Cień człowieczeństwa cz.8

Dziewczyna odzywa się do mnie tylko tyle aby wskazać mi drogę do jej domu. Cały czas patrzy się przez okno, nie zwracając na mnie uwagi.
-Dlaczego chciałeś pozwolić żeby Cię uderzył ?- Pyta nagle odwracając się w moja stronę, opiera się o drzwi.
-Zrobiłem Ci krzywdę - Wzruszam lekko ramionami i walczę ze sobą żeby na nią nie spojrzeć
-Krzywdę?! Żartujesz sobie, prawda ?- Podnosi lekko głos.
-Z czego mam żartować, spójrz tylko na swoje nadgarstki.
Wolisz to czy to żebym teraz tam leżała roztrzaskana o skały ?- Próbuje mnie zagiąć, ale ja wiem swoje.
-Gdyby nie ja nie było by ani tego, ani tego- Spoglądam jej dłonie i w końcu podnoszę oczy żeby spojrzeć jej w oczy. Widze że jest w lekkim szoku po tych słowach, ale też widzę złość. Chociaż nie jest ona taka jak wcześniej, czymś się różni, jeszcze nie wiem dokładnie czym. Już w zupełnej ciszy dojeżdżamy do jej domu. Zwykły biały dom, estetyczny jak na doktora przystało. Zatrzymuje auto przed wjazdem, widzę że Lena się chwilę waha.
-Emm...może wejdziesz do środka?- Na widok jej rumieńcy, czuję jak końciki moich ust się unoszą, dziwne uczucie, jakby pękała jakaś skała.
-To jest bardzo zły pomysł- Mówie prawdę, zadając się ze mna nic dobrego jej nie spotka.
-No tak..-mówi tak cicho jakby mówiła tylko do siebie- Dziękuje jeszcze raz- Uśmiecha się smutno i nachyla się w moja stronę. Co ona wyprawia?? Co Ty robisz? W ostatniej chwili unikam tego co chciała zrobić. Przylegam cała powierzchnia pleców do drzwi odsuwając się od niej jak tylko mogę. Oddech mi przyspiesza, jakbym uciekał przed czymś zagrażającemu memu życiu. Dłonie zaciskam kurczowo na kierownicy i patrzę na nia w szoku. Musze wyglądać, jak dziewczynka która boi się pajaków. Lena ściaga lekko brwi, widząc moja reakcje wybucha śmiechem.
-To tylko buziak w policzek, czego się boisz?- Otwiera drzwi ale nie wychodzi jeszcze z auta.
-Nie chcę- Przyłapuje się sam na kłamstwie od kiedy zobaczyłem ją na stołówce chciałem posmakować jej ust.
-Tak robią przyjaciele na pożegananie to nic takiego.
-Nie jestesmy przyjaciółmi- Jej usmeich gwałtownie schodzi z twarzy. Przyjaciele? Nie mam przyjaciół i nie zamierzam ich miec.
-Okej, cześć- Mówi oschle i wychodzi trzskając mocno drzwiami  
  Obraziła się na mnie ? Kiedy zamyka drzwi do domu, emocje ze mnie schodzą. IDIOTA ! Warcze, lekko uderzajac przy tym dłonia w kierownice. Miałeś jej unikać za wszelką cenę, a co robisz, spędzasz sobie znia cały dzień, ratuje....łapiesz ja z urwiska. Wzdycham lekko. Nie powinniśmy nawet wymienic jednego zdania.
  Jestem już w swoim domu. Rytułał. WÓDKA, MUZYKA I SKALPEL. Kiedy mam go już przy ciele, przypomnia mi się jej śmiech a nożyk ląduje na biórku. Nie ruszyłem się dzisiaj, opatruje tylko rane na brzuchu. Ide spać szykując się na kolejny dzień jebanej szkoły.

Dodaj komentarz