął celu. Że nie pozwolił matce nauczyć mnie nic cennego. Że wszystko co mnie w nim obrzydzało i tak jest we mnie.  
-Nie musisz.  
Spojrzał na mnie zdziwiony, odłożył szklankę na stolik, lekko obrócił się w moją stronę, lustrował mnie długo i wnikliwie. Zrozumiał. Zrozumiał doskonale. Bynajmniej nie chodziło mi, że ma tam nie jechać, dokładnie chodziło mi o to co sam pomyślał to co ja pomyślałam wcześniej. Ja jestem jego odpowiedzią, ja jestem jego wymówką i prawdopodobnie ja jestem kobietą, którą kocha, chociaż nie sądzę, że może kochać kogokolwiek innego niż matkę. Ja jestem jego przepustką do nie stracenia godności. Mierzył mnie wzrokiem, zbliżył do siebie, odgarnął pasemka włosów z twarzy, przybliżył jeszcze bardziej. Zatopił się we mnie bez pamięci, wnikliwie błądził po mnie palcami i ustami, a ja czekałam na ten zdecydowany ruch z jego strony, żeby w najbardziej wrażliwym momencie się odsunąć. Przypomniałam sobie z każdym jego oddechem na moim ciele kim jestem i jaka byłam i jak się zachowywałam, nie wracały wspomnienia, ale wracały odczucia, wracała pewność siebie, sukowatość, którą byłam przesiąknięta do granic możliwości.  
-Zaczekaj- uciekłam jak kotka z jego objęć. - Nie wszystko trzeba akcentować seksem.
Spojrzał na mnie zirytowany, znowu go skarciłam. Wyprostował się i zauważył to w moich oczach już wiedział.  
-Pamiętasz. Już wiesz.
Skinęłam głową. Nie chciałam mu jednak dać całkiem odejść.  
-Pomogę ci Black, będę twoją Panią.
-Moją Panią – uśmiechnął się znacząco- M O J Ą- zaakcentował.  
-Na wyjazd do twojego Ojca oczywiście- przekomarzałam się.
Uśmiechnął się lekko znowu, ucałował mnie w czoło. Oprał z powrotem o kanapę i westchnął głęboko chyba z zadowolenia.  
  -Dziękuje ci- powiedział po chwili ciszy.  
  - Intrygi to moja specjalność, proszę Pana

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1045 słów i 5840 znaków, zaktualizowała 19 lut 2017.

3 komentarze

 
  • Gvr

    Kiedy next?

    5 maj 2017

  • ~szefowa00~

    Opłacało sie tyle czekać. Genialne????

    24 lut 2017

  • Rollkg

    Tak długo na to czekałam
    <3 dziekuje ci to jest genialne xd

    20 lut 2017