Prawdziwy przyjaciel XVII

Prawdziwy przyjaciel XVIIStałam i nie mogłam się ruszyć. To co zobaczyłam przeraziło mnie, jednak po chwili otrząsnęłam się i zrobiłam mu miejsce w przejściu, aby wszedł do środka. Zaprowadziłam go do salonu i powiedziałam, żeby usiadł na kanapie, a aj przyniosę mu coś do picia i opatrunki.
Po niecałych pięciu minutach byłam z powrotem w salonie. Podałam mu sok.
- Co Ci się stało? - pytałam z przerażeniem.
- Nie chce o tym mówić. - powiedział krzywiąc się z bólu.
Nie pytałam już o nic. Zaczęłam opatrywać jego rany. To co mu się przydarzyło, to nie był przypadek jestem tego pewna. I tego nie zrobiła jedna osoba. Widziałam jak boli go każde miejsce którego dotknęłam, stałam się być jak najdelikatniejsza. Trochę mi zajęło zanim go opatrzyłam. Był cały poobijany.
Miał podbite oko, rozciętą wargę, siniaki na twarzy. Przypomniała mi się jak jeszcze niedawno Tymon wyglądał podobnie. Szybko odgoniłam od siebie tą myśl, aby Bastian nic nie zauważył. Gdy już wyglądał lepiej spojrzał na mnie i zaczął dziękować, za to, że mu pomogłam i oznajmił, iż wraca do domu. Próbował wstać, ale przy każdym ruchu bolały go żebra. Mogły być złamane.
- Nie - powiedziałam stanowczo  - Nigdzie nie idziesz w takim stanie, zostaniesz u mnie na noc.
- Nie chce , żebyś robiła sobie kłopot. - jęknął.
- Sebastian, powiedziałam coś i koniec. Zadzwoń tylko do rodziców i poinformuj ich, żeby się nie denerwowali. - wstałam i kierowałam się do wyjścia.
- Okey - wyjął telefon - Maja?
- Słucham? - zatrzymałam się i odwróciła.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i ruszyłam do pokoju.

Dwadzieścia minut później zeszłam na dół po chłopka. Musiał odpocząć, ja z resztą też. Siedział na kanapie i wpatrywał się w jeden punkt, nawet nie zauważył kiedy weszłam do pomieszczenia. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
- Chodź na górę, musisz się położyć. - uśmiechnął się lekko.
Pomogłam mu wstać i poszliśmy na górę. W moim pokoju przygotowałam mu łóżko do spania, a sama przyszykowałam sobie pokój gościnny. Sebastian był cały obolały, dlatego też pomogłam mu się położyć. Przykryłam go jeszcze i wyszłam.


                                                                                     ***

Dziś postanowiłam nie iść do szkoły. Moich rodziców nie było już na szczęście w domu, nie chciałam im wyjaśniać co się stało i kto pobił Sebka do póki sama się nie dowiem. Zeszłam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie. Zaczęłam zastanawiać się jak mam zacząć rozmowę z przyjacielem, aby się nie zdenerwował, tylko powiedział wszystko.
Wstawiłam wodę na herbatę i oparłam się o blat, stając przy tym tyłem do wejścia. Kto mógł zrobić coś takiego?  Po co ?
Masa pytań, a odpowiedzi brak.
- Pomóc Ci w czym? - usłyszałam Sebastiana.
- Dlaczego wstałeś? - pomogłam mu usiąść
- Nie chcę, być ciężarem dla Ciebie. - miałam ochotę go uderzyć.
- Przestań, nie jesteś ciężarem.
- Ale przeze mnie nie poszłaś do szkoły. - uniósł głos.
- Przecież i tak niedługo wolne, więc są luźniejsze lekcje, a teraz czas na śniadanie - odsunęłam się - I nie waż się mówić, że nie jesteś głodny. Zrozumiano? - zaśmiał się.
Śniadanie jedliśmy w ciszy, właściwie to chciałam go wypytać o wszystko. Jednak nie chciałam go tym wystraszyć. Przecież w każdej chwili mógłby wstać i wyjść, a ja nic nie mogłabym zrobić. Nasze talerze były już puste, więc zaprowadził go na kanapę, żeby odpoczął. Teraz siedzenie sprawia mu ból.  Sama wróciłam i posprzątałam po śniadaniu.
Wróciłam do kolegi, ale on spał. Nie chcąc go budzić wzięłam koc i przykryłam go, po czym skierowałam się do pokoju po telefon i laptop, aby mieć zajęcie.
Zbliżała się już 11, dlatego postanowiłam napisać wiadomość do Tymona.
" Mógłbyś dziś do mnie wpaść?"
Od razu dostałam odpowiedź.
" Tak pewnie. Tylko kiedy?"
" Od razu, gdy skończysz lekcje"
" Dobrze, będę po 12. Kocham Cię:*"
" Ja Ciebie też kocham <3"
Cieszę się, że Tymek będzie niedługo. Muszę go poprosić, żeby porozmawiał z Sebą o tym co się stało. Nie jestem pewna czy porozmawia ze mną sam.
Poszłam do kuchni, aby przygotować coś na obiad. Mój chłopak na pewno będzie głodny po zajęciach, tak samo jak Bastek.
Nawet nie wiem kiedy minęła godzina. Wszystko było już gotowe, Udałam się do salonu, wchodząc zobaczyłam jak przyjaciel już nie spał.
- Nie, leż. - powiedziałam gdy chciał wstać.
- Ale.. - usiadłam obok niego.
- Nawet mnie nie denerwuj, że jest Ci głupio z tego powodu. - udałam złą.
- Okropna jesteś - uśmiechnął się - Ale i tak Cię lubię.
- No widzisz jakiego miałeś pecha, że mnie poznałeś. - puściłam mu oczko, w tym samym czasie ktoś zapukał.
Poszłam otworzyć i zobaczyłam, że Tymon już jest. Pocałował mnie na przywitanie, następne ruszyliśmy do salonu. Gdy wszedł i zobaczył Sebastiana zaniemówił. Stał z otwartą buzią i rozszerzonymi oczyma.
- Mucha Ci do buzi wleci. - zaśmiał się Sebuś.
- Co Ci się stało? - zapytał gdy go lekko szturchnęłam. - Tak w ogóle to siema. - podał mu dłoń.
- Siema stary. - próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł grymas.
- Co Ci się.. - przerwałam mu.
- Moi panowie pytania później, teraz zapraszam na obiad. - wskazałam kuchnię.
Tymon pomógł wstać Sebastianowi, przyszedł z nim do kuchni i posadził przy stole. Podałam im talerze i zaczęli jeść, ja zrobiłam to samo.
Po obiedzie z powrotem wróciliśmy do salonu. Sebastianowi trudno było siedzieć, więc położył się. Nikt z nas się nie odzywał, ta cisza była niezręczna, dlatego musiałam ją przerwać.
- Bastek ? - spojrzał na mnie - Proszę powiedz kto Ci to zrobił.- usiadłam obok niego.
- Wracałem od kumpla, zobaczyłem jak jakiś 3 typów idzie w moją stronę. Nie zwracałem na to uwagi, bo po co. Nagle zaszli mi drogę, powiedziałem żeby spiepszali. Wtedy jeden z nich uderzył mnie w brzuch, zgiąłem się. Stali nade mną. Wyprostowałem się i zobaczyłem przed sobą Artura. Chyba był naćpany, zaczął bełkotać, że to przeze mnie go zostawiłaś - moje oczy podeszły łzami - Dodał tylko, że teraz mi się za to odpłaci. No i zaczęło się, dostałem kilka razy w brzuch. Leżałem na ziemi i wtedy wszyscy zaczęli mnie okładać. Na koniec kopnął mnie i powiedział, że to za Ciebie. - nie wytrzymałam i rozpłakałam się.
Co ja najlepszego zrobiłam?! Najpierw Tymek, a teraz Sebastian. Kto będzie następny?! Mela, moi  
rodzice?!
- Przepraszam - szepnęłam wstając - To moja wina. - spojrzałam za okno.
Po mojej twarzy zaczęły spływać słone łzy, nie mogłam ich ukryć, nawet nie próbowałam. Gdyby nie ja, gdyby nie to, że go poznałam to nic by się nie stało żadnemu z nich. A teraz? Sebastian ledwo co może chodzić, Tymek też ma jeszcze ślady po tym co się wydarzyło.  
Nienawidzę go ! Ale..jeszcze bardziej nienawidzę siebie, całe zło jest przeze mnie.
Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam zatroskaną twarz mojego chłopaka. Przytulił mnie do siebie mocno, a ja rozpłakałam się jak małe dziecko które się zgubiło i nie może znaleźć drogi powrotnej.
- Ćśśś.. - Tymon uspokajał mnie - To nie jest Twoja wina.  
- Jest, to jest moja wina - odsunęłam się - To co się stało Tobie i Sebastianowi to wszystko przeze mnie i tylko przeze mnie. - chłopak znowu mnie do siebie przytulił.
- Majuś - otworzyłam oczy.
Zobaczyłam Sebastian który stał obok.  Uśmiechał się do mnie. Tymek odsunął się ode mnie, pozwalając podejść bliżej przyjacielowi. Starł spływającą po moim policzku łzę i przytulił mnie. Wtuliłam się w jego ramiona i wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. Próbował mnie uspokoić, ale nie udało mu się.  
- Sebastian.. ja ..ja przepraszam - szepnęłam tak cicho, że sama ledwo to usłyszałam.
- Mała to nie jest Twoja wina. Nie płacz, proszę. - pokiwałam głową na znak zgody.
W tym samym czasie poczułam jak podchodzi do nas Tymon. Położył swoją rękę na moim ramieniu i zaczął je gładzić. Obaj próbowali mnie uspokoić i przekonać, że to nie przeze mnie.
Udało im się, już nie płakałam.
- Sebuś? - odezwałam się.
- Tak? - czułam jak jego kąciki ust wędrują ku górze.
- Proszę pojedziesz  do szpitala na badania? - przytuliłam go mocniej.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, to zrób to dla mnie. - spojrzałam mu w oczy.
- Dobrze, dla Ciebie. - pocałował mnie w czoło.


Droga do szpitala zajęła mam trochę czasu. Może dlatego, że były ogromne korki. Jednak Tymon starał się dojechać tam jak szybko tylko mógł. Dlaczego dopiero teraz powiedziałam żebyśmy pojechali na badania? Mogłam zażądać tego wczoraj od Sebka, nie miałby innego wyjścia. Ale znając jego charakter nie udałoby mi się go namówić. I tak z trudem został u mnie an noc.
Mój chłopak zaparkował jak najbliżej wejścia do szpitala, aby nasz przyjaciel nie musiał się męczyć. Skierowaliśmy się do pielęgniarki, opowiedziałam jej wszystko. Ona poszła po wózek i kazała usiąść na nim Bastkowi. Zrobił jak powiedziała, zabrała go do jakiejś sali, cały czas byłam tam razem z Tymonem.  
- Wszystko będzie dobrze kochanie. - przytulił mnie.
- Oby.
- Na pewno, zobaczysz. - pocałował mnie w głowę.
W tym samym czasie z sali wyszedł lekarz, spojrzałam na niego i miałam najgorsze obawy..

nacpanapowietrzem

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1844 słów i 9591 znaków.

5 komentarzy

 
  • Milka69

    @nacpanapowietrzem ♥♥ oby to było szybko :-D

    19 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    @Milka69 Spokojnie, spokojnie:) Postaram się szybko.

    20 sie 2015

  • lila123

    Idealne  :lol2:

    19 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    @KontoUsunięte123 :)

    19 sie 2015

  • Misiaa14

    Boskieee!!! No jak  zawsze  zresztą :*

    17 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    @Misiaa14 Dziękuję <3

    17 sie 2015

  • Milka69

    supcio ♥♥♥ dawaj next

    16 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    @Milka69 Dam, dam. Tylko nie wiem kiedy. :D

    17 sie 2015

  • Justys20

    Nie spodziewałam się takiej akcji  :O ale super podoba mi się  <3 kiedy kolejna?

    16 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    @Justys20 Jeszcze nie wiem. A czego się spodziewałaś?:)

    17 sie 2015

  • Justys20

    @nacpanapowietrzem hmm..., że to Artur przyjdzie

    17 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    @Justys20 :)

    17 sie 2015