Nigdy o Tobie nie zapomnę. Cz. 16

Nigdy o Tobie nie zapomnę. Cz. 16Kilka miesięcy później  

Leżałam w szpitalnej sali, trzymając na rekach małą kruszynkę. Byłam zmęczona po tak długim wysiłku, ale nigdy nie zaznałam tyle szczęścia. Dziecko ufnie spało w moich ramionach, a ja już teraz zapragnęłam dać mu wszystkiego co najlepsze, zapragnęłam chronić i dbać o nie. Sebastian, mój Sebastian siedział cichutko jakby bał się zbudzić tą kruszynkę.
- Jest takie śliczne i maleńkie - powiedział wzruszonym głosem. Nie odpowiedziałam. Mój wzrok cały czas zatrzymał się na dziecku, wciąż nie wierzyłam, że jest zdrowe. Tak bardzo bałam się w tamtej chwili, gdy lekarz mówił o wadzie, tak bardzo bałam się utraty tych, których kochałam, ale teraz wiedziałam już, że cokolwiek się nie stanie zawsze będzie on- Sebastian. Od tamtych dramatycznych zdarzeń minęło kilka miesięcy. Miesięcy, które nie były dla nas łatwe, szczególnie w dniu śmierci dwóch jakże kochanych osób. Wiedziałam jaki cios był to dla Sebastiana i Grzegorza, a mimo to starali się być silni - dla mnie. To ja znosiłam to wszystko najgorzej, ja budziłam się zapłakana, przerażona w nocy z krzykiem. Teraz cały ten trudny okres, cała przeszłość była zamknięta za wielkimi drzwiami z napisem Nie Ważne. Ważne było to co jest tu i teraz, a teraz byłam już matką. Pamiętam swoją radość, gdy przywieźli Grzegorza do domu, ja jako pierwsza pobiegłam by przywitać się z nim i uciskać zapłakana, że wrócił cały i zdrowy.  
- Tak dużo musieliśmy przejść by znaleźć się w tej chwili i w tym miejscu - powiedział ze smutkiem Seba. Czułam dokładnie to co on, miał rację. Przeszliśmy naprawdę wiele, wciąż miałam przed oczami tamten dzień, gdy porzucił mnie bez słowa wyjaśnienia. Pamiętałam treść listu i pusty wzrok Alexa, gdy przekazywał mi wiadomość o śmierci brata. Pamiętałam moje łzy, ból jaki poczułam, gdy myślałam, że zostałam porzucona. Nawet w najgorszym śnie nie przypuszczałabym, że później.... następnie pamiętałam co czułam, gdy stał przede mną żywy, a ja nie rozumiałam co się właściwie dzieje. Byłam zagubiona, szczęśliwa i przerażona bo przecież zdążyłam zacząć opłakiwać tego faceta. Tak wiele zła wyrządziła nie nasza wojna, tak wiele ofiar poległo.  
- To już nie ważne - wypowiedziałam jakbym czytała mu w myślach. Pocałowałam małe dzieciątko i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Kocham Cię Sebastianie - wyznałam cicho.  
- Ja ciebie też kocham - odrzekł

Nie było dnia w ciągu ostatnich miesięcy bym nie zastanawiał się, czy można było tego jakoś uniknąć? Czy gdybym wtedy.. nie. Starałem się odciąć od przeszłości, zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy, ale obraz wracał nie pozwalając o sobie zapomnieć.  
- Dzieciaku jak bardzo musiałeś cierpieć - rzuciłem cicho sam do siebie. Nie mogłem pojąć co stało się wtedy tamtego dnia, że nasz brat trafił do domu dziecka. Co skłoniło naszą matkę, by oddała czwarte z dzieci, skoro spokojnie dawała sobie radę z nami. Na cmentarzu ostatnio bywałem częściej niż w przeciągu ostatnich lat, jakbym jeszcze tam mógł odnaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie - Dlaczego? Jak bardzo samotny i porzucony musiał się on czuć, jak bardzo bolała go zdrada rodziców i rodzeństwa, że znienawidził nas do tego stopnia, że chciał po prostu nas zabić? Dowody obciążające Ninę spaliłem tak jak obiecałem. Miałem dość ofiar, dość pytań bez odpowiedzi i pragnąłem jedynie zapomnieć. Czekałem w umówionym miejscu na kobietę, która była moją ostatnią deską ratunku. Wiedziałem, że popełniam błąd bo już dawno powinienem zostawić to za sobą, ale nie potrafiłem.  
- Mam to o co mnie prosiłeś - powiedziała znajoma funkcjonariusz i uśmiechnęła się ciepło. - Nie wiem po co grzebiesz w przyszłości, skoro zaczynasz życie od nowa. Twoja szwagierka urodziła już? czy jeszcze nie? - spytała. Poczułem na policzku jak pali mnie ze wstydu, ale przemilczałem. Miała rację, Anna urodziła zdrowe dziecko, a ja zamiast siedzieć teraz u nich, pogratulować im byłem tutaj i załatwiałem stare sprawy.  
- Urodziła - powiedziałem cicho zabierając od niej wszystkie dokumenty.
- Jeszcze jedno - zwróciła się do mnie w ostatniej chwili nim chciała odejść. - Dziękuje Ci. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nie potępiaj mnie. Czasem po prostu błądzimy, a potem złe wydarzenia, błędne decyzje ciągnął nas na dno. To było dawno, teraz już staram się żyć uczciwie, mam po co - uśmiechnęła się i bez słów odeszła jakby bała się usłyszeć jego słowa. Nie rozumiałem tego, ale ta kobieta miała w sobie coś dziwnego, coś co sprawiało, ze nie mogłem o niej tak po prostu zapomnieć.
- Żebyś tylko wiedziała ile w tym było racji - pomyślałem patrząc w niebo. Mimowolnie pomyślałem o szczęśliwym dzieciństwie a obraz uśmiechniętych, szczęśliwych rodziców wpatrujących się w siebie z taką miłością był coraz żywszy. Mama, czytająca chłopcom bajki na dobranoc, mama robiąca śniadanie i śpiewająca od rana, mama szczęśliwa. Spojrzałem na dokumenty i poczułem jakiś głos który krzyczał zostaw to. Nie otwieraj tego! Zawahałem się. Może i najwyższy czas by przeszłość zostawić za sobą?

Po pięciu dniach opuściliśmy teren szpitala. Nasz mały Anioł, który okazał się wybawieniem dla całej naszej rodziny był zdrowy i śliczny. Sebastian mimo mojej prośby zorganizował przyjęcie powitalne dla nas i naszego maleństwa, na które zaprosił najbliższe nam osoby. Pod moją nieobecność wraz z Grzegorzem kupili i urządzili małe przytulne mieszkanie. Nie wiem jak znaleźli na to czas, jak sobie poradzili, ale meble, łóżeczko i wszystko to co potrzebne dla dziecka także się w nim znalazło. Mieliśmy swój mały kąt, miejsce na ziemi, a ja czułam, że już teraz niczego więcej nie pragnę do szczęścia. Miałam dziecko, ukochanego mężczyznę, rodzinę.
- Jaki on śliczny! - zachwycała się Magda, a ja spojrzałam szczęśliwym, promiennym wzrokiem na dobrą koleżankę z pracy. - Mam nadzieje, że po niedługim czasie wrócisz do nas do Fundacji? - zapytała. Kiwnęłam głową. Niczego bardziej nie pragnęłam niż chociaż po cztery godziny dziennie znajdować się tam, wśród ludzi, którzy okazali mi tyle serca. Tęskniłam za nimi, kochałam ich.  
- Mnie o zdanie nie pytaj. Jeśli chcesz to możesz nawet od następnego tygodnia - uśmiechnął się Sebastian i znikł gdzieś za drzwiami kuchni. Spojrzałam na małe dzieciątko i poczułam wyrzuty sumienia. Dziecko było za małe i potrzebowało matki.
- Panie i Panowie chciałbyś poprosić o uwagę - usłyszałam głos Sebastiana. Stałam obok Magdy, trzymając nasze serce na rękach i patrzyłam z czułością na mężczyznę, który podarował mi szczęście. - Najdroższa - zaczął klękając obok mnie - Wiem, że ostatnie miesiące były dla nas trudne, ale właśnie dzięki nim zrozumiałem co tak naprawdę się liczy. Chcę, pragnę dzielić z Wami swoje życie. Chciałbym by to była nasza małą przystań i chciałbym byś została moją żoną. Czy wyjdziesz za mnie ukochana? - rzekł. Nie miałam wątpliwości. Już wtedy zrozumiałam, że nie wyobrażam sobie bez niego życia, a ostatnie dni były sprawdzeniem dla naszej miłości. Gdy wtedy, w tej restauracji zobaczyłam w telewizji wiadomości i jego auto, zamarłam. Modliłam się tylko, by zaszła jakaś pomyłka, bym nie straciła go drugi raz. Gdy na korytarzu w szpitalu zobaczyłam go całego, wiedziałam już, że to z nim chce się zestarzeć.
- Taak - krzyknęłam uradowana. - Zostanę twoją żoną - powiedziałam płacząc ze szczęścia. Wtuliłam się w jego ramiona, a on obsypywał mnie pocałunkami. Obok nas zebrani goście śmiali się i gratulowali nam, ale ja wciąż wzrokiem szukałam jednej osoby, Grzegorza.

Stałem na samym końcu pokoju i patrzyłem na ich promienną twarz. Ból jaki poczułem był nie do opisania, a dopiero teraz zrozumiałem dlaczego - Kochałem ją. Pokochałem Anne już wtedy pierwszego dnia, ale musiałem zwalczyć to uczucie, tym bardziej teraz, gdy byli tak bardzo szczęśliwi.
- Podjąłeś już decyzje? - usłyszałem kobiecy głos. Nie musiałem odwracać się by wiedzieć,że tuż za mną stała Nina. Tak decyzje podjąłem tamtego dnia, gdy wręczyła mi tamtą kopertę. Długo biłem się myślami, długo walczyłem sam ze sobą, ale poddałem się i postanowiłem dać przeszłości umrzeć. Spaliłem dokumenty jakbym chciał spalić wszystko, co stało się do tej pory. Nie których osób, zdarzeń nie chciałem zapominać, ale musiałem pogodzić się z tym co się stało. Moje grzebanie w przeszłości nie przywróciło by życia Alexowi.
- Spaliłem - wyznałem cicho nie spuszczając wzroku z Anny.  
- Mądra decyzja. Nie idziesz im pogratulować? - zapytała. Kiwnąłem głową. Wyszedłem z mieszkania bo chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie wiem jak długo siedziałem na ławce przed domem, jak długo myślałem o tym co się stało, o tym co zrobiłem, a czego nie zrobiłem.Zawartość koperty nie dawała mi spokoju, a ja nie byłem pewny, czy zdołam o tym zapomnieć
. - Ktoś chciałby się przywitać z ojcem chrzestnym - zaśmiał się Sebastian. Obok niego stała matka dziecka i podała mi ostrożnie dziecko.
- Witaj skarbie - odezwałem się pierwszy.  
- Alex. Ma na imię Alex - usłyszałem zapłakany głos Sebastiana. Anna przytuliła mężczyznę dodając mu otuchy. Nasze spojrzenie spotkało się.
- Gratuluje Wam. Naprawdę tak bardzo się cieszę Waszym szczęściem kochani - uściskałem najpierw Annę, później mojego brata. Popatrzyłem na Alexa i poczułem ból. Gdybyś to widział braciszku - pomyślałem z żalem w sercu  
- To ja Was zostawię - odezwała się szwagierka i wróciła z małym do domu. Zostaliśmy sami.
- Widzisz chciałem Cię przeprosić za to,ze niesprawiedliwie Cię oskarżałem. Alex wyznał mi prawdę, to nie Ty przyczyniłeś się do śmierci rodziców, ja - widziałem w jego oczach łzy.  
- Ja też nie byłem bez winy. Zostawiłem Ciebie i Alexa. Nie zachowałem się jak starszy brat, ale nie potrafiłem poradzić sobie z bólem po ich stracie. Chciałem, musiałem chronić tych, którzy mi pozostali. Bo widzisz może i mnie przy Was nie było, ale zawsze byłem w pobliżu - powiedziałem. Podszedłem bliżej niego i nie wahając się długo, po prostu go przytuliłem. Mocno, chyba trochę za mocno ale nie chciałem wypuszczać go z objęć.  
- Oboje mamy poranione dusze, ale może teraz, może w tej chwili nie jest jeszcze za późno by nadrobić stracony czas? - zapytał ostrożnie Seba.  
- Nie, nie jest braciszku. Nie jest - wyznałem czując jak po policzku płynął mi słone łzy. - Wybacz mi braciszku. Wybacz mi - rzuciłem cicho, prosząc siebie bym sam potrafił sobie przebaczyć. CDN

Tak kochani wróciłam. Wiem dawno mnie nie było, ale postanowiłam wrócić i dalej skupić się na pisaniu. Wreszcie mam trwały dostęp do internetu i w głowie trochę pomysłu więc mam nadzieje,że nie zniknę znów na tak długo i  nie zawiodę Was,

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2143 słów i 11294 znaków, zaktualizowała 4 sty 2018.

Dodaj komentarz