Bańka mydlana. cz.14

Bańka mydlana. cz.14Jak ja się cieszyłam. Czułam się tak błogo. Myśl, że jestem z nim powodowała u mnie szybsze bicie serca, uśmiech, który nie zniknie mimo, że wiem kto nas obserwuje. Rozkoszowałam się każdym dotykiem jego palców, rozkosznie rozchodzących się po moim karku i wędrujących po ramionach wywołując natychmiastowy dreszcz rozkoszy. Wtuliłam się w niego głębiej, chcąc poczuć go jeszcze bardziej. Nasze dłonie się złączyły. Gdy palce krzyżowały się, poczułam, jak to stado motyli fruwające wewnątrz mnie podchodzi mi do gardła.
-Jestem z Tobą.-Powiedział mi na ucho aksamitnym, pełnym czułości głosem.- Przy mnie nic Ci nie grozi.- Wierzyłam w to. Przecież to był on. Chłopak, któremu ufałam, za którym poszła bym w ogień. Wiem, że razem możemy więcej, dawał mi do zrozumienia, że jesteśmy sobie pisani. Przy nim mogę wszystko. Mój wzrok powędrował w stronę huśtawki, przy której nadal stał mój prześladowca. Patrzył na mnie, i wręcz widziałam w jego oczach ból towarzyszący ze wściekłością. Jego dłonie instynktownie zacisnęły się w pięści. Z ruchu warg można było by przeczytać stek wyzwisk pod adresem mojego towarzysza. Nie przejmowałam się tym. Zamknęłam powieki i oddałam się chwili..

*

Zaraz po przebudzeniu, uderzył we mnie zapach, który kochałam, który przypomniał mi to wszystko co działo się w moim umyśle. Na moją twarz wpłynął pełen szczęścia uśmiech. Rozkoszowałam się myślą, że zaraz go ujrzę. Powoli przeciągam się tak, jak to robiłam przy nim. Zawsze to na niego działało. Moje kusząco wygięte ciało, prowokowało go do działania. Czekałam na to i tym razem. Nic. Otwieram powoli oczy, przygotowując je na fale jasnych promieni przebijających się przez cieniutkie zasłonki w oknie. Nie ma go. Zawód. Czułam nagle jak ucieka ze mnie szczęście, tak szybko jak się pojawiło. Jak powietrze z balonu. Przepełniało mnie uczucie, które mówiło mi, że mogłam się tego spodziewać. Przecież jestem w ośrodku, a on daleko stąd. Czego ja oczekiwałam? Serce podpowiada mi, że muszę wytrzymać. Ten sen pełen naszej miłości i przeszkód, które na nas czekają pokazał mi, że warto. Warto walczyć o coś o co się kocha. O szczęśliwe i spokojne życie. Zastanawiam się w takim razie skąd ten zapach?

-Proszę!- wołam słysząc pukanie do drzwi.
-Dzień dobry. –Wszedł Andrew, prowadząc za sobą dziewczynę.- To jest Emily. Dziś dołączyła do nas.- wskazał na nią- Będzie mieszkała z tobą. – Spojrzał na nią.-A to jest Meg, - mrugnął do mnie- pomoże Ci się zadomowić. -Spojrzałam na moją współlokatorkę. Wyglądała jak typowy kujon. Włosy równo zaczesane, na sobie miała sweterek włóczkowy i spodnie typu "dzwony”. Okrągłą buzie, ozdabiały duże, czerwone okulary.
-Cześć- wstałam i podałam jej dłoń.- Miło będzie mieć z kim porozmawiać wieczorami.
-Dziękuję.- błysnęły mi podczas jej odpowiedzi białe ząbki ubrane w szpetny aparat.-To znaczy, miło mi również. Cieszę się, że Cię poznałam.

Nie miałyśmy możliwości więcej porozmawiać, gdyż czas mnie gonił. Nie mogłam się spóźnić na lekcje. Umówiłyśmy się na wspólny obiad między moimi zajęciami. Szybkim ruchem ubrałam legginsy a do tego dłuższą bluzeczkę w kwiaty. Rozczesałam moje coraz dłuższe włosy i pobiegłam już w stronę Sali.

*

-Jak Ci się spało?- usłyszałam zaraz po minięciu progu nowego pomieszczenia.  
-Dobrze, choć mogło być lepiej.-Odrzekłam. Było by dużo lepiej, gdybym po przebudzeniu zobaczyła osobę, którą chciałam, pomyślałam.- Zasnęłam niczym mój "partner” przyszedł.
-I co?- jego oczy zrobiły się duże jak pięciozłotówki, i z otwartą buzią wyczekiwał mojej odpowiedzi.- Działo się coś? No mów wreszcie.
-No już- widać jego zdenerwowanie- był na początku mojego snu, wołał mnie, ale w porę przyszedł mój chłopak i to go zniechęciło.- Nie będę się zagłębiać z nim w szczegóły, bo i po co?
-To dobrze.-Czyżbym widziała na jego twarzy tajemniczy uśmiech?- To taktykę na twój wypoczynek znaleźliśmy. Teraz resztę.- Siedzieliśmy w małej biblioteczce jak się zorientowałam. Usiadłam przy stoliku, i rozglądałam się. Andrew szperał szukając jakiś ksiąg. Nie było ich dużo, ale widać, że mają trochę lat za sobą.-Możliwe, że nie wygląda to najlepiej, że nauczyciel nie potrafi poprowadzić swoich zajęć- mówił, chwytając moje spojrzenie-ale w zaistniałej sytuacji chyba rozumiesz- spojrzał na mnie wyczekując zrozumienia-nie byliśmy przygotowani, że ktoś taki jak Ty, przybędzie tu z najważniejszym zadaniem.-No i znowu czuje się jak Harry Potter, który ratuje cały Hogwart- W tych księgach, można znaleźć wszystko, - mówił nie patrząc na mnie lecz przeglądając ich stronice- Są tu rady, na każdy potrzebny nam temat, ale również historia naszego powstania. Nie będziemy się w to zagłębiać, gdyż czas biegnie nieubłaganie, a mamy coś innego na celu.
-To o teraz?- spytałam, przerywając ciszę mieszającą się z szumem kartek.
-Chcę, abyś wiedziała, kim on jest, z czym przychodzi.-szedł teraz w stronę stołu, z pełnymi rękami książek. Większą, wyglądającą na bardzo stara trzymał otwarta w dłoni, rzucając pośpiesznie na nią wzrokiem, sprawdzając czy to na pewno to. Drugą nieco mniejszą, miał pod pachą.- Damon podczas swojej egzystencji doszedł do bram niebios. Tam przeprowadzono go na drugą stronę, gdzie nie znalazł Samanty.- opowiadał mi szybką historię tego co się wydarzyło.
-Przecież z tego co mi mówiłeś wcześniej, nie żył tylko przez kilka minut.- Spytałam nie wierząc do końca w to, że mógł przebyć taką drogę w tak krótkim czasie.
-Tu czas biegnie inaczej. Tam jest wieczność, nie ma zegarów, pośpiechu. Wszystko tętni swoim życiem.- powoli docierało do mnie sens jego słów- Wracając do jego wędrówki. Szukał ukochanej wszędzie, jednak na nic się to zdało. Musiała zostać jeszcze w miejscu, gdzie łączą się nasze światy. On tego nie wiedział, Dlatego chciał wrócić by ją odszukać. Na nic jego prośby, łzy. Nikt mu nie chciał pomóc. Był na skraju załamania, gdy nadarzyła się okazja uciec z tego miejsca. Niestety. Jego ruch był już nieodwracalny. Jeden krok zaważył na tym, że przekreślono go już w owym świecie. Był tak zwanym upadłym aniołem, a od tego momentu, szukał możliwości powrotu do świata żywych. Historię z rzekomym paktem ci opowiadałem- spojrzał na mnie podnosząc głowę z nad linijek wypełnionych literami-W ten sposób stał się wysłannikiem tego złego. Najgroźniejszego, przy którego pomocy miał siłę i wszystko to co stracił. Miał za zadanie stworzyć armię, by zniszczyć nas, pozbawiając przy tym wszystkiego co dobre. Chciał zawładnąć tym światem. Światem pełen zabłąkanych dusz, ludźmi, którym oczy przesłoniła żądza sławy i pieniądza.-Przerwał, po to by spojrzeć mi w oczy.-Jesteś naszą szansą Meg. Możesz to przerwać, odsyłając jego posłańca tam, gdzie jego miejsce. Na zawsze..

*

Czemu ciągle czuję się źle z tym wszystkim? Nie chcę być jakąś pieprzoną bohaterką, która ma ocalić świat. To zbyt wiele na mnie. Jak ja mam walczyć sama przeciwko nim pod przewodnictwem silnego i nieobliczalnego Damona? To nie wykonalne. W żadnym wypadku. Problem leży w tym, że nie byłam na to wszystko przygotowana. Od razu rzucają mnie na głęboką wodę i każą pływać. To wszystko dzieje się zbyt szybko. Te wszystkie ciosy, kopniaki i to co ode mnie wymagają inni, ma mi pomóc dorosnąć. Ale jak?

-Cześć dziewczyny!- rzuciłam, siadając obok nich na kanapie. Może nie czułam się z nimi komfortowo, ale to były moje jedyne koleżanki tutaj. Nie chciałam zapoznać kogoś innego, nie potrafię po tym jak widzę te napotkane oczy pełne zazdrości, wrogości i żalu. Nie rozumiem, o co mają pretensje. Przecież nie chciałam tu być. Chciałam żyć normalnie, prowadzić mój ulubiony tryb życia, spotykać się z moimi znajomymi i przesiadywać godzinami w ramionach mojego mężczyzny. Chętnie bym się z kimś zamieniła, gdyby tylko się tak dało.
-Jak tam zajęcia?- Spytała Viola. Lubiłam ją. Różniła się od pozostałych dziewczyn. Jej serdeczność najbardziej przypadła mi do gustu.- Pewnie zmęczona? My także, mimo, że mamy nieco krótsze spotkania od ciebie.- Posłała mi uśmiech czym od razu mnie pocieszyła.
-Nie miałam pojęcia, że to tak się wszystko potoczy.-posłała mi współczujące spojrzenie.-Jestem taka senna, że chyba pójdę do łóżka bez kolacji..

Tak też zrobiłam. Wzięłam długi prysznic, wiedząc, że nikt nie będzie czekał w kolejce. Pozwalałam pieścić się strumieniom wody po każdym zakamarku swojego ciała. Każda kropla zabierała ze sobą ciężar dzisiejszego dnia. Kabinę wypełnił zapach truskawki. Odprężał mnie. Wolnymi ruchami myłam swoje ciało pozostawiając na nim pianę. Moje oczy pod wpływem tych pieszczot coraz bardziej się zamykają. Nie chcąc zasnąć, spłukałam resztki żelu ze skóry i udałam się do pokoju.
Emily nie było. Dla mnie to lepiej. Nie miałam ochoty na rozmowy. Mój umysł błagał o odpoczynek a ja chciałam się temu poddać. Ubrałam koszulkę na nagie ciało i wślizgnęłam się pod kołdrę. Nie wiem ile czasu minęło, ale czułam się, jakbym była świadoma wszystkiego co się dzieje wokoło. Najpierw słyszałam dzwoniący mój telefon, później współlokatorkę, sprawdzająca czy aby na pewno śpię. To takie uczucie, jakbym była pijana. Tu chcesz zasnąć, ale kręcące się obrazy w twojej głowie, nie pozwalają ci na to. Poczułam jak ktoś kładzie się obok. Znów ten zapach. Delikatnie odwracam głowę spoglądając spod przymrużonych powiek na mojego towarzysza.  
-Jack-powiedziałam bezgłośnie, po czym zachłannie chwyciłam jego usta swoimi. Z jego ust usłyszałam ciche westchnienie. Ile można było z tego wyczytać. Tęsknotę powiązaną z miłością, pożądaniem było widać gołym okiem. To takie cudne uczucie jak jego miękkie wargi gładzą moje. Dreszcz po moim ciele rozchodzi się z mgnieniu oka. Pragnę więcej i więcej lecz on przerywa. Otulił mnie szczelnie swoimi ramionami.
-Odpocznij Księżniczko.-Wyszeptał aksamitnym głosem wprost do mojego ucha.- Pamiętaj, że Cię kocham..

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1965 słów i 10526 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik viko

    Dalej dalej!

    30 cze 2014

  • Użytkownik Coori

    Cudeńko kochana ;))

    30 cze 2014