Bańka mydlana. cz.9

Bańka mydlana. cz.9Klamka zapadła. Decyzja została podjęta, każdy element zaplanowany. Nie miałam wiele do gadania, więc nawet nie wychylałam się zbytnio. Miałam wyjechać oficjalnie na wymianę międzyszkolną. Papiery zostały wysłane zarówno do szkoły jak i do rodziców. Jedynie to nie wiedziałam gdzie ani na ile jadę. Andy uzmysłowił mi, że im wcześniej zacznę tym szybciej skończę, zważywszy na to, że mój organizm wszystko przyswaja w ekspresowym tempie. Twierdzi też, że szybko załapie teorię, a z praktyką problemu nie będzie.  

Niestety, bałam się, że mogą pozbawić mnie wszelkiego kontaktu ze światem. Zabrać komórkę, co skutkuje brakiem wiadomości od mojego ukochanego, za którym bardzo tęskniłam. Miałam wyjechać za dwa dni, więc jedyną dobrą wiadomością może okazać się to, że poświęcając się w całości w polecone mi zadanie, mogę mniej myśleć o bólu jaki sprawia mi brak tej drugiej osoby. Od tamtej chwili, gdy dowiedziałam się o "moich” planach, tą pustkę jaką mam w środku, zastępuje zwątpienie w to, czy sobie poradzę. Czy sprostam temu, przejdę pomyślnie egzaminy i będę osobą, którą Oni we mnie widzą?

Postanowiłam zadzwonić do Jack’a i go poinformować o wyjeździe. Gdyby mnie szukał, musi wiedzieć, że jest dobrze, że jest wszystko pod kontrolą.  
-Hallo, skarbie?! Jesteś?- z rozmyślań wybudził mnie głos w słuchawce. Z tego wszystkiego wyleciało mi z głowy to, że przed kilkoma sekundami wybrałam jego numer- Czemu się nie odzywasz?
-Przepraszam, zamyśliłam się. –Odpowiedziałam zgodnie z prawdą- Co u Ciebie? Tęsknie za Tobą.- czekałam na reakcję. Jakąkolwiek.-Bardzo..
-Kitku, ja też. Mam masę pracy, grafik mam tak ustawiony, że ciężko mi będzie się nawet wyspać
-To może wpadnę tam i Ci jakoś pomogę? – chciałam wydobyć to napięcie. Tak mi go brakuje- masaż?
-Bardzo chętnie, - wydobywa z siebie ten niski, gardłowy pomruk- ale na tym by się na pewno nie skończyło..-zaraz żałuję swoich propozycji- kochanie, bo ja zaraz wrócę..
-Przestań, Już trochę za nami, - czuję jak pęka mi serce- ja dzwonię w innej sprawie. Jest coś o czym powinnam Ci powiedzieć.
-Co? Skarbie proszę nie strasz mnie- dałabym głowę sobie uciąć, że słyszę panikę- stało się coś?!-teraz już się utwierdzam w swoim przekonaniu.
-Nie, Nie! Kotek, słuchaj, wyjeżdżam na jakiś czas- wypuszczam powietrze, po czym kontynuuje- na wymianę.- wstrzymałam oddech.  

Miałam nadzieję, że wszystko zrozumie. W końcu On też wyjechał. Tyle że ja wiem gdzie jest i po co. Ja posłużyłam się kłamstwem. Ciężko mi z tym..

*

Spakowałam swoją walizkę. Wzięłam to, co uważałam, że będzie przydatne. Ostatni raz spojrzałam na pokój, który jakiś czas będzie pusty. W progu stoi moja mama. Chciała mnie pożegnać, więc nie stawiałam oporu. Ojca nie ma, bo i po co? Zapewne jest wniebowzięty, że nie musi martwić się o nastoletnią latorośl pozostawioną samą na pastwę losu w domu. Nieśmiało obejmują mnie ramiona mojej rodzicielki. W jej oczach widzę smutek? To chyba mi się śni. Mimo to staram nie pokazywać po sobie co o tym myślę.
-Niedługo wrócę.-starałam się zrobić dobrą minę do złej gry- nie zdążysz zatęsknić.
-O czy Ty mówisz dziecko..- Już nie przeciągałam tej chwili. Zeszłam przed dom, gdzie czekał na mnie opiekun. Wsiedliśmy, nie patrząc na zatroskanie mojej matki, odjechaliśmy.

*

Podróż była długa i męcząca. Mimo tego, że przespałam praktycznie całą drogę, czułam się nadal senna. Miałam tyle pytań. Chciałam wiedzieć jak to będzie wszystko wyglądało, czy to normalna szkoła? Będzie tu ktoś jeszcze oprócz mnie? Zatrzymaliśmy się przed bramą prowadzącą do dość dużego, murowanego budynku. Z początku myślałam, że to jakieś więzienie. Żadnego ogrodu, wysokie mury, na około same drzewa. Z bliska wyglądało to trochę inaczej. Bardziej można by powiedzieć, przytulniej. Co kilka metrów stały ławki, a dalej widać boisko, rozłożoną siatkę do gry. To znaczy, że jest ktoś jeszcze. Może zapoznam kilka osób? Andy prowadził mnie po korytarzach owego gmachu tłumacząc gdzie jest kuchnia z jadalnią, salon oraz pokoje. Wygląda to na szkołę z internatem.  
-To twój pokój. Na razie jesteś sama, ale lada dzień ma przybyć tu nowa uczennica.-pokazał mi pomieszczenie z dwoma łóżkami pod oknem, rozdzielonymi komodą.- Łazienki są wspólne, ale pryszniców jest na tyle dużo, że kolejek niema. Chłopcy są na innym piętrze, więc nie będziecie wchodzić sobie w drogę.
-A co tu będę dokładnie robiła?- musiałam zaczerpnąć w końcu jakiś informacji- mamy jakieś plany dnia, lekcje, coś w tym stylu?
-Tak. Ale jeszcze nie jutro. Musisz mieć dzień na odpoczynek, zakwaterowanie się i oswojenie z miejscem. Zobaczysz jak tu jest.-przerwał na moment.-Jutro przyniosę ci materiały, i rozkład zajęć. Poradzisz sobie.

Oczywiście, że sobie poradzę. Przecież muszę. Przynajmniej mogę mieć telefon. Oczywiście tylko w pokoju, poza nim jest niedozwolony, ale to i tak dobrze. Będę mieć stały kontakt z zewnątrz. Tak to chyba mogę nazwać. Wiadomo właśnie, że podczas całego szkolenia, nie można wyjść poza mury uczelni. Jakoś przeżyję. Złapię kontakt z jakimiś dziewczynami i będzie mi łatwiej.  

Gorące krople przyjemnie spływają po mojej twarzy, mknąc po kolei po każdym skrawku mojego ciała. Co ja bym dała by być teraz przy nim. By móc zatopić się w jego uścisku. Poczuć ciepło tych aksamitnych ust na moich wargach. Serce zaczęło mi szybciej bić. Wystarczy kilka myśli o nim a w brzuchu czuję stado motyli walące skrzydłami, i próbujące wyrwać się na zewnątrz. Rozprowadzając żel co skórze wyobrażam sobie jak jego dłonie robią to za mnie. Jak delikatnie zataczają kręgi wokół moich piersi, zalotnie drażniąc moje brodawki..
Dość. Przecież czekają na prysznic! Szybko się wycieram i pędzę do pokoju mijając zerkające na mnie kolorowe pary oczu. Jutro mam czas, rozejrzę się i zagadam do nich. Taki mam plan..

"Dobranoc mój ukochany”. Klikając w klawisze, nie mogłam przestać ziewać. Czas udać się w ramiona Morfeusza. Nieświadoma tego co zobaczę, zapadłam w sen, otulona pachnącą pościelą.

*

Stoję na ogromnym tarasie z widokiem na morze. Oparta o barierkę patrzę na wzburzone jego fale, pod wielką szarą powierzchnią chmur. Mimo zbliżającej się burzy, na brzegach plaży widać przechadzające się pary, trzymające się za ręce. Niektórzy stają nieopodal i przyglądają się niespokojnym falom. Na około cisza, mieszająca się z melodyjnym szumem wody. Jak pięknie. Mimo ciemnych kolorów na horyzoncie, ten widok sprawia mi radość. Po skórze przechodzi zmysłowy dreszczyk, spowodowany delikatnym wieczornym wiatrem. Mimo, że mam na sobie koszulę satynową i szlafrok, chłodne powietrze daje o sobie znać. Nie chcę wracać jeszcze do środka. Mogłabym stać i oglądać te widoki godzinami. Dłońmi zaczęłam rozcierać ramiona, przez materiał, chcąc dzięki temu zyskać na czasie. Chwilę później poczułam jak ktoś narzuca mi na ramiona marynarkę, po czym przytula mnie od tyłu.
-Dziękuję, - powiedziałam nie odwracając się- chłodno się zrobiło.
-Mhm- Chcąc poczuć te silne ramiona jeszcze bardziej wtuliłam się głębiej w ciało chłopaka-Kocham Cię.-Czy mi się zdawało? Jest chory? Nie, nie możliwe, przecież on zawsze był okazem zdrowia.
-Co się stało z Twoim głosem? -martwiłam się- Złapałeś jakąś infekcję?
-Słońce, nigdy się lepiej nie czułem..- Zrozumiałam. To nie był mój Jack. To znowu się dzieje, znowu wszedł w mój umysł, kontrolując moje sny. Jak on mógł? Serce podeszło mi do gardła. Starałam się mocnym i szybkim ruchem uwolnić się z jego objęć. Odeszłam kawałek dalej. Chciałam znaleźć się jak najdalej.- Czemu się odsuwasz? Przecież było nam tak miło.
-O czym Ty mówisz? Ja Cię nie znam!- furia w środku narastała- Dlaczego mnie prześladujesz?!
-Nie używaj nieodpowiednich słów. Szukałem Cię. Bardzo długo. Tęskniłem każdego dnia, wiedząc, że nie ma Cię jeszcze na tym świecie.- przerwał, przyglądając mi się- wiem, że czujesz do mnie to co ja do ciebie. Te kilka wieków bez ciała, nie powinno ci wymazać uczucia, którym się darzyliśmy!
-Proszę, zostaw mnie. Nie jestem tym, kim myślisz! Ja mam kogoś kogo kocham nad życie, jest moją bratnią duszą..
-Bzdura!- przerwał mi w pól zdania- On nie jest ciebie wart! Nie widzisz tego? On cię okłamuje! To my jesteśmy stworzeni dla siebie, i to ze mną powinnaś być!- Szał w jaki wpadł, wywołał we mnie falę lęku. W Momencie zaczęło się łyskać na niebie, a chwilę po tym widać było błyskawice. Strach był tak silny, że nie docierały do mnie już jego następne słowa. Chciałam się obudzić. Uciec. Niech mi ktoś pomoże! Widząc nadchodzącą w moją stronę sylwetkę mężczyzny, zrobiło mi się słabo. Moje oczy szukały kierunku ucieczki, lub coś czym mogłabym się ewentualnie obronić. Niestety nic nie znalazłam. Cofając się w tył, uderzyłam plecami w barierkę. Już wiedziałam co zrobię. Nie miałam innego wyjścia. –Nie rób teeego!- Słyszałam jego cichnący głos, oddalający się coraz bardziej ode mnie. Moje ciało kołysało się w różne strony, spadając w olbrzymią przepaść..

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1741 słów i 9535 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Anna2207

    Wstaw kolejna część :) !!

    20 cze 2014

  • Użytkownik Paulina

    Bardzo mi się podoba, to opowiadanie jest naprawdę wciągające :)

    20 cze 2014

  • Użytkownik Coori

    Meggi, Meggusia,  cudoooo <3

    20 cze 2014

  • Użytkownik Shirru

    Świetne <3 czekam na następną część

    20 cze 2014