Gdańsk i Kraków dzieliło blisko siedemset kilometrów. Pomimo wielu anegdot i stereotypów Krakusi niczym nie różnili się od innych Polaków. Byli tak samo nieśmiali, jak inni.
Po tym, jak dałam kilka ogłoszeń do internetu, zaczęły się głuche telefony. Nie chodziło o to, że ktoś mi groził, czy chciał nastraszyć. Nazywałam to klientem niezdecydowanym. Najczęściej strach paraliżował rozmówce, kiedy tylko miał się odezwać i umówić na wizytę u seksuolog. Zdarzali się także gówniarze, którzy dzwonili dla żartu, albo dlatego, że taka była stawka zakładu, który przegrali.
Siedziałam przy winie, kiedy po raz kolejny odezwał się dźwięk mojej komórki. Nieznany numer.
- Halo?
Cisza.
- Halo?
Kaszlnięcie.
- Słyszy mnie pan? - zapytałam, z góry zakładając, że rozmówcą jest mężczyzna. Z mojego doświadczenia wynikało, że kobiety są bardziej odważne w rozmowach zarówno telefonicznych, jak i bezpośrednich.
- Czy to numer pani doktor z ogłoszenia?
- Tak
- No bo ja chciałbym...
- Chce się pan umówić na wizytę? Zapraszam.
- Yhm, a kiedy?
- Jutro cały dzień jestem w domu. Adres jest w ogłoszeniu, obok numeru telefonu.
- No tak widziałem. To ja będę koło południa.
- W takim razie czekam.
Mężczyzna bez słowa zakończył połączenie. Siedziałam z aparatem w ręku. Nie wiedziałam co o tym sądzić. Z jednej strony powinnam się cieszyć, że w końcu trafił się jakiś klient i zarobię pierwsze pieniądze. Z drugiej jednak od razu wyczułam, że będzie ciężko. Wyglądał albo na totalnego introwertyka, albo totalnego gbura. Była też trzecia opcja, że myślał, iż rozmawia z prostytutką. Zdarzyło mi się kiedyś, że facet myślał, iż seksuolożka to specjalistka od seksu właśnie w takim wymiarze. Zdziwił się, kiedy przyszedł na wizytę. Moje metody co prawda zakładały prawdziwy seks, ale nie jak facet rzuca od progu, że chce z połykiem.
Kolejnego dnia od rana czekałam na klienta. Minęło południe i byłam pewna, że był to kolejny żart, albo po prostu się rozmyślił. Kwadrans po tym, jak z wieży Kościoła Mariackiego wybrzmiał hejnał, w moim mieszkaniu wybrzmiał dzwonek.
- Dzień dobry — powiedział niepewnie.
- Zapraszam, to pan dzwonił wczoraj?
- Tak ja — powiedział, obejrzał się czy nikt go nie widzi i wparował nerwowym krokiem do mieszkania.
Mężczyzna miał może czterdzieści lat. Nie był ubrany w najnowszy garnitur, ale był czysty, schludny, i nie mogłam mu nic zarzucić.
- Co pana do mnie sprowadza?
Wbił wzrok w ziemie, co nie wróżyło najlepiej. Świadczyło o ogromnej barierze psychologicznej, jaka stoi przed nim, i jaką musi pokonać, żeby się przede mną otworzyć.
- Mam problemy z żoną — powiedział na jednym wdechu i spojrzał na mnie.
Problemy z żoną. Pojęcie tak wielkie, jak świat i temat rzeka. Co prawda wydawało mi się, że to kobiety mają zawsze problemy z mężczyznami, ale z ich punktu widzenia wszystko wyglądało zapewne inaczej. Mogło chodzić o sprawy łóżkowe, ale nie tylko. Miałam nadzieje, że nie pomylił seksuologa z księdzem i nie będzie mi się zwierzał z jakichś bzdur.
- Na czym te problemy polegają?
- No to pani nie wie, o co chodzi, przecież jest pani specjalistą od tego?
- No wie pan problemy w małżeństwie to temat bardzo obszerny. Nie wiem dokładnie, o co chodzi. O seks?
Mężczyzna wzdrygnął się, kiedy usłyszał moje ostatnie słowo. Tym samym dał mi wyraźny znak, że nie mylę się i właśnie w tym tkwi problem.
- Macie państwo problem ze współżyciem?
- Ja mam problem — dodał cicho.
- Żona nie podoba się już panu tak jak kiedyś?
W jego oczach pojawił się błysk zrozumienia. Kiwnął porozumiewawczo głową.
- Rozumiem. Nie może pan osiągnąć satysfakcji w sypialni?
- Niczego nie mogę osiągnąć. Żona zaraz zacznie mnie zdradzać.
Sytuacja była poważna. Z boku mogło to wyglądać śmiesznie, ale dla mężczyzny, który nie może zaspokoić własnej żony, mógł to być koniec świata. Zaraz zacznie się nerwica, depresja i inne zaburzenia. W skrajnych przypadkach, kiedy żona nie wykazuje się empatią, kończy się to nawet próbami samobójczymi.
- Od kiedy pojawiły się takie problemy?
- Będzie pół roku.
- A czy próbował pan sam ze sobą?
- Nie. Nie chciałem tracić nasienia, poza tym sam też nie mam ochoty.
Nie wyglądało na to, żeby było łatwo.
- A jak pan reaguje na inne kobiety, na przykład na ulicy. Podobają się panu?
- No właśnie to jest najgorsze, że tak.
- Czuje pan, że mógłby z nimi odbyć stosunek?
Zaczerwienił się jak burak i spojrzał w okno. Przywodził na myśl marynarza, który próbuje dostrzec ląd.
- Nie potrafię odpowiedzieć.
Powiedział pełne zdanie, w miarę zgrabne. To był przełom. Zaczął się otwierać przede mną.
- A czy ja się panu podobam, ale szczerze?
Jeszcze bardziej się zaczerwienił, po czym kiwnął głową.
- Rozpięłam guzik bluzki, apotem kolejny. Widać było mój stanik.
- Co pani robi?
- Jest jakaś reakcja?
Otworzył usta ze zdziwienia. Było w tym chyba też lekkie podniecenie. Po chwili byłam już w samym staniku. Żeby dolać oliwy do ognia, pochyliłam się nad nim i pokazałam mu jeszcze więcej.
- A teraz? No dzieje się coś w spodniach czy nie?
Poprawił ręką swoje krocze.
- Dzieje się i to bardzo.
- Mam zdjąć stanik? Chce pan?
- Ale...
Nie czekałam na odpowiedź, tylko zrzuciłam go z siebie. Podeszłam do niego i sama sprawdziłam, jak zareagował. Jego penis sterczał jak dzida.
- No to wiemy już, że nie jest pan całkowitym impotentem. Problem tkwi w żonie. Przed nami długa terapia — powiedziałam, kiedy zaczęłam się ubierać.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.