NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 8

NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 8Patrzyłem na Ninę, ale nic nie powiedziałem. Byłem zmęczony już tym wszystkim, a Alex jak na złość nie dawał żadnych nowych informacji o Annie. Martwiłem się o nią, martwiłem się o nasze dziecko. Zastanawiałem się jak dałem się w kręcić w to wszystko, dlaczego.  
- Muszę jechać. Mam coś do załatwienia. Nie długo - spojrzała na mnie Nina i uśmiechnęła się. - Nie długo to wszystko się skończy, obiecuję - usłyszałem. Tak naprawdę miałem już tego wszystkiego dość, stałem się obojętny, bo świadomość, że nie ma mnie przy Annie, w momencie gdy najbardziej mnie potrzebuję zabijała jakąś moją część. Kochałem swoją wybrankę, naprawdę Anna była dla mnie wszystkim, a ja wciąż mylnie wierzyłem, że tak naprawdę ją chronię. Chronię przed czym? jak mogłem dać wciągnąć się w to wszystko? dlaczego zeznaje przeciwko bratu? by chronić ukochaną? czy po prostu z zemsty na brata? Miałem coraz więcej wątpliwości. Chciałem powiedzieć wycofuję się, chciałem powiedzieć ja tego nie zrobię, ale zabrnąłem już w to za daleko. Przecież nie mogłem pozwolić by to wszystko okazało się na marne, by nasze poświęcenie, by cierpienie mojej rodziny nie miało żadnego sensu no i naprawdę uwierzyłem Policji. Uwierzyłem im, uwierzyłem Ninie, że mój brat jest nie dobry, że to człowiek bez skrupułów, że zabił niejedną osobę. Tylko, czy byłby wstanie skrzywdzić własną rodzinę? Gdybym wiedział jak bardzo się pomyliłem.
- Jak długo jeszcze to potrwa? chcę być przy Annie - powiedziałem cicho.
- Nie możesz. Nie możesz ujawnić się Annie. Przecież nie żyjesz. Dostaniesz od nasz nowe dokumenty, nowe życie, znikniesz - usłyszałem. Spojrzałem na nią, ale nie tego się spodziewałem. Wprawdzie nigdy nie rozmawialiśmy o tym co będzie potem, o tym jak będę żył dalej, ale nie zamierzałem opuszczać Anny, nie na zawsze. Nina wyszła, a ja zostałem sam. Chciałem jeszcze raz usłyszeć głos ukochanej, chciałem powiedzieć jej jestem, chciałem powiedzieć jej kocham Cię i wrócę, ale nie mogłem. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem kolejne piwo. Musiałem chociaż na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Musiałem zapomnieć, bo czułem się jak zaraz zwariuję. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem znajome cyfry. Usłyszałem sygnał, potem drugi i trzeci, aż w końcu upragniony damski głos. - Słucham?

Nina sama nie wiedziała co powinna teraz zrobić, podświadomość mówiła jej uciekaj stąd dopóki możesz, wycofaj się dopóki nie jest jeszcze zbyt późno, ale z drugiej strony, oni byli najlepszymi przyjaciółmi kobiety. Razem się wychowali i chciała im pomóc. Tylko, czy Adam mówił prawdę? czy naprawdę Grzegorz był tak bardzo winny jak mówili? i czy Sebastian naprawdę musiał umrzeć? Wciąż pamiętała groźby ze strony kolegi. A co jeśli Wojtek mówił prawdę? co jeśli powiedzą kim była? co jeśli zagrożą jej rodzinie? nie przeżyłaby gdyby coś stało się jej rodzinie, jej dziecku.
- Mamo! - usłyszała radosny krzyk.  
- Jak w domu? odrobiłaś lekcję? - spytała czułym głosem. Podeszłą do męża i pocałowała go w czoło. Tak bardzo stęskniła się za nimi, za wszystkim co miała. Przez chwilę pomyślała o Annie i poczuła żal. Tak bardzo szkoda jej było tej dwójki, dwójki która została tak brutalnie wciągnęła w zemstę dwóch światów, w dwóch ludzi, którzy szczerze siebie nienawidzili.  
- Kocham Cię Nino - jej mąż oderwał się od laptopa po to tylko by spojrzeć w jej oczy. - Dzwonił do mnie dawny przyjaciel. Zaprosiłem go na niedzielny obiad, nie masz nic przeciwko? - spytał. Pokiwała głową i udała się do łazienki, by wziąć długą kąpiel i chociaż na chwile o wszystkim zapomnieć. Po kwadransie wyszła z łazienki, ale wciąż nie poczuła się lepiej. Wyrzuty sumienie nie dawały jej spokoju.  
- Co to za nowe zlecenie nad którym pracujesz? co to za sprawa? - zapytał Martin martwiąc się o żonę. Nina przez chwilę udawała, że nie słyszy o czym on pytał. Co miała mu powiedzieć? - Wyglądasz na bardzo przemęczoną - usłyszała.
- Nie mogę rozmawiać z Tobą o pracy Przecież wiesz sam siedziałeś w tym zawodzie. - powiedziała cicho. Podeszła do męża i wtuliła się w jego ramiona. Chciała zasnąć, marzyła tylko o długim śnie, który wybawi ją z tego poczucia winy.
- On musi zginąć. Sebastian musi zginąć! - przypomniała sobie ostatnie zalecenie i niemal zamarła. Wyrok zapadł. Decyzja podjęta. Tylko jak miała powiedzieć mu, że jego dni zostały właśnie policzone?


Właśnie szykowałam się na imprezę charytatywną, ale wcale nie miałam ochoty tam iść. Gdyby nie to, że organizacja zbierała na szczytny cel rozłożyłabym się w domu, z paczką chusteczek i od nowa przeżywała własny dramat o którym wciąż nie potrafiłam zapomnieć. Wciąż miałam wrażenie, że za chwilę zobaczę w drzwiach Sebastiana, przytulę go i usłyszę jego ciepłe pełne miłości słowa.Nadal nie wiedziałam co właściwie się wtedy stało, jak zginął, kto go zabił. Wciąż nie było w Polsce jego ciała, a ja nie mogłam go godnie pochować. Za każdym razem, gdy pytałam Alexa o szczegóły śmierci, on albo zmieniał temat, albo ktoś nam przerywał, a ja nie miałam sił wciąż wracać do jakże trudnego dla mnie tematu. Bałam się o dziecko, które i tak było zagrożone, a ja nie chciałam stracić ostatniej pamiątki po Sebastianie. Dziecko było owocem naszej miłości, ale też ostatnią rzeczą którą dostałam od nieżyjącego już Sebastiana. Dlatego całą miłość do męża przelałam na to maleństwo, które przecież lada moment też mogłam stracić. Nie wytrzymałabym, gdybym utraciła dziecko, gdybym poroniła, albo gdyby umarło zaraz po porodzie. Nie przeżyłabym drugiej tak bolesnej straty. Nadal byłam w szoku, że wciąż trzymam się po śmierci męża, ale przecież nie mogłam się poddać. Liczyło na mnie za dużo osób, byłam potrzebna dzieciom.
- Dziękuję, że idziesz tam ze mną - szepnęłam do najlepszej przyjaciółki, kuzynki Seby i uśmiechnęłam się do niej. Malwina nic nie powiedziała. Podeszłą do mnie, przytuliła mnie i milczała. Ostatnim czasie Malwina była przy mnie w najgorszych sytuacjach mego życia, była przy mnie i trwała u mego boku, pokazując, że cokolwiek by się nie działo, zawsze mogę na nią liczyć. Była moją powierniczką, najlepszą przyjaciółką.  
- Chcę byś wiedziała, że Sebastian byłby z Ciebie ogromnie dumny, gdyby widział jak się mimo wszystko trzymasz - usłyszałam. Założyłam złote kolczyki, prezent od Sebastiana i przytuliłam ją. Miałam cichą nadzieje, że Seba patrzy na nas z góry i opiekuje się nami. Wierzyłam w to. - Naprawdę chcą dać dwa miliony na tą fundację? - zapytała zaciekawiona Malwina. Kiwnęłam głowa i uśmiechnęłam się.  
- Dzieciaki na to zasługują. Gdybyś ich poznała, gdybyś poznała ich matki. Oni są z nich takie dumne. Tak bardzo kochają ich mimo choroby, a ojcowie? rozpieszczają swoje dzieci - powiedziałam z zachwytem. Było to dla mnie bardzo ważne, ale też osobiste. Przecież wciąż nie wiedziałam jakie dziecko urodzę. Nie chciałam wiedzieć. Nie interesowały mnie słowa lekarza, nie obchodziły. Przecież nie miało to dla mnie znaczenia. I tak kochałam dzieciątko, które nosiłam pod sercem.
- Porozmawiaj z nimi. Dowiedz się czego oczekiwać - radziła Malwina.  
- Właśnie. Będę musiała wyjechać. Chodzi o fundację Nigdy więcej krwi, zbieramy pieniądze dla dzieci, które wychowują się w Iraku i w Krajach wojny. Też chcemy im pomóc - zmieniłam pospiesznie temat. Malwina milczała. Byłam jej wdzięczna, że więcej nie porusza tematu mojego dziecka.


Grzegorz od jakiegoś czasu siedział kilka metrów od domu w głębi lasu i obserwował teren. Nie wiedział ile dokładnie mu to zajęło, ale dopiero, gdy upewnił się,że mieszkanie jest puste zamknął swojego nowego Mercedesa i wyszedł z samochodu. Sam nie wiedział co właściwie tu robi, wciąż nie wiedział czego się tam spodziewać, ale chciał nie on musiał porozmawiać z bratem. Musiał dowiedzieć się od niego, usłyszeć od niego to co powiedział mu Mariusz. Dwie minuty później stał pod drzwiami i czuł dziwny lęk. Lęk przed spotkaniem z bratem, czy lęk przed niebezpieczeństwem jakie czyhało na ich życie? nie wiedział. Zapukał raz, ale nikt nie odpowiedział, potem drugi i trzeci, ale też nie było żadnej reakcji. Popchnął drzwi i po chwili wszedł do środka. Zrobił kilka kroków i rozejrzał się dookoła, w mieszkaniu panował półmrok.  
- Jest tu ktoś! - zawołał, ale nie usłyszał nic. Rozejrzał się w tył, ale nie było żywej duszy. - Hallo! Jest tu ktoś! - krzyknął ponownie, ale znów nic nie usłyszał. Już chciał wyjść,gdy usłyszał coś podejrzanego, jakby dźwięk stłuczonego szkła. Poszedł w głąb mieszkania i...  
- Do diabła co Ty tu robisz Grzegorzu? - usłyszał przestraszony głos Sebastiana.
- Musimy porozmawiać - odpowiedział i spojrzał na chwiejącego się brata.... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1708 słów i 9226 znaków, zaktualizowała 7 mar 2017.

1 komentarz

 
  • volvo960t6r

    Cudowna część aż chce się czytać co piszesz :)

    7 mar 2017