NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 9

NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 9Chociaż tak bardzo pragnął porozmawiać, rozmowę musiał przełożyć na później, w takim stanie w jakim właśnie zastał Sebastiana, jego brat niewiele by wiedział, a jeszcze mniej by pamiętał rano. Zależało mu na tym by szczerze ze sobą porozmawiali, by wyjaśnili sobie wszystko, przecież Seba musiał mu uwierzyć, musiał mu zaufać. Wciąż byli tu sami, nie widział nic podejrzanego, nie było nikogo, kto mógłby im zagrozić. Chociaż nie wiedział, czy to właściwy sposób bo nie miał pojęcia jak daleko posunął się funkcjonariusze FBI, nie chciał zostawiać Sebastiana na pastwę ich losu. Mężczyzna był pijany i teraz był dobry moment by siłą czy też nie, zabrać go stąd i ukryć. Tylko nie wiedział, czy powinien to robić. Nie wiedział kim byli i dlaczego tak bardzo zależało im na tym, by go złapać. Pomógł bratu się położyć, rozebrał go i przykrył kocem.Postanowił poczekać do rana, postanowił gdy tylko wytrzeźwieje wyjaśnić wszystkie sprawy, musiał....  
- Anno zrobię wszystko by chronić Ciebie i moich braci - obiecał na głos i schował głowę w ramiona. Nie wiedział jak wiele zmieni się jeszcze w jego życiu i jaką dużą cenę zapłaci za tą obietnicę.

Było już przed drugą trzydzieści rano, a zaproszeni goście powoli rozchodzili się do domu. Bal jak zawsze okazał się wspaniałą inicjatywą i jeszcze lepszym przyjęciem, a sami organizatorzy byli dumni i zdziwieni, że udało im się zebrać tak pokaźną sumę pieniędzy. Gdy patrzyłam na te wszystkie dzieci, na ich zmęczonych, ale dumnych rodziców, poczułam coś dziwnego. Zdałam sobie sprawę, że czeka mnie trudna batalia, trudne zadanie, a jako samotnej matce jeszcze więcej wysiłku, ale byłam na nie gotowa. Wiedziałam, że chociaż nie mam już męża, nie jestem sama. Mam Malwinę, która pokazała mi co to znaczy prawdziwa przyjaźń, mam Alexa, którego naprawdę pochopnie i niesprawiedliwie oceniłam, bo teraz pokochałam go jak brata i zrozumiałam to jak bardzo kochał go Sebastian. Miałam Grzegorza, który zawsze służył pomocą i w razie co wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Miałam wiele przyjaciół, znajomych, wiele kontaktów i w razie czego nawet na chwilę nie zostałabym z tym sama. Jednak wciąż nie było jego. Wciąż, gdziekolwiek bym się nie spojrzała, gdziekolwiek bym nie była odczuwałam brak jego obecności. Tęskniłam za mężem, za ukochanym mężczyzną, tęskniłam za Sebastianem.
- Anno - damski głos uwolnił mnie od bolesnych wspomnień. Spojrzałam na kobietę, która trzymała marudne dziecko na rękach i uśmiechnęłam się do dzieciątka. Chociaż od lat chorowało, wystarczyło tylko na nie spojrzeć, by zakochać się w tym dziecku. - Anno dziękujemy. Dla nas, dla naszych dzieci, dla naszych rodzin to bardzo wiele. Dla naszych rodzin w zasadzie to jak wygrana na loterii. Teraz wreszcie zaczynam wierzyć, że może się udać, że jest ktoś kto nad nami czuwa. Nie wiem jak Ci podziękować Anno - usłyszałam rozklejony głos młodej kobiety.
- Nie mi. Ja nic nie zrobiłam. To ona - pokazałam palcem na straszą kobietę, która zachłannie z kimś rozmawiała i uśmiechnęłam się. Magda zawsze była dla mnie autorytetem i kimś szczególnie ważnym, zawsze byłam dumna, że mogę się od niej uczyć, mogę wychodzić spod jej ramion, mogę być taka jak ona. Dostrzegła nas, pożegnała się z paniami i z uśmiechem na ustach skierowała się w naszą stronę.
- Anno a ty jeszcze tutaj? - spojrzała na mnie z troską w oczach i zerknęła na kobietę. Chyba dopiero teraz dostrzegła, że nie jesteśmy same.
- Dziękuję pani. Wspaniale pani to zorganizowała - odezwała się matka chłopca. Kobiety wymienili się uwagami, porozmawiały trochę i kilka minut później zostałam z Magdą sama.
- Anno powinnaś być już w domu. Przecież to nie służy ani Tobie ani dziecku - jej troska w głosie nasiliła się.
- Magdo! - skarciłam ją, ale wcale nie słuchała moich słów. Jak zawsze udawała głuchą na moje argumenty i mówiła wcale nie zrażona dalej.
- Przejmę część twoich obowiązków na czas ciąży. Powinnaś leżeć w domu i odpoczywać. Byłaś u tego lekarza, którego dałam Ci namiary? co powiedział? - dopytywała.
- Nie miałam na to czasu - odpowiedziałam krótko. Kobieta zatrzymała się i zmierzyła mnie wzrokiem, uśmiech z jej twarzy zgasł, a ja dopiero teraz domyśliłam się co mnie zaraz będzie czekać. Kobieta złapała mnie za rękę i prowadziła jak dziecko, które dopiero co narozrabiało. Wepchnęła mnie w jakiś ciemny pusty pokój i zamknęła za nami drzwi.
- Anno nie wiem czy zauważyłaś, ale Sebastian nie żyję, więc nie może się wami zaopiekować. Rozumiem, że może to dla Ciebie za dużo, może za szybko wszystko się dzieje, a ty jeszcze nie do końca wszystko pojmujesz, ale zostałaś w ciąży sama. No dobrze może nie sama, bo przecież masz nas, ale tylko Ty jesteś wstanie zadbać o to maleństwo i tylko Ty je możesz ochronić. Wybacz Anno - spojrzała na mnie wrogo. - Nie ochronisz go, gdy będziesz w takich szpilkach biegać po nocach po każdym balu, nawet jeśli jego cel będzie najbardziej szczególny. Nie ochronisz go, gdy nie będziesz o siebie dbać. Nosisz być może chore dziecko, dziecko, które bardziej niż zdrowe wymaga zaangażowania, troski i siły. Dziecko, które już od tego momentu liczy na Ciebie, więc zmień swoje priorytety w życiu i pozwól sobie pomóc. Kocham Cię jak córkę, zawsze tak Cię traktowałam, ale teraz jestem Tobą rozczarowana. - usłyszałam. Spojrzałam na nią zaskoczona surowym tonem jej głosu. Było między nami różnie, ale nigdy nie usłyszałam od niej tylu przykrych słów.- I mam nadzieje, że to jakaś pomyłka tylko. Chcę wierzyć, że to co usłyszałam to jakaś tylko plotka Anno. Chyba nie wybierasz się w ciąży do tego kraju? - zapytała. Doskonale wiedziałam o czym mówi. Spojrzałam na nią i skłamałam, bo sama jeszcze nie byłam pewna co postanowię.


Obudził mnie świt wschodzącego dnia. Głowa pękała niemiłosiernie, a ja szukałem czegoś do picia. W gardle czułem sahare, a jedyne o czym teraz marzyłem to butelka wody, niczego więcej po prostu wody. W pokoju panował jeszcze półmrok. Upiłem kilka łyków, przypominając sobie słowa Niny. Nie, nie zgadzałem się na to, nie mogłem się na to zgodzić. Przecież nie było wcale mowy o zmianie danych, o nowych dokumentach, o wyjeździe, gdybym wiedział co dalej planują, nigdy nie dałbym się im w to wciągnąć, nie mogłem zostawić Anny, zostawić naszego dziecka na zawsze. Co innego na rok, dwa, co innego, gdy miałem nadzieje, nadzieje, która trzymała mnie przy życiu, gdy miałem jakiś cel. Znosiłem nasze rozstanie, znosiłem myśl o chorym dziecku, znosiłem dni, godziny bez nich, bo wiedziałem, że kiedyś to się skończy, a oni pozwolą mi wrócić, że kiedyś jej wszystko wyjaśnię. Teraz tak brutalnie pozbawili mnie tej nadziei, teraz sprawi, że nie miałem już po co żyć.
- Jak głowa? - usłyszałem męski głos. Nie byłem pewny, ale wydawało mi się, że bardzo dobrze go znam. W ciemności ujrzałem znajomą męską sylwetkę, nie widziałem twarzy. Dopiero po chwili, gdy mężczyzna wyszedł z cienia, gdy stanął tak blisko mnie, że niemal poczułem jak serce mi chce wyskoczyć dostrzegłem mojego brata. - Witaj Sebastianie - powiedział cicho i czule.
- Grzegorz co ty tu robisz? - spytałem niemal szeptem. Nie wiem, czy to strach, czy raczej zaskoczenie, ale coś sprawiło, że poczułem się sparaliżowany.
- Miło Cię widzieć. Tak bardzo cieszę się, że żyjesz. Tak bardzo bałem się o Ciebie - usłyszałem. Wyczułem jakby ironie, nutkę kpiny w jego głosie. Co on tu u diabła robił? - Podobno chcesz zeznawać przeciwko mnie.. Podobno coś knujecie, podobno mój brat chce wbić mi w nóż w plecy - odezwał się. Dopiero teraz rozpoznałem prawdziwy ton jego głosu. Nie było tam ani grama miłości, ani grama radości, czy złości. Jego głos nie zdradzał żadnych emocji, był tak zimny jak zawsze, gdy rozmawiałem z bratem. Jego oczy nie zdradzały niczego były puste jakby ktoś pozbawił go możliwości odczuwania emocji. - A co jeśli powiedziałbym Ci, że to wszystko to nie prawda? co jeśli powiedziałbym Ci, że zostaliśmy wplątani w jakąś intrygę, czy grę? uwierzyłbyś mi? - usłyszałem. Spojrzałem na niego oszołomiony. Chyba tak naprawdę nie uwierzyłbym, ale też poczułem lekkie wahanie w sercu.
- Gdybym chciał Cię zabić zrobiłbym to tu i teraz, Byłem tak blisko Anny Sebastianie i miałem sto innych możliwości, ale nie chce Cię skrzywdzić. Wbrew temu co wmawiano Ci tu przez te wszystkie dni, wbrew temu co uwierzyłeś to wszystko kłamstwa - rzekł. przybliżył się w moją stronę, a ja poczułem jego oddech na szyi. - Nigdy nie skrzywdziłbym swojej rodziny. Nigdy bym Cię nie zabił. Na litość Boską Seba kocham Cię. Ciebie i Alexa a teraz też pokochałem Annę, bo mam nowego członka rodziny. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że brałeś ślub dlaczego mnie nie zaprosiłeś? czy nie jesteśmy braćmi? - zapytał.  
- To Ty wyrzekłeś się naszej rodziny, nie ja. Ty tak bardzo znienawidziłeś nas od tamtego wypadku, że zerwałeś z nami kontakt. Ty nas odepchnąłeś - powiedziałem uspokajając serce.  
- Chodź ze mną. Tu nie jesteśmy bezpieczni. Nie wiem czego chcą, ale obiecuję, że się dowiem. Wyjaśnię to, ale chodź ze mną. Ochronię Cię - wyznał. Zamknąłem oczy. Chociaż był moim bratem, nie wiedziałem czy mogę mu ufać, ale z drugiej strony coś podpowiadało mi, że Grzegorz mówi prawdę. Zacząłem wątpić w słowa policji, zacząłem dostrzegać niektóre rzeczy i Anna. Była jeszcze moja żona, którą tak bardzo chciałem zobaczyć...
.- Dobrze. Chodźmy zatem - powiedziałem cicho i wraz z bratem udaliśmy się do jego samochodu.


Nina wybiegła z chatki, czując jak jej serce przyspiesza. Miała złe przeczucie i żałowała,że nie pojechała tam od razu, czuła,że coś jest nie tak. Jak miała powiedzieć teraz przyjaciołom,że Sebastian uciekł? jak miała go znaleźć? gdy jechała tu mijała po drodze kilka samochodów, ślady były świeże więc w zasadzie musiała się z nim minąć. A może to oni go wywieźli? ale po co? wybrała znajomy numer i z bijącym sercem przyłożyła telefon do ucha. Po drugim sygnale usłyszała radosny męski głos.  
- Nie ma go - powiedziała krótko dysząc do telefonu. Zmęczyła się przeszukiwaniem chatki i okolic. Miała nadzieje,że poszedł tylko na spacer,że gdzieś go znajdzie, ale ne było go tu.  
- Jak to go nie ma? kogo? - mężczyzna nie od razu zrozumiał co ona do niego mówi. Nie do końca ją usłyszał.
- Nie ma Sebastiana. Uciekł - powiedziała krótko. Dopiero teraz zrozumiał powagę sytuacji. Dopiero teraz wszystko do niego dotarło.  
- Znajdź go. Słyszysz? Znajdź go! Do rana chcę go zobaczyć. Do rana masz go znaleźć. Mnie to nie obchodzi, albo dostanę Sebastiana, albo twoja rodzina umrze - rzucił wściekle do słuchawki, a po chwili usłyszała tylko głuchą ciszę. W oczach miała łzy. Wiedziała,że on nigdy nie rzuca słów na wiatr. Zabiją jej syna, męża a potem ją. Nie, jako matka nie mogła na to pozwolić, jako żona po prostu tego nie chciała. Znajdę Cię Sebastianie. Znajdę cię.. Anna - pomyślała o kobiecie i przegryzła warkę. Nie chciała tego robić, ale nie pozostawiono jej wyboru. Przecież musiała chronić swoich bliskich. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2190 słów i 11640 znaków, zaktualizowała 22 kwi 2017.

1 komentarz

 
  • Fanka

    Czesc :-) Kiedy dodasz kolejna czesc? Juz nie moge sie doczekac! Zacznij dodawac czesciej bo na prawde SWIETNIE piszesz,ale za rzadko nowe rzeczy wstawiasz :-( Buziaki! :-) :-) :-)

    19 maj 2017

  • agusia16248

    @Fanka Hejka. Wiem,że być może trochę Was zaniedbuje,ale ostatnio cierpię na brak weny. Po prostu mam w głowie blokadę :(

    23 maj 2017