NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 11

NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 11Ostatnie godziny były niemal takie same. Ukrywaliśmy się w domku szwagra, czekając sami nie wiedząc za czym. Trochę zaczęła mi ciążyć ta nuda, nie byłam przyzwyczajona do siedzenia na dupie. W fundacji zawsze było tak wiele do zrobienia. Tyle osób liczyło na moją kreatywność i pomoc, że czułam zwyczajnie jakbym zawiodła. Nie mogłam tu dłużej zostać, nie mogłam pozostawić ich samych. Kochałam fundację i wszystkich ich podopiecznych, kochałam ludzi z którymi współpracowałam i jeszcze bardziej kochałam swoją prace i to, że mogłam robić coś ważnego. Teraz musiałam z wszystkiego zrezygnować, porzucić to co kocham, chociaż wcale nie było mi łatwo. Z biegiem czasu z godziny na godzinę bardziej zaczęłam rozumieć zachowanie Sebastiana. Próbował uchronić mnie przed tym co teraz czułam, zrobił to ponieważ kochał mnie mocniej niż siebie. Rozumiałam i szanowałam go za to. Jednak teraz mimo, że nie miałam w zasadzie wyboru, jednak teraz, gdy wreszcie poznałam prawdę byłam tu ponieważ chciałam tu być, nie dlatego, że musiałam. Chciałam być tu, gdzie już dawno temu było moje miejsce, przy mężczyźnie, którego kochałam, za którym tęskniłam.
- Przepraszam Cię za wszystko - usłyszałam cichy głos Alexa. Nie odpowiedziałam. Grzegorza nie było od kilku godzin, załatwiał bardzo poważne sprawy. Nie pytaliśmy jakie. Sebastian siedział przed domem zapewne zastanawiając się jak to wszystko się teraz potoczy, co zrobimy i jak będzie wyglądało nasze życie, też tego nie wiedziałam. Jednak jednego byłam pewna, cokolwiek się stanie poradzimy sobie dopóki będziemy razem. Teraz, teraz, gdy po tak długim opłakiwaniu Sebastiana, teraz, gdy los znów dał nam szansę, nie pozwoliłabym mu znowu odejść. Jeśli zajdzie taka potrzeba, a moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że zajdzie szybciej niż mogę się tego spodziewać, spakuję się i pojadę wraz z nim. Chciałam załatwić formalności przepisania udziału fundacji na moją wspólniczkę. Nim zniknę, nim wyjadę na dobre musiałam mieć absolutną pewność, że fundacja jest bezpieczna. Chciałam przekazać ją w ręce dobrych ludzi, ludzi którym bezgranicznie ufałam. Była jeszcze Malwina, której tak wiele zawdzięczałam i za którą tak okropnie tęskniłam. Chciałabym chociaż na moment, na jeden jedyny moment zadzwonić do niej, zobaczyć ją i powiedzieć jak bardzo jest dla mnie ważna. Wspierała mnie, chroniła i troszczyła się o nas. Nie zasłużyła bym tak po prostu znikła z jej życia. Musieliśmy uciekać, ale nie mogliśmy robić tego razem. Nikt nic nie mówił, ale Grzegorz przygotowywał jakąś akcję, byłam niemal pewna, że nas rozdzielą. Ja prawdopodobnie wyjadę z Sebastianem, bo przecież nie może być inaczej, nie zgodzę się na to by było inaczej. Alex i Grzegorz pojadę w swoją stronę. W ten sposób będziemy bezpieczni, ale też odbiorę dziecku rodzinę. Pozbawię dziecko praw do utrzymywania kontaktu z rodziną, czy miałam prawo odbierać dziecku bliskich? chyba raczej nie. Alex wstał i wyszedł na dwór. Widziałam przez okno jak żywo gestykulują. Nie słyszałam o czym rozmawiali, ale byli bardzo poruszeni, bardzo pochłonięci tą rozmową. Sebastian patrzył na mnie. Przez niewielkie okno nasze spojrzenie się spotkało. Uśmiechnął się, ale nie tak jak uśmiechał się mój Seba. Był smutny. Chciałam iść, chciałam przytulić go i zapewnić go, że jestem przy nim szczęśliwa. Jednak nie zrobiłam tego uświadamiając sobie, że on zna mnie zbyt dobrze. Byłam szczęśliwa ponieważ żył. ponieważ miałam go na wyciągnięcie ręki, kochałam go, ale nie chciałam rezygnować ze wszystkiego innego. Mogłam zniknąć na chwilę, ale przerażała mnie myśl, że już nigdy nie zobaczę kochających mnie osób, nie zobaczę znajomych twarzy, tak bliskich mi ludzi. Przerażenie nie minęło, gdy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę już nigdy nic nie będzie takie samo. Za wiele się wydarzyło, za wiele się dowiedziałam, za daleko to wszystko zaszło. Tamta kobieta umarła i musiałam się z tym pogodzić. Miałam to co chciałam, miałam tą osobę, której pragnęłam. Żałowałam tylko jednego, że musiałam poświęcić coś w imię czegoś innego. Nie dało pogodzić się tych dwóch spraw, nie mogłam. Położyłam rękę na brzuchu i uśmiechnęłam się. Nasze dziecko, Seba to wszystko czego potrzebowałam i pragnęłam. Musiałam być silna dla tej kruszynki, którą nosiłam pod sercem...


Musiała działać. Nie miała innego wyjścia, nie chciała, ale nie pozostawiono jej wyboru. Kroczyła pewnie wielkimi schodami, czując jak serce przyspiesza. Nie szalało dlatego, że była zmęczona wieczną wędrówką, jej szczupła i wysportowana sylwetka pozwoliła jej pokonać schody bez mrugnięcia okiem. Serce jednak nie zwalniało. Była przed wielkimi drzwiami i zawahała się, ale tylko na ułamek sekundy. Przed oczami zobaczyła obrazy tak realne, że poczuła kilka kropel potu na czole. Nie miała złudzeń. Zrobiliby to wszystko bez mrugnięcia ręki, bez chwili zawahania. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła narażać życia swoich bliskich.Kochała czułego męża, który prosił ją wielokrotnie by to wszystko rzuciła. Dlaczego go nie posłuchała? dlaczego nie zrezygnowała z pracy i nie zaczęła żyć normalnie? jak się w to wplątała? Uwierzyła im ponieważ naiwnie uważała, że ich zna. Znała ich jeszcze jako dzieciaków więc nie miała prawa się ich bać, czy nie ufać im. Potem nie miała już odwrotu. Miała lekkie zadanie przypilnować go. Miała tylko zająć się nim do ich powrotu, ale nawaliła. Musiała naprawić swój błąd, a jedyną osoba, która mogła naprowadzić ją na ślad Sebastiana była Anna.
- Wciąż nie mogę uwierzyć. Przecież to do niej tak bardzo nie podobne - podsłuchiwała rozmów kobiet, ale siedziała cicho. Chciała im przeszkodzić, wypytać o Annę, ale zawahała się. Jeśli miała się wycofać, teraz był ostatni dzwonek. Znów przed oczami zobaczyła realny obraz dzieci bawiących się na huśtawce, męża wesoło machającego kiedy wychodził do pracy, słyszała czułe Kocham Cię z jego ust i usłyszała huk. Zdała sobie sprawę, że to tylko zapowiedź tego co nastąpi jeśli nie odnajdzie Sebastiana. Dość!  
- Anna jest w ciąży. Nie dziwię się, że wyjechała. Nie rozumiem tylko jej pośpiechu. Dlaczego nie przyszła tu osobiście. Mam tylko nadzieje, że pożegnała się z Malwiną, a może pojechały razem? przecież były tak blisko - usłyszała. - A pani do kogo? - zainteresowała się jedna z nich. Teraz nie miała odwrotu, musiała się ujawnić i może w ten sposób coś ugra. Jak to do diabła wyjechała? kiedy? dokąd?  
- Byłam umówiona z panią Anną - skłamała.
- Na dziś? - zdziwiła się ta druga. Spojrzała zaskoczona na koleżankę i chwilę się zastanowiła. - Wydaję mi się, że odwołałam jej wszystkie spotkania. Jestem tego niemal pewna - powiedziała przepraszającym głosem. - Nie ma szefowej. I chyba na razie jej nie będzie. Wyjechała - usłyszała.
- Pani Malwino ktoś do pani Anny. Tłumaczyłam tej pani, że Anny nie ma. Może pani z nią porozmawia? - zapytała kobieta.  
- Nie dziś - odpowiedziała stanowczo Malwina. - Spieszę się na spotkanie. Proszę przyjść jutro i bardzo przepraszam. Rozumie pani? Anna wyjechała tak nagle, że nawet ja, jej najlepsza przyjaciółka jestem zaskoczona tym pośpiechem. Zostawiła tu wszystko. Wszystko na naszej głowie. Nie możemy dojść teraz do ładu - wytłumaczyła Malwina. Przyjrzała się dokładnie młodej kobiecie. Jej szczupła sylwetka i ładna twarz zdradzała to, że zapewne miała powodzenie. Miała w głowie już gotowy plan. Musiała zacząć go realizować.  
- Dobrze to nic pilnego będę jutro - uśmiechnęła się ciepło i wyszła.

Siedziałem ze spuszczoną głową i wsłuchiwałem się w szum wiatru. Gdzieś w oddali słyszałem ryk silnika nadjeżdżającego auta, gdzieś wśród drzew ukrył się ptak śpiewając wesoło swoją melodię. Ja wciąż się nie poruszyłem.
- O czym tak myślisz? - jej głos był taki jak zawsze. Cokolwiek mówiła, cokolwiek się odzywała robiła to w taki sposób, że charakteryzował tylko ją. Dźwięk jej głosu, drżenie w każdym słowie, sprawił, że zapragnąłem przytulić ją i chronić.
- Chciałem tego uniknąć - zignorowałem jej słowa. Patrzyłem w dal, jakbym bał spojrzeć się w jej oczy. I bałem. Nie byłem wstanie spojrzeć na jej twarz, tak wiele zdradzała, emocję zawsze miała wymazane na twarzy, emocję bólu, gdy błagała mnie bym nie wyjeżdżał. Emocję radości, gdy witała mnie w drzwiach rzucając mi się z ulgą w ramiona. Teraz nie powitała mnie z taką samą ulgą jak dotychczas, jednak rozumiałem to. Rozumiałem jej ból, złość na mnie rozumiałem to co czuła. Miała prawo.
- To nie ważne - zamilkła na moment jakby zastanawiała się nad tym co powinna teraz powiedzieć. Chociaż to może i moja kolej by się odezwać? ale czy chciałem? czy jakiekolwiek słowa, nawet te najczulsze i najpiękniejsze załagodziły by to wszystko co teraz działo się między nami? nie byłem pewny, ale wydawało mi się, że nie.
- Nie musisz ze mną jechać. Naprawdę zrozumieć, jeśli - zatrzymałem się. Znów to robiłem, podświadomie, czy nie odpychałem ją od siebie, jakbym znów chciał ją chronić. Jednak może inaczej nie potrafiłem? może coś zmieniło się w moim życiu do tego stopnia, że nie wyobrażałem sobie wspólnego życia? Nie. Wciąż ją kochałem.
- Nie rób nam tego, proszę Cię. Nie odtrącaj mnie kolejny raz - odwróciłem się do niej plecami. Słyszałem jak się do mnie przybliża, czułem jak kładzie mi rękę na ramieniu. Chciałem się odwrócić, ale zabrakło mi sił. - Nie mogę tak dłużej żyć. Zdecyduj się.Albo mnie kochasz i chcesz ze mną być, albo o sobie zapominamy Sebastianie. Mam dość ciągłej niepewności. Jestem przy Tobie, a Ty znów chcesz ode mnie odejść? znów chcesz mnie porzucić jak bezpańskiego psa? skoro tego chcesz - wstrzymała oddech. - Tylko, że ja Cię wciąż kocham i nie pozwolę Ci odejść chociaż byś mnie o to błagał. Nie teraz, gdy już Cię odnalazłam. Nigdy, nawet przez chwilę nie straciłam nadziei. Nie było twojego ciała, więc nie chciałam w to wierzyć. Praca trzymała mnie przy życiu, praca i nasze dziecko. Mam gdzieś co o tym myślisz i czego chcesz. Też mam coś do powiedzenia - podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy. - Nie dam się tak po prostu skreślić z Twojego życia sukinsynie. Słyszysz? nie dam się! - zapłakała. Stanąłem jak wryty nie wiedząc co mam jej powiedzieć. Nie chciałem jej skreślać, i też nie chciałem pozwolić jej odejść, ale musiałem wiedzieć, że zostanie bo tego chcę. Musiałem wiedzieć, że nadal mnie kocha. Zrobiłem krok w jej stronę i przytuliłem ją. Kołysaliśmy się w swoich objęciach jeszcze przez długi czas, całowałem jej policzki, usta i nos. Byłem tak bardzo szczęśliwy, że jest obok, że mam ją w swoich objęciach.
- Nie pozwolę Ci odejść - sam nie rozumiałem swoich słów. Mój głos zmieszany był z drżeniem i płaczem. Płakaliśmy oboje, ale to raczej były łzy radości, że odnaleźliśmy się na nowo. - Nigdy nie przestałem Cię kochać - zapewniłem i ponownie zamknąłem ją w objęciach. - Zawsze będziecie dla mnie najważniejsi - szepnąłem śmiejąc się i płacząc jednocześnie.

- Dobrze zrozumiałem? Nie jestem pewny, czy - zawahał się i spojrzał na kobietę.
- Tak. Nic się nie przesłyszałeś i przypominam Ci,że masz u mnie dług wdzięczności - odezwała się stanowczo Nina. Spojrzała w dół, jakby zastanowiła się nad tym co teraz powiedziała. Chociaż stąpała po bardzo niebezpiecznym gruncie, nie pozostawiono jej wyboru. Teraz to był ten czas by zacząć działać, by zdecydować się po której stanąć stronie i zdecydowała.
- Jesteś pewna tego co chcesz zrobić, tego co mówisz? masz na to jakieś dowody? - zapytał Kacper drapiąc się po głowie.
- Od ilu lat mnie znasz? jak długo jesteśmy partnerami? - poczuła jak zbiera jej się na płacz. - Zrozum ja nie miałam wyjścia. Teraz też go nie mam. Proszę zrób to dla mnie. W imię naszej przyjaźni - błagała go. Mężczyzna milczał. Bez słowa kiwnął głową na znak zgody i opadł zmęczony na siedzenie kierowcy. Chciał coś powiedzieć, chciał poprosić ją by była ostrożna, chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak. - Przechowaj te dowody, proszę  Cię. Na wypadek, gdyby coś się stało, na wypadek mojej śmierci one muszę dostać się w ręce prokuratury - powiedziała drżącym głosem. - Idę dziś do komendanta. Muszę załatwić to raz na zawsze - powiedziała cicho. Tak stanęła po jednej ze stron, wydawało jej się,że tej najbardziej właściwej. Nie miała wyboru. Była policjantką i naprawdę nie mogła postąpić inaczej. Gdy stała na schodach budynku, w której znajdowała się fundacja,  gdy patrzyła na Malwinę, na tamte dwie kobiety, zrozumiała.
- Nino uważaj na siebie. Proszę Cię nie daj się zastrzelić. - usłyszała czuły głos przyjaciela.  
- Chyba będziesz musiał poszukać sobie innego partnera, bo na pewno stracę tę posadę - rzekła cicho uświadamiając sobie konsekwencji, które lada moment będą ją czekały.
- Pojedziemy tam razem. Nie zostawię Cię samej - obiecał przyjaciel i ruszył przed siebie. Nina siedziała na fotelu pasażera i milczała. Rozmyślała nad wszystkimi latami służby, nad wspomnieniami i poczuła uczucie straty. Jednak teraz bardziej niż kiedykolwiek była przekonana o tym,że nie ma już odwrotu. Już gdy jechała tutaj zadzwoniła do męża i poprosiła o to by zabrał dzieci i jak najszybciej pojechał do jej wujka. Tam byli bezpieczni. Mąż nie zadawał pytań, nie sprzeciwiał się błagalne słowa zaufaj mi wystarczyły mu w zupełności. Miała nadzieje,że pomału dojeżdża na miejsce. Miała nadzieje,że nie naraża własnej rodziny. Jej wuja był komendantem w innym mieście. U niego naprawdę byli bezpieczni. Nie musiała  nic mu tłumaczyć.  Poprosiła tylko by zajął się jej rodziną, a on bez zbędnych pytań zgodził się. Wiedziała,że na wszystkie wytłumaczenia ma czas. Wiedziała,że wszystko teraz w jej rękach, nie mogła zawieźć. - Poczekam tu - obiecał przyjaciel rozsiadając się przed biurem komendanta. Chciałby wejść tam z nią, ale nie mógł. Musiała poradzić sobie sama.
- Można? - spytała wchodząc do gabinetu. W pomieszczeniu znajdował się zastępca komendanta i prokurator. - To naprawdę coś pilnego - wyjaśniła pospiesznie. Kiwnęli głowami pozwalając jej wejść. Bez zbędnych słów podała im taśmę z nagraniami, podała wszystkie dowody jakie posiadała. Wiedziała,że ma ich tyle,że nie da się już im wywinąć. Właśnie w tym momencie wsypywała swoich kumpli,  zeznawała przeciwko policjantom takich jak ona, ale czy miała inne wyjście?
- Jesteś tego pewna? Naprawdę jesteś tego pewna Nino? - kobieta pokiwała głową. - Dobrze zaraz dam rozkaz przyprowadzenia ich tutaj. A ty powinnaś się na razie ukryć. Może być gorąco - ostrzegli. Dobrze wiedziała na co się piszę i jak bardzo się naraża. - Jest jeszcze coś szefie - powiedziała cicho. - Tu są dowody na niewinność Grzegorza - wyznała podając mu nagrania. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł jej partner i spojrzał na starszego mężczyznę. - Zaopiekuję się nią - obiecał mężczyzna i wraz ze swoją partnerką opuścił pomieszczenie... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2959 słów i 15781 znaków, zaktualizowała 8 cze 2017.

2 komentarze

 
  • ansik

    Bardzo szybko i miło czyta się Twoje opowiadanie. Kiedy kolejną część? :kiss:

    12 cze 2017

  • Fanka

    Rewelacja! Swietne opowiadanie! Gratuluje! ;) Kiedy kolejna czesc? Czekam z niecierpliwoscia :*

    9 cze 2017