Cień człowieczeństwa cz.5

Jest w takim samym szoku jak ja. Jednak w jej oczach nie widać tylko lekkiego zdziwienia ,tylko strach przed czymś , przed czymś co jej zagraża. Przyglądam się jej uważnie. Pewnie wyglądam jak drapieżnik co obserwuje swoja ofiarę. Dziewczynę coraz bardziej ogarnia strach. Nie wiem czemu ,jakiś odruch, nie zapanowałem nad tym, robię mały krok w jej stronę delikatnie wyciągając dłoń w jej stronę.
    Podczas zagrożenia życia ludzie reagują na dwa sposoby. Zostają i walczą albo uciekając jak najdalej.Kiedy zrobiłem ten krok Lena cała się spięła gotowa do ucieczki, ale na razie tego nie robiła, postanowiła stawić opór.
-Nie zbliżaj się - Warczy jakby chciała odstraszyć jakiegoś psa. Wyciąga rękę do mnie pokazując tym żebym został w miejscu i tak robię, ale ona powoli zaczyna stawiać kroki do tyłu. Boi się mnie. Nie dziwie się po tym co usłyszała spotyka "morderce w lesie".Kto by się nie bał. Zerkam za jej plecy. Tylko nie to...Czy to cholerne urwisko musiało być akurat tam, za nią ?Uginam delikatnie kolana i patrzę się na nią dość groźnie.
-Stój!- Zabrzmiało bardziej jak groźba niż ostrzeżenie . Lena prostuje się , patrzy się na mnie przez ułamek sekundy i zrywa się do biegu. Pierwszy duży krok kieruję ją w przepaść.Znika mi z oczu, przepadła.Moje nogi zachowują się w tym momencie jak sprężyny. Bez większego namysłu rzucam się za nią , łapie ją za nadgarstek lewej ręki , i w ostatniej chwili łapie się jakiegoś młodego drzewka które wystaje ze skarpy. Jest tak małe że jego pień obejmuje dłonią dookoła. Dopiero teraz dotarło do mnie co się dzieje. Jej życie zależy ode mnie, a nasze od tego czy korzenie tego chwasta są dość silne żeby utrzymać nasz ciężar. Czuje jak adrenalina rozchodzi się po ciele która pomaga zignorować ból który rozrywa mi ramie. Coś klejącego płynie mi po brzuchu....rana się otworzyła, zajebiście. Zamykam oczy i krzywię się  z bólu , oddycham głęboko próbując uspokoić ciało. Jej wiercenie i krzyki przywracają mnie do rzeczywistości. Spoglądam w dół, za nią woda rozbija się o skały , wisimy na wysokości jakiś 30 metrów , jeżeli puszcze obydwoje zginiemy na miejscu. Patrze na nią. Oczy...oczy ma takie same jak moja siostra tego dnia. Błaga o pomoc, boi się , całą nadzieje pokłada we mnie . Nie, Tobie nie pozwolę zginąć.
-Nie ruszaj się !- warczę do niej przez zaciśnięte zęby. Musze coś na szybko wymyślić. Rozglądam się po górze, widzę parę korzeni , gdyby się ich złapała...
-Słuchaj mnie - Sapie, ledwo co mówiąc , zaczyna brakować mi siły- Postaram się Ciebie podciągnąć do góry, musisz się złapać tych wystających korzeni i wspiąć na górę , rozumiesz?- Spoglądam na nią , jest w takim szoku że nie wiem czy zrozumiała jakiekolwiek moje słowo, ale kiwa lekko głowa twierdząco.
Dobra...nabieram dużo powietrza i zbieram wszystkie siły jakie mi zostały, jeżeli mi się to nie uda spadnie i roztrzaska się o skały. Raz...Dwa...trzy i podciągam dziewczynę do góry, jednym szarpnięciem. Wydaje z siebie przy tym taki ryk, nie jest to zwykły krzyk jest to ryk dzikiego zwierzęcia, aż sam jestem w szoku że to ze mnie wyszło. Czuje jak ścięgna mi się zrywają , ale złapała . Niezdarnie i chaotycznie wspina się do góry po korzeniach .Spoglądam w dół, gdybym się teraz puścił całemu światu zrobiłbym przysługę, z myśli wyrywa mnie krzyk Leny.
-Maksym!- Ma łzy w oczach , i zasłania dłońmi usta, nie wie co zrobić , nic nie może zrobić. Taka drobna dziewczyna jak ona w tym momencie jest bezradna, muszę poradzić sobie sam. Dawaj stać Cię jeszcze na trochę wysiłku. Zabieram się stopami o ścianę urwiska a prawą ręka powoli podciągam się do góry , kiedy jestem już wyżej , obojczykiem zapieram się o grunt i przekręcam się tak że leże na plecach ,już na stałym gruncie nie wisząc na nicością. Głośno dysząc patrzę się w niebo przesłonione konarami drzew, słyszę jak krew dudni mi w uszach. Adrenalina schodzi i dochodzi do mnie ból z lewej ręki i pozrywane ścięgna. Krzywię się z bólu łapie się ręka za bolące miejsce. Po chwili jej delikatna i miękka dłoń spoczywa na mojej . Niezdarnie podrywam się do siadu i patrze wściekły na nią.Co ona myślała, że ją zgwałcę i zakopie w lesie , mogła stracić życie, a Ty co lepszy? Skoczyłeś za nią w przepaść, dosłownie. Toczymy wojnę na wzrok, tym razem patrzy na mnie z...czułością ?
-Nie potrzebuje litości nic mi nie jest - sapie i wstaje na równe nogi , widzę że te słowa ją zaszokowały i ciska we mnie piorunami  
-Dziękuje , że...że uratowałeś mnie..ja...nie...-plącze się w swoich słowach i spuszcza wzrok  
-Może następnym razem słuchaj co do Ciebie mowie- patrzę na nią , widząc ją taką skruszoną nie wiem czemu ale złość mi powoli schodzi.
-Nie wiedziałam że tam jest urwisko, i jeszcze..Ty  
-Ja?- Pytam lekko zdziwiony - Co ja takiego zrobiłem żebyś rzucała się w przepaść ?
-Wyskoczyłeś spod ziemi sam w głębi lasu, po tym co zrobiłeś nie dziw...-Urywa zdanie gdy spogląda na mnie i widzi moją reakcje na jej słowa. Mam dość tego fatum, nadal myśli że jej coś zrobię po tym jak walczyłem o nasze życie.
-Po tym co zrobiłem ? Czyli ?-Milczy , kiwam lekko głowa i odwracam się idąc do swojej torby - Może to Cie pocieszy że jesteś za stara dla mnie , wiec Cię nie zabije - Mowie z takim sarkazmem z jakim mnie tylko stać.
-Śmieszy Cię to że zabiłeś swoją siostrę  !- W końcu wybucha i idzie za mną  
-A zabiłem ? Wierzysz w to co inni mówią a nie w to co tam się wydarzyło - nachylam się nad nią i warczę przez zaciśnięte zęby, kim ona jest żeby mnie oceniać , jest tu przez chwilę a będzie mnie nauczała co i jak mam robić . Lena milknie i jej podejście się zmienia.  
-Jak Twoja ręka ? - Próbuję nią poruszyć ale nie mogę , ból jest zbyt mocny .
- Okej , nic mi nie jest  
-Poruszaj nią  
-Co ?
-Skoro nic Ci nie jest możesz ją podnieść do góry prawda ?- Kim ona do cholery jest  
-Dobra ! Nie mogę nią ruszać zadowolona ?
-Chodź ,jedziemy do szpitala .- idzie pewna przed siebie  
-Nie jadę do żadnego jebanego szpitala  
-Jedziesz , jeśli nie, to powiem w szkole co dla mnie zrobiłeś , a to popsuje Ci bardzo Twoją złą opinie , mam racje ?- Uśmiecha się pod nosem triumfalnie. Zaciskam szczękę i zamykam oczy. Nie chce żeby komukolwiek o tym mówiła a tym bardziej w szkole. Nie chcę żeby coś się zmieniało.
-Bardzo dobrze - Odwraca się i idzie pierwsza, zabieram wściekły torbę i idę za nią - Mój ojciec jest tam lekarzem , zajmie się Tobą  
Ja pierdole jeszcze tego brakowało....

2 komentarze

 
  • Fanka

    Niesamowite opowiadanie!  :bravo:

    22 lis 2017

  • blogerka

    Ciekawe :)

    21 lis 2017