Nigdy o Tobie nie zapomnę. Cz. 14

Nigdy o Tobie nie zapomnę. Cz. 14Klęczałem na zimnym asfalcie jedną ręką przetrzymując głowę Alexa a drugą tamując krew. Z oddali słyszałem nadjeżdżające karetki, ale nie zwracałem na to uwagi. Wszystko działo się tak szybko.
- Przepraszam nie wiem jak to mogło się stać - z oddali słyszałem przerażony głos kierowcy, który z całą mocą uderzył w nasz samochód.  
- Seba ja chciałem - głos mojego brata słabł. Błagałem Boga by nie odbierał mi go, by mój brat walczył.  
- Uciekaj zaraz będą tu gliny - błagał słabym głosem Alex, ale go nie posłuchałem. Nie zamierzałem nawet na chwilę zostawić go samego. Nie chciałem, nie mogłem.  
- A pan? nic panu nie jest? - znów usłyszałem cichy głos kierowcy, ale tak samo jak poprzednio nie zareagowałem.
- Proszę mi pomóc. Trzeba to zatamować!- Krzyknąłem do sprawcy wypadku, tracąc resztę zdrowego rozsądku. Sygnał nadjeżdżającej karetki wydawał się coraz bliżej, a ja modliłem się by tylko zdążyli. Wraz za nimi jechała policja, a ja zdałem sobie sprawę, że to już koniec. Być może Anna traci mnie po raz drugi, ale póki była pod opieką Grzegorza, mogłem być spokojny.  
- Tutaj! - krzyknął starszy mężczyzna wołając sanitariuszy. Siłą odciągnięto mnie od brata. Włożyli go na nosze, podłączyli do aparatury i czym prędzej pobiegli w stronę karetki, by zawieźć go do szpitala. Ja nie potrafiłem się poruszyć. Alex jeszcze przed utratą przytomności prosił bym mu wybaczy, ale co miałem mu wybaczyć? nie miałem pojęcia. Chciałem zadzwonić do Grzegorza, chciałem poinformować ich co się stało, ale nie zrobiłem tego. Byliśmy umówieni, ale nie miało to dla mnie teraz znaczenia.  
- Dokąd zabrano mojego brata? - spytałem policjanta, kompletnie oszołomiony. Teraz dopiero czułem ból po uderzeniu, moja czaszka pękała na pół, ale starałem się nie myśleć o tym. Musiałem skupić się na wszystkim byle nie na tym jak bardzo bolała mnie głowa. - A jak się pan czuje? nic panu nie jest? - zapytał policjant zaniepokojonym głosem. Chyba dostrzegł, że dzieje się ze, mną coś złego, bo nie spuszczał ze mnie wzroku. Stałem jak wryty nie mogąc zebrać myśli. W głowie panował chaos, kompletnie oszałamiając mnie. Nie wiedziałem co ja tu robię, ani gdzie się znajduje.  
- Kim pan jest? - spytałem czując jak kręci mi się w głowie. Nim dostałem odpowiedź runąłem na ziemie.

Nie wiem jak ani kiedy znaleźliśmy się w hotelu. Musiałam być tak zmęczona, że nawet nie zauważyłam kiedy Grzegorz zaprowadził mnie do pokoju. Czekaliśmy na jakikolwiek znak ze strony chłopaków, ale nic nie nadchodziło. Dzwoniliśmy, ale komórka Alexa jak i Sebastiana milczała, a młody głos informował, że znajduje się poza zasięgiem. Chociaż Grzegorz nie powiedział tego wprost coraz mniej podobało mu się to wszystko. Ja natomiast pod skórą czułam, że stało się coś złego, że życie ich obojgu jest w niebezpieczeństwie.  
- Działajmy - błagałam szwagra, ale on wciąż prosił mnie byśmy dali im czas. Jeszcze chyba wierzył, że wszystko wypali, że wszystko się jakoś ułoży. - Jeśli nie przyjadą do rana zaczynam ich szukać - uprzedziłam mężczyznę i wyszłam z pokoju udając się na dół do restauracji na kolację. Nasze dziecko domagało się jeść, chociaż wcale nie miałam na to ochoty. Nie wiedziałam gdzie znajduje się teraz Sebastian, nie wiedziałam dlaczego jeszcze ich nie ma. Odruchowo spojrzałam na mały ekran telewizora, który znajdował się w rogu restauracji. Oniemiałam gdy w wiadomościach zobaczyłam wrak samochodu, które zdążyłam zapamiętać. Rzuciłam przelotne spojrzenie na barmana i zostawiając zamówione nietknięte wcześniej jedzenie, pobiegłam z powrotem do naszego pokoju. Nie musiałam nic mówić, Grzegorz właśnie oglądał wiadomości i bladł z każdym usłyszanym słowem.  
- Musimy jechać - rzuciłam cicho bliska płaczu. Jedna osoba śmiertelna, druga w ciężkim stanie walczy o życie. - Błagam nie - krzyknęłam przerażona. - Grzegorz nie! - płakałam

- Dobrze wiesz, że nie powinienem Ci w ogóle o tym mówić - odezwał się męski głos, ale starała się nie zwracać na niego uwagi. Kroczyła w ramię w ramię maszerując szpitalnym korytarzem. Była wdzięczna partnerowi, że mimo wszystko zadzwonił do niej i powiedział o wszystkim, ale rozumiała też jak bardzo się naraża.  
- Co ona tutaj robi? - odezwał się inny kobiecy głos. Nie lubił kobiety, którą przydzielono mu do tego zadania, nie lubił nie dlatego, że była nowa i zielona, a dlatego, że miała w sobie coś odpychającego. Coś co nie pozwalało mu na to by poczuł do niej chociaż odrobinę sympatii. - Pozwól mi z nim porozmawiać. Postaram się dowiedzieć wszystkiego, on mi - ugryzła się w język. Chciała dokończyć on mi ufa, ale w porę się powstrzymała. No właśnie, . Ufał jej, wierzył w wszystko co z taką determinacją mu mówiła. A ona?  
- Aresztowaliśmy kilkoro z ludzi. Mamy możliwość złapania wszystkich, których są w to zamieszani. Ja chcę tylko - zatrzymała się.
- Zawieszą Cię. Dziwię się, że jeszcze tego nie zrobili - skoczyła jej do gardła. Obie kobiety ewidentnie siebie nie znosiły, ale mężczyzna nie miał zamiaru przysłuchiwać się im dłużej. Przynajmniej nie dłużej, niż było to konieczne.
- Dość. Postanowiłem. I biorę to na siebie, Najwyżej ja też stracę tę robotę - powiedział cicho. Spojrzał w oczy przyjaciółce i skinieniem głowy dał jej znak by ruszyła za nim. Oboje skierowali się w stronę sali, w której leżał ranny mężczyzna.

- Naprawdę nic nie pamiętasz? To naprawdę bardzo ważne - dopytywała młoda kobieta, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia i zwątpienia. Starała się rozpoznać czy mężczyzna naprawdę stracił pamięć, czy też może kryje swojego brata. - Słuchaj ja wiem. Ja rozumiem, że się boisz. Ja wiem, że to co mówiliśmy, to co oni mówili - zatrzymała się jakby jeszcze raz zastanawiała się, czy stanęła po dobrej ze stron.
- Malwina nie żyje. Zabili ją, bo zawzięcie chroniła Ciebie i swoich bliskich. Ja rozumiem, ja wiem - powiedziała cicho. Chociaż tak naprawdę nie rozumiałam, nie miała pojęcia co czuł. Również czuła oddech strachu na plecach, czuła, że nie wszystkie rachunki są wyrównane, że nie zrobiła wszystkiego co w jej mocy, że jeszcze nie wszystko jest zakończone. - Gdzie jest twój brat. Jeśli jest z nimi Anna, jeśli jest z nim wasze dziecko całą trójka może być w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie rozumiesz? - zapytała. Rozumiał. Rozumiał lepiej niż mogło się wydawać. Wiedział więcej niż chciałby wiedzieć, niż chciałaby się domyślać. Wciąż był wstrząśnięty śmiercią Alexa. Wciąż czuł się zagubiony, ale udawał tylko amnezje, chociaż naprawdę wolałby stracić tą pamięć, wolałby nic nie pamiętać. - Ja wiem, że Grzegorz nic nie zrobił, mamy dowód na jego niewinność. Po prostu chcemy znaleźć go przed nim, przed nimi - powiedziała jakby jeszcze wierzyła, że to sprawi, że im zaufa. Jednak jak mogła to od niego oczekiwać, skoro już raz jej zaufał i wpakowała go w to wszystko?  
- Nie wiem gdzie on jest, ale nawet gdybym wiedział nie zdradziłbym go - usłyszała. Zdała sobie sprawę, że przegrali. Ich rozmowa nie miała najmniejszego sensu. Przecież i tak nie zdradzi brata, nigdy. I nawet go rozumiała. Była wstrząśnięta gdy dowiedziała się po śmierci Malwiny. Na tyle wstrząśnięta, że usiadła i rozpłakała się nad losem młodej kobiety. Przemilczała to jak oboje ją potraktowali. Nie musiała, nie mogła wyjawić mu prawdy.  
- Oni ją zgwałcili. Obdarli ją ze skóry. Wiesz co zrobią, gdy dopadną Anne? - zwróciła się do przyjaciela. Przemilczała to czego bała się do kilkunastu godzin. Co zrobią, gdy dorwą jej dzieci, albo męża?  
- Nie oni, A on. Przypominam Ci, że jeden z nich nie żyje. Przyjaciel zabił przyjaciela. On naprawdę jest niebezpieczny. Jesteś pewna? - zapytał bo chciał po raz ostatni usłyszeć jej odpowiedź

- Nie zgadzam się, słyszysz? Nie zgadzam się! - zawołała Anna patrząc groźnie na Grzegorza. Nie chciała by cokolwiek się mu stało, nie chciała, nie mogła. Nie wiedziała co stało się w tamtym wypadku, nie wiedziała który z nich przeżył. Była pełna obaw, a serce biło jakby chciało wyrwać się z piersi. Kochała Sebastiana i nie mogła, nie chciała stracić go po raz kolejny. - Obaj twoi bracia nigdy by się na to nie zgodzili.. Słyszysz? Ja też Ci nie każe. - zapłakała. Nie mogła znieść myśli,że straci i jego. Dlaczego, dlaczego zostawiali ją samą, jak miała sobie poradzić w ciąży? co powie swojemu dziecku.
- Za dużo ofiar. Ode mnie się zaczęło i ja to przerwę. Zrozum ja muszę - zwrócił się do niej z czułością. Nie rozumiała. Nie chciała zrozumieć.  
- Właśnie Pana szukaliśmy - zawołał kobiecy obcy głos, a oni odwrócili się w stronę kobiety. Jej łagodne oczy, jej delikatne rysy twarzy. Znał ją. Już kiedyś gdzieś ją spotkał.  
- O wilku mowa - druga kobieta patrzyła na niego zaskoczonym przerażonym wzrokiem. - Właśnie próbowaliśmy się dowiedzieć od pańskiego brata gdzie pan się znajduje. Potrzebujemy pańskiej pomocy - powiedział cichym głosem mężczyzna.  
- Przed czy po tym jak aresztujecie mojego szwagra? - stanęła między nimi Anna surowo patrząc na twarz policjantów. - Nie martw się jeszcze dziś powiadomię moich adwokatów. Wyjdziesz z tego - powiedziała czule do Grzegorza.  
- Pani Anno nikt nie chce nikogo aresztować. Pan Grzegorz jest niewinny i właśnie rano dostarczyliśmy do prokuratury dowody uniewinniające. Jednak sądzę,że ze względu na to co stało się z Malwiną zechcą nam państwo pomóc - powiedziała współczująco kobieta.  
- A co się stało z moją przyjaciółką? - zainteresowała się Anna.  
- Przykro mi Pani Malwina nie żyje - usłyszeli. Anna wstrzymała oddech, zamknęła oczy i wtuliła się w opiekuńcze ramiona Grzegorza.  
- Co z moimi braćmi? - Zapytał rozzłoszczony Grzegorz.  
-  Sebastian jest w sali obok a Alex - zatrzymali się.
- Nasz brat nie żyje. Nie żyje chociaż lekarze długo o niego walczyli. Przykro mi braciszku - szepnął Sebastian wtulając się roztrzęsione ramiona Anny. - Już po wszystkim. Jesteśmy kochana bezpieczni - odezwał się kojącym głosem, chcąc chociaż na chwilę uspokoić przerażone serce kobiety. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1996 słów i 10577 znaków, zaktualizowała 30 gru 2017.

Dodaj komentarz