Daję ci siebie #23

Wróciłam do domu, cała aż dygocząc z wściekłości. Próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam pojąć, co się przed chwilą stało. Miałam sprzeczne uczucia. Nie chciałam wychodzić na potwora na serca, który odmawiał pomocy potrzebującym, ale miałam też wrażenie, że Laura robiło to wszystko celowo. Sebastian z nią zerwał, ale wiedziała, że jeśli uda ofiarę, to on pewnie jej pomoże. I tak się niestety stało – Laura była dla niego ważniejsza ode mnie, od nas. Nie szepnął nawet słówka, milczał, ale wyszedł z domu bez zawahania, nie zastanawiając się nawet, co ja poczuję. Byłam wściekła na Laurę, że nie chciała się odczepić i zostawić Sebastiana w spokoju i o każdą pierdołę dzwoniła do niego, ale jeszcze bardziej na Sebastiana, że jej ulegał. Właśnie takich rzeczy się obawiałam, wchodząc w ten związek – a moje obawy sprawdziły się całkiem szybko. Tak się cieszyłam z naszych małych wakacji i zdążyłam już zapomnieć o Laurze, ale Sebastian skutecznie mi o niej przypomniał.
Robiąc sobie koktajl na uspokojenie, zobaczyłam, że mam nieodebraną wiadomość. Wyłączyłam blender i odblokowałam ekran komórki.
SEBASTIAN: Zadzwoń do mnie, kiedy się uspokoisz.
Kiedy się uspokoję? Aż parsknęłam. Czy on naprawdę oczekiwał, że to ja będę za nim biegać i prosić o rozmowę, o jakieś wytłumaczenie? Wściekle odłączyłam kabel od kontaktu. Jeśli tak myślał, to się przeliczył. W mojej opinii jeżeli to on zawinił, i on powinien mi to wyjaśniać, a nie oczekiwać, że będę do niego dzwonić, kiedy przejdzie mi złość. Z takim podejściem jeszcze długo będę wściekła, a nasz związek rozpadnie się jeszcze szybciej niż się zaczął.  
Zignorowałam tę wiadomość. Wypiłam szybko koktajl, po którym zrobiło mi się trochę zimno. Zabijałam czas, oglądając telewizję. Po cichu liczyłam, że do mieszkania wróci Emma i będę mogła z nią porozmawiać, zamiast gadać sama do siebie, drzwi się jednak nie otwierały. Czułam się strasznie samotna, a wściekłość dalej we mnie buzowała. Uznałam, że zostało mi ostatnie wyjście. Podniosłam komórkę i wysłałam smsa o treści „SOS”.  
Pół godziny później siedziałam z Toby’m, a przed nami leżała parująca pizza.  
- Co się stało? – spytał troskliwie, obejmując mnie delikatnie ramieniem. – Coś z Sebastianem? Jedz. – Podsunął mi pudełko, a ja chwyciłam kawałek pizzy, choć była jeszcze gorąca i poparzyła mi palce. – Jedz i mów.
- Sebastian to idiota – wymamrotałam między kolejnymi kęsami. W skrócie opowiedziałam mu, co się dzisiaj stało. Zanim się zorientowałam, pochłonęłam połowę pizzy.  
- Czy to ja mam jakieś głupie uprzedzenia, czy to jest zwyczajnie nienormalne? – Grzmotnęłam pięścią w kanapę. – To nie jest normalne, że on leci do byłej dziewczyny, gdy tylko ona pstryknie palcami. Powiedz, że mam rację. Mam rację, prawda?
- Masz rację – przytaknął Toby. – Porozmawiaj z nim.
- Próbowałam. Co prawda to nie była normalna rozmowa, bo oboje krzyczeliśmy, ale on w ogóle nie rozumie, o co mi chodzi. Czuję się jak potwór bez uczuć – prychnęłam. – Ale on już nie jest jej chłopakiem, nie jest na jej wyłączność. Niech Laura znajdzie sobie nowych przyjaciół albo nowego chłopaka. I jeszcze ten sms! – Pokazałam Toby’emu telefon. – Dlaczego to ja mam się uspokajać i pisać do niego, by prosić o jakieś tłumaczenia? Dlaczego on nie może mi tego wyjaśnić, tylko siedzi z założonymi nogami i czeka, aż ja wszystko naprawię? Ona to robi specjalnie! – Błyskawicznie zmieniłam temat. – Laura próbuje zwerbować Sebastiana, by mnie zostawił i wrócił do niej. Może powiedzieć cokolwiek, a on jej uwierzy bez żadnego zawahania. Zawsze będę tą drugą… - Niechciana łza spłynęła mi po policzku. – Tego się obawiałam, a tymczasem wszystko się spełnia. Laura zawsze będzie na pierwszym miejscu. Nigdy nie stanę się dla Sebastiana tym, kim jest ona.
Toby nagle wstał z kanapy i wyszedł z saloniku. Na chwilę ze zdumienia odebrało mi dech. Miałam ochotę palnąć się w głowę, bo pomyślałam, że nawet i on ma już dosyć mojego gadania, ale po chwili usłyszałam, jak w czajniku gotuje się woda. Pojawił się z powrotem, dzierżąc w ręce kubek z kakao. Wręczył mi go, a ja upiłam łyk. Wzięłam parę głębokich wdechów i w końcu się uspokoiłam.
- To po prostu nie jest normalne – wymamrotałam. – I nie wiem, co zrobić.
- Powiedz mu co czujesz, spokojnie – powiedział Toby, zaznaczając ostatnie słowo. – Postaraj się nie wpadać w histerię i nie krzyczeć, bo to tylko pogarsza sytuację i wiesz o tym. Może on nie zdaje sobie sprawy z tego, że odbierasz to aż tak emocjonalnie. Faceci są ignorantami – dodał, parskając śmiechem.  
- A jak się mają sprawy z Lisą? – zmieniłam szybko temat, bo miałam już dość gadania o Sebastianie.  
- Chyba dobrze. – Toby momentalnie się rozpromienił. – Choć mam wrażenie, że to ja staram się bardziej niż ona – dodał. – Poniekąd jesteśmy w podobnej sytuacji. Nasze drugie połówki czasem zachowują się idiotycznie. Lisa często po prostu się wyłącza, nie reaguje na to, co do niej mówię. To strasznie wkurza – przyznał. – Mam wtedy wrażenie, że mnie olewa, że może wcale nie chciała do mnie wracać.
- A mogliśmy być singlami… - mruknęłam, biorąc kolejny kawałek pizzy.
- A mogliśmy – przyznał. – Prawdę mówiąc… - Przeczesał swoje loczki palcami. – Chciałem cię prosić, żebyś poznała Lisę. Ostatnio mam wrażenie, że nie wiem, jak z nią rozmawiać. Przy tobie będzie mi łatwiej.
- Naprawdę? – Aż się uśmiechnęłam. – Nie boisz się, że Lisa się wkurzy o twoją damską przyjaciółkę?
- Każdy ma prawo mieć przyjaciół. – Wzruszył ramionami. – Zresztą, opowiadałem jej o tobie. Wie, że nie ma się o co złościć. Zrobisz to dla mnie? Proszę – uśmiechnął się uśmiechem aniołka. – Może przy tobie się rozluźni. Pogadacie o babskich sprawach. Będziecie plotkować o lakierach do paznokci i rodzajach szminek. Tego na pewno nie zignoruje.
- Jasne, że zrobię. Ale tylko wtedy, gdy postawisz mi kolejną pizzę. – Szturchnęłam go żartobliwie. – Inaczej nigdzie nie przychodzę.
Roześmiał się.
- Załatwione.
*
Umówiłam się na spotkanie z Lisą i Toby’m w poniedziałek, oczywiście w pizzerii. Około południa zaczęłam się szykować. Emma próbowała rozmawiać ze mną o Sebastianie, ale ucinałam temat. Nie chciałam o tym gadać, zwłaszcza, że sam Sebastian wcale nie próbował się ze mną skontaktować. Ja dalej upierałam się, że to nie ja powinnam za nim biegać i prosić go o wyjaśnienia. Na pewno nie spodziewałam się, że w momencie, gdy będę wychodzić za drzwi, on będzie tam stał i w nie łomotał.  
- Wychodzę – odparłam, ledwo mierząc go spojrzeniem. – Pokłócimy się kiedy indziej.
- Będziesz się na mnie teraz wściekać z powodu Laury? – Zignorował moje słowa i złapał za nadgarstek. Wyrwałam mu się i zaczęłam schodzić po schodach. Poszedł za mną. – Czego oczekiwałaś? Że ją oleję? Nie pomogę jej?
Nie odzywałam się, dopóki nie wyszłam z budynku. Starałam się nie wybuchnąć złością.
- Oczekuję, że przestanę być na drugim miejscu – powiedziałam, ważąc słowa. Odwróciłam się do Sebastiana, próbując nie podnosić głosu. – Nie jesteś już jej chłopakiem. Nie musisz za każdym razem jej ratować. Zerwałeś z nią, więc dlaczego nadal masz być pierwszym i jedynym, który będzie ją ratował? Czy ona w ogóle przeprosiła cię za upozorowanie gwałtu i zwalenie winy na ciebie, gdy już odzyskała rozum? Dlaczego wciąż do niej wracasz? Przecież ona ma swoje życie. Chcesz prowadzić ją za rączkę, aż do jego końca?  
Chciał coś powiedzieć, ale ciągnęłam dalej:
- Pomyślałeś, co ja czuję? Co ty byś czuł, gdybym to ja ciągle zostawiała ciebie i biegała do Chrisa, by mu pomagać? – Specjalnie użyłam tu Chrisa jako przykładu. Rysy Sebastiana jakoś spoważniały. – Jesteś teraz ze mną, a ona musi nauczyć się radzić sobie sama. Naprawdę chcesz, bym cały czas czuła się jak ta druga, gorsza? – Spojrzałam na niego żałośnie, a Sebastian westchnął głęboko.
- Przepraszam… jestem głupi. Nie pomyślałem… - Przeczesał włosy. – Będąc z Laurą, większość decyzji musiałem podejmować sam. Nie brałem pod uwagę jej zdania ani uczuć, bo często była niestabilna. Psychicznie, emocjonalnie… W końcu weszło mi to w krew. – Zgarnął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. – Naprawdę cię przepraszam. Kocham cię i się poprawię. Nie jesteś Laurą. I… nie jesteś na drugim miejscu. Będziesz na pierwszym. – Pocałował mnie mocno. – Zobaczysz, że wszystko naprawię.
Uśmiechnęłam się lekko.
- W takim razie zacznij od pójścia ze mną do pizzerii i poznania dziewczyny Toby’ego.
- Jakiego znowu Toby’ego? – Sebastian zmarszczył śmiesznie nos.  
- To ten chłopak, z którym mieszkałam – powiedziałam delikatnie. – Przyjaźnimy się, a on chce, bym poznała jego dziewczynę. Możesz się irytować, ale to mój przyjaciel, więc i tak tam pójdę. Możesz iść ze mną. To poprawi nasze relacje – dodałam podstępnie, a on zmarszczył się jeszcze bardziej.
- Niech ci będzie. Idziemy. Muszę cię pilnować. Bo jesteś na pierwszym miejscu. – Objął mnie ramieniem.
*
- Jesteś! – Toby aż wyszedł zza lady. – A ty pewnie jesteś Sebastian – dodał, gdy zauważył, że nie jestem sama. Mrugnął do mnie porozumiewawczo. – Przywitałbym się, ale mam całe ręce w mące – usprawiedliwił się. – Lisa powinna zaraz być. Usiądźcie. Jakaś pizza na koszt firmy?
- No pewnie – odparłam, bo Sebastian milczał. – Taki był warunek.
Usiedliśmy, a Toby wrócił do podrzucania ciast.  
- Nie podoba mi się to – mruczał Sebastian, ściskając mnie mocno za rękę.
- Przestań – rzuciłam. – Tylko się przyjaźnimy. Ma dziewczynę, więc chyba powinieneś być spokojny?
- Niech ci będzie – mruknął znowu i pocałował mnie szybko. W duchu cieszyłam się jak wariatka, że wszystko się ułożyło. Nie zamierzałam już nigdy wracać do tego tematu. Jeśli Sebastian zapewniał mnie, że wszystko naprawi, wierzyłam mu.  
Toby raz po raz zerkał na drzwi. Wciąż nie widziałam za dużego sensu w spotkaniu z jego dziewczyną, ale skoro było to dla niego ważne, nie zamierzałam protestować. Sebastian wciąż ściskał mnie za rękę. Uśmiechałam się raz za razem. Świat wydał się nagle piękniejszy.
- Jest! – usłyszałam głos Toby’ego, więc podźwignęłam się z fotela, choć prawdę mówiąc wolałam na nim zostać. Toby wychodził szybko zza lady, wycierając ręce w fartuszek. – Cześć, kochanie! – zawołał.
- Chryste… - usłyszałam głos Sebastiana, który wstał szybciej niż ja. Stanęłam na nogach i w końcu spojrzałam w stronę drzwi. Aż jęknęłam z wściekłości i zdumienia.
- Laura… - wysyczałam.  
Akurat wtedy, gdy myślałam, że już nigdy jej nie zobaczę.  



Cholernie nie mam weny.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2007 słów i 11319 znaków.

5 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Fanka

    Ooo tego się nie spodziewałam,chodź nie ukrywam wiedziałam że Laura musi powrócić... Teraz to coś czuję że będzie sajgon :D Pozdrawiam i życzę weny! ;)

    7 lis 2017

  • Użytkownik ja

    Nie wiem czemu, ale tak właśnie pomyslalam,że Laura i Lisa to ta sama osoba będzie.  choć raz intuicja mnie nie zawiodła. :) rozdział jak zwykle super. pozdrawiam serdecznie. czytelniczka:)

    5 lis 2017

  • Użytkownik candy

    @ja pozdrawiam równie serdecznie :*

    6 lis 2017

  • Użytkownik jaaa

    O kurde blade....
    Musisz mieć weneee.
    Bardzo proszę.
    Musisz dodać kolejną część bo sfiksuje

    5 lis 2017

  • Użytkownik candy

    @jaaa <3 postaram się

    6 lis 2017

  • Użytkownik POKUSER

    O ja pierdziele .... Zaskakujesz.... Oby wena szybko Ci przyszla, bo nerwowo będę czekał na ciąg dalszy :)

    5 lis 2017

  • Użytkownik candy

    @POKUSER postaram się bardzo

    6 lis 2017

  • Użytkownik KlasycznyAnanas

    O kurdebele to było totalnie niespodziewane na prawdę

    5 lis 2017

  • Użytkownik candy

    @KlasycznyAnanas cieszę się xD

    6 lis 2017