Bańka mydlana. cz.5

Bańka mydlana. cz.5Obudziły mnie strugi spadającego deszczu. Leżąc otulona po sam nos kołdrą, wyobrażałam sobie jak to jest być taką kroplą. Czemu one spadają? Muszą mieć jakiś cel. Nawilżyć glebę? Nie dopuścić do wymarcia wszystkiemu co istnieje na świecie? Co czują gdy z tak wielkiej wysokości lecą? Czują strach, czy są szczęśliwe, mogąc spełnić swoją misję?  
Zaraz, zaraz, to nie deszcz, to prysznic! Teraz rozbudziłam się na dobre. Gdzie ja jestem? Powoli, rozpoznaję ten pokój. To sypialnia w mieszkaniu Jack’a, ale co ja tu robię?
-Fakt, przecież zasnęłam w drodze do domu.- Powiedziałam sama do siebie.
- Coś mówiłaś słońce?- z łazienki wyszedł przystojny osobnik, ociekający jeszcze wodą- nie chciałem zostawiać Cię wczoraj samej w domu.-odpowiedział widząc moje zaskoczenie.
-Rodziców nie było?- zdziwiłam się, ale moje myśli, skupiły się na miejscu, przepasanym ręcznikiem- jak zwykle..
-Ej! Gdzie patrzysz!- śmiejący głos, wybudził mnie z krainy fantazji- zapomnij, śniadanie czeka.
W dobrych humorach pognaliśmy do kuchni na pyszną jajecznicę.

***

Po Spędzeniu cudownej niedzieli w ramionach mojego ukochanego, czas powrócić do rzeczywistości.
Jest poniedziałek, ochłodziło się, więc ubieram obcisłe jeansy do tego białą bokserkę i rasmonetkę. Do tego założyłam moje ulubione koturny. Jeszcze delikatny makijaż i gotowe..
Stoję przed wejściem do szkoły. Wypatruje Jej. Napięcie kłębiące się wokół mnie, rośnie. Co jeśli nie przyjdzie dzisiaj? Czy poradzę sobie z tym wszystkim? To zaczyna mnie przytłaczać. Nie wiem co robić. Coraz bardziej się denerwuję.  
-Drrrrrrrrrrrrr… -dzwoni dzwonek. Gdzie Ona jest? Zmarnowana kieruję się na lekcję. Nie wiem gdzie mieszka, nie posiadam numeru komórki do niej. Już myślałam, że postradam zmysły w szukaniu jakiegoś rozwiązania, gdy Mel wpada z hukiem do Sali. Wstrzymałam oddech. Jakiś ciężar ze mnie spadł, ale kamień jeszcze pozostał.
-Mel!- wołam ją szeptem- Melanie!- uff usłyszała- możemy porozmawiać?
-Tak- chyba wie, że coś się święci- na przerwie- ulżyło mi. Uśmiechnęłam się obserwując wskazówki zegara na ścianie, myśląc już o zbliżającym się spotkaniu, czekałam na zbawienny dźwięk.
Szukając dogodnego miejsca do rozmowy, znalazłyśmy się w kotłowni. Nie jest przyjemnie, ale przynajmniej nikt tu nie zagląda. Mogę spokojnie uzyskać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
-Słuchaj-zaczęłam- ostatnio przytrafiają mi się dziwne rzeczy- widziałam jej skupienie na twarzy- Chcę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
-Ja Ci pomóc nie mogę-zaczęła się wiercić, miała coś do ukrycia- musisz sama sobie poradzić.- Chciała wyjść, lecz zagrodziłam jej drogę.
-Czekaj, mówiłaś, że należymy do jakiegoś kręgu. Proszę. Powiedz mi cokolwiek.- prawie ją błagałam.
-No..- widząc mój upór, zgodziła się- OK. Ale powiem Ci tyle ile mogę. Resztę powiedzą ci sami.
-Kto taki?- moje oczy zrobiły się duże jak piłki tenisowe
- Dowiesz się w swoim czasie. Wiec jakich wiadomości chcesz uzyskać? -Zaczęłam po kolei streszczać sytuacje, począwszy się od oczu po tatuaż. Opowiadając, byłam skupiona i moja słuchaczka również. Chciałam przekazać jej wszystko, niczego nie kryjąc, by wiedziała, że na prawdę potrzebuję pomocy. To dla mnie trudne, i wszystkie te uczucia towarzyszące mi wtedy powróciły, a ja chciałam jak najwięcej ich przekazać drugiej osobie. Otwarłam się przed Nią. Jednak tłumacząc wzór symbolu na moim ciele, miałam ochotę się rozpłakać. Wiedziałam również, że nie mogę się bać i pokazałam go koleżance. Obejrzała go dokładnie, po czym zaczęła opowiadać.
-To co się dzieje teraz w twoich życiu, to są kolejne podpunkty planu stworzonego pod twoją osobę. To, że urodziłaś się z taką barwą oczu, świadczy o tym, że jesteś wyjątkowa, jesteś jedną z nas. Jedni są naznaczeni symbolami wcześniej, inni później. To wszystko zależy tylko i wyłącznie od dojrzałości duchowej. Możesz mieć 15 lat i być już z nami, ale zdarzają się przypadki, mało co prawda, że dołączają w dużo późniejszym wieku. Nawet po 30 roku życia. Jak już mówiłam, każdy ma swoje misje. Swój tak zwany dział, którym się zajmuje. Jednak o tym już Ci nie mogę powiedzieć. Dowiesz się na szkoleniu.
-Szkoleniu?- zastanowiłam się, jak to będzie wyglądało?  
-Tak, gdy już przejdziesz przez te wszystkie etapy rozwoju, odezwą się do ciebie. Wtedy będziesz musiała wyjechać na jakiś czas. Musisz nauczyć się wszystkiego w teorii jak i w praktyce. Nie wiadomo ile będzie trwało. To jest indywidualne. Każdy ma swojego mentora, odpowiedzialnego za nasz rozwój, stan duchowy i cielesny. Jedni przyswajają szybciej, inni nie..- zamyśliła się- Mamy inne moce, do innych sytuacji nas przygotowują. Musisz najwyraźniej w świecie uzbroić się w cierpliwość, bo to dopiero początek twojej drogi…

*

Po spędzeniu bitych trzech godzin siedząc w przydymionym pomieszczeniu, na zimnych płytach podłogi, postanowiłyśmy już nie wracać na zajęcia. Będą problemy, ale nie miałyśmy innego wyjścia. Poszłyśmy więc coś zjeść gorącego.
-A co z Tobą?- szukałam właśnie coś w karcie menu przyniesionego przez kelnera- jaką rolę odgrywasz?
-Nie wszystko naraz. Za dużo informacji w jednym momencie. Może Cię to przerosnąć.- kiwnęła ręką na kelnera- chcemy zamówić.
-Słucham? Co podać? – Chyba wpadła mu w oko moja towarzyszka, ponieważ nie spuszcza jej z oka.
-Ja poproszę pieczeń cielęcą nadziewaną szpinakiem z sosem śmietanowym z ziemniakami i warzywami. A do teko sok pomarańczowy.- Spojrzałyśmy na siebie z Mel- Dwa razy!-Odrzekłyśmy chórem.
-No więc jak było z tobą? - korzystając z chwili, gdy nie mamy jeszcze jedzenia, postanowiłam zaczerpnąć jeszcze jakiś informacji-Opowiesz mi?
-Wiesz, podobnie jak z Tobą- przerwała, czekając, aż nasze zamówienie postawi kelner, po czym kontynuowała- jestem rok starsza od Ciebie, zaczęłam 18 miesięcy wcześniej.- chciałam zapytać o wiek jednak mnie ubiegła- Przez to co robi, opuściłam się w szkole. Powtarzam klasę.-uśmiechnęła się.-Ja miałam gorzej. Nie miałam nikogo, kto mógłby mi oświecić tę całą sytuację, dlatego za jakiś czas wpadłam w depresję, po czym trafiłam do szpitala. Dopiero stamtąd wyciągnął mnie mój mentor. Moim jest Kobieta. Beth. Jest świetna, dba o mnie, tłumaczy wszystko i to dzięki niej, wiem teraz o co w tym chodzi. Mam trochę inny diadem. Inną specjalizację niż Ty, wiec nie powiem Ci co oznacza Twój. Ale spokojnie, -przerwała, widząc moją wystraszoną minę- wszystko będzie dobrze.

Ta rozmowa trochę mnie uspokoiła. Ale lęk przed tym co ma nadejść-pozostał. Jak to będzie stać się z dnia na dzień kimś innym? Co z moim teraźniejszym życiem? Czy to będzie jakoś przeszkadzać w codzienności? Nie chcę go stracić. Nie chcę stracić tego co zbudowałam z Jack’iem. Zastanawiam się, jak on przyjmie to, kim będę. Co prawda, nie wiele wiem, ale to co się dowiedziałam, daje do myślenia. Melanie mówiła, że to nieuniknione, że jesteśmy wybrańcami. Tacy się urodziliśmy, z takim zadaniem. Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać o tego faceta z plaży. Czy on ma coś z tym wspólnego? A może to On ma być moim mentorem? Tylko w takim przypadku powinnam czuć się przy nim bezpiecznie, ufać mu. Jednak On budził we mnie wręcz przeciwne uczucia. Ten dzień był mi potrzebny. Ta szczera rozmowa. Mel miała rację, dobrze, że spotkałam kogoś kto już to przechodził. Przynajmniej wiem, że to moje przeznaczenie.

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1385 słów i 7772 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Meggi

    Następna powinna pojawić się już jutro

    16 cze 2014

  • Użytkownik ass

    Juz nie moge doczekac sie kolejnej czesci! Kiedy dodasz? <3

    16 cze 2014

  • Użytkownik Coori

    Więcej, więcej ;)) jest coraz ciekawiej ;))

    16 cze 2014