Nigdy o Tobie nie zapomnę cz.13

Nigdy o Tobie nie zapomnę cz.13Nieznane towarzystwo małymi, wolnymi krokami zbliżało się w ich stronę, nie mieli szans na jakąkolwiek jeszcze reakcję, ani nawet po to by iść do domu po broń. Sebastian nie spuszczał wzroku z Grzegorza, jakby jeszcze w nim widział ostatnią deskę ratunku, jakby brat miał ich ocalić.
- Dobry wieczór - uśmiechnął się łysy.
- Dobry wieczór ładna pogoda co? - zmusił się do uśmiechu Sebastian, grając na zwłokę. A może ktoś jakimś cudem nadjedzie? może ktoś będzie przejeżdżał i zobaczy, że potrzebują pomocy? może ktoś ich uratuje?
- Szukamy państwa Kamińskich nie jesteśmy stąd a wydaje nam się, że chyba nie pomyliliśmy adresu, ale nie wiem - powiedziała nieśmiało młoda kobieta.
- Nie, państwo mieszkają tam, dwa domy dalej, ale nie wiem czy są w domu bo mieli gdzieś wyjechać - odezwał się Grzegorz.
- Dziękujemy i jeszcze raz przepraszamy za kłopot. Widzisz mówiłam by ich uprzedzić! Przecież to normalne, że mogli gdzieś pojechać. Ah te baby - rzekł zirytowany mężczyzna i skierował się do samochodu. Patrzyli z Grzegorzem jak odchodzą, nie poczuli się lepiej, przeciwnie. Jakoś trudno było im uwierzyć w ich bajeczkę, ale nie chcieli siać paniki. Przecież naprawdę mogli to być zagubieni podróżni, którzy nie mogli trafić do przyjaciół. Tylko dlaczego przeczuwali nadchodzące kłopoty? Dwa czarne samochody powoli oddalały się od ich posesji, aż w końcu całkowicie zniknęli im z oczu. Chcieli wejść do domu, chcieli natychmiast spakować Annę, ale poczekali jeszcze chwilę. Musieli mieć stu procentową pewność, że nikogo nie ma w pobliżu.  
- Ja poczekam i się rozejrzę a ty idź do Anny - zarządził Grzegorz. Sebastian kiwnął głową i posłuchał brata. Był zły na niego, ale też ufał mu i wiedział, że ma znacznie więcej wprawy w tym niż on, znacznie bardziej zna się na tym wszystkim i dlatego słuchał każdego jego rozkazu. Był zły na siebie, że naraził ją na to wszystko, że zamiast teraz robić wszystko by była bezpieczna i spokojna, by zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Przecież była w ciąży, teraz bardziej niż kiedykolwiek powinien ją chronić, dbać o nią i opiekować się nią. Teraz powinien się starać, a zamiast tego ukrywają się jak przestępcy. Czy jego powrót nie był złą decyzją? czy gdyby nie wrócił Anna byłaby bezpieczna?

Długo nadsłuchiwałam jakiś strzałów, szarpaniny, krzyków, ale nic takiego się nie działo. Cisza zamiast uspokoić moje serce, jeszcze bardziej je przerażała. Bałam się, ale nie tylko o siebie, przede wszystkim o małą istotkę, którą nosiłam pod matczynym sercem. Narażaliśmy je, jakby wada to za małe obciążenie, jak na nienarodzone dziecko.
- Kochanie to fałszywy alarm - usłyszałam głos Sebastiana. Gdy zobaczyłam go całego, bez śladu ran, czy krwi poczułam ulgę. Wypuściłam powietrze z ust i rozpłakałam się. Alex wyszedł zostawiając nas samych. Wciąż znajdowaliśmy się w niewielkiej piwnicy, a ja usiadłam na zimnym betonie i podkurczyłam nogi, byłam przerażona tym co mogło się stać, tym, że mogli nas tu pozabijać i nikt nie znalazłby nas. Byliśmy zdani tylko na siebie i teraz to do mnie dotarło. Gdyby tamci ludzie chcieli mogli by przyjechać, zastrzelić nas i nikt by tego nie usłyszał. Nie mieliśmy w pobliżu prawie żadnych sąsiadów, dom znajdował się na odludziu. Na początku był to dla nas plus bo nie musieliśmy się ukrywać, mogliśmy być swobodni, ale teraz, teraz była to kiepska wizja śmierci.
- Tak niewiele brakowało Sebastianie - powiedziałam ściszonym głosem. Miałam przy sobie ukochanego mężczyznę, nosiłam w brzuchu nasze dziecko, ale nie mogłam odzyskać poczucia bezpieczeństwa. Nie umiałam być spokojna.
- Dalej nie mamy czasu! - zawołał Alex. Dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę, że znów czeka nas kolejna przeprowadzka. Niechętnie wyszłam ze swojej bezpiecznej kryjówki. Alex i Grzegorz spakowali już połowę naszych rzeczy.
- Sebastianie spakuj wasze walizki, ale migiem, mam złe przeczucie - powiedział Grzegorz. Nim się zorientowałam dwie walizki znalazły się już w jednym samochodzie. Nie rozumiałam tego. Mieszkanie było spoko aczkolwiek stare, ale garaż na samochody za to duży, zamknięty na pilota tak by nikt nie mógł się do nich dostać.
- Samochód najlepsza forma ucieczki - zażartował Grzegorz i uśmiechnął się do mnie. Nie drążyłam dalej tego tematu, nie chciałam zrozumieć jego logiki myślenia, miałam wrażenie, że bym nie zrozumiała. Tym razem podzieliliśmy się tylko na dwa samochody. Alex jechał z Sebastianem, a ja miałam jechać z Grzegorzem. Z nim byłam bezpieczniejsza. Nie sprzeciwiałam się ich zdaniom, skoro tak uważali musiałam zgodzić się i nie zachowywać jak rozkapryszone dziecko - Spakowani? - zapytał Grzegorz. Podeszłam do Sebastiana i mocno wtuliłam się w jego ramiona.
- Kocham Cię - rzekłam do niego i namiętnie pocałowałam. Grzegorz przerwał i spojrzał na nas groźnie, ale nie odezwał się słowem.
- A więc jedziemy do miasta. Zatrzymujemy się w hotelu i tam czekamy całą tą burzę, rozumiecie? w mieście jesteśmy najbezpieczniejsi. Chociażby ze wzgląd na stan Anny i na to, że tam szybciej znajdziemy pomoc lekarską. Zresztą w mieście wtopimy się w tłum, mamy policję i nic nam nie zrobią - mówił jakby nigdy nic.
- Nam a Tobie? nie zapominaj, że nie tylko oni Cię szukają, ale też policja - zauważył Alex.
- Na policję sam się zgłoszę jutro z rana - odezwał się szwagier. Milczeliśmy. Nie podobało nam się to, ale to jego życie i jego wybór nie mieliśmy na nie wpływu.
- Pojedziemy na dwa auta. I dwoma różnymi drogami, rozumiecie? jeśli będzie jakiś ogon, musimy go zgubić. Oba samochody są kuloodporne, ale mój bezpieczniejszy dla Anny. Nawet uderzenia nie poczuje dlatego chcę by pojechała ze mną, zgadzacie się? - zapytał. Kiwnęliśmy głową. Nie mieliśmy wyjścia. Tutaj rządził on.

Z trudem  oderwałem ją od siebie i posadziłem w samochodzie Grzegorza. Chciałem tak wiele jej powiedzieć, ale nie mieliśmy czasu. Zależało nam by jak najszybciej dostać się do miasta, wynająć pokój i spokojnie, bezpiecznie przeczekać tę noc. Kochałem ją i nie mogłem wybaczyć sobie tego,że ją naraziłem. Nie rozumiałem jak mogłem dać wplątać się w to wszytko, kiedy? przecież tworzyłem z Anną szczęśliwy i spokojny związek, starałem się dawać jej poczucie bezpieczeństwa i uszczęśliwiać ją. Starałem się być dobrym partnerem, słuchać tego co do mnie mówi, wspierać ją. Nie chciałem tego, nie planowałem wyjazdu nie planowałem tak nagłego i brutalnego zniknięcie z jej życia. No i nie planowałem powrotu. los i wszystkie wydarzenia zdecydowały a mnie. Teraz byłem przy niej, ale znów na chwilę musiałem ją stracić. Chciałem walczyć o jej poczucie bezpieczeństwa, walczyć o spokój jej i naszego dziecka, walczyć o nasze szczęście. Nie mogła całą ciąże się bać i oglądać za siebie, nie mogła tak żyć, nie chciałem tego ani dla siebie ani dla niej.
- Powodzenia - usłyszałem głos Grzegorza i bez słowa odjechał. Tak było lepiej, zaczęło powoli się ściemniać, a przed nami kilka godzin jazdy, nie mieliśmy czasu.
- Jak myślisz wszystko się uda? - usłyszałem głos Alexa, który siedział już na miejscu pasażera z zapiętymi pasami. Wsiadłem do samochodu, włączyłem silnik i ruszyłem przed siebie. Zostało nam jeszcze ponad godzina jazdy samochodem, zatrzymałem się na stacji, bo musiałem zatankować i chciałem się czegoś napić. Przez cały czas zastanawiałem się gdzie teraz są, co robią i czy już dojechali. Jak dotąd nie jechał za nami nikt podejrzany, nikogo nie mijałem, ani nie widziałem. Byliśmy bezpieczni.
- Wszystko idzie dobrze zbyt dobrze - skomentował Alex. Spiorunowałem go wzrokiem, ale nic nie odpowiedziałem. Stresował się tak samo jak ja, miał do tego prawo. - Anna z Grzegorzem jest bezpieczna, na pewno są już w połowie drogi - odezwał się mój brat.
- Wiem - odpowiedziałem zamyślony. - Co sądzisz o tym co powiedział? nie chce by oddawał się w ręce policji - rzekłem cicho.
- Ja też tego nie chcę, ale nie mamy wyjścia, to jego decyzja - odrzekł Alex. Dalsza droga upłynęła nam w ciszy, chociaż mieliśmy mnóstwo tematów do rozmów, chociaż tak wiele chciałem z nim wyjaśnić, zmęczenie było silniejsze niż ja. Obaj byliśmy tak zmęczeni, tak zagubieni w tym wszystkim,że woleliśmy zostać sam na sam z własnymi myślami.
- Boję się - rzekłem przyznając się sam przed sobą do swojej słabości.
- Seba uważaj!! CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 1602 słów i 8773 znaków, zaktualizowała 28 cze 2017.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Fanka

    Dodasz kolejna czesc?

    28 wrz 2017

  • Użytkownik Palolcia

    Dalej dalej nie trzymaj nas tyle w napięciu.

    17 sie 2017

  • Użytkownik wolna

    <3

    5 lip 2017

  • Użytkownik Fanka

    Oj dziewczyno nie trzymaj mnie dlugo w napieciu i dodaj kolejna czesc,bo na ta dluuugo czekalam ;) Pozdrawiam;)

    28 cze 2017