Daję ci siebie #25

Zdecydowałam, że nie jestem w stanie opowiedzieć Emmie wszystkiego na trzeźwo, więc wyciągnęłam ją z mieszkania i poszłyśmy do baru. Dzwoniłam do Toby’ego, by zapytać, czy nie chce pójść upić się razem z nami, ale odmówił. Głos miał chrapliwy i domyślałam się, że płakał i nie chciał, bym to po nim zobaczyła.
Emma z początku miała minę, jakby zamierzała parsknąć śmiechem, ale w miarę jak opowiadałam, co się wydarzyło w pizzerii, jej twarz zmieniała się. W końcu wyglądała na jednocześnie zdumioną i przerażoną.
- Ją się powinno zamknąć. I leczyć. Jak najostrzej – powiedziała w końcu. – Co z nią zrobiliście?
Zabrzmiało to tak, jakbyśmy co najmniej powinni wyrzucić Laurę do pobliskiego kontenera.
- Odwieźliśmy ją do domu. – Wzruszyłam ramionami. – A co mogliśmy zrobić? Gdy Sebastian wrócił… mówił tak, jakby ją utracił – powiedziałam, przypominając sobie jego zdumienie i złość. Coś zakuło mnie w środku. – Jakby dziewczyna, którą kochał, nagle już nie była sobą. Jakby i on przez to coś stracił.
- No, wiesz… - mruknęła Emma, unikając mojego wzroku. – Kiedyś ją kochał…  
Urwała, bo grzmotnęłam ręką w bar, aż zadrżały nasze szklanki. Pięść zabolała mnie okrutnie, a barman spojrzał się na mnie z uniesioną brwią.
- Jak chce pani coś uderzyć, po drugiej stronie ulicy jest siłownia. Pewnie znajdzie się tam jakiś worek do boksu – powiedział uszczypliwie. Posłałam mu srogie spojrzenie i odwróciłam się z powrotem do Emmy.
- Nie obchodzi mnie, że ją kochał! – Walnęłam w bar jeszcze raz, tym razem słabiej. – Teraz jest ze mną. Twierdzi, że kocha mnie! Obiecał mi, że się poprawi, że to ja będę na pierwszym miejscu! – Ciężko oddychałam. – Gdyby to Chris nagle ześwirował, owszem, pewnie poświęciłabym temu myśl czy dwie. Ale nie załamałabym się i nie roztrząsałabym tego, ponieważ on należy już do przeszłości! – syknęłam, dobrze wiedząc, że mam rację. Mimika Emmy to potwierdzała. – Ja tylko chcę… - Potrząsnęłam głową i dopiłam drinka. – Chcę, żeby w końcu przestał myśleć o niej, o swojej przeszłości. – Otarłam brodę i spojrzałam na Emmę smutno. Ścisnęła mnie za rękę. – Teraz ja jestem w jego życiu. Dlaczego to mu nie wystarcza?
Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, bo zwyczajnie się rozpłakałam.
*
Przyszedł sierpień i nieco się ochłodziło. Ubierałam właśnie Dereka w cienką maleńką bluzę i wsadzałam go do wózka, by wyjść z nim na spacer, kiedy zadzwoniła moja komórka. Odebrałam.
- Cześć – usłyszałam głos Sebastiana. Nie zdziwiło mnie to. Ostatnio często starał się nawiązać ze mną kontakt, a mi jakby przestało na tym zależeć. Byłam ciekawa, ile jeszcze będzie się tak starał. – Masz ochotę iść na kolację?
- Czemu nie – odparłam, wkładając buty. Derek cicho gaworzył w wózku. Podałam mu grzechotkę. – Ale dopiero za parę godzin. Jestem w domu i właśnie wychodzę z Derekiem na spacer.
- To chyba normalne, że kolację je się wieczorem – zażartował, ale mi nie było do śmiechu. – Dobrze, w takim razie przyjadę po ciebie o ósmej. Pasuje?
- Pasuje.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też – powiedziałam, choć musiałam się nieco zmusić do tego wyznania. Wciąż nie było między nami dobrze i męczyło mnie zachowywanie się, jak gdyby nigdy nic.  
Pchnęłam wózek przez drzwi i skierowałam się w stronę parku. Mijałam rodziców z dziećmi oraz starsze panie, które obrzucały mnie spojrzeniami w stylu „taka młoda, a już z dzieckiem”, ale nie obchodziło mnie to. Byłam w takim stanie, że mogłam śmiało wykrzyczeć na cały park, jak bardzo mnie nie interesuje ich opinia.  
Szłam przed siebie, aż dotarłam do ławki, która była wolna i nieubrudzona przez ptaki. Usiadłam, postawiłam wózek obok siebie, zablokowałam go, rozpięłam Dereka i wyjęłam go z wózka, sadowiąc go na moich kolanach. Noga lekko mi podrygiwała, więc Derek podrygiwał razem z nią. Nadal gaworzył, rozglądając się po parku.
- Wiesz, faceci to czasem okropne świnie – powiedziałam. Nie od razu na mnie spojrzał, ale po chwili poczułam, że kieruje na mnie wzrok. – To znaczy, nie wszyscy faceci – poprawiłam się. – Ty, na przykład, jesteś cudowny. – Pochyliłam się i pocałowałam go w miękką główkę. – Ale niestety też pewnie popełnisz parę poważnych błędów, bo mężczyźni dorastają później. Nie jestem pewna, kiedy, ale chyba dopiero około czterdziestki. Zrobisz coś dla mnie? – Uniosłam go i spojrzałam mu prosto w oczy. – Dojrzejesz szybciej? Proszę. Żeby żadna dziewczyna nie musiała przez ciebie płakać.
- Guu, guuu, ghhh – odpowiedział mi, uśmiechając się bezzębnym uśmiechem i lekko śliniąc. Parsknęłam śmiechem i szybko go wytarłam pieluszką.
- Idziemy dalej – zarządziłam, wsadzając Dereka z powrotem do wózka. – Chodźmy pozwiedzać świat, zanim znowu przyjdzie jesień i zrobi się zimno.
*
Nieco się zdziwiłam, gdy zobaczyłam Sebastiana ubranego w ciemnogranatowy garnitur – nie wyglądał zbyt oficjalnie tylko dzięki temu, że nie miał krawata czy muszki, ale rozpięte górne guziki. Przez chwilę go podziwiałam i przypomniałam sobie, jak często zachwycałam się jego wyglądem, gdy jeszcze był z Laurą, a ja mogłam o nim jedynie marzyć. Te gęste, brązowe włosy, idealny zarys szczęki, niemal uwodzicielskie spojrzenie. Teraz był mój i już nie musiałam o nim marzyć, a jednak wcale tego nie czułam.
- Jedziemy? – uśmiechnął się, otwierając mi drzwi od samochodu. – Wyglądasz pięknie – dodał, całując mnie w policzek.
Odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem i poczekałam, aż obejdzie samochód. Dwadzieścia minut później byliśmy już w restauracji. Widziałam, jak żartował i posyłał mi uśmiechy, a jednak miałam wrażenie, że to wszystko było sztuczne. Dalej pamiętałam o tym dniu, kiedy się okazało, że Laura go zdradzała, i on na pewno też dobrze go pamiętał.
Gdy Sebastian wyszedł do łazienki, otworzyłam torebkę. Obok mojej komórki leżała ta należąca do Laury. Przyciągała mój wzrok jak magnes. Wciąż powtarzałam sobie, że nie powinnam jej wykorzystywać, ale i tak wiedziałam, że to zrobię. Póki byłam przy stoliku sama, wzięłam głęboki oddech, odblokowałam telefon i weszłam w wiadomości. Szybko napisałam smsa o treści „Mam kłopoty, pomożesz mi?”. Pół sekundy później wysłałam go do Sebastiana i schowałam komórkę z powrotem do torebki.  
Poczekałam, aż wróci do stolika i zobaczy, że dioda jego telefonu położonego na stoliku, miga. Zmarszczył brwi, czytając wiadomość.  
- O co chodzi? – spytałam niewinnym tonem, czując, jak mocno wali mi serce.
- Nic ważnego – odparł i szybko coś odpisał. Poczułam, jak w torebce wibruje telefon.
- Teraz ja pójdę do łazienki – oświadczyłam i wstałam. Skierowałam się w stronę toalet, jednocześnie wyjmując komórkę Laury.
„Nie mogę. O co chodzi?”
Aż odetchnęłam i szybko odpisałam:
„Myślę, że się zgubiłam”
Po chwili wysłałam następnego smsa:
„Muszę z tobą porozmawiać”
I następnego:
„Chcę ci wszystko wyjaśnić”  
Wróciłam do Sebastiana. Zastałam go patrzącego w telefon ze zmarszczonymi brwiami. Gdy zobaczył, że wróciłam, znowu coś szybko napisał, po czym zablokował telefon i schował go do kieszeni.
- Jak ci smakuje jedzenie? – spytał mnie, ale ja umierałam z ciekawości by zobaczyć, co odpisał. Udałam, że strąciłam widelec ze stolika. Gdy się schyliłam, by go podnieść, szybko wyświetliłam jego odpowiedź:
„Włącz nawigację w komórce. Nie mogę ci pomóc”
Co prawda ucieszyłam się, że mi odmówił – Laurze – ale jakaś część mojego mózgu zastanawiała się, czy nie pociągnie tego tematu i jednak nie zdecyduje się pomóc, gdy już mnie odwiezie do domu. Miałam szczerą nadzieję, że tak nie będzie. Po pierwsze, przecież obiecał mi, że się postara naprawić swój błąd, a po drugie… cóż, wszystko by się wydało.
Ociągałam się z powrotem do domu. Prawdę mówiąc, zaczynałam panikować i żałować, że zdecydowałam się na coś takiego. Zorientowałam się, że zaczynam być zdesperowana. Momentalnie postanowiłam, że pozbędę się komórki i już nigdy nie będę używać takich metod, by się dowiedzieć, czy Sebastian dotrzyma słowa.
- Mogę pojechać do ciebie? – spytałam, gdy znaleźliśmy się z powrotem w samochodzie. – Co prawda, nie mam ze sobą żadnych ubrań, ale… - Wzruszyłam bezradnie ramionami. – Dawno nie spaliśmy razem. W ogóle rzadko się widujemy. Tęsknię za tobą. – Głos mi drżał od emocji i strachu.
Sebastian uśmiechnął się i zapalił silnik.
- Pewnie. A co do ubrań, chyba jakieś moje będą na ciebie pasować.
Odetchnęłam z ulgą. Zgodził się, bym u niego została, więc chyba rzeczywiście nie planował pomagać Laurze. Usiłowałam się rozluźnić. I wyrzucić komórkę do najbliższego śmietnika.
Nie przewidziałam tylko faktu, że gdy zajedziemy samochodem pod dom Sebastiana, światła nagle oświetlą bladą sylwetkę Laury, która siedziała przed domem na kostce i to tak, że Sebastian o mało co jej nie rozjechał.
- Co ona tu robi? – mruknął, wysiadając z samochodu. Moje serce maksymalnie przyspieszyło. Wyskoczyłam z samochodu i podążyłam za nim. Nie zgasił silnika samochodu i w świetle świateł zobaczyłam, jak Laura chwiejnie wstaje.
- Zgubiłam komórkę u ciebie w samochodzie – powiedziała mechanicznie do Sebastiana, całkowicie mnie ignorując. Poczułam, jak każdy nerw w moim ciele nagle zastyga.  
Sebastian zmarszczył brwi.
- Jak mogłaś ją zgubić, skoro do mnie pisałaś?
Laura też zmarszczyła brwi, ale u niej miało to charakter zdziwionego dziecka.
- Nie pisałam do ciebie.
Przez chwilę panowała cisza, a później Sebastian wyciągnął swoją komórkę. Już wiedziałam, co się stanie. Parę sekund później w ciszy było wyraźnie słychać wibracje telefonu dochodzące z mojej torebki. Sebastian spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Nie… - Rozłączył się wściekłym gestem i spojrzał na mnie morderczo. – Ukradłaś jej komórkę?!
- Nie ukradłam! – usiłowałam się bronić, ale wiedziałam, że to na nic. – Zgubiła ją w samochodzie. Później ją znalazłam.
- I zamiast ją oddać, wysyłałaś do mnie jakieś fałszywe wiadomości? – warknął Sebastian, dalej mając utkwiony wzrok we mnie. Laura stała obok w milczeniu. – Chryste, Vanessa! Jak mogłaś to zrobić? Przemyślałaś to w ogóle? Pomyślałaś o niej? – Wskazał na Laurę. – Co by było, gdyby naprawdę się gdzieś zgubiła i nie miała przy sobie telefonu, by zadzwonić po pomoc?
Krew we mnie zawrzała. Owszem, zdawałam sobie sprawę z tego, że zrobiłam źle, ale Sebastian znowu martwił się tylko o Laurę. Nawet po tym, jak się dowiedział, że go zdradzała, to właśnie o niej tu myślał. Tego było już za wiele.
- Musiałam mieć pewność! – zawołałam, zaciskając dłonie w pięści. – Wykorzystałam okazję. Źle zrobiłam. Ale musiałam sprawdzić, czy dotrzymasz obietnicy, a tobie nie mogłam wierzyć! Czułam, że znowu to ona będzie dla ciebie najważniejsza! – krzyknęłam głośno, a z twarzy Sebastiana zniknęły wszystkie kolory.
- Nie wierzysz mi? Podobno jesteśmy w związku, który miał być poważny, ale jak ma taki być, skoro nie możesz mi zaufać, gdy coś ci obiecuję?
- A jak mam ci ufać, gdy wciąż bierzesz jej stronę?! – zawołałam ze łzami w oczach. Nie mogłam uwierzyć, że znowu się kłóciliśmy o Laurę, że ona jakimś cudem wciąż wcinała się w nasze życie.  
- To nie jest związek – wymamrotałam. – To jakaś pomyłka.
Po twarzy Sebastiana widziałam, że i on myślał podobnie.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2165 słów i 12037 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • POKUSER

    Wooooow bardzo nieładnie Vanessa pograła...

    9 lis 2017

  • candy

    @POKUSER nadzwyczajna sytuacja = nadzwyczajne środki

    9 lis 2017

  • POKUSER

    @candy polemizowałbym...

    9 lis 2017

  • candy

    @POKUSER no ja wiem, że to było nieczyste zagranie. Ale się zdesperowała dziewczyna

    9 lis 2017

  • POKUSER

    @candy "bo to zła kobieta była" ... ;) tak się mi skojarzyło

    9 lis 2017

  • jaaa

    Wooow
    No to teraz ciekawe co się stanie.
    Znów Sebastaian będzie z Laura??

    8 lis 2017