Daję ci siebie #24

- Co, do cholery? – warknęłam, a Sebastian wymamrotał pod nosem jakieś przekleństwo. Laura zatrzymała się raptownie, gdy nas zobaczyła, a Toby, z twarzą kompletnie pozbawioną jakiegokolwiek zrozumienia, patrzył to na nas, to na Laurę – Lisę? – i w końcu zapytał:
- Co? O co chodzi? Znacie się?  
Byłam niezdolna do spokojnych i racjonalnych wyjaśnień, więc tylko warknęłam:
- To jest Laura… ta Laura, przez którą było tyle kłopotów! – Nie mówiłam już nic więcej, bo wyraz twarzy Toby’ego uświadomił mnie tylko, że doskonale pamiętał moje opowieści.  
- Nie… - Pokręcił głową. – Vanessa, to nie jest możliwe…
- To nie żadna Lisa! – Aż podniosłam głos z nerwów. – To Laura, która okłamywała chyba nas wszystkich.  
- A może ją zapytajmy? – usłyszałam Sebastiana. Zerknęłam na niego. Miał morderczy wzrok, dłonie zaciśnięte w pięści, ale głos miał spokojny. Ludzie w pizzerii zaczynali się na nas dziwnie patrzeć. Przeniosłam spojrzenie na Laurę. Miała przerażony wzrok, który skakał jej po nas wszystkich. Już nie wyglądała tak pięknie, jak kiedyś. Włosy miała jakby matowe, twarz zaczerwienioną, oczy podkrążone.
- Kochanie… - odezwał się Toby. – O czym oni mówią? Możesz nam to wyjaśnić?
Laura wzięła głęboki oddech. Już myślałam, że zacznie mówić, ale ona nagle odwróciła się i wypadła przez drzwi. Nie zaczekałam na reakcję – szybko wybiegłam za nią. Nie zamierzałam jej tego odpuścić.
Stała na chodniku, odwrócona do mnie plecami. W tym momencie jednak nic mnie nie obchodziło – szarpnięciem odwróciłam ją do siebie i poczekałam, aż na mnie spojrzy. Aż we mnie wrzało.
- Co, do cholery? – powtórzyłam, tym razem głośniej. Laura patrzyła na mnie, ale miałam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchała. Mimo wszystko ciągnęłam dalej: - Kim ty w końcu jesteś? Lisą, Laurą, a może jeszcze kimś innym? Okłamywałaś Toby’ego! – Naskoczyłam na nią. Miałam ochotę nią potrząsnąć. – Co ty sobie myślisz, zmieniając imiona, okłamując ludzi? Nie dość okropne było to, co zrobiłaś Sebastianowi? – Nagle mnie oświeciło. Przecież Toby mówił, że już wcześniej ją znał, dopiero teraz do siebie wrócili, ale jeszcze kiedyś byli razem. – Zdradzałaś go? Zdradzałaś Sebastiana? – rzuciłam ostro. Laura wzdrygnęła się, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Zachowywałaś się jak kompletna wariatka, byle tylko go utrzymać przy sobie, ale jednak go zdradzałaś?! Później Toby z tobą zerwał… - Mój mózg pracował jak szalony, starając się połączyć fakty. – A może właśnie dlatego też chciałaś mnie odstraszyć od Sebastiana? Żeby mieć kogoś, kogokolwiek, kto by z tobą był, gdy Toby odszedł?! – krzyczałam coraz głośniej. Sama nie wiedziałam, za co byłam bardziej wściekła – za to, że zdradzała Sebastiana, czy że oszukała Toby’ego. – Nie wystarczył ci jeden, musiałaś mieć dwóch? Musiałaś tak zranić Toby’ego? On cię kocha, a ty cały ten czas grałaś na dwa fronty! – krzyczałam dalej, a Laura stała bez ruchu. – Zdajesz sobie sprawę z tego, ilu ludzi skrzywdziłaś?! – wykrzyknęłam w końcu, ale nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię.
- Krzyczenie na nią nic nie da – usłyszałam drżący głos Toby’ego. – Zamyka wtedy oczy i zastyga. Nic do niej nie dociera.  
Spojrzałam z powrotem na Laurę. Istotnie, miała zamknięte oczy i nie ruszała się. Wyglądała jak posąg.
Za mną pojawił się Sebastian, blady jak ściana. Odgarniał nerwowo włosy i wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. Chciałam go przytulić, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Nie byłam zresztą nawet pewna, czy on chciałby mojego dotyku. Patrzył na Laurę.
- Odwiozę ją – powiedział lodowatym tonem. – Chyba, że chcesz z nią porozmawiać? – Zwrócił się do Toby’ego.
- Nie… - Toby potrząsnął głową. – Nie mam do tego siły. – Zobaczyłam, jak z bólem spojrzał na Laurę, która dalej stała z zamkniętymi oczami. – Zabierzcie ją stąd.  
Toby odwrócił się i wszedł z powrotem do pizzerii, nagle przygarbiony. Zobaczyłam, jak ociera oczy, z których pewnie popłynęły łzy i żołądek mi się zacisnął. Zakochał się w wariatce, a teraz pękło mu serce. Miałam ochotę uderzyć Laurę. Krew we mnie buzowała. Tego było już za wiele. Ją się powinno leczyć, a nie trzymać na wolności!
W milczeniu patrzyłam, jak Sebastian podchodzi do Laury.
- Otwórz oczy! – rzucił ostro, a ona go posłuchała. Wyglądała jak lalka, jakaś maszyna. – I chodź z nami. Odwiozę cię do domu.
Nie miałam na to absolutnej ochoty, ale podążyłam za Sebastianem. Wróciliśmy do miejsca, gdzie zostawił samochód. Laura posłusznie weszła na tylnie siedzenie, ja usiadłam z przodu. To było chore. Ta dziewczyna, która jeszcze niedawno chciała się ze mną zaprzyjaźniać, teraz mnie przerażała. Zachowywała się jak maszyna. W samochodzie panowała cisza, a ja myślałam nad tym, jak bardzo jest chora, by się tak zachowywać.
Nagle ciszę przerwał jej szept:
- Leila mi kazała.
Krew zmroziła mi się w żyłach. Zerknęłam na Sebastiana. Nawet na nią nie spojrzał, ale zacisnął wargi.
- Jak to?
- Leila mi kazała… podać się za Lisę – szeptała Laura, a ja nie miałam odwagi na nią spojrzeć. – Kazała mi tak robić, by korzystać z życia. By nie zwariować. Mówi do mnie po nocach.
Momentalnie w oczach stanęły mi łzy i poczułam się jak w psychiatryku. Ścisnęłam mocniej pas bezpieczeństwa.
- Błagam, jedź szybciej – mruknęłam do Sebastiana przez zaciśnięte zęby.  
Wdepnął mocniej pedał gazu i już żadne z nas się nie odezwało.
*
Gdy Sebastian wyprowadzał Laurę z samochodu, w końcu odważyłam się zerknąć na jego tył. Sama nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam – może spodziewałam się zastać inny widok niż wcześniej. Może coś sobie po cichu zrobiła, zostawiając ślady krwi?
Po dłuższej analizie nagle dostrzegłam na siedzeniu komórkę. Sięgnęłam po nią. W pierwszym odruchu chciałam wyjść i ją oddać, ale coś mnie powstrzymało. Siedziałam i wpatrywałam się w telefon, jakby był cudem świata.
Później przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Głupi. Ryzykowny. Ale tylko w taki sposób mogłam wreszcie rozstrzygnąć sytuację.
Schowałam komórkę do torebki.
*
Sebastian wrócił po paru minutach. Miał mocno zaciśnięte szczęki i wyglądał, jakby miał ochotę kogoś zamordować.
- Jedźmy stąd – warknął, zatrzaskując drzwi i uruchamiając silnik. – Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Co za pieprzony dzień. Co za… - urwał, głęboko oddychając. – Dlaczego ona nie bierze leków? – Rąbnął pięścią w kierownicę, aż zatrąbiła. – Właśnie się dowiedziałem, że jej tata zmarł jakiś czas temu. Nie mogę w to uwierzyć…
Ja wierzyłam. To wtedy Toby wyjechał z mieszkania, by być przy niej.
- …najpierw Leila, teraz tata. To musiało ją kompletnie załamać. Nie bierze leków, jest tak podatna na każdą krzywdę… - Sebastian mamrotał dalej, choć wątpiłam, że wciąż mówił do mnie. – Boję się jej. Jest zupełnie nieobecna. Ma martwe oczy. Zachowuje się, jakby lunatykowała. Nie mogę w to uwierzyć… - powtórzył. – Znałem ją tak dobrze, jak nikogo… była normalna, naprawdę… teraz nie ma już Laury. Nie wiem, co tam siedzi w środku, ale to nie Laura.
- Przestań – przerwałam mu tonem ostrym jak brzytwa. – Nie chcę o niej słuchać.
Zamilkł, ale we mnie dalej wszystko wrzało. Sebastian mówił tak, jakby właśnie i jemu złamano serce. Jakby nie poznawał dziewczyny, którą kochał…
Odwróciłam się w stronę szyby, by nie widział łzy, która spłynęła mi po policzku.



/ Wiem, że bardzo krótko dziś, ale tylko tyle byłam w stanie z siebie wycisnąć. Potem się podzieje więcej :)

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1451 słów i 8015 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • POKUSER

    No no no... Poprzedni odcinek był rewelacyjny, a ten mu wcale nie ustępuje  :bravo:

    7 lis 2017

  • candy

    @POKUSER dziękuję!:)

    8 lis 2017

  • Fanka

    No to czekam cierpliwie Kochana na ciąg dalszy ;)  :bravo:

    7 lis 2017

  • candy

    @Fanka <3

    8 lis 2017