”
Ten sms, wyrzucił przez okno wszystkie moje zmartwienia, oprócz jednego. Ból w klatce piersiowej, spowodowany brakiem jego pozostał. Patrzę przez okno i potrzebuje poduszki powietrznej do zderzenia się z tą tęsknotą, bo inaczej marnie skończę. Wyczekuje kogoś kto pomoże mi przetrwać bez zbędnych doświadczeń noc i to nie jedną. Wiem, że będzie to ktoś płci przeciwnej, inaczej to nie zadziała. Mam nadzieję również, że moja druga połowa, zrozumie, że to dla bezpieczeństwa, aby móc zapobiec czemuś na co nie jestem ani ja ani oni przygotowani.
Jestem taka zmęczona, że postanawiam położyć się sama. Nie potrafię dłużej wytrzymać, bo moje powieki, nawet postawione zapałki dały by radę złamać. Trudno, ten ktoś, kto do mnie zawita, będzie musiał bez ceregieli, normalnie się położyć obok mnie..
*
Łąka. Na około rosną piękne, dorodne drzewa. Niektóre z pośród nich są szczodrze obdarowane przez naturę soczystymi owocami, błyszczącymi się w przebijających przez liście promieniach słońca. Panuje tu taka błoga cisza, raz po raz przerywana delikatnym szumem wiatru, który uporczywie dotyka każdego zakamarka w tym sadzie. Słychać również śpiew ptaków, które oznajmiają, że mają one tu swoje miejsce. Nieopodal rosną piękne kolorowe tulipany, a obok pnie się róża, piękna, choć dzika. Nie różni się niczym oprócz tego, że nikt nie dba o nią należycie. Nie ma przycinanych pędów, by mogła rozpościerać się tworząc jakiś kształt. Robi to sama. Jej gałązki razem z pączkami rozciągają się na boki. Chwytają każdą napotkaną przeszkodę, by móc się do niej przyczepić. Naprzeciw niej, jest ogromne drzewo, na którym wisi huśtawka. Tak bardzo chce iść w tamtą stronę. Ciągnie mnie nieopisana siła. Zza pnia, wyłania się postać, w granatowej koszuli, niedbale włożonej w jeansy. Nie muszę się przyglądać by wiedzieć kim on jest. Kosmyki niesfornie ułożonych włosów co raz opadają na jego twarz. Damon. Był na wyciągnięcie ręki. Całe moje ciało chciało iść do niego. Wtulić się i złożyć delikatny pocałunek, na jego szorstkim policzku. Nie dane mi było. Jak na zawołanie, za mną ktoś usiadł. Czułam ten zapach już chwilę, jednak, nie docierał do moich nozdrzy, przez buszujące w mojej głowie myśli. Objął moje ciało ramionami, a nogi ułożył wzdłuż mojego ciała. Poznawałam ten zapach. Kupiłam taki Jack’owi na urodziny. Odwróciłam głowę, a moje spojrzenie skrzyżowało się z ciemnym pełnym pożądania wzrokiem chłopaka.
-Jack! Jak ja tęskniłam!- Uśmiechnął się, a nasze usta przemierzały najdłuższą drogę by się złączyć. Nie przeszkadzał mi nawet palący wzrok na moich plecach czający się z oddali..
3 komentarze
ass
Cudownie! Pragne wiecej i wiecej!
malinowamamba20
Wspaniale piszesz ! Masz wielki talent !
Anna2207
Kocham to opowiadanie !!!! Chce jeszcze !!