Bańka mydlana. cz.21

Bańka mydlana. cz.21Strach jaki panował w każdym był tak przeszywający, taki widoczny gołym okiem. Nikt nie chciał, przez myśl nie przeszło, że mogą ją stracić. Dziewczynę, którą spotkali nie tak dawno, którą kochali najprawdziwszą miłością, darzyli zaufaniem, traktowali jak członka rodziny. Biegnąc przez zawiłe korytarze, Andrew przeklinał w duchu, że nie ma gabinetu obok jej pokoju. W gardle utkwiła mu gula, która przeszkadzała w oddychaniu. Ten wysiłek w połączeniu z niesamowitym zmęczeniem nie dawał za wygraną. Ostatkiem sił dobiegł do pomieszczenia, gdzie już była reszta.  

-Co się dzieje?!- Szukał odpowiedzi w załzawionych oczach Jack’a. Nic nie mógł z nich wyczytać.- Hallo!
-Ona próbuje nam coś przekazać..-Dopiero teraz widzi, jak Megg delikatnie porusza ręką w dłoni chłopaka. Ten gest nawet w nim obudził słone jeziora..

**MEGGI**

Nie chcę już tu być. To miejsce jest przerażające, boję się coraz bardziej. Tyle godzin już minęło odkąd tu jestem. Jestem teraz wściekła na siebie, że postąpiłam tak a nie inaczej. Mogłam to skonsultować z nimi, dowiedziałabym się coś więcej o tym. A ja? Naczytałam się książki, którą ukradkiem porwałam z zakazanego gabinetu. Jaka jestem tempa. Jestem taką egoistką, chcę wszystko sama i sama, a na tym cierpią najbardziej inni. Co teraz?

-Mogę?- Przez te moje myśli, nawet nie zauważyłam Damona, który przysiadł się do mnie.- Wolę być blisko Ciebie, jeśli pozwolisz..
-Jasne.- Od razu zmieniłam pozycję z obłąkanej, kucającej i ciągle kołyszącej się dziewczyny. Nie wiem czemu, wstydziłam się, nie mogłam pokazać mu się w takim stanie.- Mi też będzie lepiej..

Jego bliskość wywoływała u mnie podniecenie. Nie wiem czy to robił specjalnie, że nadal nie opuściła mnie ta tęsknota za jego osobą. Miłość, która budziła się we mnie na nowo, była jak ziarenko zasiane na polu. Dobrze Zakorzeniona a następnie pielęgnowana roślinka, daje oczekiwane owoce. Tak samo to uczucie pozostawione na odpowiednią chwilę w głębi mojej duszy, znalazło swój cel bytu.  
-Wiem jaki zamęt wprowadziłem w Twoje życie.- Przerwał ta panującą ciszę.-Wiem, że zrobiłem wiele złego, - westchnął głęboko i spojrzał mi w oczy- ale musisz mnie zrozumieć, że odkąd Cię zobaczyłem, w moim sercu znów zagościła radość. Chęć do życia, której zostałem pozbawiony wieki temu.-Ta odpowiedź nawet u mnie wywołała uśmiech.-Jakkolwiek to nie zabrzmi.- Zaśmiał się łagodnie, rozluźniając atmosferę między nami. Czemu od początku taki nie był? Nie przekonał mnie do siebie, tym czarującym uśmiechem, błyszczącymi w świetle oczami, łagodnym, pełnym czułości głosem. Przecież nie pozwoliłam mu na to. Nie zrobiłam żadnego kroku, by go zrozumieć, postawić się na jego miejscu. Tyle przeszedł, tyle wycierpiał i poświęcił dla miłości.- Na prawdę mi zależy na Tobie.-Chciał chyba złapać mnie za rękę, ale zrezygnował. Zamiast dotknąć mojej ręki, gwałtownie podciągnął ją do góry, mierzwiąc nerwowo swoje włosy.  
-Wiem.- Musiałam mu pokazać, że się nie gniewam, - Posłuchaj, wiem że się powtarzam, ale muszę.- Wzięłam teraz jego rękę w dłoń, delikatnie gładząc drugą.- Nie jestem Samantą i mimo, że jakaś część jej jest we mnie, nie czyni mnie nią. Mam swoje uczucia, które górują nad resztą..
-Rozumiem.-Napawał się patrząc na nasze złączone dłonie, jak powoli nasze palce się przeplatają tworząc jedność. Ten jego uśmiech na twarzy emanował takim ciepłem, że miałam ochotę się do niego przytulić. To niesamowite, jak człowiek może się pomylić względem drugiego. Śniąc mi się, spotykając go na ulicy, miałam złe zdanie o nim. Przepełniało mnie dużo złych emocji, przeczuć względem niego. A teraz, mimo, że nadal wiem jaki jest, bo wybrał nie tą drogę, inaczej do niego podchodzę. Pokazywał się zawsze ze złej strony, prowokował, kontrolował i prześladował mnie, przez co się go obawiałam. To była tylko maska, za którą chował wszystkie dobre cechy. Miły i sympatyczny chłopak, siedzący obok i cieszący się jak dziecko z mojej obecności różni się od tamtego. Przekonuje mnie z każdą chwilą do siebie, a ja nie wiedzieć czemu, zapominam, dlaczego tu jestem.- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy..
-Cii…-Przerwałam. Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyrwałam rękę i położyłam ją na jego policzku. Zamknął oczy i z uśmiechem na twarzy, siedział z oparta głową o ścianę.-Nic nie mów..- Otworzył powieki i próbował prześwietlić mnie, nie zrozumiał tego co powiedziałam ani co zamierzam. Sama do końca nie wiedziałam co robię. Nie myślałam o niczym. Patrząc na jego zmysłowe, lekko otwarte usta, pragnęłam tylko się w nich zatopić. On jakby odczytał moje zamiary i powoli się przybliżył zerkając co chwilę na mnie, czy aby nie zamierzam się wycofać. Nie miałam pojęcia jak zacząć, ocierając nosem o jego, szukałam najlepszego dostępu. Gdy wreszcie przelotnie otarłam wargami o jego skórę, poczułam jak jego dłonie obejmują najdelikatniej jak to tylko możliwe moją twarz. Aksamitne pocałunki składane przez niego na każdym odcinku ust, prowokowały mnie do dalszych posunięć. Chciałam ulżyć naszym pragnieniom. To było silniejsze ode mnie, nie potrafiłam się powstrzymać, mimo krążącej gdzieś w otchłani mojego umysłu myśli, iż w ten sposób zdradzam Jack’a. Nic nie było ważniejszego od tej chwili, gdy wreszcie zagłębiamy się w pocałunku. Od razu do moich uszu dotarło melodyjne westchnienie mojego kochanka. Wsunęłam się na jego kolana, w momencie, gdy nasze języki wykonywały najpiękniejszy taniec w życiu. Moje dłonie instynktownie mierzwiły jego głowę, przeczesując palcami po kolei każde pasma gęstych, ciemnych włosów. Jego natomiast błądziły po plecach, szukając potwierdzenia rzeczywistości tej sytuacji. Odsunął mnie od siebie, patrząc na moją reakcję.-Co się stało?- musiałam odczekać chwilkę, by mój wzrok, wrócił do normalności, a mgła pożądania, odsłoniła mi widoki.-Myślałam że tego chcia..- Przerwał mi dając kolejnego, krótkiego buziaka w górną wargę.
-Najbardziej na świecie.- Zagłębiał się w moje zielone spojrzenie, wypatrując w nich jakiegoś wahania, albo nawet tego, że mogę żałować co właśnie się stało.- Dlaczego to zrobiłaś?
-Pragnęłam tego tak samo jak ty.- Nadal patrzył na mnie z lekkim niedowierzaniem. Po chwili jednak zrezygnował i schował mnie w swoich ramionach. Czułam się tak dobrze, że miałam ochotę tam zostać. Utulając się w jego ciepłe ciało, miałam wrażenie, że te właśnie ramiona, zostały stworzone dla mnie i z myślą o mnie. Jego ciepły oddech tulący się z zagłębienie przy szyi, doprowadza mnie do szaleństwa. Jaka ja musiałam być głupia, nie wpuszczając do siebie tej miłości, ciepła. Jest mi tak dobrze, że mam ochotę tu zostać. Spędzić z nim resztę tych dni i całą wieczność.- Kocham Cię.- Nawet nie wiem kiedy to wypowiedziałam. Jego całe ciało skamieniało, a ja w momencie zaczęłam żałować tego ruchu. Tak, to co powiedziałam było prawdą, ja to po prostu czułam. Tak się beztrosko czuję, jestem taka szczęśliwa przy nim, iż nie ma wątpliwości co do moich uczuć. –Co się dzieje?- Odwróciłam głowę w jego kierunku. W dalszym ciągu sztywna sylwetka obejmującego mnie mężczyzny była zastanawiająca.
-Zaskoczyłaś mnie.- Patrzył na mnie, ale unikał mego wzroku. Czułam się mniej pewnie, niż kilka chwil wcześniej, jego speszone spojrzenie nic mi nie mówiło.-Nie patrz tak na mnie.- Teraz wypuścił mnie z rąk i w szybkim tempie wstał. Jego oburzenie rosło. Ale dlaczego? Przecież było tak miło.- Czemu się mną bawisz?- Nie miałam zielonego pojęcia o czym on mówi. Bawię? Przecież oboje czujemy coś do siebie, obojgu nam na sobie zależy.- Myślisz, że uwierzę w te bajeczki?- Poruszał się w jednym miejscu. Jego każdy ruch był przyozdobiony zdenerwowaniem. Każde jedno słowo dokładnie cedził przez zęby, starał się by było wyraźnie wypowiedziane.- Wiesz jak ja się teraz czuję?- popatrzył w końcu na mnie, ale widząc moje zaskoczenie, kontynuował.- Zadałaś mi tyle bólu, tyle cierpienia. Szukałem Cię tyle, poświęciłem swoje życie dla nas, byśmy byli razem, -w jego pięknych oczach zabłysły łzy. Chciałam do niego podejść, zatrzymać te nieprzyjemną dyskusję, ale wstrzymał mnie wyciągając przed siebie dłoń, - a kiedy już Cię znalazłem, moje serce zaczęło na nowo bić, wrócił sens mojego istnienia.- Odwrócił głowę, by wytrzeć spływające krople z policzka, nie chciał pokazywać swoich słabości przed Meg.- Jednak, kolejny cios nadszedł z Twojej strony i to szybciej niż mogłem się spodziewać.-Kręcił głową na boki z miną którą jak widziałam, bolało mnie w środku. Przypominając sobie coś, mówił dalej- Wiesz, Wtedy na plaży, - zmęczony ciągłym gestykulowaniem włożył ręce do kieszeni. Nadal stał do mnie bokiem, nie chcąc na mnie patrzeć.- Myślałem, że to koniec poszukiwań, jednak się myliłem. Byłaś tam, ale taka odległa. Twoje serce było zajęte, a ja nie mogłem na to patrzeć. Na te Twoje oczy, w których kiedyś paliło się światełko dla mnie, teraz świecą dla innego.- Znów przerwał, ale już nie panował nad smutkiem, łapczywie wciągnął powietrze, brakowało mu tchu. Nie zwracałam uwagi na jego protesty, podeszłam i przytuliłam się do jego ciała. Objęłam go w pasie i mocno przycisnęłam głowę do klatki piersiowej chłopaka.- Nawet nie wiesz, nie wyobrażasz sobie co czułem, gdy zaglądnąłem w Twoje niebiańskie oczy.- Oparł brodę na mojej głowie, by za moment wtulić nos we włosy.-Najgorsze uczucie, gdy patrzysz ukochanej w oczy i widzisz pustkę, a wcześniej znajdował się tam cały świat.- Jego szloch odbijał się echem od otaczających nas ścian. Wyciągnął ręce z kieszeni i dopiero teraz przytulił. Nie miałam pojęcia, jak on to przeżywał. Ile ciosów mu zadawałam, nieświadoma tego.- Przepraszam, musiałem to z siebie wyrzucić, - Chciał mnie odsunąć, jednak nie pozwoliłam na to. Podniosłam głowę i skierowałam ją do góry.- Przepraszam, nie uwierzyłem w twoje wyznanie, mając na uwadze przeszłość, która ciągle pląta się po moim umyśle.- Zbliżyłam się do niego i delikatnie pocałowałam w kącik ust.-Teraz już wiem, że powiedziałaś to co czułaś.  
-Czuję to, bo próbowałeś wpoić mi te uczucia, mącąc mi w głowie.-Musiałam to powiedzieć, w tej chwili już nie czułam żalu o to. Czułam ogarniające mnie szczęście, bo jestem z nim.
-Nie, to nie tak.- Przystanął na chwilę i odsunął mnie na długość ramion, by mieć lepszy widok.- Sprawdzałem, czy jest w Tobie moja ukochana. Czułem jej energię płynącą od Ciebie. Podświadomość mi podpowiadała, że cel jest blisko, to już prawie meta mojej tułaczki. Sama obudziłaś w sobie te uczucia. To, że Cię obserwowałem, jeździłem za Tobą, było skutkiem mojej słabości do Ciebie. Nie chciałem Cię nastraszyć.- Zerknął na moje usta, a ja momentalnie poczułam suchość. Zmysłowo językiem oblizałam pragnące dotyku wargi. Słyszałam jak głośno przełknął ślinę.-Nie chcę, byś później tego żałowała.- Nic nie odpowiedziałam. Sekundę później całowaliśmy się tak, jakby od tego zależało nasze życie. To w żadnym przypadku nie było delikatne. Zażarcie walczyliśmy o to kto więcej weźmie z tej bliskości. Nasze języki zachłannie próbowały zjeść siebie nawzajem. Damon złapał mnie za pośladki i uniósł do góry, jednocześnie osuwając się na ziemię.  
-Nigdy już nie będziesz przeze mnie cierpiał- dałam mu obietnicę, z której już nie mogę się wycofać. Nie przerywając tej pięknej chwili, moje dłonie powędrowały pod koszulkę mojego mężczyzny, w chwili, gdy w głowie pojawił się obraz Jack’a, szukającego ze mną choć najmniejszego kontaktu.

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2292 słów i 12204 znaków.

5 komentarzy

 
  • ass

    Genialne <3

    17 lip 2014

  • kaska

    Szkoda.. ale powtórzę. Świetne opowiadanie!

    16 lip 2014

  • Meggi

    Przykro mi kochani, ale coś nie tak jest z tą stronką, a co za tym idzie, usunięte zostały wasze komentarze :(

    16 lip 2014

  • wiki

    Ej ona musi wrocic do jacka! :(

    16 lip 2014

  • malinowamamba20

    Aaaaaa ! Kocham Kocham Kocham ! <3

    16 lip 2014