Bańka mydlana. cz.13

Bańka mydlana. cz.13Wróciłam około 5 rano do pokoju. Nie chciałam iść spać. Z jednej strony nie było już sensu, a z drugiej, bałam się znowu zobaczyć tego co nie chcę. Chciałam przed zajęciami przetrawić to wszystko na nowo. Przegryzałam kanapki z żółtym serem i popijałam herbatą owocową. W mojej głowie w dalszym ciągu odbijały się jak echo słowa sprzed pół godziny.
-Szukał Cię przez tyle lat. Wiedział, że wrócisz. Taki dostał znak. Za wszelką cenę chcę znaleźć swoją ukochaną.- mówił dalej- Wie, że nie jesteś sama, dlatego będzie walczył.
-Walczył? Z kim?
- Z Jack’iem.- skąd on wie, jak ma na imię mój ukochany?- Wie bowiem, że o miłość należy walczyć i nie poddawać się. Gdyby Cię nie kochał, myślisz, że nie dał by sobie spokoju przez taki szmat czasu? Widocznie jesteś dla niego cholernie ważna.
No tak. Kto by nie walczył o swoją miłość? To musi być naprawdę mocne uczucie, skoro przetrwało w nim tyle lat. Tyle poświęcił dla Samanty, więc może się posunąć za daleko. Andrew powiedział, że więcej powie mi na naszym późniejszym spotkaniu.  
Wiem co musi czuć Damon. Ta tęsknota za Samantą, nie pozwala mu w spokoju odejść z tego świata. Ból, który musi czuć, widząc mnie w ramionach innego. Ja bym nie zniosła takiego widoku. Na samą myśl o czymś takim, moje oczy robią się strasznie mokre. Tak chciałabym znaleźć się przy nim. Przytulić, powiedzieć jak bardzo go kocham. Poczuć się jak kilka tygodni wcześniej spędzając ostatnie chwile przed jego wyjazdem.
-Proszę nie drażnij mnie- stał oparty o framugę- zaraz się na ciebie rzucę.- powiedział niskim seksownym głosem, patrząc jak wypinam tyłeczek- Meggi..
-Daj mi skończyć- wyciągałam ostatnie koszulki z pralki.-Bo nie będziesz miał czystych rzeczy na wyjazd.
-Oddam do pralni.-podszedł do mnie- Zawsze tak robię.
Nie pamiętam już co mówił dalej. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął błądzić dłońmi po moim brzuchu. Każda część mojego ciała pragnęła jego dotyku, czułości i bliskości. Wystarczył mój gardłowy pomruk, a już pociągnął mnie i przygniótł do ściany. Lubiłam go takiego władczego. Oparł się czołem o moje, i z trudem łapał powietrze. Nie spuszczając wzroku z moich spragnionych ust, objął dłonią pierś. Najpierw masował, delikatne ruchy z czasem stały się mocniejsze. Nie trwało to jednak długo. Zdarł jednym ruchem ze mnie tunikę i przywarł do moich ust. Przygryzał moją dolną wargę po to, by chwilę później odbyć zmysłowy taniec naszymi językami. Czułam jaki jest podniecony. Jego członek, niemalże wbijał się w brzuch. Moje ciało ciągle wołało mało. On jak na zawołanie obsesyjnie zaczął mnie dotykać. Jego dłonie były wszędzie. Czułam ciepły oddech na każdym centymetrze skóry. Nie mogłam dłużej. Opuściłam jedną rękę z nad głowy, gdzie szczelnie obie je trzymał i powędrowałam po jego piersi. Kierunek był znany, mimo to moje palce zapamiętywały go na nowo..

*

-Spałaś chociaż chwilkę?- kiwnęłam przecząco głową.-To nie dobrze. Przecież, musisz być w pełni obecna na zajęciach.-Posłał mi współczujące spojrzenie, po czym dodał, - Jest coś o czym jeszcze nie wiem?
-noo..-zaczęłam się jąkać. Wiedziałam, że chcąc w pełni doznać spokoju, muszę być szczera.-Właściwie to tak. Od tamtych sytuacji, mam lęk przed zasypianiem. Nie chcę go spotkać, widzieć go.-odparłam nie patrząc na mego rozmówce.
-Rozumiem.-Szukał czegoś w myślach- A jak radziłaś sobie do tej pory?- zapytał- Przecież zdarzyło się to dopiero przez ten czas kilka razy.- Jego brew uniosła się w górę.
-Od tamtego czasu sypiał ze mną mój chłopak.-Z wypiekami na twarzy, kontynuowałam.- codziennie zasypiałam przy jego boku, a on się nie pojawił.
-A te 3 tygodnie po jego wyjeździe? Przecież nie było go z tobą.-Był coraz bardziej zdziwiony nowymi faktami.
-Miałam na sobie jego koszulkę.-Teraz spojrzałam na niego. Był zainteresowany moimi słowami.-Była przesiąknięta jego zapachem.
-Intrygujące.- Zamyślił się. Myślałam już, że nic więcej nie powie, ale się myliłam.- Wygląda to tak, jakby wyczuwał przy tobie takiego stróża, a dzięki nim, nie jest w stanie ukazywać się tobie.- Po chwili otworzył buzię, a ja jakbym widziała świecącą żaróweczkę nad jego siwiejącą głową.- W pierwszą noc tutaj, śnił Ci się.- przytaknęłam.- Nie miałaś przy sobie nic związanego z chłopakiem?- Bardziej stwierdził niż zapytał- To by się zgadzało. To ma sens.
-Co ma sens?- Zbił mnie z tropu całkowicie. Co mu chodzi po tej czuprynie?
-Musimy zyskać na czasie.- Mówił wolno, jakby sprawdzał każde słowo, niczym wyjdzie z jego ust.-Spróbuje znaleźć kogoś, kto mógłby Cię w ten sposób ochronić.- wypuścił powietrze, I po chwilowej pauzie, mówił dalej.- My w tym czasie, opracujemy plan działania i przygotujemy Cię na to spotkanie.

*

Są momenty w życiu każdego, przy których zastanawiamy się nad sensem dalszego życia. Stajemy przed dylematem wyboru, co dalej. Tyle przed Tobą, praca, która da Ci wiarę w dobro, w to co robisz dla innych i samego siebie. Tyle ludzi na mnie liczy, ja nie mogę tak po prostu zrezygnować. Jeśli jest choć cień szansy, bym mogła coś zrobić, spróbuję. Dam z siebie wszystko, by było lepiej. Ale muszę także coś zrobić, by moje życie było normalne. By osoba, na której bardzo mi zależy, nie przekreśliła mnie, przez to kim jestem. By zrozumiał, że ten z którym stoczę bój, moja przeszłość, zniknęła. Dla nas. Mimo tego co się dowiedziałam, co czułam w tamtym wcieleniu, nie mam ochoty do tego wracać. Było to we mnie, ale w poprzednim życiu. Teraz jestem kim innym, a Damon musi zobaczyć, że nie jestem Samantą. Nie jestem jego ukochaną. Ta część jej co jest we mnie, umarła, wieki temu. Dzięki temu, jestem teraz kim jestem. Nie na próżno, moje serce bijące niegdyś w jej ciele, bije w moim. To ma swój cel. Ona sama musiała się znowu zrodzić po to, by od mógł odejść, by ktoś pomógł mu w tym. Wybrała mnie, i dlatego zrobię co w mojej mocy. Przeprowadzę go na tamten świat, siłą jego woli lub bez niej. W innym przypadku, nie jestem osobą, której od dziecka wpajano pewne zasady.

"Przepraszam, ale mam tu taki Sajgon w pracy, że nie mam kiedy zadzwonić. Odezwę się jutro. Dobranoc Księżniczko Ma :*

Ten sms, wyrzucił przez okno wszystkie moje zmartwienia, oprócz jednego. Ból w klatce piersiowej, spowodowany brakiem jego pozostał. Patrzę przez okno i potrzebuje poduszki powietrznej do zderzenia się z tą tęsknotą, bo inaczej marnie skończę. Wyczekuje kogoś kto pomoże mi przetrwać bez zbędnych doświadczeń noc i to nie jedną. Wiem, że będzie to ktoś płci przeciwnej, inaczej to nie zadziała. Mam nadzieję również, że moja druga połowa, zrozumie, że to dla bezpieczeństwa, aby móc zapobiec czemuś na co nie jestem ani ja ani oni przygotowani.  
Jestem taka zmęczona, że postanawiam położyć się sama. Nie potrafię dłużej wytrzymać, bo moje powieki, nawet postawione zapałki dały by radę złamać. Trudno, ten ktoś, kto do mnie zawita, będzie musiał bez ceregieli, normalnie się położyć obok mnie..

*

Łąka. Na około rosną piękne, dorodne drzewa. Niektóre z pośród nich są szczodrze obdarowane przez naturę soczystymi owocami, błyszczącymi się w przebijających przez liście promieniach słońca. Panuje tu taka błoga cisza, raz po raz przerywana delikatnym szumem wiatru, który uporczywie dotyka każdego zakamarka w tym sadzie. Słychać również śpiew ptaków, które oznajmiają, że mają one tu swoje miejsce. Nieopodal rosną piękne kolorowe tulipany, a obok pnie się róża, piękna, choć dzika. Nie różni się niczym oprócz tego, że nikt nie dba o nią należycie. Nie ma przycinanych pędów, by mogła rozpościerać się tworząc jakiś kształt. Robi to sama. Jej gałązki razem z pączkami rozciągają się na boki. Chwytają każdą napotkaną przeszkodę, by móc się do niej przyczepić. Naprzeciw niej, jest ogromne drzewo, na którym wisi huśtawka. Tak bardzo chce iść w tamtą stronę. Ciągnie mnie nieopisana siła. Zza pnia, wyłania się postać, w granatowej koszuli, niedbale włożonej w jeansy. Nie muszę się przyglądać by wiedzieć kim on jest. Kosmyki niesfornie ułożonych włosów co raz opadają na jego twarz. Damon. Był na wyciągnięcie ręki. Całe moje ciało chciało iść do niego. Wtulić się i złożyć delikatny pocałunek, na jego szorstkim policzku. Nie dane mi było. Jak na zawołanie, za mną ktoś usiadł. Czułam ten zapach już chwilę, jednak, nie docierał do moich nozdrzy, przez buszujące w mojej głowie myśli. Objął moje ciało ramionami, a nogi ułożył wzdłuż mojego ciała. Poznawałam ten zapach. Kupiłam taki Jack’owi na urodziny. Odwróciłam głowę, a moje spojrzenie skrzyżowało się z ciemnym pełnym pożądania wzrokiem chłopaka.
-Jack! Jak ja tęskniłam!- Uśmiechnął się, a nasze usta przemierzały najdłuższą drogę by się złączyć. Nie przeszkadzał mi nawet palący wzrok na moich plecach czający się z oddali..

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1730 słów i 9302 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik ass

    Cudownie! Pragne wiecej i wiecej! <3

    28 cze 2014

  • Użytkownik malinowamamba20

    Wspaniale piszesz ! Masz wielki talent ! <3

    27 cze 2014

  • Użytkownik Anna2207

    Kocham to opowiadanie !!!! :* :) Chce jeszcze !! :)

    27 cze 2014