Daleko od prawdy (12)

-Gdzie byłeś? - spytałam dość wkurzona po nagłym zniknięciu wyjściu z mojego mieszkania i zjawieniu się po tygodniu bez żadnego ostrzeżenia szczególnie kiedy nie odzywał się przez cały ten czas.
  -Załatwiałem sprawy, nie jesteśmy razem, muszę ci się tłumaczyć?
  -Black. - posłałam mu najgroźniejsze i najbardziej chłodne spojrzenie jakie mogłam zrobić, wylałam na niego całą moją powagę.  
  -Przepraszam, musiałem coś załatwić.  
  -I zajęło ci to cały tydzień i byłeś tak tym zajęty że przez cały tydzień stwierdziłeś że nie dasz znaku życia. To było tak angażujące, że nie mogłeś zadzwonić, albo chociaż napisać?
  -Tęskniłaś? - uśmiechnął się zalotnie, napięcie znikło momentalnie, podobał mi się ten uśmiech, tez lekko się uśmiechnęłam ale zaraz przywołałam się do porządku. Nie Black ja za nikim nie tęsknie.  
  -Nie, ale wkurza mnie takie fiutowe zachowanie. - powiedziałam z pełną powagą.  

  Zaprosiłam go do salonu, usiadł na kanapie, przysiadłam się. Nie miałam dzisiaj najlepszego dnia, za radą i ze względu na sny postanowiłam iść na badania..... Głowę i umysł zaprzątał mi K, Oskar tylko pogorszył całą sprawę, nie wiedziałam co robił i czemu po naszej rozmowie wyszedł bez słowa pożegnania, czemu nie powiedział o co mu chodzi, czemu naglę zrobił się taki 'zatroszczę się o ciebie'. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Spojrzałam mu prosto w oczy, zmrużyłam je tak jakbym chciała w nic dostrzec coś więcej, wyssać prawdę z tych 2 małych ciemnozielonych zakłamanych ślepi.  
  -Gdzie byłeś.
  -Nie powiem ci.  
Zatkało mnie, powiedział to jak małe dzieci chcące ukryć prawdę przed rodzicami, które wiedzą, że popełniły błąd jednak aby nie dostać kary uciekają od tłumaczenia się.  
  -To jest niepoważne Black, ale nic mnie to nie obchodzi, nie chcesz mówić to nie.
  -Dziękuje za wyrozumiałość.... a teraz kiedy już tu jestem mogę dostać coś do picia?- zrobił oczy słodkiego pieska, nie spodziewałam się, że z takich żmijowych i złowrogich oczu można wydobyć spojrzenie błagającego szczeniaczka.  
  -Nie. Chyba, że powiesz mi gdzie byłeś.  
  -Nie targuj się ze mną, nic ci nie powiem, załatwiałem sprawy....  
  -Jakie sprawy?
  -Soul....
  -Black  
  -Nie! - podniósł głos.  

  Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie. Fine. Nie to nie ale ze mną nie będzie tak łatwo. Z przyklejonym uśmiechem do twarzy wstałam i poszłam do kuchni, wzięłam najgorszą i najbrzydszą szklankę jaką miałam i nalałam do niej ciepłej kranówy. Widział wszystko ponieważ kuchnie i salon dzieli wyspa. Uśmiechną się i zmrużył oczy, wiedział, że ze mną nie będzie tak łatwo.  
  -Proszę- podałam mu szklankę.
  -Dziękuje- powiedział z przekąsem i upił kilka łyków. Nie smakowało mu, odłożył szklankę na szklany stół.  
  -Dowiem się czegoś?
  -Nie. I przestań już, możesz się bawić ile chcesz ale i tak ci nic nie powiem.  
Zmrużyłam oczy ponownie. Działasz mi na nerwy Black.  
  -I tak się dowiem. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Skrzyżowałam ręce na piersi i udawałam nadąsaną.
  -No weź przestań, już jestem, może zrobimy razem coś fajnego? Wyjdziemy gdzieś? Albo możemy zostać.....
  -Sama nie wiem..- zmieniłam nastawienie, przypomniała mi się wizyta u lekarza, wszystko mnie dzisiaj przytłaczało, nie miałam na nic ochoty. Martwiłam się.... Z myślenia wyrwał mnie dźwięk wiadomości, zaczęłam czytać treść. Co? Jak on KURWA śmiał! Albo to jakiś żart albo....
  -Czy ciebie do reszty pokurwiło?!
  -O co chodzi?  
  -No nie udawaj że nie wiesz! Jak śmiałeś robić coś za moimi plecami i jeśli chodzi o moje prywatne sprawy! Black. Jak mogłeś?  
  -Eh... miałem nadzieje że mówiąc ' i tak się dowiem' nie będzie w tym dużo prawdy, ale z drugiej strony mogłem się spodziewać, że ten pajac do ciebie napiszę.  
  -Ej ej ej. Po pierwsze przegiąłeś, po drugie nie waż się nigdy więcej tego zrobić. Po trzecie jedynym pajacem teraz jesteś tutaj ty.  
  -Nie powinien cię tak traktować i ktoś po męsku musiał mu to wytknąć.
  -Tak ale do kurwy nędzy to nie jest twoja sprawa!  
  -Soul, serio? Kto inny by się tym zajął?
  -Nie prosiłam cię o to!  
  -Ale ja chciałem to zrobić!  
  -Mam nadzieje, że jesteś z siebie zadowolony bo teraz nie dość, że nie ufam jemu to nie ufam również tobie.

  Zamilkł, patrzył na mnie czekał chyba że dodam coś jeszcze. Byłam tak wściekła, jak on mógł?! Znowu kolejny samarytanin musi pomagać biednej niedającej sobie rady Mary. Wstałam z tego zdenerwowania udałam się do okna, zrobiło mi się duszno, uchyliłam je lekko. Wdychałam świeże powietrze ale uczucie duszności nie przechodziło, czułam jak coraz bardziej zaczyna brakować mi powietrza....
  -Mary, wszystko ok?- zauważył że coś jest nie tak.
Podszedł do mnie i złapał w ostatniej chwili.  
  - Soul co się dzieje! Soul!

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 910 słów i 4974 znaków, zaktualizowała 18 lip 2016.

2 komentarze

 
  • Misiaa14

    Boskie *-*

    19 lip 2016

  • kamilalalah

    Uwielbiam twoje opowiadanie :* Intryguje mnie Black, bardzo polubiłam tą postać <3

    19 lip 2016