Daję ci siebie #1

Wszelkie myśli uleciały mi z głowy. Miałam wrażenie, że patrzę na Laurę przez jakąś szybę, mgiełkę, cokolwiek, co by mnie od niej oddzielało. Alex od razu rzucił się, by ją przytulić, ale ja stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam. To nie mogła być prawda. Laura dalej szlochała, ale nie mogłam się zdobyć, by do niej podejść. Twarz Shirley błyszczała od łez. Trzymała Laurę za rękę i coś do siebie mamrotała. Pewnie to samo, co ja – to nie mogła być prawda.

Istnieje pięć etapów żałoby, szoku, porzucenia. Niezależnie od przyczyny, mechanizm ludzki reaguje tak samo.
Zaprzeczenie. To się nie stało. To nie może być prawda. To jakaś pomyłka. To był sen, przywidzenie, koszmar, cokolwiek, ale nie prawda. Uszczypnę się w ramię. Zamknę oczy, a gdy je otworzę, wszystko będzie tak, jak było.
Gniew. Jak on mógł to zrobić? Ta osoba, którą kochałam, myślałam, że znam. Dlaczego więc zachował się tak potwornie? Dlaczego to zrobił? Dlaczego nagle okazał się zupełnie innym człowiekiem? Nie zasługiwałam na to.
Negocjacje. Zmienię się, a ty nie odejdziesz. Ty się zmienisz albo to ja odejdę. Przeprosisz i będzie dobrze. Będziesz się trzymał ode mnie z daleka, do końca życia.
Depresja. Nie mogę dalej z tym żyć. Kochałam go, a on mnie zawiódł, w sposób najbardziej okrutny, jaki tylko istnieje. Straciłam siły, chęci do życia, zdolność do uśmiechu, straciłam miłość, wiarę. Kochałam i zostałam za to ukarana. Co teraz? Nic. Nicość, pustka. Nie mam siły podnieść się z łóżka.
Akceptacja. Co się stało, to się nie odstanie. Zostałam zraniona, a to uczyniło mnie silniejszą. Już nie popełnię takich błędów, co poprzednio. Udowodniłam sobie, że jestem silniejsza od tego, który mnie skrzywdził. Może i dobrze, że tak się stało – nauczyło mnie to czegoś. Dziś jestem o krok bliżej do ukształtowania ostatecznej formy siebie, krok bliżej do znalezienia osoby, która będzie przy mnie choćby nie wiem co.
Patrząc na Laurę, pomyślałam, że możemy nigdy nie dojść do fazy akceptacji.

***
Nie bardzo pamiętałam, co działo się potem. Zdołaliśmy ułożyć roztrzęsioną Laurę do łóżka, po czym wszyscy napiliśmy się gorącej herbaty, nic przy tym mówiąc. Chyba żadne z nas nie wiedziało, co należałoby powiedzieć w takiej sytuacji. Alex miał zaciśnięte wargi i dłoń, którą trzymał szklankę tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz pęknie. Shirley ciągle ocierała łzy, które płynęły i nie chciały przestać. Ja wpatrywałam się we wzory na koronkowym obrusie i… nie rozumiałam. Niczego tu nie rozumiałam. Przecież Sebastian i Laura byli parą. Z pewnością uprawiali seks już wiele razy. Dlaczego więc stało się to? Jak? Dlaczego…? Głowa bolała mnie tak, że niemalże eksplodowała.  
Alex odprowadził mnie do domu, ale żadne z nas nic nie mówiło, każde było pogrążone w myślach. Padłam na łóżko, potrącając podręcznik i strącając ze stolika szklankę. Rozbiła się z hukiem, ale nawet się nie podniosłam, by posprzątać odłamki szkła. Poczułam przemożną ochotę, by złapać za komórkę, zadzwonić do Sebastiana i… no właśnie, co? Nawrzeszczeć na niego? Czy to było wystarczające? Z oczu pociekły mi łzy, powstrzymywane od długiego czasu. Przywołałam w myślach obraz płaczącej Laury, w porwanych ubraniach, jej rozciętą wargę, ślady na rękach. Nagle pożałowałam, że jej nie przytuliłam, nie dotknęłam, tylko stałam bez ruchu i nie mogłam się na nic zdobyć. Ciężko było określić, które z nas było najbardziej zszokowane. Laura, która była z tym człowiekiem w związku i mu ufała… czy może Shirley, która właśnie się dowiedziała, że jej syn dokonał gwałtu na kobiecie? Pewnie teraz nie spała i obwiniała się, że gdzieś popełniła błąd. Co czuł Alex, który spędził z bratem całe życie i nagle cały jego pogląd na rodzeństwo się zawalił?
A co czułam ja?  
To bolało bardziej niż powinno. Dużo bardziej. Nie mogłam teraz pozbyć się okropnych obrazów z moich myśli – gdzie to zrobił? Czy zatkał Laurze usta, by nie krzyczała? Pobił ją, gdy się opierała, bo nie miała ochoty? Zacisnęłam powieki, a łzy szczypały mnie delikatnie pod nimi. Zaszlochałam cicho. Kim był człowiek, w którym się zakochałam?

***
Zasnęłam na chwilę, a i tak nic to nie dało, ponieważ przyśnił mi się koszmar, gdzie uciekałam przed Sebastianem, a on nagle przygwoździł mnie do ściany i brutalnie zerwał ze mnie ubrania, jednocześnie zasłaniając usta. Obudziłam się cała spocona, ciężko dysząc i przez chwilę bałam się własnego cienia. Opadłam na poduszki, czując łzy, zbierające się ponownie w wysuszonych oczach. Świtało, więc odrzuciłam od siebie kołdrę i wstałam, uważając, by nie nadepnąć na szkło. Ubrałam się po cichu, umyłam twarz i postanowiłam od razu pojechać do domu Aleksa. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że była szósta rano i nie mogłam im się narzucać o takiej godzinie. Wcisnęłam w siebie bułkę z szynką i pomidorem, choć żołądek miałam maksymalnie ściśnięty. Wypiłam kawę i postanowiłam trochę się pouczyć, choć wiedziałam, że i tak nic nie wejdzie mi do głowy. W głowie dalej telepały mi się przerażające myśli. Dlaczego, dlaczego Sebastian to zrobił? Nagle do głowy wpadła mi myśl, która sprawiła, że zdrętwiałam – a co, jeśli to była moja wina? Jeśli był na mnie tak zły, że mu odmówiłam i się sprzeciwiłam, że musiał jakoś odreagować swoje emocje i wyładował wściekłość na Laurze? Nie, to wszystko było niemożliwe. Sebastian był dobrym człowiekiem. Niekiedy burkliwym, warczącym i oczywiście z wadami, ale nie mógł… przymknęłam oczy. A więc dalej znajdowaliśmy się w fazie zaprzeczenia. Dalej nie mogłam uwierzyć, że zachował się tak względem swojej dziewczyny. Względem kogokolwiek. Nie on…
Poczułam ulgę, gdy Alex zadzwonił do mnie po ósmej i spytał, czy przyjadę. Zgodziłam się od razu i niczym duch przemknęłam korytarzem i wypadłam na klatkę schodową. Dwadzieścia minut później byłam już na miejscu, zastanawiając się, jaką sytuację tam zastanę.  
- Co z nią? – spytałam od razu, kiedy Alex otworzył mi drzwi.
- Lepiej – powiedział cicho, wciągając mnie do środka. – Ale odmawia pójścia na policję.
Z salonu usłyszałam drżący głos Shirley:
- Kochanie, wiem, że możesz się teraz obwiniać i dalej nie chcieć na niego donieść, ale tak należy zrobić… - Głos jej zadrżał, a ja poczułam ukłucie w sercu. Jak bolesne musiało być namawianie, by donieść na własnego syna policji? – No dobrze, skoro nie, to chociaż chodźmy na badania, żeby się upewnić, że nic ci nie jest. Wiesz, że w takich przypadkach trzeba pobrać wymaz z pochwy i wszystko zbadać… - Urwała, gdy Alex i ja weszliśmy do salonu.  
Laura siedziała na kanapie, wyprostowana, z miną całkowicie nieobecną. Gdyby nie oddychała, pomyślałabym, że siedzi tam jakaś lalka. Nie płakała ani nie krzyczała, po prostu siedziała, a wzrok miała utkwiony w jakimś punkcie na ścianie i nie ruszała się. To było nawet jeszcze bardziej przerażające.  
Alex pociągnął mnie za sobą na górę do jego pokoju, po czym zamknął za nami drzwi.
- To jakiś koszmar – powiedział zdławionym głosem. – Tata wyjechał w delegację, nawet nic nie wie. Nawet nie wiemy, czy powinniśmy mu mówić. Nie mogę w to uwierzyć. To nie jest mój brat. Mój brat nie jest gwałcicielem. – Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach, ale ja patrzyłam na jego biurko.
- Co to? – Wskazałam na tajemniczy przedmiot. Podeszłam i wzięłam do ręki coś, co okazało się ciemnoniebieskim materiałem.
- Fragment jego koszulki. – W głosie Aleksa słyszałam odrazę. – Laura go urwała, kiedy… - Odetchnął ciężko. – Gdy próbowała się bronić.  
Patrzyłam na kawałek materiału przez chwilę, po czym dyskretnie schowałam go do kieszeni. Nawet nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Miałam ochotę spalić ten fragment, ale jednak schowałam go do kieszeni, bo… bo był dowodem. Może dzięki temu mogłam wreszcie przejść przez etap zaprzeczania.
- Sto razy myślałem, czy do niego zadzwonić – odezwał się Alex. – Ale nie wiem, czy istnieją odpowiednie słowa na to, co zrobił.
- Ja też o tym myślałam – powiedziałam cicho, siadając obok Aleksa i przytulając go. – I też nie mogę w to uwierzyć. Nie wiem, co robić.  
- Zatłukę go – powiedział Alex, podnosząc się nagle. – Jak tylko tu wróci, zatłukę go na śmierć.  
Chciałam zaprotestować, ale nic nie powiedziałam. Może to właśnie był dobry sposób, by się zrewanżować.
Gniew. Drugi etap. Potężne uczucie, które nie może się dobrze skończyć.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1690 słów i 8986 znaków, zaktualizowała 27 wrz 2017.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik ja1709niezalogowana

    Ruszyłam i nie powiem - zaciekawiło:przytul:

    25 maj 2018

  • Użytkownik Karolina1Karolina

    Ja czekałam, aż coś pojawi na wattpad a tu proszę, ominęło mnie tyle rozdziałów. Chyba muszę częściej tu zaglądać. :D

    30 wrz 2017

  • Użytkownik POKUSER

    Napięcie jak u słynnego Alfreda :)

    28 wrz 2017

  • Użytkownik Non

    Bomba! :D

    28 wrz 2017

  • Użytkownik nomatterwho333

    Długo nie kazałaś czekać, ale to mi się podoba ;)  
    Jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyjdzie :D

    27 wrz 2017

  • Użytkownik candy

    @nomatterwho333 <3

    28 wrz 2017

  • Użytkownik czepialska

    Jak się cieszę że wróciłaś!

    27 wrz 2017

  • Użytkownik candy

    @czepialska <3 nie była moja nieobecność jakoś szalenie długa :D

    27 wrz 2017