Po raz pierwszy czułam się zagrożona atakiem ze strony pacjenta. Właściwie powinnam powiedzieć pacjentów, bo było ich dwoje. Siedzieli naprzeciwko siebie. Ona miała w oczach kurwiki, świadczące o tym, że się w niej gotuje. Najchętniej zabiłaby męża gołymi rękami, a mnie w najlepszym wypadku wbiła nóż prosto w serce.
On był bardziej opanowany, ale w jego spojrzeniu widziałam samo zło. Wyglądał jak klasyczny przypadek psychopaty, który nie potrafi radzić sobie ze swoją agresją.
Tylko właściwie, o co mieli do mnie pretensje? Przecież przychodząc do mnie, zdawali sobie sprawę, że będę zadawała pytania. Miałam świadomość, że mogły być niemiłe, a może czasem niewygodne, ale co najśmieszniejsze zapłacili mi za to. Na dodatek podwójną stawkę.
- Podsumujmy to, co wiemy – zaczęłam po raz kolejny, mając nadzieje, że tym razem uda mi się czegoś konkretnego dowiedzieć, a przy okazji jakoś rozładuje w nich te negatywne emocje.
Przełknęłam ślinę, po czym uśmiechnęłam się szeroko i szczerze. Pomimo parszywej sytuacji poczułam do nich sympatię. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem takie stanu rzeczy było to, że byli tak samo popierdoleni, jak ja.
- Poszliście do klubu dla swingersów, gdzie pani Beata poznała mężczyznę, z którym na oczach pana Wiktora uprawiała seks.
Żadnego kiwnięcia, przytaknięcia czy nawet pierdnięcia na potwierdzenie tego, co powiedziałam. Nie było też w sumie zaprzeczenia ani sprostowania, więc z czystym sumieniem mogłam przyjąć, że tak było.
- Czy to była państwa wspólna decyzja?
Kobieta po raz kolejny spojrzała na mnie nienawistnie.
- Miałam na razie na myśli decyzje o wizycie w klubie – uzupełniłam szybko, starając się wyprzedzić jej atak.
- Tak, to była nasza wspólna decyzja, choć nie zaprzeczam, że namawiałem na to żonę ponad rok.
- Namawiałeś? Ględziłeś o tym przy każdej okazji. Kochanie, zobaczysz, jak to wpłynie na nasz związek, w końcu przestaniesz narzekać na nudę w sypialni. Poznamy ciekawych ludzi, otworzysz się na nowe doznania. Pamiętasz? No, to ci kurwa pokazałam, jak bardzo lubię poznawać ciekawych ludzi i jak jestem otwarta na nowe doznania.
- Nie to miałem na myśli, kiedy ci to proponowałem. Chciałem tylko zobaczyć, jak tam jest. Nie kazałem ci od razu rozkładać nóg przed jakimś niezaspokojonym, niedoświadczonym i napalonym studentem.
- Nie był studentem.
Uniosłam dłonie, starając się dać w ten sposób do zrozumienia, że taka ilość informacji na razie mi wystarczy i sama chciałabym także coś powiedzieć. Nie udało się. Tyrada wzajemnych oskarżeń zdawała się nie mieć końca. Z drugiej strony może to i lepiej. Po pierwsze płacili mi za godzinę. Po drugie dzięki tej kłótni pozbywali się złych emocji Po trzecie i chyba najważniejsze poza inwektywami padało także wiele cennych informacji, które były mi potrzebne. Nie udało mi się ich uzyskać, kiedy byli spokojni, wiec w sumie nie protestowałam, kiedy przez kolejne pół godziny krzyczeli na siebie bez opamiętania. Ku mojemu zdziwieniu cały czas siedzieli na krzesłach, co było raczej niespotykane. Najwyraźniej zbudowałam sobie u nich autorytet, skoro moją prośbę z początku spotkania o zajęcie miejsc obok siebie potraktowali jak najwyższy nakaz, którego nie złamali, nawet kiedy wyzwali się od dziwek i erotomanów.
Uspokoili się, a ja wyczułam w tym okazje, aby podjąć próbę odzyskania kontroli nad spotkaniem. Terapią na razie nie dało się tego jeszcze nazwać, ale w głębi duszy liczyłam, że uda mi się z ich pomocą wkroczyć na odpowiednie tory.
- Panie Wiktorze. Co pana bardziej oburza? To, że żona oddała się innemu mężczyźnie, czy to, że zrobiła to na pana oczach.
- A jakie to ma znaczenie?
- Fundamentalne.
- No to chyba dla pani. Dla mnie nie ma żadnego. Zapewniam, że gdyby puściła się, informując mnie dopiero po fakcie, byłbym tak samo wzburzony.
- Puścić to sobie możesz statki na rzece podczas swoich wypadów na ryby z kumplami. Dziwnym trafem nigdy nie udaje ci się nic złowić. Sama się zastanawiam, czy jesteś takim nieudacznikiem, czy zamiast na ryby polujesz na coś innego – wtrąciła żoneczka.
Od razu posłałam jej karcące spojrzenie, które nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Na moje szczęście mąż nabrał jedynie powietrza, ale nie pokusił się o ripostę.
- Wiec chciał pan…
- Nie zaczyna się zdania od więc – poprawiła mnie kobieta, z uśmiechem na twarzy informując, że przeprasza, ale to zboczenie zawodowe, gdyż jest polonistką.
Puściłam jej uwagę mimo uszu, czego nie można było powiedzieć o jej mężu, który słysząc słowo „zboczenie”, był łaskaw podzielić się szczegółami na temat kopulacji jego małżonki ze wspomnianym wcześniej studentem.
Kolejne kilka minut upłynęło nieco nerwowej atmosferze.
- Wybaczcie państwo, ale tak nie da się pracować. Doceniam wasze szczere chęci i to, że przyszliście tutaj oboje, ale na tym etapie wasze relacje nie pozwalają na terapeutyzowanie. Oczywiście nie odmawiam pomocy, ale chciałabym przepracować wasz problem z każdym z osobna.
- No nie dziwię się. Za takie pieniądze. Byłam przekonana, że nie przepuści pani okazji, aby wydoić z nas ostatni grosz.
Czułam, jak tym razem narasta poczucie nienawiści do tej kobiety. Zaczynałam rozumieć jej męża, choć w sumie nie miałam pojęcia, co skłoniło, w sumie przystojnego i inteligentnego faceta do poślubienia takiej suki.
- To ja płacę za terapię i nie widzę przeszkód, aby kosztowała więcej, niż założyliśmy, skoro w ten sposób ma przynieść nam same korzyści.
- Oczywiście, że ty płacisz. Ty zawsze, za wszystko płacisz, tak jakbym ja w ogóle nie pracowała i nie zarabiała.
- Masz zamiar porównywać moje dochody ze swoją śmieszną pensją ze szkoły?
Kobieta nabrała głęboko tchu, szykując się do wyprowadzenia kontrataku.
- Dosyć – krzyknęłam. Tego było już za wiele. Nie prowadziłam poradni dla małżeństw, tylko praktykę seksuologiczną. Ich sprawy finansowe mnie nie obchodziły.
Ku mojej uciesze zmilkli.
- Tak jak powiedziałam, chce się spotkać na kilka sesji osobno z panią, osobno z panem. Poza tym chce zobaczyć miejsce, gdzie doszło do wybuchu waszego konfliktu. To, że tlił się od dawna, jest dla mnie jasne, a wizyta w klubie i to, co się tam stało, to był tylko punkt zapalny.
Spojrzeli po sobie, jakby nie rozumieli, o czym mówię.
- Pójdę do tego klubu dla swingersów. Najpierw z panem, a potem z panią – wyjaśniłam. – Tylko tak będę w stanie wam pomóc.
Oczywiste było, że to oni muszą za to zapłacić. Byłam farciarą. Od dawna marzyłam, żeby zapisać się na imprezę w takim klubie, ale nie miałam na to czasu i żal mi było kasy. Teraz udało mi się połączyć przyjemne z pożytecznym.
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
MarcinWrona
Fajne
eksperymentujacy
Ooooo, niezły twist![:)](https://src.lol24.com/emots/smile.gif)