Daję ci siebie #9

Euforia Emmy trwała jeszcze dobry tydzień i ciężko było mi wyhaczyć dobry moment na delikatną rozmowę. W końcu jednak stwierdziłam, że zdążę osiwieć, a idealny moment dalej nie nadejdzie, dlatego darowałam sobie analizowanie sytuacji i po prostu posadziłam ją na kanapie.
- Emma – zaczęłam. – Czy ty masz pojęcie, co zrobiłaś?
- Zaręczyłam się – zaśpiewała, machając mi pierścionkiem przed twarzą, chociaż przez ten tydzień pokazywała mi go co najmniej pięć razy dziennie.  
- Jesteś w ciąży? – Palnęłam pytanie, które nurtowało mnie od samego początku.
Popatrzyła na mnie przeciągle, po czym wybuchła śmiechem.
- Tak, wiem, do tego samego wniosku dochodzi większość – chichotała. – Ale nie. – Poklepała się po swoim płaskim brzuchu. – A przynajmniej jeszcze nie.
- Więc dlaczego się tak spieszysz? – Załamałam ręce i usiadłam obok niej. – Nie zrozum mnie źle. Cieszę się. Cieszę się z waszego szczęścia i nikt bardziej niż ja nie mógłby być bardziej szczęśliwy, że masz kogoś, kto cię kocha, ale nie rozumiem tego. Znacie się dopiero od kilku miesięcy! – wybuchłam w końcu. – Mam w pokoju kurz za szafką, z którym jestem dłużej związana! Dlaczego nie możecie po prostu być razem? Co będzie, jak za chwilę się pokłócicie? Wiesz, jaki jest procent rozwodów małżeństw, które się pobrały za wcześnie?
- Weź oddech – poradziła Emma, patrząc, jak w końcu milknę. – Vanessa, ja to wszystko wiem. I sama myślałam nad tym z tysiąc razy. Ale… - Zrobiła rozmarzoną minę. – To się po prostu… czuje. Nigdy jeszcze nie poznałam kogoś takiego, jak Alex, a przecież wiesz, ilu facetów się przewinęło przez moje życie. Nawet z Charliem, to… to nie było to samo. Z nikim nie było tak samo – mówiła, a oczy się jej świeciły. – Co z tego, że to wcześnie? Mam świadomość, że nie jesteśmy związkiem idealnym. Znamy swoje wady, kłócimy się jak każdy. Ale właśnie te wady sprawiają, że mam tę pewność. Znam je, irytują mnie, ale mimo wszystko kocham Aleksa i nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby mnie rozumieć lepiej niż on. – Poklepała mnie po ręce. – Ty musiałaś zmuszać się do uczuć w stosunku do niego. U mnie to było… jak normalna, rutynowa rzecz. – Uśmiechnęła się. – Tak jakbym całe życie była przygotowana, by być z nim. Wpadłam w te sidła, a one są najpiękniejsze na świecie.  
Słuchałam jej uważnie, a jej spokój podziałał na mnie kojąco. Choć nadal w środku bałam się, że skończy się to bardzo źle, Emma miała trochę racji. Czy to była reguła, by o ślubie decydować dopiero, gdy się jest już bliżej trzydziestki? Czy to gwarantuje szczęśliwą przyszłość? Wcale nie. Szczęście jest wtedy, gdy ludzie się kochają. A skoro Emma była pewna…
- No dobrze… - powiedziałam niepewnie. – Nie zrozum mnie źle, chcę tylko, żebyś była szczęśliwa. Z nim też sobie pogadam – obiecałam. – Żeby dopilnować, że cię nie skrzywdzi. Mam tylko nadzieję, że to ja będę druhną – dodałam, grożąc przyjaciółce palcem. – Bo inaczej nie przyjdę na ślub.
Emma roześmiała się perliście. Wyglądała pięknie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej szczęśliwej.
- Nie pomyślałabym o nikim innym do tej roli.

***

Moja rozmowa z Aleksem wyglądała bardzo podobnie – śmiał się, że chciał najpierw prosić mnie błogosławieństwo, ale bał się, że odmówię, a on zrobiłby to mimo mojego sprzeciwu, tylko wtedy gorzej by to wyglądało. Z dumą oświadczył, że zrobi wszystko, byle tylko poślubić Emmę. Ciepło rozlało mi się w środku jak gorący rosół i w końcu naprawdę zaczęłam się cieszyć razem z nimi, bez śladów niepokoju.
Ponieważ zbliżała się zima, a Emma kategorycznie odmawiała organizowania wesela, gdy jest zimno, miałyśmy sporo czasu na organizację. Dotychczas uważałam, że jeśli tylko jest się dobrze zorganizowaną osobą, bez trudu można ogarnąć wszystkie kwestie bez stresu. Tymczasem okazało się, że jest tego cała góra i po prostu nie da się pamiętać o wszystkim: jakie kwiaty, DJ czy zespół, wystrój sali, jaki tort, welon długi czy krótki, jaki wzór zaproszeń… największy problem był jednak z suknią. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spędzę aż tyle czasu na przeglądaniu odcieni, wzorów, koronek oraz stylów sukienek – zwłaszcza, jeśli to nie ja wychodzę za mąż – okazało się jednak, że będąc druhną najlepszej przyjaciółki niestety nie mam wyjścia, jak tylko siedzieć z nią przy otwartych kartach w laptopie czy z różnymi katalogami. Później oczywiście jest jeżdżenie do salonów i przymierzanie. Często miałam ochotę potrząsnąć Emmą i wrzasnąć, że to jest suknia, którą włoży na siebie jeden jedyny raz w życiu i czy to naprawdę tak ważne, czy jest na niej więcej koronki niż potrzebne.
Ale mimo wszystko cieszyłam się. Planowanie ślubu zabierało mi czas wolny, który normalnie poświęciłabym na myślenie o Sebastianie. Pogodziłam się z faktem, że wkrótce znów go zobaczę – nie było innego wyjścia, w końcu był drużbą Aleksa. Trochę obawiałam się tego spotkania, zwłaszcza faktu, że na pewno przyjdzie z Laurą. Chyba obecnie z żadnym z nich nie byłam w najlepszych stosunkach i trochę martwił mnie fakt, że pewnie nie będę się miała do kogo odezwać na weselu. Emma będzie cała w euforii z powodu pojawienia się na jej palcu złotej obrączki, więc pewnie normalna rozmowa będzie wykluczona. Godziłam się powoli, że na weselu pojawię się bez osoby towarzyszącej. Wprawdzie Emma nieśmiało zaproponowała, żebym mimo wszystko zapytała Chrisa, ale nie chciałam go w to mieszać. Dążyłam do tego, by nie musieć na nim polegać w każdej sytuacji, nawet jeśli oznaczało to, że na parkiecie będę tańczyć sama. Choć kusiło mnie, by jego obecnością sprawić, że Sebastian ponownie stanie się zazdrosny, denerwowało mnie to, że moje myśli wciąż uciekały do Chrisa, kiedy tylko potrzebowałam kogoś do wygadania się lub – jak w tym przypadku – do zabawy na weselu.  
W końcu przyszła kwestia sukienki dla druhny. Emma dała mi tu wolną rękę, choć i tak wszystkie moje propozycje dokładnie oglądała i komentowała na swój sposób. W końcu jednak znalazłam sukienkę, do której nie miała zastrzeżeń – ciemno granatowa sukienka, pokryta srebrnym haftem z wymyślnymi wzorami, odcinana w talii z lekko rozkloszowanym dołem z trzema warstwami tiulu, unoszącymi sukienkę. Zapłaciłam za nią sporo, ale wyglądała na solidną i miałam nadzieję, że posłuży mi jako kreacja nie tylko na ten jeden raz.  
Miałam wrażenie, że miną całe wieki, zanim w końcu doczekamy się ślubu, a planowania nie było końca. Udało się znaleźć salę i zarezerwować ją na środek kwietnia. Pewnie nie udałoby się to tak szybko w normalnych okolicznościach, ale mama Emmy ma znajomości w branży weselnej i po wykonaniu paru telefonów, nagle większość opcji stanęła otworem. Cieszyła się z tego równie mocno, jak Emma. Jej tata trochę pokręcił nosem, ponieważ nawet ani razu nie spotkał Aleksa – wiedział jedynie, że córka weszła w poważny związek. Oczywiście zażądał natychmiastowego spotkania z przyszłym zięciem, które chyba poszło dobrze, bo potem znacznie mniej krzywił się na rozmowy o ślubie.
Wracając do domu na święta, odetchnęłam z ulgą. W końcu miałam chwilową przerwę od Emmy i ciągłego planowania jej Dnia Idealnego. Rzuciłam się w wir przygotowań jedzenia na Wigilię, a wieczorami uczyłam się do sesji. Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy nie byłam tak produktywna i zorganizowana.  
Codziennie w mój umysł wkradała się nieśmiała myśl szepcząca "tęsknię za Sebastianem”. To już stało się normalne. Czasem chciałam po prostu złapać komórkę i zadzwonić do niego, choćby tylko po to, by usłyszeć jego głos. Tygodnie mijały, a ja zaczynałam czuć się tak, jakbym wcale go nie poznała, jakbym magicznie wkroczyła w ten okres, kiedy w moim życiu go nie było. Tylko że ja już nie byłam tą samą osobą co wcześniej i tęskniłam także za dawną mną. Czasem narzekałam, czasem patrzyłam na świat przez różowe okulary, ale życie bardziej mnie cieszyło. A teraz… już sama nie wiedziałam.
Na wieczór wigilijny przyjechali dziadkowie, zarówno ze strony mamy, jak i taty. Widziałam, że mama miała bardzo podekscytowaną minę, ale nie do końca rozumiałam, dlaczego. Czyżby w tym roku dosypała coś do pierogów? Nikt nie zwracał na to uwagi, jedynie ja, bo chyba jeszcze nigdy nie widziałam mojej mamy tak rozemocjonowanej. Naprawdę mnie zaciekawił jej stan, dlaczego od czasu do czasu zerkałam na nią z ciekawością.  
W końcu, gdy jedzenia było już raczej mniej niż więcej, mama z tatą nagle podnieśli się z krzeseł. Rozmowy umilkły – babcia przestała mnie maglować o studia – i wszystkie oczy skierowali się na moich rodziców.
- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć – zaczęła mama, uśmiechając się szeroko. Pomyślałam nagle, że moja mama była naprawdę piękną kobietą. Nigdy tak o niej nie myślałam, ale teraz wyglądała na młodszą o dziesięć lat. I naprawdę szczęśliwą. Trochę tak, jak Emma – co prawda, ona nie musiała się odmładzać, ale jej uśmiech wyglądał podobnie. – Nie chcieliśmy mówić wcześniej, bo to nie było nic pewnego… - zawiesiła głos i nagle położyła rękę na swoim brzuchu. – Jestem w ciąży! To już czwarty miesiąc!
Cała rodzina na chwilę zamarła, po czym wybuchły gratulacje. Krzesła odsuwały się od stołu, by pozwolić każdemu dojść do rodziców i ich uściskać. Ja dalej siedziałam, oszołomiona. Dopiero teraz zauważyłam, że mama się zaokrągliła. Nie zauważyłam tego wcześniej, ponieważ miała na sobie ciemną sukienkę, zresztą nie przykładałam szczególnej wagi co do rozmiaru jej brzucha. Moje myśli pędziły jak szalone. "To nie było nic pewnego”… no tak – mama zbliżała się już do czterdziestki. W tym wieku rzadko zachodziło się w ciążę, dlatego rodzice woleli poczekać z ogłoszeniem dobrej nowiny. Nadal jednak nie docierał do mnie fakt, że za pięć miesięcy będę miała siostrę lub brata.
Nie wiedziałam, jak się czuć z tą wiadomością. Przez dwadzieścia lat byłam jedynaczką, przyzwyczaiłam się już do tego. Kiedyś chciałam mieć rodzeństwo – zazdrościłam koleżankom i kolegom, że mają kim się opiekować i przez to mogą się czuć dorośli. Zazdrościłam wszystkim koleżankom, które miały starszego brata i mogły się czuć przez niego chronione. Mnie nigdy nikt nie chronił ani też nie miałam siostry, z którą mogłabym wspólnie podkradać mamie kosmetyki i za duże buty na obcasie. Później wyrosłam z tych pragnień i zaakceptowałam fakt, że prawdopodobnie będę jedynaczką do końca życia. Teraz nagle się to zmieniło.
Przez chwilę czułam się dziwnie, nieswojo, ale moja wyobraźnia pomknęła do przodu – wyobraziłam sobie siebie, trzymającą malutkiego noworodka w ramionach, które ściska mnie mocno za palec, jakby to było centrum całego jego świata. Później zaczyna gaworzyć, tłuste rączki chwytają wszystko, co popadnie, patrzy na mnie swoimi pięknymi dużymi oczami… Maluchy zawsze mają takie piękne, szczero patrzące oczy. Wyobraziłam sobie pierwsze kroki, pierwsze słowo, później pierwszy ząb wylatujący z buzi… nawet nie wiedziałam, kiedy się uśmiechnęłam. Nagle poczułam dziką radość. Też wstałam, by uściskać rodziców. Poczułam się, jakby ta wiadomość była promykiem słońca, który nagle spadł w moje życie.  

***
Na Sylwestra nie miałam absolutnie żadnych planów. Zdecydowałam, że usiądę na tyłku i poczekam, czy coś się trafi. Jeśli nie, prawdopodobnie zakopię się pod kołdrą, zjem niezdrowe rzeczy, a później tylko zasnę. Plan idealny.
Byłam w trakcie ścielenia łóżka, gdy nagle mój telefon zabrzęczał. Zerknęłam na niego i nawet nie byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam, że dostałam wiadomość od Chrisa. Proponował mi wyjście z nim i jego znajomymi. Prychnęłam cicho. Nawet, jeśli miałabym zanudzić się tu sama na śmierć, nie skorzystałabym z jego propozycji. W końcu próbowałam przestać być od niego uzależniona, a jego znajomi byli jeszcze gorsi niż on. Poza tym, nie chciałam, by wiedział, jak żałosne były moje aktualne plany. Odpisałam krótkie "nie, dzięki”, po czym po namyśle dodałam jeszcze "Szczęśliwego nowego roku”.
Nagle odechciało mi się wychodzić gdziekolwiek. W moim umyśle pojawiła się Laura. Zastanawiałam się, co się z nią teraz działo. Czy regularnie chodziła na terapię i ponownie "znormalniała”? Znowu była szczęśliwą dziewczyną Sebastiana? Jak on był w stanie jej wybaczyć to potworne kłamstwo? Miałam wrażenie, że zaczynam ją rozumieć, ale nagle straciłam na to ochotę. Miałam świadomość, że Sebastian czuł się za nią w jakiś sposób odpowiedzialny, ale… no właśnie – ale. Było tyle możliwości po tym "ale”.
Reszta wieczoru poleciała mi jakoś dziwnie szybko. Obejrzałam parę filmów, zjadłam tonę popcornu; ocknęłam się dopiero, gdy za oknem zaczęło coś błyskać. Domyśliłam się, że minęła północ i ludzie puszczają fajerwerki. Postanowiłam wyjść na zewnątrz choć na chwilę. Ubrałam się ciepło i chwilę później wdychałam zimne powietrze, z moich ust wydobywała się para i wpatrywałam się w kolorowe niebo. Było zimno, nawet bardzo, ale dalej stałam w jednym miejscu. Trochę żałowałam, że spędziłam Sylwestra sama, ale z drugiej strony było to lepsze od przebywania gdzieś, gdzie nie chciałam być.  
Jedynym miejscem, w którym chciałam się teraz znaleźć, były ramiona Sebastiana.
Poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam go i zobaczyłam, że mam kilka sms-ów od znajomych. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam, że jeden jest od Sebastiana. Nie było jednak w nim życzeń, a krótka wiadomość, składająca się tylko z trzech słów:
"Tęsknię za tobą”

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2627 słów i 14377 znaków, zaktualizowała 10 paź 2017.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • ja1709niezalogowana

    Niech typol buja na bambus, a dziewczynka rusza w miasto, wyrywać lepszy model:D:rotfl::P

    31 maj 2018

  • domkaxxxx

    Kiedy next?

    10 paź 2017

  • candy

    @domkaxxxx pewnie jutro ;)

    10 paź 2017

  • Black

    Atmosfera się zagęszcza droga autorko:D Tak dobrze się to czyta, że chcę więcej, więcej....  Mam pewne podejrzenia co może wkrótce się stać w życiu bohaterki, ale mam nadzieję, że się nie sprawdzą.

    10 paź 2017

  • candy

    @Black zobaczymy :D fajnie że nadal Ci się podoba <3 długo już ze mną jesteś :)

    10 paź 2017

  • Black

    @candy Podoba się i będzie podobać <3  Jestem i będę, bo jak już kiedyś wspominałam liczę na autograf jak już wydasz książkę, tak po znajomości :faja:

    10 paź 2017

  • candy

    @Black no jasne, masz to jak w banku  :faja:

    10 paź 2017

  • elorence

    Dopiero dziś udało mi się przeczytać i normalnie, uderzyłam się dłonią w czoło jak moje oczy zobaczyły tego głupiego smsa. Czy ten koleś ma w ogóle mózg? Po co wprowadza zamęt w życie Vanessy, skoro i tak jest związany z Laurą?
    Potrzebny facet idealny, od zaraz! <3
    A co do ślubu Emmy - ma rację. Poczucie bezpieczeństwa jest cholernie ważne. Moim zdaniem, to ono powinno decydować o wiązaniu się na całe życie :)

    10 paź 2017

  • candy

    @elorence haha :D kolesie mają mózg... gdzie indziej ;) co racja, to racja!

    10 paź 2017

  • POKUSER

    A już się prawie wyleczyła ...

    10 paź 2017

  • candy

    @POKUSER a tu na złość znowu on  :rotfl:

    10 paź 2017

  • elorence

    Widzę tu kolejny rozdział! :D <3

    9 paź 2017

  • candy

    @elorence hej! <3

    9 paź 2017

  • candy

    @elorence a ja u Ciebie kolejne!

    9 paź 2017

  • elorence

    @candy hej, hej <3

    9 paź 2017