Prawdziwy przyjaciel XIX

Prawdziwy przyjaciel XIXŚwięta oraz sylwester minął niesamowicie. Ten czas spędziłam z rodzicami, przyjaciółki oraz chłopakiem. Chciałam, aby święta trwały wiecznie, niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nawet Artur po ostatniej akcji w parku nie kontaktował się ze mną, z czego jestem zadowolona. Chyba dotarło do niego, że nie chcę go więcej widzieć.
Zima powoli już się kończy, chyba dobrze. Mam już dość ciągłego zarznięcia gdy wracam ze szkoły lub jestem w domu. Chociaż miało to woje plusy, przez cały czas, mogłam się bezkarnie przytulać do Tymona. Oczywiście nie obeszło się od jego żartów na temat, iż powinnam przytyć, albo ubierać się cieplej. Wiedziałam, że się ze mną droczy, nawet uwielbiałam to. Tak słodko się wtedy uśmiechał, a ja zauważyłam, że ma dołeczki w policzkach..co dodaje mu uroku.
Dryń! Dryń! Dryń!
Cholerny budzik. Dlaczego zawsze dzwoni kiedy nie powinien. Nie chętnie wyszłam spod ciepłej pierzynki, wolałabym dziś zostać w domu i zaszyć się w swoim pokoju, albo w ogóle przespać cały dzień. Tymona nie ma przez cały tydzień w mieście. Wyjechał na praktyki na kilka dni, chociaż ten tydzień już się kończy. Więc Tymek już jutro będzie w domu.
Piątek to jedyne co mnie dziś trzyma przy życiu. Ostatni dzień tygodnia i do tego skrócone lekcje.
Poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. To teraz są schody.
- Co ja mam na siebie włożyć? - powiedziałam do siebie marudząc.
- Córeczko? - usłyszałam głos taty za sobą - Dobrze się czujesz?
- Tak. Dlaczego pytasz? - zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam jego pytanie.
- Mówisz sama do siebie, więc pomyślałem, że.. - przerwałam mu.
- Nie tatusiu, nie musisz się bać. Nie padło mi jeszcze na mózg. - splotłam ręce na klatce piersiowej.
- Czy ja coś takiego powiedziałem? - udał zdziwienie.
Rzuciłam mu spojrzenie mówiące "Tak, sugerowałeś coś", tato tylko się zaśmiał i wyszedł. Wróciłam to wcześniejszego problemu, w końcu postawiłam na miętowe rurki, do tego granatowa koszula. Włosy związałam w kucyk i lekki makijaż. Efekt mnie zadowalał. Zeszłam na dół i wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam do szkoły.

Oczywiście mojej przyjaciółki nie będzie dziś w szkole, napisała, że musi coś załatwić. No nic, trochę mi będzie nudno, ale dam radę przecież to tylko cztery godziny. Dam radę.


Wysiadłam z autobusu i pomaszerowałam do szatni. Cholera! Przecież jest już poło stycznia, a na dworze jest zimno jak diabli. Weszłam do środka i skierowałam się w przedział gdzie zostawiam swoje rzeczy.
Zdejmując kurtkę poczułam, że ktoś zakrył mi oczy. Wiedziałam kto to był, zawsze gdy tylko mnie widział to zasłaniał mi oczy.
- Sebek. - powiedziałam z uśmiechem.
- Część mała. - pocałował mnie w policzek na przywitanie.
- Co się tak uczepiliście z tą małą? - odwiesiłam kurtkę, udając złość.
- A nie słyszałaś, że małe jest piękne? - wyszczerzył się - A poza tym, to pasuję to do Ciebie i ciesz się, że tak Cię nazywamy a nie inaczej. - puścił mi oczko.
- Niby jak? Nie masz na mnie nic. - powiedziałam pewna siebie.
- Fioletowy gumi jadzie.- wypiął dumny klatę do przodu.
- Ej..no daj spokój, to już było dawno.- wzięłam torbę i ruszyłam pod klasę.
- Ale to było zabawne. - zarechotał.
Któregoś dnia umówiłam się z Tymonem i Sebkiem na pizze. Niestety napisali, że nie mogą się wyrwać. Postanowiłam więc, iż się zrelaksuję. Zrobiłam sobie maseczkę na twarzy, ona niestety zmieniała kolor na fioletowy, ale nie przejęłam się tym, bo po co? Siedziałam tak w pokoju i zajadałam się żelkami w kształcie misiów. W tym samym czasie do mojego pokoju wpadli chłopcy z pizzą w ręku, gdy mnie zobaczyli od razu wybuchli niepohamowanym śmiechem, obaj tarzali się po podłodze wybuchając na nowo śmiechem. Od tamtej pory zaczęli mnie tak nazywać, ale w końcu im się to znudziło. Jednak wiedzą, że mnie to denerwuje i czasem to wspominają.
- Dla mnie nie. - burknęłam i przyśpieszyłam kroku.
- Zaczekaj - krzyknął przyjaciel - Przecież wiesz, że to tylko żarty. Nie złość się. - przytulił mnie.
- Ale nie nazywaj mnie już tak..i postaraj się mniej używać określenia"mała".
- Dobrze, smerfetko - uśmiechnął się - Chodź na lekcję.


Dzień minął mi szybko, nawet fajnie dziś było. Na przerwach siedziałam z Sebastianem i jego kolegami, czasem poleciały uwagi, że do siebie pasujemy, ale nie braliśmy tego na poważnie.
Wyszłam ze szkoły razem z przyjacielem, o dziwo zrobiło się cieplej, więc nie marudziłam.
Szliśmy parkiem, Bastian jak zawsze narzekał, że dużo żądają i ciągle chodzi zestresowany.
- To może jutro wyskoczymy wieczorem do kina? - zapytałam - Tymek jutro będzie w domu i może iść. Co Ty na to? - uniosłam brwi do góry.
- Masz czasem niezłe pomysły smerfie - zaśmiał się - Ja już spadam, umówiłem się z chłopakami.
- Okey, leć. - pożegnaliśmy się buziakiem i ruszyliśmy w przeciwne strony.


Szybko byłam w domu, nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że ktoś za mną szedł. Jednak gdy się odwróciłam nie było nikogo, to znaczy nikogo nie widziałam.
Siedziałam w pokoju i postanowiłam, że dziś zajmę się od razu pracą domową. Wolałam mieć to z głowy, przynajmniej będę mogła dać Sebowi, on nie odrabiał w domu, ale to się zmieniło. Teraz zaczął częściej zaglądać do książek, dzięki czemu dostaje lepsze oceny. Pomagam mu też, gdy tego potrzebuję. W końcu się przyjaźnimy.
Usłyszałam dźwięk telefonu, podeszłam do stolika nocnego i zobaczyłam kto dzwonił.
Artur chyba znowu postanowił mnie prześladować, ale nie mogłam mu się dać. Gdy po raz kolejny dzwonił, a ja nie odbierałam wkurzyłam się i wyszłam z domu. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza.


Po godzinie wracałam do domu, byłam niedaleko gdy ktoś mnie zatrzymał. Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, pewnie to Sebek. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Artura, zaniemówiłam.
- Część Maja.- uśmiechnął się.
- Część. Czego chcesz? - zapytałam bez owijania w bawełnę.
- Porozmawiać - chciałam zaprzeczyć, ale nie dopuścił mnie do słowa - Proszę, poświęć mi tą chwilę. Bardzo mi na tym zależy.
- Dobra, mów. - spojrzałam na niego.
- Chciałem Cię przeprosić za to co zrobiłem Tymonowi i Sebkowi, wiem nic nie usprawiedliwia mojego zachowania - wziął głęboki oddech - Po tym co mi powiedziałaś w parku, dotarło do mnie, że wszytko zjebałem. Od tamtego dnia postanowiłem wziąć się za siebie i poszedłem na odwyk. Byłem tam do wczoraj i już nie czuję potrzeby, żeby brać.
- Cieszę się, że z tym skończyłeś, ale dalej nie rozumiem do czego dążysz. - spojrzałam mu w oczy.
- Chciałem Ci podziękować, że mnie tak popieprzyłaś. Dzieki temu wiedziałem, że źle zrobiłem i zrozumiałem, że bez powrotnie straciłem Ciebie i twoje zaufanie. - widziałam, że żałuję tego co zrobił.
- Cieszę się, że ten opierz Ci pomógł - uśmiechnął się - Ale ja jestem z Tymonem i nic już z tym nie możesz zrobić.
- Wiem, ale mam nadzieję, że Ty jak i oni mi kiedyś wybaczycie i będziemy przyjaciółmi.
- Nie wiem, za dużo się wydarzyło. Trochę czasu potrzeba na to.
- Rozumiem. - widziałam, że bardzo by tego chciał.
- Muszę już lecieć. Pa.
- Pa. - szepnął i poszłam.
Ta rozmowa była trudna, ale cieszę się, że już po wszystkim. Artek chyba na prawdę się zmienił, fajnie wiedzieć, iż skończył z tym wszystkim. Życzę mu jak najlepiej i mam nadzieję, że spotka jakąś dziewczynę z którą mu się ułoży.
Będąc blisko domu zauważyłam Tymona, przyjechał wcześniej. Strasznie się ucieszyłam, mam tylko nadzieję, że nie widział jak rozmawiam z Artkiem, jeżeli tak to mam przechlapane.
- Hej kochanie. - podeszłam żeby go pocałować, ale zrobił unik.
- Co to miało być? - zapytał lekko poirytowany.
- O czym mówisz?
- Nie udawaj! Widziałem jak z nim rozmawiałaś! - był już strasznie zły - Mało się przez niego wycierpiałaś?! Mało Ci?!
- Nie krzycz na mnie! Chciał mnie przeprosić za to co się ostatnio działo i nic więcej.! - krzyknęłam.
- Nie musiałaś z nim rozmawiać!
- Tylko z nim rozmawiałam! Nie wskoczyłam mu do łóżka, więc przestań się na mnie wydzierać!- mój głos się łamał, a w oczach miałam już łzy.
- Niunia przepraszam - podszedł bliżej - Nie chciałem na Ciebie tak naskoczyć. Po prostu gdy widzę go koło Ciebie jestem cholernie zazdrosny. - pocałował mnie w czoło.
- Misiek zaufaj mi - przytuliłam go - Kocham Cię. Artur nic dla mnie już nie znaczy. Wierzysz mi?- spojrzałam w jego oczy.
- Oczywiście, że wierze. Ja Ciebie też kocham. - pocałował mnie.

nacpanapowietrzem

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1700 słów i 8892 znaków, zaktualizowała 8 lis 2015.

10 komentarze

 
  • Użytkownik Pina

    Super

    2 wrz 2015

  • Użytkownik sss

    Super , pisz dalej :-)

    31 sie 2015

  • Użytkownik Ktoś?

    Kiedy natępne ? Super :*

    31 sie 2015

  • Użytkownik nacpanapowietrzem

    @Ktoś? Postaram się jak najszybciej :) I Dziękuję :*

    31 sie 2015

  • Użytkownik NataliaO

    bardzo dobre  ;)

    29 sie 2015

  • Użytkownik Justys20

    Czadowe  :danss:

    29 sie 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    Boskieeee *-* <3

    29 sie 2015

  • Użytkownik samanta555

    Piękne :yahoo:

    28 sie 2015

  • Użytkownik Roksii

    Cudowne <3

    28 sie 2015