NIGDY WIĘCEJ NIE KŁAM CZ.1/2- krótkie opowiadanie

I.      
Wszystko się dobrze układało. Moi rodzice się pogodzili, mój brat zdał na studia. A ja od dwóch miesięcy byłam zakochana i to z wzajemnością. W każdy weekend spędzałam z nim czas. Jeździliśmy na łyżwach, chodziliśmy do kina albo patrzyłam jak Łukasz gra w piłkę. Moja przyjaciółka Ania też miała chłopaka. Więc razem wybieraliśmy się czasami na podwójną randkę. Było cudownie, ale do czasu.
     Zaczął się listopad. Wszyscy byli bardzo podekscytowani bo jak co roku 20 grudnia odbywa się "ZIMOWY BAL". Od dawna poszukiwałam odpowiedniego stroju. Po raz pierwszy miałam wystąpić jako dziewczyna Łukasza. Najlepszego i najbardziej pożądanego faceta w szkole. Nie mogłam założyć na siebie przysłowiowego worka, mimo iż według mojego chłopaka we wszystkim wyglądałam pięknie. Szłam w kierunku klasy rozglądając się na boki. Zawsze przed ostatnią lekcją Łukasz przychodził umówić się na podwózkę. Był o rok ode mnie starszy i miał już prawo jazdy. Nie było go nigdzie, za to ujrzałam kogoś innego. Stał tam jeden z jego kolegów. Był wysokim blondynem o niebieskich oczach. Kiedy na mnie spojrzał uśmiechnął się czarująco i ruszył w moją stronę. Odwróciłam się do tyłu myśląc, że ktoś jest za mną. Ale nikogo nie było.
- Cześć! - powiedział.
- Cześć! - rzekłam zdziwiona.
- Ty jesteś Julia Gonzales?
- Zgadza się, a ty?
- Nazywam się Hubert Matcalfe. - wyciągnął rękę i uścisnął moją - Przysyła mnie Łukasz. Prosił bym przekazał ci, że niestety ale dziś nie będzie mógł cię odwieźć. Ma coś do załatwienia, bo nawet się zwolnił z ostatniej lekcji.
- Dzięki.
- Nie ma problemu. A może w takim razie... - nie zdążył dokończyć. Nie wiadomo skąd wzięła się Luiza. Piskliwym głosem oznajmiła:
- Huberciku, kotku. Co tu robisz? Czekasz na mnie? Jak to miło z twojej strony - pociągnęła go za rękaw.
- Mówiłem ci żebyś tak do mnie nie mówiła. Wiesz dobrze jak mnie to denerwuje. Po za tym obok stała...
- Kto? Przecież to największa dziwaczka pod słońcem. Nie wiem po co w ogóle z nią rozmawiałeś.  
- Bo prosił mnie o to Łukasz. Po za tym nie muszę ci nic tłumaczyć, my.... - nie usłyszałam dalej. Zadzwonił dzwonek i wmaszerowałam do klasy.
     Po skończonych lekcjach nie śpieszyłam się do szatni. Dziś nikt na mnie nie czekał. Spokojnym krokiem podeszłam do wieszaka i ubrałam kurtkę. Kiedy wychodziłam z budynku, pod schodami ujrzałam niebieskiego mercedesa. O niego opierał się Hubert i uśmiechał do mnie. Odwzajemniłam go i rzekłam:
- Luiza zaraz przyjdzie. Mijałam ją w korytarzu. - nie zdążyłam zrobić kroku, gdy złapał mnie za rękę. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Ale ja nie czekam na nią tylko na ciebie.
- Na mnie? Nie rozumiem.
- Mówił mi, że musisz aż godzinę czekać na autobus. Więc pomyślałem, że cię podwiozę. Jeżeli nie masz nic przeciwko.
     Niepewnie spojrzałam na złączone ręce. Musiał to zauważyć bo wypuścił moją dłoń. Nie wahałam się zbyt długo. Nie uśmiechało mi się czekać godzinę na autobus. Na piechotę tym bardziej nie pójdę
- Jeżeli masz po drodze, to z chęcią skorzystam z okazji.  
- To wskakuj i jedziemy.
     Nie powiem, że nie było miło. Rozśmieszał mnie całą drogę i mieliśmy wiele wspólnych tematów do omówienia. Okazało się, że oboje lubimy dobre horrory i rock. Jechaliśmy ze 45 minut. Miał po drodze, bo ode mnie mieszkał 10 minut drogi. Cieszyłam się, że nie musiał jej nadrabiać z mojego powodu. Kiedy zatrzymał się pod domem podziękowałam i chciałam wyjść. Nagle Hubert rzekł:
- O której jutro zaczynasz lekcję? Może mógłbym cię podwieźć.
- Jutro mam na 850.
- Więc wstąpię po ciebie o 8, jeżeli nie masz nic przeciwko.
- Muszę dogadać się z Łukaszem.
- On jutro idzie do dentysty. Pytał się mnie czy nie mógłbym cię podwieźć. Jeżeli się zgodzisz oczywiście.
- No dobrze. To o 8 pod moim domem. Do jutra.
- Do jutra.
     Pocałowałam go w policzek i wysiadłam. Idąc do domu uprzytomniłam sobie co zrobiłam. Gdy weszłam na górę byłam tak rozkojarzona, że nie zdjęłam butów. Dopiero gdy zobaczyłam mokre plamy na podłodze, ocknęłam się. Zdjęłam buty i zatarłam ślady. Nadal jednak nie potrafiłam zrozumieć czemu tak się zachowałam.  
     Następnego dnia podczas lunchu rozmyślałam o Łukaszu. Miałam nadzieję, że zadzwoni. Jednak nie dał żadnego znaku życia. Ani wczoraj, ani dzisiaj. W ogóle nie pojawił się w szkole. Powolnymi ruchami dłubałam w sałatce. Byłam podenerwowana, bo zawsze dzwonił powiedzieć mi dobranoc. A wczoraj nic. Niespodziewanie ktoś zakrył mi oczy. Niezbyt miłym głosem zbeształam osobnika:
- Nie mam ochoty na durne zabawy.
     Moje oczy zostały odkryte i ujrzałam przed sobą Huberta.
- Widzę, że nie jesteś w humorze. Mogę wiedzieć co się stało?
- Bo...- ugryzłam się w język. Przecież, mam przyjaciółkę od gadania - bo mam dziś sprawdzian z anglika i nie do końca się przygotowałam się.
- Wiem o czym mówisz. Ja dziś zdaję z algebry i jeśli nie dostanę dobrej oceny będę musiał chodzić i prosić nauczyciela o poprawkę.
     Zadzwonił dzwonek i zerwałam się z miejsca.
- Muszę lecieć. Nadszedł moment prawdy.
- No dobra. Ja kończę dziś o 14, więc jakby co to mogę cię odwieźć.
- Zobaczymy. Pa - pomachałam ręką na pożegnanie i pobiegłam w drugi koniec szkoły. Zabrzmiał drugi dzwonek. Jak usłyszę trzeci, a nie będę siedzieć w klasie to się źle skończy. Równo z nim zasiadałam do swojej ławki. Nauczyciel rozdał sprawdziany. Odgoniłam złe myśli. Oczyściłam umysł i wzięłam się do roboty.
     Po skończonych zajęciach z uśmiechem na twarzy przekraczałam próg budynku. Wiedziałam, że test poszedł mi wyjątkowe dobrze. Do tego ujrzałam Huberta opartego o samochód. Moje usta rozszerzyły się w jeszcze większym uśmiechu. "Uspokój się" - nakazałam sobie w myślach - "Kochasz Łukasza i on jest twoim chłopakiem". Z drugiej strony nie robiłam nic złego. Ucieszył mnie widok kogoś, dzięki komu nie będę musiała się tłuc autobusem. Kiedy wsiedliśmy do samochodu Hubert zaproponował mi małą wycieczkę. Zgodziłam się bez zastanowienia i ruszyliśmy do parku. Na miejscu okazało się, że miał ze sobą czerstwy chleb. Podeszliśmy nad rzekę i karmiliśmy kaczki. Opowiadał o sobie. Dowiedziałam się, że po liceum chce iść na marketing i reklamę. Marzyła mu się własna agencja reklamowa. Ja mu zdradziłam marzenia o własnej restauracji. Zgadaliśmy się, że on kiedyś wyreklamuje moją knajpę a w zamian będzie jadał u mnie za darmo. Miło mi się z nim gadało. Kiedy wchodziłam do mieszkania odwróciłam się do niego. Siedział w aucie i patrzył w moją stronę. Bez namysłu przesłałam mu buziaka w powietrzu. Udał, że łapie i przyłożył rękę do policzka. Roześmiałam się. Później niż zwykle położyłam się spać. W głowie kołatała mi się dziwna rozmowa z Łukaszem. Zadzwonił z pół godziny temu ale nie wiele mówił. Przeprosił. Powiedział, że tęskni i kocha. Miał po mnie przyjechać jutro przed szkołą. Zanim zapadłam w sen, poświęciłam chwilę by naszykować lepszy strój.


     Miesiąc minął dosyć szybko i "Zimowy bal" zbliżał się nieubłagalnie. Coraz częściej Łukasz nie miał dla mnie czasu. Weekendy, które spędzaliśmy razem przeminęły. On zawsze miał coś do roboty, zawsze mu coś wypadało. Rzadziej też odwoził mnie po szkole. Ciągle był czymś zajęty. A to urodziny mamy, a to wyprawa rodzinna w góry. Powtarzał, że mnie kocha ale jakoś tak bez emocji. Nie wyczuwałam w nim tego co na początku. Mało tego, miałam wrażenie że miłość "przeminęła z wiatrem".  
     Pewnego dnia stało się coś dziwnego. We wtorek umawiałam się z moim chłopakiem do kina. Mieli puścić stary film "Przeminęło z wiatrem". Mimo, że uwielbiałam horrory to najbardziej kochałam filmy o miłości. Jestem nie poprawną romantyczką. Niestety w piątek jak zwykle mu coś wypadło. Choć to głupie chciałam sprawdzić czy nadal mnie kocha. Więc gdy staliśmy pod domem w jego samochodzie rzuciłam od niechcenia:
- Kocie, a mogę iść do kina z Hubertem?
- Możesz.
     Spojrzałam na niego zdziwiona. Kiedy zaczęliśmy się spotykać nie mogłam nawet wspomnieć o jakimś chłopaku. A teraz nie ma nic przeciwko bym poszłam z innym do kina. "On już mnie nie kocha na sto procent" - przyszło mi na myśl. Jednak potrząsnęłam głowę, by wyrzucić te głupie przypuszczenia. 20 minut później Łukasz z piskiem opon odjechał z pod mojej bramy. Śpieszył się. Wbiegłam do domu i odrazu skierowałam się do telefonu. Wykręciłam numer do Anki. Okazało się jednak, że jutro miała urodziny jej babcia. Choć bardzo by chciała, nie mogła się wyrwać z rodzinnej imprezy. Wahałam się jakiś czas ale w końcu zrobiłam to. Miałam zgodę od ukochanego. Zadzwoniłam do Huberta. Od razu się zgodził. Serdecznie podziękowałam i rozłączyłam się.
     W sobotę po południu byłam gotowa. Wiedziałam, że to nie randka i za bardzo się nie stroiłam. Zarzuciłam na siebie ulubione jeansy i sweterek w paski. Wybiła 17. Ucałowałam rodziców w policzek i wybiegłam przed bramę. Akurat w momencie kiedy Hubert parkował.
     Po skończonym filmie wybraliśmy się do knajpki na rogu ulicy naszej budy. Przez cały czas jak nie wymienialiśmy się komentarzami na temat filmu, to zaśmiewałam się do łez. Było trochę ciasnawo, ale wypatrzyliśmy wolny stolik i przepchaliśmy się do niego. Zamówiliśmy sobie pizze i kończyliśmy rozmowę na temat tego co lubimy.
- A jaki jest twój ulubiony deser?
- Hmm... Kocham lody waniliowe z polewą toffi. - odpowiedziałam - Mogę ci coś zdradzić?
- Jasne - dało się usłyszeć ciekawość w jego głosie.
- Jesteś inny niż Łukasz. On nigdy nie wypytywał mnie na takie tematy. Przy tobie jest mi dobrze. Nie chcę byś zrozumiał że jest mi z nim źle. Po prostu dobrze się czuje w twoim towarzystwie.
- I vice versa. - odrzekł z uśmiechem.  
     Kiedy wysiadaliśmy z samochodu pod moim domem wiedziałam o nim prawie wszystko. Tak jak o mnie on. Podszedł do mnie i podał mi rękę. A ja pocałowałam go w policzek.  
- Jesteś niesamowity. Bardzo... - nie zdążyłam dokończyć. Hubert zbliżył się do mnie a jego usta dotknęły moich warg. Zatopiłam się w pocałunku. Po kilku sekundach ocknęłam się i odsunęłam. Wyszeptał:
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. - odwrócił się na pięcie. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Wsiadł do samochodu i odjechał. Stałam pod bramą kilka minut. Nie wierzyłam w to co się stało. Dotknęłam swoich ust. Nadal czułam jego smak i zapach jego delikatnych perfum.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2058 słów i 10930 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik zakr3cona

    Dobrze się zapowiada, ale takie pytanie, w co ona ubrała tą kurtkę? :)

    23 mar 2015

  • Użytkownik Trytytka

    Nieźle się zapowiada ... kontynuuj :)

    23 mar 2015

  • Użytkownik prf

    Świetne, kiedy kolejna część?

    23 mar 2015

  • Użytkownik Jaga

    Bardzo mi się podoba :) można dziś spodziewać się kolejnej części? :)

    23 mar 2015