Bańka mydlana. cz.7

Bańka mydlana. cz.7Kilka następnych tygodni, minęło bez większych problemów. Starałam się żyć normalnie, nie myśląc o tym co się stało. Nie rozmawiałam o tym z nikim, nie czułam takiej potrzeby. Pomógł mi przy tym Jack. Spędzał ze mną każdą noc i o dziwo, sny się już nie pojawiały. Żadne. Do tej pory nie wiem czym to jest spowodowane. Czyżby bał się do nich wejść, wiedząc, że mam przy sobie takiego ochroniarza? Nie brakuje mi tego. W żadnym przypadku. Ale w końcu muszę zacząć normalnie zasypiać, sama. Ale ja się tak obawiam zamykać powiek..

Po zajęciach spotkałam mojego ukochanego. Czekał na mnie przed wejściem z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Widziałam te ukradkowe spojrzenia dziewczyn w jego kierunku, te szepty "na kogo On czeka?”, "Jest boski!”. Jednak On zdawał się ich nie słyszeć. Patrzył na mnie jak schodzę w miętowej sukience po schodach. Był jak zahipnotyzowany. Nie zwracał uwagi na laski, przechodzące specjalnie obok, rzucające tyłkiem. Widać, nie działało to na niego. Wiedziałam, że liczę się tylko ja. Uczucie, którym się darzyliśmy było nie do opisania. Byłam szczęśliwa. Podchodząc do niego, czułam zazdrość innych dziewczyn, rzuciłam mu się na szyję i nie czekając dłużej zanurzyłam swoje wargi w jego miękkie, kształtne usta. Pachniał tak pięknie. Moje zmysły zostały bardzo rozbudzone.
- Chodź stad misiu, bo zaraz się na mnie rzucą te dziewczyny- kiwnęłam głową, pokazując mu kierunek.
-Na Ciebie?- zaczęliśmy się śmiać- chyba na mnie, auuu- dostał łokciem w bok- to zabolało.
-Nic Ci nie będzie- odpowiedziałam udawaną złością.

Poszliśmy w stronę jeziorka w parku. Po drodze luźno rozmawialiśmy, jednak dało się wyczuć jakieś dziwne spięcie. Od jakiegoś czasu było coś nie tak u niego, a ja nawet nie wiem co się dzieje w jego życiu. Przez ostatni czas tyle działo się u mnie, tak mnie to pochłonęło, że nie widziałam nic, poza czubkiem własnego nosa. Byłam egoistką, a najgorsze jest to, że wciągnęłam jego w to wszystko. Nie mogłam dłużej patrzeć jak się z czymś zmaga, próbowałam nieraz ciągnąć go za język, jednak żadnego skutku to nie przyniosło. Stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli sam mi o tym powie, w odpowiednim momencie. Mój nacisk nie wiele by pomógł, a mógł w dodatku zaszkodzić. Kłótnie w tym momencie nic by nie pomogły. Tylko cierpliwość..

Postanowiliśmy, że zrobimy zakupy i wspólnie coś ugotujemy w mieszkaniu chłopaka. Uwielbiałam tam przebywać. To miejsce miało dobrą energię, a wchodząc do niego już od progu przelewało na ciebie pozytywne emocje. To tak jakbyś zjadła tabliczkę czekolady gdy jesteś w kiepskim nastroju. Te moce, nie pozwalają Ci się smucić. Może to tylko moje złudzenie, ale w powietrzu jest wyczuwalne każde uczucie gospodarza. Miłość, poczucie szczęścia. Takiej atmosfery brakuje u mnie w domu. Dlatego tu mi jest dobrze. Udaję się do kuchni, gdzie rozpakowane produkty leżą na blacie. Nowoczesne wyposażenie pozwala zrobić wszystko, na co masz ochotę. Euforia, jaka powstała w mojej duszy, zamiera. Widzę jak Jack opiera się o stół chowając głowę w ramionach. Podchodzę i obejmuję go rod tyłu.
- Kochanie, -nadal nie patrzy ma mnie- spójrz na mnie- wzdrygnął się, wykonuje moją prośbę, ale z ślimaczym tempie- powiedz mi co Ci leży na sercu..
-Nie potrafię tego z siebie wyrzucić- teraz odwrócił się w moją stronę- boję się, że przez to co powiem, możesz mnie zostawić- zaczął gładzić moje włosy.
-Wiesz, że Cię kocham, i z byle powodu Cię nie zostawię- złapałam go za rękę i czekałam na dalszą jego reakcję.- Słucham.
-Moja praca. To znaczy, ja się jeszcze nie zgodziłem. Nie wiem co robić- zaczął się wiercić i a jego język plątać- muszę wyjechać na 3 miesiące.- spojrzał teraz w moją twarz.-w ramach kontraktu we Włoszech.- Nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież to dla niego szansa. Czy mogłabym go zatrzymać? Ale po co? Znów pokazać jaką jestem egoistką i nie pozwolić mu się rozwijać?- Jest jeszcze coś- zaczął- jest możliwość, że jeśli wszystko pójdzie po myśli sponsorów, może się to przedłużyć.
-J..jak długo?- Czułam łzy pod powiekami, ale chyba bardziej z radości, że może cos osiągnąć, niż z żalu i obawy, że nie będziemy blisko siebie.
-Do pół roku- już poszło. Pierwsze krople słonego płynu wierciły swoje ścieżki na moich policzkach. Nie umiałam tego zatrzymać- maleńka, proszę..- Wstrzymywanie tego nie było możliwe. Będąc objętą silnymi ramionami mężczyzny, którego kochasz, którego za chwilę nie będzie przy tobie, przypominają ci o ostatnich wypowiedzianych słowach.
-Kiedy to nastąpi?- musiałam się dowiedzieć. Chciałam wiedzieć, ile czasu mi zostało, aby móc się nim nacieszyć, by przez ten czas mi go nie zabrakło. Ale o czym ja mówię? Przecież to nie możliwe.
-Mam jeszcze 3 tygodnie-odpowiedział i mnie mocniej przytulił. Czułam zapach jego perfum. Jak ja tyle wytrzymam? Umrę bez niego. Wiem, są telefony, komputery, ale to nie to. Nie będę przy nim każdego dnia, gdy się budzi. Nie zobaczę jego spokojnej twarzy gdy zasypia. W okolicach serca czuje taki ból. Zaciskam kurczowo powieki, by przestać już płakać.  
-Zróbmy już to spaghetti- powiedziałam nagle, i podeszłam do blatu zabrałam się za krojenie pieczarek-głodna jestem.- uśmiechem, wymuszonym co prawda, chciałam mu pokazać, że dam sobie radę z zaistniałą sytuacją.

__

Taka krótka część, ale obiecuję dodać kolejną jeszcze dziś. :) Pozdrawiam Was :* Meggi.

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1043 słów i 5703 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Coori

    Czekam na kontynuację kochana ;)

    18 cze 2014