Bańka mydlana. cz.17

Bańka mydlana. cz.17Obudziłam się w naprawdę wspaniałym nastroju, mimo tego co mi się śniło. Nie mogło mi zepsuć tego dnia zupełnie nic. Tak długo czekałam na ten dzień, że ciężko mi było tak naprawdę dobrze się wyspać. Moje podekscytowanie dawało o sobie znać prawie co godzinę. Za każdym razem, zerkałam na zegarek stojący na telewizorze, by sprawdzić, czy aby nie zaspałam. W końcu po kilkukrotnej pobudce, stwierdziłam, że nie będę się dłużej męczyć. Było przed ósmą gdy zwlekłam się z łóżka. Zeszłam w piżamie na dół, bo wiedziałam, że nikogo nie ma.  Postanowiłam na śniadanie zrobić sobie warzywa smażone z sałatą. Może niezbyt zdrowe, jak na pierwszy posiłek, ale nie potrafię odmawiać sobie przyjemności. Z gotowym śniadaniem i cudownie Zachęcającą zapachem herbatką owocową, usiadłam przed telewizorem. Nim się obejrzałam, minęła już 9, a z Jack’iem umówiłam się na 11! Biegiem wzięłam prysznic i zaczęłam szukać odpowiednie do sytuacji ubranie.


Schodząc już po schodach, by otworzyć drzwi, natrętnemu gościowi, któremu chyba sprawia przyjemność przyciskanie ciągle guziczka, czułam się jak na pierwszej randce. Te uczucie lęku, nieśmiałości, nie mogło mnie opuścić. Tak bardzo się stresowałam, nie miałam pojęcia jak On czy nawet ja zachowamy się po tak długiej rozłące. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, by mieć pewność, że mu się spodobam. Moje długie włosy delikatnie pokręciłam, by idealnie pasowały do mojej sukienki. Chyba w porządku. Z mocno bijącym sercem, złapałam za klamkę, by już po chwili zobaczyć mojego gościa.
-Część.- Powiedziałam, nie mając pojęcia co zrobić.- Wejdź.- Uchyliłam bardziej drzwi, - ugotowałam dla nas obiad.- Paplałam na wejściu, to chyba z nerwów.  
-Cześć piękna.- Dopiero teraz zauważyłam, że w ręce trzymał bukiet róż. Wręczył mi go i posłał mi uśmiech.- Nieziemsko pachnie.
-Zrobiłam twoje ulubione spaghetti.- Mówiłam, idąc w kierunku kuchni by nalać wody do wazonu. Ta niezręczna cisza, która panowała w tym momencie była nie do zniesienia. Żadne z nas, nie zrobiło najmniejszego kroku, by ją przerwać. Nie wiedziałam co się dzieje, co się zmieniło między nami, czy tak ma być?
-Nie przywitasz się ze mną?- słysząc to miałam ciarki na plecach. Swoją wędrówkę zaczęły od najwrażliwszego karku, a kończąc się między udami.- Zimno Ci?- zauważył to, ale jego kpiarski uśmiech, mówił, że wie czym to jest spowodowane. Podszedł do mnie i objął ramionami. W tym momencie, prawie jednocześnie wydobyliśmy z siebie przeciągłe westchnienie.-Tak okropnie tęskniłem.- Już nie zwlekałam dłużej. Moje spragnione pieszczoty usta, obłędnie szukały jego. Dopiero gdy do nich dotarłam, zaczęłam się delektować tą chwilą. Dotykam delikatnie wargami jego rozwartych już ust, które czekały na to od dawna. To takie przyjemne. Rozchylam moje i przywieram do niego mocniej. Mój język instynktownie szukał partnera to tego cudownego tańca. W tym szaleństwie, zapomnieliśmy o całym świecie. Nie wiem ile czasu minęło, ale moje opuchnięte od pocałunków usta, mimo delikatnego mrowienia, chciały więcej.
-Na razie wystarczy- nie oczekiwanie on odsunął się pierwszy- bo zaraz nie skosztujemy nawet tego co zrobiłaś.- Mówiąc to miał przymknięte powieki. Teraz mogłam się mu dopiero przyjrzeć. Jest taki przystojny. Jego wysportowana sylwetka idealnie komponuje się z opiętymi czarnymi spodniami. Jego opalone ciało odznaczało się przy eleganckiej koszuli, a delikatny, specjalnie pozostawiony zarost, dodawał mu uroku.- To co jemy?


Nie możemy doczekać się deseru. Co chwilę z nad talerza posyłamy sobie długie spojrzenia. Kilka muśnięć jego dłoni o moje ramię, przyprawia mnie o zawrót głowy.  
-Zaraz wracam. -Oznajmiłam wstając od stołu. Musiałam pójść do łazienki, ocucić się bo mam wrażenie, że wyglądam jak kretynka, a wszystkie moje uczucia są widoczne. W połowie schodów poczułam ręce łapiące mnie w pół. Nie chciałam uciekać. Pragnęłam tego od chwili, gdy pojawił się w drzwiach. Tą panującą między nami atmosferę można było kroić nożem. Odwróciłam się w jego stronę i bez uprzedzenia wpiłam się w jego usta. Smakował tak cudownie. Jego natarczywy język, nie pozwalał mi złapać oddechu. Jego dłonie zaczęły swoją podróż od łopatek, sprawdzając, czy nadal jestem jego. Nie pozostawałam dłużna. Chciałam sprawdzić, czy to co się dzieje, nie jest przypadkiem moją wyobraźnią. Palce wsuwają się w jego ciemne włosy, niszcząc starannie ułożoną fryzurę. Ciepło rozchodzące się po ciele było jak ogień, który palił każdy milimetr skóry. Poczułam ciepły oddech na swojej szyi w chwili, gdy jego dłonie spotkały się z moimi pośladkami. Ten jęk wydobyty z gardła był dla niego znakiem pozwolenia, zachętą na dalsze działanie. Usiadł na schodach pociągając mnie za sobą, bym znalazła się przodem na kolanach. Jego usta powędrowały na dekolt powodując u mnie niesamowitą przyjemność. Wypełnione do granic możliwości spodnie, niepozwalany mu na dalszą taką zabawę. Jak przez mgłę pamiętam, jak niósł mnie do pokoju. Położył delikatnie na łóżku i zagłębił się w miejscu zwanym grotą rozkoszy.


Leżymy nadzy na moim łóżku, a nasze ciała okrywa jedynie cieniutki koc. Wsłuchuję się w powracające do normalności bicie serca. Tak za tym tęskniłam, za jego widokiem, wzrokiem pełnym czułości i rękami, delikatnie gładzącymi moją skórę. To jest niesamowite. Szczęście, ogromną radość sprawia mi fakt, że jest obok. Podparta na łokciu, przyglądam się jego twarzy z szerokim uśmiechem. Widząc jego miarowy oddech, udałam się do łazienki, by zmyć z siebie zmęczenie.  
Wchodzę pod strugi ciepłej wody, które pieszczą moje ciało. Z zamkniętymi oczami pozwalam im na tą wędrówkę. Strumienie spływające po moich włosach do piersi, drażnią moje sutki, które natychmiast stają na baczność. Dość. Biorę do ręki żel i smaruję nim każdy fragment ciała, wypełniając jego zapachem całą kabinę.
Po pół godzinie, zastałam chłopaka w tej samej pozycji co wcześniej. Postanowiłam go nie budzić, więc zeszłam do kuchni po jakąś przekąskę dla nas. Wracając już na schodach słyszałam głos mojego ukochanego.
-Meggi?- weszłam do pokoju a moim oczom ukazała się wystraszona twarz. Odłożyłam tacę na szafkę nocną i podeszłam do niego.
-Co się stało?- Zamiast odpowiedzi, znalazłam się w samym środku silnych ramion., które były moim azylem, bezpieczną przystanią.- Byłam się odświeżyć, a później poszłam po owoce.-Wskazałam na wypełnioną po brzegi miseczkę soczystymi truskawkami i winogronami.- Pomyślałam, że zjesz..
-Kocham Cię.- Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż zatkał mi usta głębokim pocałunkiem. Chwilę później leżałam już pod nim, napawając się jego bliskością. – Kocico, otwórz okno.- fakt, W pokoju było dość ciepło, a między nami było taka paląca atmosfera, co dawało piekielne gorąco. Z ociąganiem się wstałam i powoli zaczęłam zsuwać kotarę. To co zobaczyłam za szybą, zmroziło mi krew w żyłach. Momentalnie zrobiło mi się zimno, a moje wysokie ciśnienie powodowało zawrót głowy. Jack od razu podszedł do mnie i chwycił, bym nie upadła.
-Skarbie?- Nie mogłam nic z siebie wydusić. Ogarniająca mnie panika była coraz większa. Strach przenikał mnie do najmniejszej kosteczki. Chłopak nie mogąc się doczekać odpowiedzi, podążył za moim spojrzeniem.-Kto to jest?- Patrzył na to co ja. Pod domem stał motor, a na nim właściciel uporczywie wpatrujący się we mnie. Nie mogłam uwolnić się od niego, zamknąć oczu ani odwrócić wzroku.- Meg, znasz go?- Siłą chciał mnie odwrócić od okna, jednak nie dało to skutku. Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko.-zaraz wracam.- Nie usłyszał już mojej prośby, biegnąc po stopniach.
-Nie zostawiaj mnie!- Tylko nie to! Nie zostawiaj mnie samej bo zwariuję!. Usłyszałam ryk silnika, a po nim trzaśnięcie drzwiami. Wystraszyłam się, żeby nikomu niestała się krzywda. Przecież to faceci!
-Słońce, nie zdążyłem go przegonić, bo już odjechał.- Widząc łzy spływające po moim policzku, przez głowę przechodziły mu różne obrazy.-Zrobił Ci coś?- Dłonie mimochodem zacisnęły się w pięści, a jego oczy wypełniały się wściekłością.-Zabiję go!
-Zostań.- Złapałam go pod drzwiami.-To nie tak, proszę uspokój się, a ja Ci wszystko spróbuje wyjaśnić.-Po chwili zerknął na mnie, a w jego spojrzeniu widziałam tyle troski, że dalsze okłamywanie go nie miało sensu.- Chodzi o to, że ja nie wyjechałam na wymianę..

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1649 słów i 8872 znaków.

6 komentarzy

 
  • Paulina

    Bardzo fajna część, z każdym zdaniem zaskakujesz mnie coraz bardziej :)

    9 lip 2014

  • kitty

    Dalej dalej! :*

    8 lip 2014

  • ass

    Cudowne <3

    8 lip 2014

  • Anna2207

    Kocham to opowiadanie ♥ ;) !!

    7 lip 2014

  • malinowamamba20

    Wspaniałe !!!! <3

    7 lip 2014

  • Coori

    Czytam, czytam i czytam ;)) Mogę robić to bez końca jak będę takie opowiadania jak Twoje ;) Dziękuję Ci za mile spędzony czas przy tej części ;) <3

    7 lip 2014