Daleko od prawdy (21)

-Dotknij mnie – rzuciłam delikatnie te niezwykle romantyczne słowa w jego stronę. Staliśmy w moim salonie. Za oknem znów padał deszcz, rozpadało się na dobre, ciemne chmury okryły niebo i niewiele światła wpadało do pokoju. Było w nim cieplej niż zwykle, w kuchni paliło się kilka świeczek. Dante spał skulony w kącie, jego futerko połyskiwało od blasku lampy stojącej w rogu pokoju. Czułam się wyczerpana, zawsze tak czułam się po pobycie w szpitalu. Omdlenie dopadało moje ciało niesfornie, powoli zapinając mnie w kaftanie zmęczenia i skrępowania. Ale czułam się też bezpiecznie i spokojnie. Ubrana w oversizeowy i ubrana w perukę, krótkie włosy obcięte na chłopaka i kruczoczarne wydobywały brązy moich tęczówek. Muszę przyznać, że wyglądałam w nich całkiem uroczo, zupełnie inaczej niż w moich normalnych prawdziwych włosach. Lekko pomalowałam oczy i użyłam moich najlepszych wanilio-karmelowych perfum. Uwielbiałam ten słodki zapach, który tak idealnie mnie otulał. Podeszłam do niego bliżej, nie umiałam wyczytać jego emocji. Siedział zgarbiony na jednym z skórzanych foteli, w ręce trzymał szklankę z jakimś alkoholem, którym pewnie uraczył się z mojego niezbyt bogatego barku. Był jakiś obcy, nieswój jak zwierze zamknięte w klatce. Stłamszone i zastraszone, ciężko mi było sobie przypomnieć czy to normalne czy jednak jest inny i tylko teraz sprawia takie wrażenie. Nie wiem, dlaczego ale było to coś co wywołało we mnie przyjemne uczucie, był taki bezbronny i delikatny, taki przystępny.  
  -Dotknij mnie, proszę- powtórzyłam. Spojrzał na mnie zaskoczony moją prośbą, widziałam jak drgnął mu mięsień na skroni, mocno zacisnął żuchwę. Jego spojrzenie trwało wiecznie, badał mnie wzrokiem a mi robiło się w środku niedobrze, tak szybko jak wypowiedziałam swoje życzenie tak szybko go pożałowałam. Czułam się jak skarcone dziecko.
  -Ja wiem jak wyglądam ja wiem, że może cię to brzydzić ja wiem, że to może nie być przyjemne ale..
  -Zamknij się. - przerwał mi, ostro i nieprzyjemnie, twarz miał chłodną i poważną.  
  -Ja...- chciałam powiedzieć coś jeszcze ale skutecznie mnie uciszył, zatkało mnie naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć i także też nie wiedziałam czego się mam po nim spodziewać.
Przeczesał palcami lśniące włosy, przygryzł delikatnie dolną wargę, ruszył w moją stronę, zadziwiało mnie ile odwagi ma w sobie ile chłodu ile pożądania? Ale chwila jak to pożądania?  
Nie zdążyłam się dobrze nad tym zastanowić, ponieważ już był przy mojej twarzy tak blisko, że czułam jego miętowy oddech, zbyt miętowy i zbyt mocny. Mięta mieszała się z jego zapachem tym samym, który poznałam w jego samochodzie. Jego oddech sprawiał, że na moim ciele pojawiły się delikatne dreszcze. Jego palce powoli powędrowały po moich ramionach, delikatnie zacisnął dłonie na moich łokciach, przybliżył mnie do siebie tak, że stykaliśmy się biodrami. Lekkim ruchem usunął mi kosmyk czarnych włosów z oczu, dotknął delikatnie dolnej wargi. Oczy jego płonęły, ale widać w nich było także niezwykłą czułość. Nachylił się i musnął moje usta swoimi delikatnymi pełnymi wargami. Ciepło zalało moje ciało, ale nie poczułam nic poza tym, mimo to czułam się bezpiecznie i dobrze. Odsunął się na chwilę, spojrzał na mnie znowu, znowu pocałował, znowu delikatnie, po czym przytulił mnie delikatnie, opał głowę na moich ramionach i miałam wrażenie, że to ja będę musiała go pocieszać. Poczułam jak spada z niego ogromny ciężar z łoskotem, który dźwięczał mi uszach niepokornie. Położyłam ręce na jego plecach subtelnie wspinając się na palce aby być troszkę wyżej. Serca nam drżały i wydawało mi, że zostało mi wybaczone mimo, że kompletnie nie widziałam co mu zrobiłam. Ale poczułam ulgę, to było miłe i potrzebne nam obojgu. Po dłuższej chwili odkleił się ode mnie, spojrzał jeszcze raz w moje oczy. Westchnął teatralnie.  
  -Czemu miałem cię dotknąć?- spytał się, przekrzywiając śmiesznie głowę.
  -Miałam nadzieje, że coś mi się przypomni, że będę pamiętać więcej niż to co pamiętam teraz, że może mi to przypomni kim jesteś i dlaczego byleś mi tak bliski? Sama nie wiem...- spuściłam głowę, nic mi się nie przypomniało, nic prócz odczuć, że to wcale nie jest mi obce i że nie jest to nowe. Uśmiechnął się szeroko i szyderczo, patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Ukuło mnie to, czy coś przegapiłam oprócz paru miesięcy z życia?  
   -Co?- zapytałam zniecierpliwiona niejasną sytuacją.  
   -A to nie możesz mnie po prostu zapytać? - lekko się zaśmiał i westchnął głęboko.  
Poczułam się jeszcze gorzej, no przecież to było najprostsze rozwiązanie, ale z jakiegoś powodu nie wydało mi się ani trochę oczywiste. Też się uśmiechnęłam i oboje parsknęliśmy nieoczekiwanym śmiechem, uwalniającym śmiechem, tym, który był dawno schowany w głębi naszych dusz, który dawno nie widział światła dziennego. Było to niezwykle przyjemne.  
   -Ale powiesz mi prawdę i tylko prawdę i nie okłamiesz mnie ani trochę? - spytałam się z lekkością w głosie.
   -Oczywiście, może tylko troszkę podkoloryzuje niektóre fakty- uśmiechnął się cynicznie. -    -Lubię takie twoje włosy i lubiłem też poprzednie te długie brązowe, ale te podobają mi się jeszcze bardziej wyglądasz w nich tak sexy.- dodał.  
  
  Usiadłam razem z nim na kanapie, owinęłam się kocem i naprawdę chciałam zacząć go wypytywać o wszystko. W głowie zaczęłam układać listę pytań, które mogą okazać się pomocne. Wzięłam głęboki oddech aby starczyło mi powietrza na wszystkie pytania i w tym momencie usłyszałam wibracje w moim telefonie. Leżał na szklanym stoliku, oboje spojrzeliśmy na wyświetlacz i oboje zamarliśmy kiedy zobaczyliśmy imię, które wyświetlało się teraz na nim.  
  -No ma kurwa idealne wyczucie czasu.- rzucił nonszalancko sarkastycznym tonem. Zanim dążyłam cokolwiek zrobić sięgnął po mój telefon i odebrał go za mnie. Na szczęście dał na głośno mówiący.  
  -Gdzie ty się kurwa podziewałeś przez 3 miesiące? Nie przyszło ci do głowy, żeby wziąć odpowiedzialność za twoje plemniki? Wychodząc wtedy ze szpitala byłem pewien, że z nią zostaniesz, że nie zostanie sama. Gdzie te twoje maniery? Gdzie ' zatroszczę się o nią, będę cudownym tatusiem'?  
Żałowałam, że nie byłam pierwsza, tak bardzo chciałam usłyszeć, jego głos i dowiedzieć się cokolwiek, ale teraz miałam wrażenie, że nie odzewie się nic i nic nie powie. W słuchawce w odpowiedzi usłyszeliśmy tylko ciche zmęczone westchnienie. Westchnienie Ojca mojego martwego dziecka. Cisza zadawała się trwać w nieskończoność.  
  -Felix nie żyje M. Nie chciałem dzwonić, nie mogłem nic ci wyjaśnić, przepraszam. Ale tylko ty wiedziałaś jak … ty wiedziałaś...- umilkł gwałtownie i wiedziałam, że dławi płacz.  

  W pokoju zrobiło się duszno i atmosfera zrobiła się gęsta. Każdy oddech sprawiał mi kłopot. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, jak bardzo jest mi przykro. Jak bardzo nie potrafię mu teraz pomóc i jak bardzo nie da mu się teraz pomóc. Oskar umilkł także, widząc mnie wycofał się, nie rozumiał co się dzieje. Jak do cholery mógł rozumieć. Nikt nie był wstanie tego zrozumieć.  
  -Nie szkodzi, jestem tutaj.- powiedziałam czule, odbierając Blackowi telefon z ręki. Nie zwracałam już na niego uwagi, wyłączyłam głośno mówiący i przyłożyłam komórkę do ucha, które przed chwilą on całował. - Jestem, jestem kochanie- powiedziałam ciszej niż zamierzałam. Spojrzałam przelotnie na Oskara, ale widziałam, że nie jest tym zaszokowany ani dotknięty. Wiedział, że mówię to tak jak się mówi do dzieci, ale czy na pewno mówiłam to w ten sposób? Nie powiedziałam już nic więcej. Ani do Blacka, ani do K. On też nic nie mówił ale nie chciałam się rozłączać wiedziałam, że nie mogę, że potrzebuje mnie bardziej niż ja go kiedykolwiek potrzebowałam.

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1490 słów i 8191 znaków, zaktualizowała 30 gru 2016.

2 komentarze

 
  • misia68

    Co ile będziesz wrzucać nowe części? Wszystkie są super. Pozdrawiam

    3 sty 2017

  • Imaginaryartist

    @misia68  Nie mam określonego planu jeśli mam czas pisać to piszę. Dzisiaj jest kolejne. Właśnie wrzucam.

    3 sty 2017

  • TaOla

    Boskie  <3. Chce wiecej  :bravo:

    31 gru 2016