Daję ci siebie #6

Od razu po zajęciach pojechałam do Sebastiana. Pisał wcześniej, że mu się nudzi, że wszyscy wychodzą, coś robią, a on zostaje w domu i dostaje świra. Z uśmiechem czytałam jego narzekania, czując jednocześnie delikatne łaskotanie w podbrzuszu na myśl o tym, że Sebastian wciąż pragnął mojego towarzystwa i jeszcze mu się nie znudziło.  
Nie pukałam ani nie dzwoniłam – nie chciałam, by Sebastian musiał specjalnie wstawać, by otworzyć mi drzwi. Weszłam jak do siebie – pchnęłam drzwi, w przedpokoju zostawiłam buty i kurtkę, po czym poszłam na górę do jego pokoju. Drzwi były uchylone. Z początku się zdziwiłam, ponieważ nie paliło się w nim światło, nawet pojedyncza lampka – było ciemno jak w grobie. Zawahałam się. Czyżby spał? Być może zasnął, czekając na mnie. Już chciałam się wycofać, gdy usłyszałam zaspany głos:
- Wchodź. Tylko nie zapalaj światła.
Mało widziałam, ale posłusznie weszłam do środka. Bałam się ruszyć, by się o coś nie potknąć lub nie potrącić jakiejś rzeczy.
- Jesteś na łóżku? – spytałam, rozpaczliwie próbując coś dojrzeć.
- Tak… - Jego głos był dziwnie mętny. – Chodź tu, połóż się ze mną.
To wydało mi się nieco dziwne, ale nie miałam zamiaru odmawiać. Wymacałam łóżko oraz jego rękę i ostrożnie położyłam się obok niego, uważając, by nie oprzeć się o jego obolałą klatkę piersiową. Poczułam zapach jego perfum i cicho westchnęłam. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będzie mi dane leżeć obok niego, tak blisko – w dodatku w sytuacji, kiedy on sam tego chciał.  
- Co z tobą? – spytałam, ponieważ jego głos brzmiał inaczej niż zazwyczaj. Chciałam zobaczyć jego twarz, ale było zbyt ciemno.
- Wziąłem… leki – wymamrotał. Jego oddech pachniał miętą. – Przeciwbólowe. Mocne. Strasznie bolały mnie żebra, a później dopadła mnie migrena. Chyba trochę przesadziłem… ale chciałem, żeby przestało boleć…
- Może pójdę? – zaproponowałam, choć całym sercem, ciałem i duszą pragnęłam dalej leżeć obok niego. Serce biło mi szybko. Przyjacielskie rozmowy to było jedno – leżenie obok niego sprawiało, że atmosfera się zagęściła, a ja czułam w środku ekscytację. – Może chcesz się przespać?
- Nie… - wymamrotał. – Muszę… z kimś poleżeć. Poczuć, że ktoś jest obok mnie.
- Cały czas jestem z tobą – powiedziałam, biorąc go za rękę. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będę to robić bez żadnych obaw – kiedyś bym się na to nie odważyła. Teraz bariera między nami bardzo się skruszyła i miałam zamiar z tego korzystać.  
- Jesteś taka ładna – usłyszałam nagle i zamarłam. Wyczułam, że Sebastian powoli odwraca się w moją stronę i przybliża. Zapach mięty się nasilił. Pomyślałam, że zaraz mnie pocałuje. Czekałam, ale nic nie dotknęło moich ust. Rozczarowanie zapiekło mnie boleśnie, ale nie dałam nic po sobie poznać – zwłaszcza że Sebastian dalej coś mówił. – Wyglądasz pięknie zarówno w długich włosach, jak i w krótkich – oznajmił nagle, a ja przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać. – A to rzadkość, wiesz? Laura miała kiedyś długie włosy. Zupełnie jej to nie pasowało – dodał, a ja poczułam falę ulgi na wiadomość, że istniała choć jedna rzecz, w której Laura wyglądała źle. – Laura… - Wymówił jej imię powoli, jakby się nad nim zastanawiał. – Co ja mam z nią zrobić, Van?
- Nie wiem – szepnęłam. Nie miałam ochoty o niej rozmawiać, ale Sebastian wyraźnie większość mówił sam do siebie.
- Ja też nie wiem. Jestem uwięziony – zamamrotał. – Ona jest moją dziewczyną. Ale jest też wariatką – zaśmiał się krótko. – Kocham ją. Chyba. Ale ciebie… lubię… bardzo… - jęknął, a ja wstrzymałam oddech. Poczułam, jak Sebastian pochyla się ku mojej szyi. Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi, gdy nagle poczułam na szyi jego usta i delikatny pocałunek. – Tak bardzo, że nie wiem, co robię.
- Powinieneś spać – powiedziałam cicho i zastanowiłam się nagle, ile było prawdy w tym, co mówił. Czy to była szczerość, na którą w końcu sobie pozwolił, czy może tylko otumanienie lekami? Zrobiło mi się przykro, gdy pomyślałam, że wcale mógł nie mieć tego na myśli. Dalej czułam jego usta na swojej szyi. To było niewiarygodne, a jednak mogło być nieprawdą. – Wtedy głowa już na pewno przestanie cię boleć.
- Pewnie tak – mruknął. – Ale nie wiem, czy chcę spać. Nie wiem, czego chcę.
- Poleżę tu z tobą – obiecałam. Ścisnął mnie za rękę i parę chwil później jego oddech wyrównał się i było jasne, że zasnął. Dalej trzymałam go za rękę, wdychałam jego zapach i zastanawiałam się, kiedy skończy się ta sielanka.
***
- Sebastian ma za tydzień urodziny – powiedział Alex, gdy w sobotę rano jedliśmy śniadanie razem z Emmą.  
Moja ręka z tostem zatrzymała się w połowie drogi.
- Dobrze wiedzieć – mruknęłam, zastanawiając się, dlaczego Sebastian sam mi tego nie powiedział. A może powiedział? Od czasu, gdy mamrotał pod wpływem środków przeciwbólowych, tylko to wydarzenie siedziało w mojej głowie i ciężko było mi skupić się na czymkolwiek innym.  
- Mówię to, bo planowaliśmy zrobić mu małe przyjęcie – dodał Alex. – Planowałem to razem z Laurą. – Zrobił nieszczęśliwą minę. – Ale w obecnej sytuacji Laura chyba nie będzie główną koordynatorką przyjęcia, prawda?
- Raczej nie – potwierdziłam. – Prosisz mnie, bym pomogła ci to zorganizować?
- Jeśli masz czas i ochotę.
- No pewnie – powiedziałam od razu, zastanawiając się jednocześnie, czy to dobre z mojej strony, że pomagam Aleksowi, czy może wredne, że wykluczam Laurę z naszego życia, jednak szybko porzuciłam te myśli. To ona popełniła błąd. Ona wszystko zaczęła.
Przez cały tydzień rozmyślałam o naszym małym przyjęciu. Nie miałam wprawdzie dużo do roboty, ale każde zadanie chciałam wykonać z należytą starannością. Alex zobowiązał mnie do upieczenia ciasta. Powiedział, że tortem zajmie się Shirley, co przyjęłam z ulgą – tort w moim wykonaniu na pewno nie byłby zbyt okazały. Mistrzem kuchni nie byłam w żadnym calu, dlatego miałam obawy nawet co do jakości zwykłej szarlotki. Pierwszą upiekłam na próbę, według nowego przepisu, a później dałam Emmie i Aleksowi do spróbowania. Rzucili parę uwag – na przykład co do ilości cukru bądź czasu pieczenia – dlatego przy kolejnym pieczeniu starałam się uwzględnić wszystko, co mi powiedzieli i sprawić, by i to ciasto nie okazało się niewypałem. Kupiłam też świeczki do tortu – dwie dwójki – trochę serpentyn, a w ostatniej chwili postanowiłam też zrobić sałatkę, w razie gdyby wszystkim przejadły się już wypieki. Długo zastanawiałam się, w co się ubrać na tę okazję – wciąż zyskiwałam pewność, że stałam się dla Sebastiana kimś ważnym i że mu się podobam, ale to nie oznaczało, że nie chciałam wciąż robić na nim wrażenia.  
Ostatecznie swój wygląd dopracowałam jeszcze bardziej szczegółowo niż ciasto. Z tej okazji poszłam do salonu kosmetycznego, by wykonano mi porządny manicure oraz profesjonalny makijaż. Poprosiłam, by pasował kolorystycznie do ciemnoczerwonej sukienki, którą miałam zamiar założyć. W domu włosy potraktowałam prostownicą, aż nie były skręcone w żadną stronę, a na koniec dodałam minimalistyczną biżuterię, by nie przesadzić z dodatkami. Do sukienki włożyłam czarne rajstopy i czarne szpilki. Przeglądając się w lustrze, stwierdziłam – po raz pierwszy od długiego czasu – że wyglądam naprawdę dobrze. Te parę kilogramów, które ostatnio zgubiłam, robiło różnicę – nie jakąś ogromną, ale zauważalną. Nogi miałam szczuplejsze, brzuch wydawał się mniejszy, sukienka leżała jak ulał. Odetchnęłam głęboko. Byłam gotowa.
***
Czekaliśmy, aż Kevin wróci z Sebastianem z rehabilitacji. Wszystko było już przygotowane, w miejscu, gdzie to mi ostatnio wyprawili przyjęcie. Emma, jako nowa członkini rodziny, siedziała obok mnie, podrygując z podekscytowania. Ciasta były rozłożone na stole, sałatka w salaterce, świeczki czekały wetknięte w tort. Brakowało tylko jednego elementu – Laury. Prawdę mówiąc, zastanawiałam się, czy nagle tu nie wpadnie z chęcią przepraszania Sebastiana po raz tysięczny. Na samą myśl się zagotowałam. Nie mogła tego zrobić – dzisiejszy dzień należał tylko do Sebastiana. Miał prawo przeżyć go bez żadnych zmartwień.
Wkrótce usłyszeliśmy, jak przed dom zajeżdża samochód. Chwilę później w przedpokoju rozległy się głosy Kevina i Sebastiana. Parę sekund później drzwi od salonu się otworzyły, a my wstaliśmy, drąc się w niebogłosy "Niespodzianka!” i "Sto lat!”. Sebastian wyglądał, jakby spodziewał się czegoś takiego, ale i tak na jego twarzy odmalowała się radość i wzruszenie. Gdy każdy składał mu życzenia, obserwowałam jego posturę i z ulgą zauważyłam, że prawie nie widać po nim efektów wypadku. Gdyby tylko miał na sobie teraz garnitur, a nie codzienne ubrania, nikt by nie powiedział, że jeszcze niedawno przeżył trzęsienie ziemi.
- Dobrze wiesz, że życzę ci wszystkiego najlepszego – powiedziałam, podchodząc do Sebastiana, gdy nadeszła moja kolej. Patrzył na mnie wzrokiem trudnym do określenia. Była w nich jakaś czułość. – Mogłabym tu wygłosić całą epopeję na temat moich życzeń, ale powiem w skrócie: zdrowia, szczęścia i pieniędzy – zażartowałam, a Sebastian parsknął śmiechem.
- Nie pogardzę. Wszystko się przyda. – Mówiąc to, przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Pocałowałam go w policzek, czując, że to wcale nie jest typowe składanie życzeń. Przez ułamek sekundy poczułam się jak jego dziewczyna, która stoi u boku ukochanego, gdy ten dmucha świeczki na torcie. I było mi z tym dobrze.
Potem pomyślałam – nie bez wyrzutów sumienia – że nikt chyba nie odczuwał aż tak bardzo nieobecności Laury. Po wyrazach twarzy rodziców Sebastiana widać było, jak wielką ulgę czują, że ich syn mimo trudności dożył swoich dwudziestych drugich urodzin. Alex i Emma byli ostatnio wiecznie radośni, a ja… cóż – byłam zapatrzona w Sebastiana, nie było co ukrywać. Ale czy on był zapatrzony we mnie, choć trochę, czy może nadal tęsknił za Laurą?
Po wszystkim poszłam z Sebastianem do jego pokoju, by dać mu prezent. Przez cały tydzień głowiłam się, co mu dać, by nie przesadzić z hojnością bądź szczerością, ale żeby mimo wszystko ten upominek coś znaczył. Zdecydowałam się na element humorystyczny – kupiłam mu breloczek do kluczy, na którym wygrawerowany był napis "Przeżyłem trzęsienie ziemi. Przebijesz to?”. Poczułam ulgę, gdy odpakował prezent i roześmiał się serdecznie.
- Dziękuję – uśmiechnął się, od razu biorąc klucze i doczepiając do nich breloczek. – Od teraz będę o to pytał każdego przechodnia.  
Odpowiedziałam uśmiechem, a on nagle spoważniał. Oparł się o biurko, a ja stałam przed nim.
- Musimy porozmawiać – oznajmił. Nie dał mi szansy na reakcję. Od razu dodał: - Myślałem nad tym od dłuższego czasu. To niełatwa decyzja, ale… postanowiłem wybaczyć Laurze – powiedział, a ja miałam wrażenie, że ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. – W końcu nadal jest moją dziewczyną i nie zrobiła tego wszystkiego celowo. To choroba, a nie prawdziwa Laura. Nie mogę jej zostawić tylko dlatego, że oddziałuje na nią przeszłość i choroba – ciągnął, ale ja miałam dość. Miałam dość jego słów. Poczułam, jakie to wszystko niesprawiedliwe. Jak to możliwe, że w jednej chwili Sebastian sprawia wrażenie, jakby mnie kochał, a w następnej niszczy wszystko i mówi, że wraca do innej? Dlaczego ja wyprawiam mu przyjęcie urodzinowe, stroję się dla niego, by mu się podobać, a on nagle zapomina o wszystkim, co powiedział, o delikatnych pocałunkach, które złożył na mojej szyi, tak jakby to nic nie znaczyło? Do oczu napłynęły mi łzy wściekłości, upokorzenia, odrzucenia. Nie chciałam krzyczeć. Nie chciałam mieć pretensji.
Ale nie byłam w stanie powstrzymać samej siebie.
- Dlaczego to robisz?! – krzyknęłam, aż zapiekło mnie w płucach. – Człowieku! Czy ty naprawdę jesteś aż tak ślepy? Nie widzisz, jak do siebie pasujemy? Nie widzisz, że… że cię kocham? – zawołałam, a łzy zaczęły płynąć mi po twarzy, rozmazując idealny do tej pory makijaż. Po raz pierwszy powiedziałam to na głos. Oczy Sebastiana powiększyły się, chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam: - Nie widzisz, że wypełniłeś połowę mojego życia? Że daję ci siebie?! – krzyczałam dalej. – Daję ci każdy mój kawałeczek, od dnia, kiedy cię poznałam. Naprawdę tego nie widzisz? – dokończyłam ciszej, ocierając łzy i pozostawiając na policzku ciemną smugę. – Czy może aż tak cię to nie obchodzi? – spytałam z bólem.
Nie czekałam, aż odpowie. Z hukiem wypadłam z jego pokoju, niemal się potykając o własne nogi. Z kuchni wyjrzała Shirley, zaalarmowana wrzaskami, ale szybko chwyciłam płaszcz i wybiegłam z ich domu, przeklętego domu, w którym po raz kolejny złamano mi serce.




Ale się dziś nerwów najadłam, wiecie? Studiuję w Łodzi i dziś wracałam do rodzinnego domu. Niestety, z powodu remontu na głównym rondzie, zablokowali kilka ulic. Trzeba było jechać objazdem. Nienawidzę jeździć po Łodzi, w ogóle po miastach, a Łódź mnie denerwuje o tyle, że obok samochodów jeżdżą sobie tramwaje i zawsze trzeba uważać, żeby taki jeden ci samchodu nie przytarł. Ale do rzeczy - włączam Google Maps, próbuję się przedostać do jedynego pasa, który na rondzie pozostał przejezdny. Krążyłam tymi objazdami przez ponad pół godziny, a było już ciemno i deszcz się rozpadał taki, że właściwie nic nie widziałam. A jak W KOŃCU udało mi się stamtąd wydostać to - nie mam najmniejszego pojęcia jak - zamiast jechać tą drogą, którą zawsze jeżdżę, jakimś cudem nagle znalazłam się na kompletnie innej. Aż się poryczałam ze złości. Dobrze, że teraz jest teraz, a nie trzydzieści lat temu, i istnieje coś takiego jak nawigacja. Inaczej pewnie do teraz bym krążyła po Terenach Nieznanych.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2596 słów i 14608 znaków, zaktualizowała 5 paź 2017.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • POKUSER

    Z tymi jazdami do domu to uwazaj i sprawdź sobie koło zapasowe, bo pewna sympatyczna historia też się jakoś tak zaczynała ;)

    6 paź 2017

  • candy

    @POKUSER a to akurat było z życia wzięte! Tak się zrodził pomysł na początek historii  :rotfl: tyle że mnie nie holował żaden przystojniak  :redface:  :rotfl:

    6 paź 2017

  • POKUSER

    @candy a ja po przeczytaniu początku opowiadania aż sobie koło zapasowe sprawdzilem i musiałem sporo dopompować :D

    6 paź 2017

  • candy

    @POKUSER hahaha :D może jeszcze parę osób tak uratowałam :D

    6 paź 2017

  • jaaa

    Sebastian jest podobny do Chrisa i to jeszcze jak...

    6 paź 2017

  • candy

    @jaaa nie jest :) Chris zawsze w jakiejś części kłamie, bo zawsze ma w tym interes. Na koniec zawsze łamie wszelkie obietnice, a Sebastian nie chce zostawiać Laury, no bo co za facet zostawia dziewczynę, która jest chora psychicznie xd

    6 paź 2017

  • Lolissss

    O nie nie nie  
    Ten Sebastian niezdecydowany  
    Gorzej niz baba  
    I nie obchodzi mnie jak ale oni i tak beda razem !!

    5 paź 2017

  • candy

    @Lolissss bo faceci są jeszcze gorsi niż baby! XD

    5 paź 2017

  • Lolissss

    @candy o teraz widzę notkę
    W wakacje tez byłam w Łodzi  
    Nie podoba mi sie to miejsce, mie wiem jak tam żyć można bo to porażka jest xd

    5 paź 2017

  • candy

    @Lolissss bo dopiero później dodałam xd no te tramwaje to tragedia  :sad: a teraz jeszcze te objazdy, krew mnie zalewa, już miałam trasę obcykaną, ale nieeee... roboty na rondzie..  :bravo:

    5 paź 2017