Daleko od prawdy (13)

**M stoi w pustym pomieszczeniu, słyszy dzwonek telefonu jednak nie ma go przy sobie, rozgląda się rozpaczliwe po pomieszczeniu szukając komórki. Telefon niespodziewanie pojawia się w jej ręku. Odbiera.
   -Halo? ….Meble? A! Meble! Już, już otwieram(?)  
Pochodzi do drzwi aby je otworzyć, do pomieszczenia wkraczają 3 panie w balowych sukniach niosące meble. Są ładnie uczesane, wszystkie mają przepiękne odzienie i każda ma buty na wysokim obcasie.  
   -Gdzie to postawić?- zapytała jedna z kobiet, niosąca ciężki mebel przykryty czarną płachtą.
   -A co to jest?  
   -Fortepian- odpowiedziała druga, która również go niosła.  
   -A fortepian! To proszę go tu powiesić. Tak, tak na tą ścianę!  
M przygląda się panią wieszającym fortepian. Miała trochę zniesmaczoną minę.
   -A można by ten fortepian dać trochę wyżej?
Panie z konsternacją patrzyły na M ale robiły to o co poprosiła.  
   -O teraz świetnie!
   -Dobrze, chodźmy po resztę...- powiedziała jedna z nich już trochę poirytowana.  

Mary przez chwilę zostaje w pomieszczeniu sama i zaczyna planować jak ustawić resztę mebli.  
   -Ale skoro tu wisi fortepian to gdzie ja postawię toaletkę?
   -O przepraszam, najmocniej przepraszam.- powiedziała jedna z kobiet w żółtej sukni, zderzając się z M plecami.  
   -To ja przepraszam, a co to jest?  
   -A jakaś kanapka- odpowiedziała chyba najmniej bystra z całego towarzystwa kobieta.  
   -Sama jesteś kanapka, to SZEZLONG!- poprawiła ją druga, wykonując zamaszysty ruch dłonią.  
   -A SZEZLONG! W takim razie szezlong damy pod fortepian a fortepian damy wyżej!- opowiedziała donośnym głosem M.
   -A co z tym? - zapytała trzecia kobieta wnosząc do pomieszczenia okrągły przedmiot  
   -A co to jest?
   -Lustro  
   -A to w mahoniowej oprawie! To na tą ścianę po proszę tylko ostrożnie!  
   -Oczywiście
W międzyczasie panie od szezlonga poprosiły M o opinie. Zabrała się od razu do poprawiania. Ale kobieta od lustra też nie wiedziała co ma robić.
   -Co z tym lustrem?  
   -Troszeczkę w prawo, odrobinę w lewo... O Tak idealnie!  

   Pozostałe 2 kobiety wyszły po resztę mebli, w pomieszczeniu została tylko ta od lustra.  
M zaczęła przyglądać się swojemu obiciu i naglę ujrzała jak wielki robak siedzi jej na piersi, okropny brzydki i wielki robal.  
   -AAA, zabierz go zabierz! Zabierz go, fuuu proszę zabierz go. Tego robaka! - krzyczała M do kobiety, która została.  
   -Ale pani tam nic nie ma! - uśmiechnęła się kobieta i podskoczyła groteskowo rozkładając ręce.
   -Jak to nic no zobacz jaki okropny, weź go!  
   -Ale pani tu naprawdę nic nie ma- zrobiła ten sam gest.
   -Nie mam? Nie mam.... - M od tej pory już tylko przyglądała się swojemu odbiciu.  
    
   -Gdzie to postawić?  
   -Gdziekolwiek.... - odpowiedziała już totalnie oderwana od rzeczywistości M.  
Kobiety wnosiły kolejne meble ustawiały je już według własnego uznania, trwało to chwilę aż w pomieszczeniu zrobiło się całkiem ciasno.  

   -To już wszystko.- powiedziała potulnie jedna z kobiet wyrywając M z rozmyślań
   -Tak? To ja zaraz...
   -Nie, wszystko w porządku Pani mąż już się z nami rozliczył.
   -Mój mąż? - patrzyła z konsternacją na kobietę, po czym gdy zobaczyła jej jeszcze bardziej zdezorientowaną minę, uśmiechnęła się tylko i przytaknęła. - To dziękuje bardzo.  
Kobiety zaczęły wychodzić, ale jedna z nich jakoś dziwnie patrzyła się na M.
   -Coś się stało? - zapytała M, nie wiedząc o co chodzi.  
   -A nic takiego, wydawało mi się tylko że ma pani tu jakiegoś robaka... czy coś takiego....*


   Szpitalna sala, na łóżku leży M, śpi, Oskar na korytarzu rozmawia z lekarzami. Dają mu zdawkowe informacje ponieważ, 'nie jest pan z rodziny'. Co z tego, że jako jedyny tu jest i prawdopodobnie nikt tutaj nie przyjdzie więcej. Zresztą nie wie po kogo zadzwonić, nie zna nikogo z jej rodziny. Wymienia z lekarzami uścisk dłoni i wchodzi na salę, w której leży ona. Śpi i w tle słychać tylko pikanie maszyny, oraz podawany co chwile tlen. Usiadł obok jej łóżka. Patrzył na nią przez dłużą chwilę, złapał jej rękę i w takiej pozycji zamarł na jakiś czas znowu.  
   -Co teraz M? A jak ty się już więcej nie obudzisz? - powiedział szeptem, mimo iż na sali nie było nikogo oprócz niej samej i jego samego. Nie chciał jej obudzić, mimo iż wiedział, że choćby wrzasnął i tak by się nie obudziła.  
   Jak przez mgłę widział to co się stało, upadła i zaczęła się dusić. Po chwili już wgl nie oddychała, nie wie jakim cudem udało mu się zadzwonić po pogotowie i jednocześnie utrzymać ją przy życiu....
Musi kogoś powiadomić, lekarze powiedzieli, że nic nie mogą zrobić podjąć żadnych decyzji, jeśli nie przyjdzie ktoś z rodziny, nikt nie może o niej decydować. Wiedział co musi zrobić, jednak było to ostatnią rzeczą, którą chciał zrobić. Musiał zadzwonić do Niego, tylko w ten sposób może dostać się do rodziny M, przecież musi ich znać umawiali się jako nastolatkowie. Wyszedł na korytarz, miał już zapisany numer wcześniej kiedy musiał też zdobyć jego adres. Spiął się cały nie chciał tej rozmowy, ale robi to dla niej.  
   -Halo?- spytał zdziwiony głos w słuchawce.
   -Black, nie rozłączaj się to bardzo ważne. - zabrzmiał śmiertelnie poważnie tak jak zapowiedział. Nie rozłączył się.  
   -Tak?  
   -M jest w szpitalu, jest w śpiączce, lekarze nie chcą mi powiedzieć nic konkretnego bo 'nie jestem z rodziny' i tak wiem, ty też nie jesteś... ale znacie się z lat nastoletnich więc podejrzewam, że znasz jej rodziców...  
   -Tak. Zaraz to zrobię, wyślij mi adres smsem.  
Zapadła cisza, przytłaczała ich ta myśl, myśl o niej i że się nie obudzi. Ani jeden ani drugi się nie rozłączył.  
   -I dziękuję, że dałeś mi znać.
Black się rozłączył, wrócił do sali ciężkim krokiem, usiadł na krześle i tak siedział całą noc.

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1053 słów i 5905 znaków.

2 komentarze

 
  • linsejjj

    Idealne too

    19 lip 2016

  • Misiaa14

    Ona musi być z Blackiem

    19 lip 2016