Daję ci siebie #19

Kiedy Sebastian wyszedł, zamknęłam się w pokoju na cztery spusty i pozwoliłam łzom się wymknąć. Wiedziałam, że trochę sama sobie na to zasłużyłam, ale czy to naprawdę była moja wina, że nie potrafiłam podjąć tej decyzji? Nie chciałam jej podjąć zbyt pochopnie. Dopiero zauważyłam, jaka stałam się ostrożna w okazywaniu uczuć, a co dopiero przy podejmowaniu decyzji z ich udziałem. Związek z Chrisem wpłynął na mnie toksycznie i choć myślałam, że już dawno się od tego uwolniłam, że wspomnienia już nie miały nade mną władzy… chyba się myliłam.
Czy powinnam zaryzykować? Odejść od Toby’ego, wyprowadzić się i być z Sebastianem? Powiedział, że mnie kocha. Nie zdążyłam nawet tego przetworzyć, bo zaraz wyszedł z hukiem z mojego domu, ale teraz, ilekroć o tym myślałam, zalewała mnie fala ciepła.  
Pytanie było jedno: czy mogłam mu wierzyć. Znosić wykrzykiwanie do Laury po nocach i zadręczanie się, czy on o niej myśli. Zastanawianie się, czy ona znowu nie zwariuje i nie postanowi czegoś uknuć, a Sebastian nie poleci do niej jak potulny piesek.
Kto powiedział, że miłość była prosta? Nic tu nie było proste.
*
Rozchmurzyłam się dopiero, gdy tata przywiózł do domu mamę i Dereka. Oboje byli padnięci, dlatego przekonałam ich, by w końcu położyli się we własnym łóżku, a ja zajmę się Derekiem. Nie byli przekonani do tego pomysłu, zwłaszcza przez mój gips – ale obiecałam im, że nie będę chodzić z maluchem na rękach, a jakby coś się działo, obudzę ich. Mama była wciąż tak zmęczona, że nie protestowała. Poza tym, Derek leżał w bujanym foteliku dla niemowląt i swoimi ogromnymi niebieskimi oczami podziwiał nowe otoczenie. Nie wyglądał na przestraszonego, raczej na zaciekawionego. Od czasu do czasu zerkał na mnie, ponieważ ja nie mogłam się na niego napatrzeć i siedziałam przed nim, oczarowana. Był taki śliczny z malutką kępką czarnych włosów i niebieskimi oczami – domyślałam się, że pewnie niedługo zmienią kolor na inne, ale teraz wyglądał po prostu idealnie.
- To nasz dom – zaczęłam do niego mówić, choć było mi trochę głupio – nigdy nie mówiłam do kogoś, kto nie był w stanie mi odpowiedzieć i kto jedynie taksował mnie uważnym spojrzeniem noworodka. Przemogłam się jednak, ponieważ chciałam, żeby zapamiętywał mój głos: - Teraz jesteśmy w salonie – kontynuowałam, zataczając ręką łuk. Drugą cały czas bujałam fotelik. – Salon to takie miejsce w domu, gdzie wszyscy mogą przyjść i odpocząć. Tam jest kominek. – Wskazałam, a wzrok Dereka podążył za moją ręką. – Rozpala się tam ogień, wiesz? Ogień jest bardzo ładny i ciepły, ale niebezpieczny. – Urwałam na chwilę, bo wydawało mi się głupie, że tłumaczę kilkudniowemu dziecku, co to jest ogień, skoro i tak nic z tego nie zrozumie. Mimo wszystko kiedyś musiałam zacząć do niego mówić o wszystkim, dlatego mówiłam dalej: - Przeniosłabym cię do mojego pokoju, ale nie chcę cię upuścić. Mam nogę w gipsie – dodałam, unosząc nogę do góry, choć gips był ciężki. – Tak się dzieje, gdy człowiek nieuważnie chodzi. Jesteś taki śliczny – powiedziałam nagle rozmarzonym tonem. Palcem pogłaskałam Dereka po pulchniutkim policzku. – Kiedyś będę chodzić do ciebie do szkoły na wywiadówki – dodałam i parsknęłam krótkim śmiechem. – Jeśli będziesz się trochę źle uczył, rodzice pewnie będą na ciebie krzyczeć. Na mnie krzyczeli. Później dostawałam szlabany, dopóki nie poprawiłam ocen. Ja nie będę na ciebie krzyczała – obiecałam mu. – Nigdy. Będziesz mógł do mnie przyjść z każdym problemem. Ja nigdy na ciebie nie krzyknę. Będziesz mógł nawet stłuc jakiś drogocenny wazon. Nie specjalnie, oczywiście. Ale będę twoją ukochaną siostrą – powiedziałam z naciskiem. Choć Derek nie rozumiał ani słowa z mojego monologu, miałam wrażenie, jakby uważnie mnie słuchał. – Jak cię rzuci jakaś dziewczyna, to zaraz obmyślimy jakąś zemstę. Żadna dziewczyna nie będzie rzucała mojego brata. I nauczę cię, jak postępować, żeby nie łamać serc dziewczyn. Będziesz świetnym chłopakiem, wysokim, przystojnym, dobrym, wszystkie dziewczyny będą się o ciebie zabijać. – Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie taką sytuację. – Będę ci pomagała w szkole, jeżeli tylko będę umiała. Mam nadzieję, że będziesz umysłem ścisłym, bo ja niestety z matematyki jestem kiepska. Zawsze byłam. – Pogłaskałam go po mięciutkiej główce. – Tylko kiedy będziesz przechodził fazę buntu i będziesz robił wszystko na przekór rodzicom i światu, postaraj się nie farbować sobie włosów na dziwne kolory ani nie upijać się do nieprzytomności z kolegami. Wątroba kiedyś ci za to podziękuje.
Mówiłam i mówiłam, w ogóle już nie czując skrępowania, a gdy usteczka Dereka wygięły się w malutkim, lekkim uśmiechu, miałam wrażenie, że od tej pory już wszystko będzie dobrze.
*
Nagle poczułam energię – taką, jakiej nie czułam od dawna. Poczułam, że wracam na właściwe tory – te, na których nie przeszkadzał mi nawet deszcz czy kawa wylana na białą bluzkę. Jak wtedy, gdy wszystko się zaczęło. Wystarczył malutki uśmiech Dereka, po którym zresztą zaraz zasnął, żebym poczuła się lepiej. Patrzyłam się – niczym zakochana małolata – na jego okrągłą buzię i wsłuchiwałam w jego oddech. Niesamowite, ile taka mała istotka mogła wnieść dobra do życia samym swoim istnieniem.  
Odetchnęłam głęboko, opadłam na kanapę i zaczęłam intensywnie myśleć.
Musiałam powiedzieć Toby’emu, że się wyprowadzam. Nie pomieszkałam u niego za długo, to fakt, ale jeśli miałam być z Sebastianem, nie mogłam mieszkać z innym facetem. Miałam tylko nadzieję, że to zrozumie. Nie miałam pojęcia, jak mu to powiedzieć, ale postanowiłam, że tym pomartwię się potem. Pozostawała tylko kwestia, czy będę mogła wrócić do swojego poprzedniego mieszkania. Od razu wyciągnęłam komórkę i w skrócie opisując sytuację, napisałam do Emmy. Wyciszyłam dźwięk, by nie obudzić Dereka.
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:
„Nie ma żadnego problemu! Wracaj!  Alex i tak jeszcze w połowie mieszka u siebie w domu. Jeszcze nie będziemy przecież budować sobie niczego własnego. Poza tym, brakuje mi przyjaciółki”
Jeden problem był już z głowy. Powróciłam myślami do Toby’ego. Prawdę mówiąc, nie chciałam go zostawiać. Było mi z nim fajnie, a on był dla mnie dobry. Przez chwilę wspominałam nasze plotkowanie przed telewizorem, wsuwając jednocześnie pizzę. Uśmiechnęłam się. Tak, to były stanowczo dobre wspomnienia. Pragnęłam je zachować.  
Okazało się, że to jednak było proste.
Moje myśli podryfowały ku Laurze. Może jednak powinnam odpuścić i zaryzykować? Jeśli dalej będę się tylko zastanawiać, życie przeleci mi przez palce. Może za bardzo wzięłam sobie do serca słowa Penelopy. Ale… przecież ja już to wszystko przemyślałam. Wzdłuż i wszerz. Tak intensywnie, że miałam już dość wiecznego analizowania sytuacji. Chciałam zaryzykować. Jeśli skończę ze złamanym sercem… trudno. Będę chociaż miała tę świadomość, że spróbowałam. I będę wtedy o krok bliżej do mojego szczęśliwego zakończenia.
Później wyobraziłam sobie, jak mówię Sebastianowi, że już się nie waham. Że chcę jego i tylko jego, i nie obchodzi mnie, co będzie, ale nie mogę już dłużej się powstrzymywać. Jego twarz rozświetla uśmiech, chwyta mnie w ramiona i całuje. Długo i mocno. Później znowu nazywa mnie Boćkiem, ja udaję, że się obrażam, a on uśmiecha się filuternie.
To wszystko jest takie szczęśliwe i… proste.
Z zamyślenia wyrwały mnie wibracje telefonu. Okazało się, że dostałam wiadomość od Toby’ego.
TOBY: Wszystko już załatwione. Będę w domu jutro po południu.
Wzięłam głęboki oddech. A więc jutro po południu wszystko się już okaże – nie było już odwrotu. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Czyżbym wreszcie przeszła wszystkie zakręty i wyszła na prostą?
*
Było mi bardzo ciężko zostawić rodziców i Dereka, ale zaraz kończyło się moje zwolnienie i trzeba było wrócić na zajęcia. Wolałam zacząć nadrabiać od razu, a poza tym, czekała mnie jeszcze rozmowa z Toby’m i przeprowadzka. Naprawdę miałam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe. Trzymałam kciuki tak, że aż zbielały.
Kiedy dotarłam do mieszkania, Toby’ego jeszcze nie było, powinien jednak wrócić lada chwila. Rozpakowałam torbę, a później wetknęłam w ramę zdjęcie Dereka, które zrobiłam wczoraj i wywołałam dziś rano. Udało mi się uchwycić jego delikatny uśmiech – trochę zaspany, ale wyglądał uroczo. Nie sądziłam, że kilkudniowe dziecko może dać tyle radości i energii, ale widocznie było to możliwe, ponieważ od dawna nie czułam się tak, jak teraz.
W końcu usłyszałam, jak otwierają się drzwi i do środka wtacza się Toby. Wyglądał na strasznie zmęczonego i przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.  
- Cześć – powiedziałam niepewnie. – Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczonego… zrobić ci kawy? – spytałam szybko.
- Poproszę – powiedział, opadając ciężko na kuchenne krzesło. Przez chwilę miałam ochotę go przytulić. Naprawdę się za nim stęskniłam przez te parę dni. Nie miałam ostatnio kontaktu z przyjaciółmi – Alex i Emma byli teraz małżeństwem, więc nasze relacje nie były takie same. Chris był już przeszłością, a Sebastian… cóż. Teraz to Toby był dla mnie przyjacielem i to jednym z najlepszych. Nie chciałam go stracić.  
Nie wiedziałam, od czego zacząć rozmowę ani jak. W końcu, gdy Toby dopił prawie całą kawę, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Muszę ci…
W tym samym czasie Toby odparł:
- …coś powiedzieć.
Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem.  
- Ty pierwszy – powiedziałam, siadając obok niego.
- Muszę ci powiedzieć – powiedział, poprawiając się na krześle. – Nie było mnie przez te parę dni, ponieważ… pojechałem do swojej byłej dziewczyny. Myślałem, że już mi z nią przeszło, ale… - Potrząsnął głową. Loczki zafalowały. – Dowiedziałem się, że zmarł jej tata. Po prostu musiałem do niej pojechać, choć nie rozstaliśmy się w dobrych stosunkach. To ja ją zostawiłem, jakiś czas temu. Przez głupią pomyłkę… żałowałem tego codziennie. Teraz zrozumiałem, że to tylko z nią chcę być. Serce mi pękło, gdy ją zobaczyłem. Chciałem ją pocieszać i mogę to robić nawet do końca świata. Nie wiem, czy ona zdecyduje się mi wybaczyć, ale nie zamierzam pozwolić jej odejść po raz drugi.
Kamień spadł mi z serca. Sprawy przybrały nieoczekiwanie dobry obrót. Poczułam ulgę, że nie zostawiam Toby’ego samego – on też kogoś kochał, na kimś mu zależało, nie będzie sam. Po chwili ja zaczęłam opowiadać, co się działo u mnie. Cofnęłam się trochę do poprzednich wydarzeń. Zanim się zorientowałam, opowiedziałam mu całą historię moją i Sebastiana, jak go poznałam, jak przeszkodziła nam Laura, a także ostatnią rozmowę, kiedy Sebastian powiedział, że nie będzie czekał wiecznie.
- Kocham go – zakończyłam swój wywód. – Długo nie mogłam się do tego przekonać, ale tak jest. Chcę z nim w końcu być.
Toby miał łagodny, pełen zrozumienia wzrok. Pokiwał głową.
- Rozumiem. Mogę więc teraz tylko powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że pomieszkałaś u mnie choć trochę i że cię poznałem. – Podniósł się i przytulił mnie. Uścisnęłam go mocno. – Kochamy kogoś innego, ale w tobie znalazłem przyjaciółkę, której, muszę przyznać, że mi brakowało…
Rozumieliśmy się bez słów. Wszystko ułożyło się prawie idealnie – oboje zyskaliśmy w sobie przyjaciół, ale postanowiliśmy też walczyć o tych, których kochamy. Z uśmiechem na ustach pakowałam z powrotem walizki. Toby pomógł mi je znieść i zawieźć z powrotem do mieszkania mojego i Emmy. Przytuliliśmy się na pożegnanie.  
- Niedługo wpadnę na pizzę – obiecałam. – Chyba długo bez niej nie wytrzymam.
Parsknął śmiechem.
- Powodzenia z Sebastianem – dodał. – Zapomnij o Laurze. Zgódź się. Bądź wreszcie szczęśliwa.
Skinęłam głową ze ściśniętym gardłem.
- Powodzenia z Lisą – odparłam i znowu się uściskaliśmy. Po chwili Toby odszedł, a ja zaczęłam rozpakowywać rzeczy w moim pokoju. Uśmiechałam się prawie cały czas. W końcu nadszedł czas na koniec rozmyślań i rozpoczęcie życia.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2286 słów i 12837 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik POKUSER

    Cisza przed burzą, już się nie mogę doczekać :D

    22 paź 2017