NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 7

NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 7Dwie pary oczu długo wpatrywali się w siebie w skupieniu, żadne z nich nie chciało powiedzieć nawet słowa, nie chciało się zdradzić nawet najmniejszym gestem. Ani Alex, ani tym bardziej Grzegorz nie spodziewali się swojej obecności tutaj, nie spodziewali się, że ich spotkanie nastąpi tak szybko w gabinecie kobiety, którą oboje pragnęli chronić przed bolesną prawdą.
- To Wy się panowie znacie? - dopiero teraz zauważyli, że nie są sami. Alex, gdy ujrzał brata na chwilę zapomniał gdzie się znajdują i kto jest jeszcze z nimi w gabinecie a była ona, przyczyna tego wszystkiego, kobieta, która niczego nie świadoma została wciągnięta w ich świat, świat przemocy, przestępczości i bólu.
- Tak. Ze starych czasów - skłamał Alex zerkając na szwagierkę i upewniając się, że wszystko jest z Anną Okey. - A Wy skąd się znacie?- zapytał zaciekawiony Alex, chcąc sprawdzić jak dużo wie o tym człowieku, który tak naprawdę był jednym z głównych powodów zniknięcia Sebastiana.  
- Pan Grzegorz wspiera naszą fundację, jest też moim przyjacielem - powiedziała uśmiechając się pomału do człowieka, który nie tak dawno wszedł do jej gabinetu i przerwał dość męczącą rozmowę.
- To ja poczekam za Tobą w domu - powiedział szwagier i wyszedł z jej gabinetu. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie mógł zdradzić się przed Anną, nie chciał by wiedziała za dużo, chciał ją przed tym chronić, obiecał mu to.


Anna przez moment odprowadziła szwagra wzrokiem, zupełnie nieświadoma tego co właśnie zaszło. Nie miała pojęcia o nadchodzących niebezpieczeństwach, nie miała pojęcia dlaczego Alex wypytywał o Grzegorza i nawet nie miała siły, ani czasu zastanawiać się nad tym wszystkim. Dziś dopiero pierwszy raz od tygodnia znajdowała się w fundacji, ale wcześniej nie czuła się na siłach by tu przyjść. Postanowiła nie robić badań, bo dla niej nie miało znaczenia to jakie się dziecko urodzi. Nosiła je pod sercem, pokochała i było ono częścią jej i Sebastiana, największym prezentem od nieżyjącego już męża. Grzegorz milczał, a ona dopiero po chwili zerknęła na niego, zaciekawiona dlaczego mężczyzna wciąż patrzy na drzwi.  
- Wszystko dobrze?- upewniła się, zmęczona tą nagłą, nieprzyjemną ciszą. Grzegorz milczał. Dopiero po chwili doszedł do siebie i odważył się cokolwiek powiedzieć.  
- Jak się czujesz? Długo Cię nie było. Masz jakieś problemy? coś z fundacją? - zapytał zatroskany, uświadamiając sobie jak bardzo brakowało mu ich rozmów i jej obecności.  
- Nie z fundacją wszystko dobrze, ale - zawahała się i spojrzała na niego. Dziś wyglądał jakoś inaczej, a w jego oczach ujrzała dziwny niepokój i strach. - Miałam spore problemy osobiste. - powiedziała nagle. Sama była zaskoczona swoimi słowami, ale poczuła, że może mu zaufać, a zresztą pragnęła wygadać się z kimś, powiedzieć o tym co czuję, czego się boi i jak bardzo ogarnia ją strach. - Moje dziecko jest zagrożone, może urodzić się chore - powiedziała starając się zapanować nad głosem. Ostatnie czego pragnęła to wypłakać się w ramionach obcego mężczyzny, przyznać się przed kimś do swoich słabości, do swojego lęku.  
- Dziecko? Co się dzieje? - usłyszała jakiś dziwny lęk w jego głosie, miała wrażenie, że literuje każde słowo, jakby wciąż nie mógł uwierzyć. Jednak po chwili wróciła do papierków, bo nie miała czasu na dłuższe zastanawianie się nad jego słowami i dziwnym, niezrozumiałym dla niej zachowaniem. Miała wrażenie, że coś jej się tylko dziwnie wydaje, a to wszystko to zwyczajnie jej jakieś dziwne nic nie znaczące przeczucia. Miała dość własnych problemów by przejmować się jego. - Może czegoś potrzebujesz? może powinnaś jechać za granicą, tam są inni lekarze, inna medycyna - rzekł cicho. Nie odpowiedziała. Tak bardzo chciała uwierzyć w to, że wszystko będzie dobrze, tak bardzo zapragnęła by był tu Sebastian i powiedział kochanie nie bój się, poradzimy sobie sami. Spojrzała na jego fotografię, na ich zdjęcie, które stało na jej stoliku odkąd dowiedziała się, że on zginął i ledwo powstrzymała łzy. Grzegorz mówił coś, ale nie słuchała go. Po raz pierwszy nie interesowała się sprawami fundacji, po raz pierwszy nie słuchała tego, co ktoś do niej mówił. Powracała do szczęśliwych i bolesnych wspomnień, do szczęśliwych chwil u boku Sebastiana i czuła tak ogromną tęsknotę, że nie miała już na nic sił. - Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń, zawsze możesz na mnie liczyć - rzekł Grzegorz i po chwili zostawił ją samą. Chyba zrozumiał, że to nie jest odpowiedni moment by rozmawiać, a ona była mu wdzięczna, bo mimo starania, nie potrafiła go słuchać. Wróciła do zaległych spraw, podliczyła finanse, opłaciła zaległe rachunki, wykonała kilka potrzebnych telefonów i wzięła głęboki wdech, tak bardzo chciała być w domu, ale wiedziała, że czeka ją jeszcze kilka godzin pracy. Musiała odbyć dwa bardzo ważne spotkania, które były kluczowe do dalszego prowadzenia fundacji i od których tak wiele zależało. Chociaż miała zastępców, chociaż miała wspólników, ludzi, którym ufała niektórzy oczekiwali właśnie jej. A ona zwyczajnie w świecie nie miała na to już sił. Chciała znów odpocząć, chciała wziąć wolne, ale wiedziała, że to niemożliwe. Za dużo było na jej głowie, za dużo ludzi na nią liczyło a ona... ona tutaj mogła chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że być może urodzi chore dziecko. Dziecko, które poczęło się z wielkiej miłości jej i Sebastiana.


Anna nosiła w sobie chore dziecko, dziecko jej i Sebastiana a więc jego bratanka, albo bratanicę. dziecko, które miało być jego rodziną, dziecko, które być może miało wreszcie szansę pogodzić ze sobą wszystkich braci. Gdy ujrzał w jej gabinecie Alexa, poczuł się nieswojo. Tak bardzo zapragnął objąć brata, tak bardzo zapragnął powiedzieć wybacz mi. Nie wierzył w śmierć Sebastiana i chyba tak naprawdę nie tylko on w nią nie wierzył.  
- Masz zostawić ją w spokoju! Rozumiesz?! Anna ma dość problemów, nie potrzebujemy jeszcze Ciebie - męski podniesiony głos wydobył się znikąd. Dopiero teraz dostrzegł Alexa i mogli na spokojnie ze sobą porozmawiać, bez obaw, że ktoś ich nakryje, że Anna ich nie usłyszy.
- Wiem o dziecku. Powiedz mi to coś poważnego? można jej jakoś pomóc? - zapytał ignorując zdenerwowany ton głosu Alexa. Znów spojrzeli na siebie, ale nikt nie powiedział nawet słowa. Milczeli oceniając swoją sytuację, milczeli by odszukać odpowiednich słów.  
- Dziecko może urodzić się w poważną wadą serca, zapewne będzie potrzebowało jakieś operacji, nie wiem. Anna nie chce o tym rozmawiać - odrzekł spokojniejszym głosem jeden z braci.  
- Do diabła! Niczego nie wiedziałem. Przecież to też moja rodzina - powiedział bardziej do siebie niż do niego. - Powiedz mi Sebastian żyję, prawda? żyję tylko ukrywa się przede mną? nawet teraz? teraz, gdy tak naprawdę powinien być przy Annie? - w jego głosie nie było pytania, ale raczej bardziej rozczarowanie i podziw. Może nawet odrobinę pogardy do braci.  
- A jakie mieliśmy wyjście Grzegorzu? chciałeś, chcieliście nas zabić do cholery! Chciałeś zabić własnych braci. Błagam nie miesza w to Anny - poprosił Alex. Grzegorz pokiwał głową. Chociaż Anna bardzo mu się podobała, chociaż stracił dla niej głowę, była jego szwagierką, była matką dziecka Sebastiana. Nie była dla niego.  
- Dajcie mi czas, muszę coś wymyślić, muszę zrobić coś, by uchronić Ciebie i Sebastiana, a już na pewno chronić Annę.- wyznał. Alex spojrzał na niego nieufnie. Nie wiedział czy powinien wierzyć bratu, nie wiedział, czy Sebastian byłby tego samego zdania, nie miał pewności, czy byłby tak samo naiwny jak on. - Zaufaj mi braciszku. Zaufaj mi, proszę - poprosił Grzegorz i spojrzał w oczy brata. Przytulił go po raz pierwszy od bardzo dawna i poczuł łzy w oczach. Tak bardzo brakowało mu rodziny.


Gdy po dwudziestu minutach dotarł do swojego gabinetu, ujrzał zmartwioną twarz przyjaciela. Mariusz siedział zamyślony, ale prawie od razu zauważył jego obecność.  
- Gdzie byłeś Grzegorzu? - usłyszał. Spojrzał na Mariusza, ale nie miał zamiaru mu odpowiedzieć. Nie musiał się nikomu spowiadać,a już na pewno nie swojemu wspólnikowi i przyjacielowi. - Musimy porozmawiać bo mamy problem. Chodzi o Sebastiana rozumiesz? wiemy gdzie jest - usłyszał. Chciał coś powiedzieć, chciał odrzec by nie wpierdalał się w nieswoje sprawy, ale milczał. W skupieniu słuchał słów przyjaciela. - Pamiętasz nasz przedostatni biznes? pamiętasz z kim współpracowaliśmy? Kto na tym ucierpiał? - zapytał Mariusz. Po chwili namysłu Grzegorz pokiwał wolno głową, ale wciąż nie bardzo rozumiał tego wszystkiego. Co miało to wspólnego z Sebastianem? - No więc oni są Policją rozumiesz? i rozmawiali z Sebastianem i - zatrzymał się by dokończyć, ale dopiero teraz Grzegorz wszystko zrozumiał. Spojrzał na przyjaciela w kompletnym skupieniu i nie wiedział co powiedzieć. Boże nie może to być prawdą, przecież Sebastian nigdy nie zdradziłby własnego brata, nie uwierzyłby w to wszystko, chociaż? - Mam to załatwić? mam jechać do Sebastiana i się nim zająć? mam go zabić? - zapytał Mariusz. Na słowo zabić Sebastiana poczuł dziwny dreszcz na plecach. Boże! Nie może do tego dopuścić.  
- Nie.Daj mi adres,a ja się tym zajmę. Mam już plan, jest przecież Anna a ty - zawahał się i spojrzał w twarz przyjaciela. - Mam dla Ciebie inną dość ważną sprawę.Dowiedz się wszystkiego o tych policjantach, o ich rodzinie, o ich sprawach wszystko co zdołasz okej? - spojrzał na przyjaciela. - Mariusz - zawołał, gdy jego partner już miał wyjść. Spojrzał na kartkę z adresem brata i wypuścił powietrze z ust. - Mariusz ufam Ci. Dziękuję zawsze przy mnie jesteś. Jesteś dla mnie jak brat - powiedział i uśmiechnął się. Mariusz odwzajemnił jego uśmiech,a po chwili wyszedł z gabinetu. Jak brat, ale nie jesteś bratem - pomyślał Grzegorz i wyjął telefon. Wykręcił kilka cyfr i zadzwonił do zaufanego człowieka.  
- Jest sprawa. Potrzebuję twojej pomocy, musisz coś dla mnie zrobić. Tak chodzi o zabicie kogoś - powiedział drżącym głosem. Nie miał wyjścia, nie pozostawiono mu wyboru i chociaż tak bardzo tego nie chciał,decyzja zapadła. Musiał zrobić coś, czego nigdy więcej sobie nie wybaczy. Musiał zdecydować albo oni, albo on. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1911 słów i 10726 znaków, zaktualizowała 1 mar 2017.

Dodaj komentarz