Gdyby nie bariera stworzona przez Astaroth raczej nie próbowalibyśmy prowadzić żadnej rozmowy... Tłum mimo późnej godziny ani myślał ustawać w swych krzykach. Może to kwestia oświetlenia, blaskiem rozświetlającym każdy minimetr areny, czy może zmagania pary największych potworów, zadających sobie coraz to większe rany w nieustanym amoku. Moje myśli jednak zajmowała zgrabna postać przede mną. Nigdy nie spoglądałem na żadną kobietę jako obiekt seksualny, zdążały się różne podteksty, czy też dogadywania, lecz trudno je nazwać czymś innym. Teraz jednak zacząłem zauważać pewne walory idącej przede mną, było wiadome, dlaczego śmiertelnicy tak łatwo wpadali w jej oraz innych podobnych sieć.
Co bym zrobił, gdyby teraz... A jakby... Czułem się jak szczeniak, który myśli, że każda może w danej chwili podejść w wiadomym celu. Uczucie zażenowania nie zakryło jednak narastającego napięcia. Ile dałbym za proste zaklęcie uspokojenia... Wolałbym jednak tego nie robić, cholerne demony bardzo dobrze wyczuwają manę z bliska. Gdyby się wydało... Lepiej byłoby wyjawić wszystkie swoje tajemnice, niż zobaczyć ten uśmiech pełny triumfu.
— Słuchasz? — Jak przez mgłę dotarło do mnie jej pytanie.
— Jak najbardziej... — Zacząłem wertować w umyśle urywki wypowiedzi, mając nadzieję na znalezienie odpowiedniego potwierdzenia. — Chodzi o kowala, złapali go i muszę go uwolnić.
— Ta... A nasze dzieci nazwiemy Jaś i Małgosia... — Widząc, jak stuka palcami w ramię, już wiedziałem, gdzie trafiłem odpowiedzią. Jak kulą w płot. — Próbuje ci powiedzieć pewne wiadomości, choć tego nie muszę, a ty... Eh. — Pierwszy raz widziałem na jej twarz gniew. Nawet negatywne emocje podkreślały urodę, przynajmniej coś nowego.
— Wybacz, te krzyki oraz ci ludzie lekko nie pozwalają się skupić. — Wzruszyłem ramionami i rzuciłem przepraszającym uśmiechem.
— Jakie... — Zrezygnowała z krzyku i powoli podeszła bliżej. Głośno wciągnęła powietrze i z całej siły uderzyła łokciem prosto w odsłonięty brzuch. Świat powoli zawirował, a płuca paliły niemiłosiernie, domagając się tlenu. Wciąż nie dotarło do mnie, gdzie popełniłem błąd. Spojrzałem ze zdziwieniem na nią, lecz prócz irytacji, nic nie dostrzegłem. Mogłem się zastanawiać, czy chwilową tępotę spowodowała ilość ludzi dookoła, czy jednak to umysł w końcu zaczął ulegać rozpadowi. — Słuchaj ptasi móżdżku, bo nie będę powtarzać... Jeśli coś sobie pomyślałeś w tym swoim łbie, to radzę to przyspieszyć. Rafael przeszedł do kolejnej fazy swojego durnego planu... Już nie ma rozejmu, jego oddziały wzmocnione dziwną maną masakrują demony, ale to mało ważne. Naruszył tabu, cała masa skrzydlatych chodzi po ziemi i grupuje ludzi w nieznanym celu. — Jednym ruchem teleportowała jakiegoś biedaka na arenę, zajmując jednocześnie jego miejsce. — Pojmałam jednego, ale...zabił. Nie, unicestwił siebie samego.
— Rzadko bywa tak, że nasi... — To słowo z trudem przechodziło mi przez gardło. — Wybierali świadomie wieczny sen.
— I w tym właśnie rzecz... — Pierwszy raz widziałem mieszankę strachu i niedowierzania na tej pięknej twarzy. — Ich dusza nie zniknęła, tylko... Powiem prosto z mostu... — Wstała i zapaliła moje papierosy. Skąd i jak... Wolałem nie pytać. — Użyli, wchłonęli to, co pozostało po ich towarzyszach.... Nabyli dzięki temu naprawdę wielką moc... Zwykli żołnierze na poziomie prawie archanioła. Wyobrażasz to sobie? — Wydmuchała powoli dym z płuc.
— Wiesz, że to... — Próbowałem odpowiedzieć, lecz szybko zostałem uciszony.
— Zabronione? Co ty nie powiesz...— Odgarnęła z czoła kosmyk włosów. — Urielu, nie bądź naiwny. To nie rządy tego waszego Pana. Niebo zamieniło się w państwo totalitarne, każdy "obywatel" to teraz fanatyk, dawne zasady poszły w zapomnienie. Najważniejsza jest jedna droga, wyznaczana przez Rafaela. Zasnąć, czy stać się energią... Dla nich to żadna różnica.
Teraz powinienem zacząć bronić swych braci i siostry, jednak znów zostałem uderzony prawdą prosto w nos. Sam wprawdzie nigdy nie doznałem wiecznego snu... Jednak byłem inny. Jak to mówią, głupiego licho nie bierze. Tyle złych sytuacji, a Bóg nadal śpi. Czyżby to kolejny plan, mający coś pokazać, coś udowodnić? Miałem znaleźć odpowiednie rozwiązanie, a wszystko wróci do normy? Spojrzałem w górę. Jeśli rzeczywiście o to chodziło, to świat szybciej runie, niż myślę.
Wypadałoby coś odpowiedzieć i zrobiłbym to, gdyby rozmówca zajmował to samo miejsce. Trudno pomylić Astaroth z siwym starcem, drącym się na całym glos. Same tajemnicze i znikające istoty. Tęsknię za czasami dowodzenia aniołami, którzy czekali, aż im pozwolę odejść. Wspaniale, ale niestety ulotne chwile. Zignorowałem biedaka na arenie. Nie interesowało mnie, czy przeżyje, czy nie. Pełno ich, jeden mniej, czy więcej nie robi różnicy.
Ruszyłem po kamiennych schodach, aż na samą górę, musiałem przemyśleć parę spraw. Otrzymane wiadomości ani nie zasmuciły, ani nie zdenerwowały, poczułem tylko i wyłącznie zmęczenie tym wszystkim. Od początku wiedziałem, że żaden ze mnie bohater i najlepiej przesiedziałbym całe widowisko na komendzie policji, mimo to byłem tutaj, zajmowałem miejsce pośród irytującego tłumu... Bez planu, ale z głupimi pomysłami. Popatrzyłem przed siebie. Świat na moment zwolnił, a dźwięki zlały się w dziwną masę, jakby bełkot. Oczy tępo stanęły w linii, za nic mając to, co trwało przed nimi. W sercu tylko pustka, ścieżka, którą tak skleiłem na szybcika, zniknęła raz, dwa. Miałem lecieć, jak głupi, by powstrzymać Rafaela? Walczyć z każdym na swojej drodze, wszak pozostali tylko wrogowie. A gdyby tak rzucić do wszystko i jech... Niestety, puste marzenia. Gdyby wystarczyło zabić tego wielkiego dupka... Westchnąłem ciężko i pożegnałem podwodne miasto. Pora zobaczyć, co tym razem zeszło na zły tor.
3 komentarze
Almach99
Coraz lepiej. Totalitarne rzady w niebie. Oj niedobrze
krajew34
@Almach99 dzięki za wizytę i komentarz.
shakadap
Świetne! - jak zawsze.
Ciekawość mnie zżera co będzie dalej.
Pozdrawiam i powodzenia
krajew34
@shakadap dzięki za wizytę i komentarz
emeryt
@krajew34, jednak miałem rację, czytając kolejne odcinki twojego opowiadania nie można go odklepać, jak jakąś "zdrowaśkę" tylko jakoś automatycznie zaczyna się go porównywać z realnym życiem. Serdecznie dziękuję i życzę dużo zdrówka, oraz chęci do dalszego pisania.
krajew34
@emeryt pierwotnie miało to być coś innego, ale wraz z pisaniem się zmieniało no i wyszło to. Dzięki za wizytę i komentarz