Moje Kochanie #2

Rozdział 2  
- Jesteś pewna, że to tu?  
- Tak mi napisał, słyszysz muzykę, to musi być tu. Nie mogę się już doczekać! – Paula splotła dłonie i zrobiła maślane oczka. Była cała w skowronkach.  

Pokręciłam głową na znak zażenowania. Serio? To miejsce... Mówiło samo za siebie: sex, dragi, pełno alko itp. Byłam trochę poddenerwowana. Paula nie czekała więcej, szybkim i pewnym krokiem weszła na klatkę starego bloku. To była rudera. Obdrapane, brudne ściany, gdzieniegdzie powybijane szyby, gdzieś indziej kraty, pełno graffiti, wulgarnych słów. Udałyśmy się na drugie piętro. Nawet tu, na korytarzu, huczała muzyka, ludzie się lizali, leżeli na podłodze nieprzytomni. Yhhh... Z każdą sekundą coraz bardziej chciałam stąd iść. Weszłyśmy do jakiegoś małego mieszkania wypełnionego po brzegi ludźmi. Złapałam Paule za rękę bo bałam się, że któraś z nas się tutaj zgubi. Pokręciłyśmy się, nagle Paula wyciągnęła swój telefon, odczytała coś i pospiesznie wyszła z mieszkania ciągnąc mnie za sobą. Teraz weszłyśmy do innego mieszkania, tak samo małego co poprzednie. Ustałyśmy w miejscu a Paulina zaczęła się rozglądać. Chyba kogoś zauważyła bo z radości prawie podskoczyła. Pomachała do kogoś i już jej przy mnie nie było. Spojrzałam w stronę odchodzącej przyjaciółki. Była szczupła, bardzo wysoka i ładna. Miała wiecznie kręcące się brązowe włosy, duże, piwne oczy, pełne usta. Na ciele miała dużo pieprzyków co było seksowne. Cała jest seksowna. Od kiedy pamiętam chłopcy za nią szaleją. Dodatkowo natura dała jej duże kobiece walory. Ja byłam jej przeciwieństwem. Mam miodowe włosy, szare, duże oczy, mały nosek, szczupłą twarz, 173 cm wzrostu, jestem szczuplejsza od Pauli, ale za to nie mogę się pochwalić, tak jak ona, wielkością biustu. Urodę mam zupełnie inną, ona pewny wyraz twarzy, ja delikatny, ona jest seksowna, ja bardziej słodka, nie seksowna. Charakter też mamy inny. Ona zawsze była tą pewną siebie, otwartą na innych, sprytną dziewczyną. Ja wolałam siedzieć z boku, nie wychylać się, po prostu wstydzioch. Z nauką też jest inaczej. Ja staram się pilnować lekcji, dobrze się uczę. Paula też by mogła się dobrze uczyć ale jest leniuchem. Odkąd poszłyśmy do liceum woli przebywać na imprezach itp. To nie zmienia jednak faktu, że jest bardzo mądrą dziewczyną. Głupieje tylko na widok chłopaków. Taka już jest, śmieszy mnie to nawet. Paulina szła do Maksa, tego jej chłoptasia. Nie powiem, przystojny, ale widać, że chleje w każdej możliwej chwili. Nooo nieźle sobie wybrała...  
No cóż. Nie mam co robić, a tak stać jak słup na środku pomieszczenia też nie chciałam. Widziałam, że jest jeszcze jedno mieszkanie przeznaczone na imprezę, trochę mniej zatłoczone. Wybrałam się tam przeciskając przez tłum ludzi. Czułam na sobie kilka razy dłonie, nie protestowałam bo to były tylko sekundy, bo za szybko szłam. Weszłam do mieszkania numer 3. Głównie ludzie tutaj pili, nawet do nieprzytomności co niektórzy. Jednak było luźniej, mniejszy zaduch, mogłam swobodnie oddychać. Usiadłam na kanapie. Było wolne miejsce obok mnie, ale dalej siedział nieprzytomny, obrzygany typo. Fuuuuj...! Nie siedziałam długo sama. Jakiś facet się do mnie dokleił.  

-Noo hej maleńka, nie chcesz się zabawić? – uśmiechał się szyderczo, położył dłoń na moim brzuchu i zjechał niżej.  
-Odczep się ode mnie! – zdjęłam jego dłoń i wstałam.  
-A gdzie to się wybierasz? Nigdzie nie idziesz suczko. – złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie, tak, że upadłam na niego a on złapał mnie za pośladki i mocno ścisną.  
-Ała! Cholera, typie, odpieprz się ode mnie! – próbowałam się uwolnić od jego uścisku ale to na nic.  
-Nie słyszałeś co powiedziała? – usłyszałam za sobą znajomy głos. – Puszczaj ją skurwielu! – Patryk był wściekły.  
-A bo co mi szczylu zrobisz? – jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągnął. Śmiał się w głos. Idiota.  

Patryk wymierzył jego szczękę. Uścisk się poluzował, a ja mogłam uciec od tego palanta. Zobaczyłam, jak mój "prześladowca” leży na oparciu od kanapy i trzyma się za buzię. Nieźle oberwał bo po chwili zobaczyłam jak pluje krwią na dywan. Afeee... Patryk nawet na mnie nie spojrzał tylko złapał mnie mocno za nadgarstek i ciągną gdzieś za sobą. Byłam w niezłym szoku. Szłam odrętwiała za nim przypominając sobie nasze ostatnie spotkanie tydzień temu...  



Byłam cholernie na niego zła. Nie odpowiadał na telefony, sms'y, nie mogłam go spotkać w restauracji jego wujka. Unikał mnie. W szkole go nie widywałam, a jak już na niego wpadłam to rozpływał się w powietrzu po trzech sekundach. Nie mam pojęcia dlaczego. Może jest coś na rzeczy, bo ostatnio zobaczyłam go jak przytula jakąś blondynkę, w parku na ławce, na naszej ławce! Podeszłam wtedy do nich, popatrzyłam się i pobiegłam ze łzami w oczach przed siebie. Nie potrafiłam w tamtym momencie nic z siebie wykrztusić. Bolało mnie serce. A on nic z tym nie zrobił. Nie pobiegł za mną, nie chciał mi tego wyjaśnić, unikał mnie cały czas. To ja do niego pierwsza napisałam, choć nie powinnam. Apff... Nawet nie raczył odpisać. Dzwoniłam, nic. Przychodziłam do restauracji. Jakby się rozpłyną. Następnego dnia Paula powiedziała, że taki Szymek z naszej klasy, swoją drogą całkiem niezły, chce się ze mną umówić. Wszyscy wiedzieli, że jest coś na rzeczy z Patrykiem, aczkolwiek nie chodzimy ze sobą. Dlatego też Szymek się mnie zapytał czy nie chcę z nim wyskoczyć do knajpy, potem może na spacer. W pierwszym momencie chciałam go spławić, niech sobie znajdzie inną, ale Paulina powiedziała, że może warto zrobić to samo, co zrobił Patryk. W sumie... Czemu nie? On mógł a ja nie? Zgodziłam się. Paula zaproponowała też, abyśmy poszli do restauracji gdzie pracuje Patryk. Yhh... trochę chamskie, ale trudno, może dzięki temu zwróci na mnie uwagę. Umówiliśmy się na 18. Specjalnie się odstawiłam. Przyszedł po mnie, był bardzo miły, dał mi kwiaty. Rozmawiało się z nim bardzo przyjemnie, był miły, wesoły. Polubiłam go. Jakąś godzinę później mieliśmy się zbierać na spacer po parku, wiec postanowiłam pójść jeszcze do ubikacji. Znajdowała się ona na innej sali, więc wcześniej nie zaglądałam tam i nie wiedziałam kto tam siedzi. W tamtym momencie pożałowałam, że chciałam się tu wybrać. Blondynka, ta sama co wtedy w parku, i on. Siedzieli, śmiali się. Nawet elegancko się ubrał. Dla niej... Niewiele myśląc odwróciłam się, i wybiegłam z knajpy. Szymek wyszedł za mną. Złapał za dłoń, przyciągnął do siebie i pozwolił mi się wyżalić i wypłakać. Głupie trochę, gadać tak o chłopaku do chłopaka, trudno. Dzięki niemu było mi lepiej. Uspokoiłam się w jego ramionach. Fakt, to był pierwszy chłopak, który tak długo mnie przytulał. Może to dlatego? Później, zgodnie z naszym wcześniejszym planem poszliśmy do parku. Spacerowaliśmy do późnej godziny. Poświęcał mi wiele uwagi, rozśmieszał, czasami komplementował, co było dla mnie troszkę dziwne. Było mi z nim bardzo miło, ale i tak wolałabym go zamienić na Patryka. Szkoda tylko, że teraz siedzi tam z jakąś pieprzoną lalą i od kilku dni nawet nie raczy zrobić z tą ciszą jaka jest teraz pomiędzy nami. Szymon odprowadził mnie pod same drzwi. I niestety... kiedy się z nim pożegnałam i chciałam już odejść, on jedną ręką złapał mnie w talii, przyciągną do siebie, drugą położył na moim karku, spojrzał głęboko w oczy... W jego oczach widziałam mętlik wielu uczuć. Delikatność, ciepło, obawa i nutka pożądania. Nawet nie wiem kiedy musnął swoimi ustami moich, złożył delikatny pocałunek. Niestety... Niestety to tylko Szymon. Położyłam dłonie na jego brzuchu, odepchnęłam go lekko od siebie na znak, że nie tego chciałam. Spuściłam głowę i się odwróciłam słysząc za sobie ciche: Przepraszam Izabelo. Jestem głupi." I szybko weszłam do domu. Usłyszałam, jakby szeptał wtedy do mnie. Pewnie to dlatego, że głowa mnie bolała od tego wszystkiego. Nie chciałam tego. Nie. Nie. Nie. Po co ja się zgodziłam na ta głupią randkę? Po co! Gwizdało mi w uszach, z bezsilności i zmęczenia powlekłam się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i osunęłam się na nich. Płakałam. Płakałam jak nigdy wcześniej. Dlaczego? Bo dałam się wplątać w to wszystko... Bo mnie pocałował Szymon, bo Patryk siedział tam z tą blondyną. Nawet na mnie nie spojrzał, a jestem pewna, że mógłby bo siedział twarzą do mnie. Nic! Nic nie zrobił...  



Otworzył jakieś drzwi i pociągnął mnie za sobą. Byliśmy w malutkim mieszkaniu. Takim samym jak tamte gdzie była impreza. Zamknął drzwi i pierwszy raz od tygodnia spojrzał na mnie. Jednak jego spojrzenie przenikało przeze mnie, bolało, szczypało. Był zły, był cholernie zły. Dalej mocno ściskał mnie za nadgarstek.  

-Co to było do cholery?! Na chuj tu przyszłaś w ogóle?! - krzyczał mi w twarz. Puścił mój nadgarstek a ja dopiero teraz poczułam ból. Stałam i lampiłam się na niego z szeroko otworzonymi oczami. Nie rozumiałam co do mnie mówi. Po co krzyczy?  
-Słyszysz?! Kurwa, Bel! - potrząsnął mną mocno. Oprzytomniałam. Powoli dochodziło do mnie każde wykrzyczane przez niego słowo. Szczypało mnie pod powiekami.  
-Ja... ja... Paulina... Bo... - Nie wiedziałam co powiedzieć.  
-Oooo... Świetnie! Paulina Cie tu przyciągnęła?! Czy ona czasami myśli?! - gestykulował energicznie rękoma. Machał w każdą stronę tuż przez moją twarzą.  
-Dlaczego? - jedyne słowo, które przeszło mi przez gardło. W sumie... Dlaczego akurat takie słowo?  
-Co...? - widać było, że nie był przygotowany na to co powiedziałam. Był skołowany, ja w sumie też. Dlaczego...? Co mi chodziło po głowie?  
-Dlaczego...? Dlaczego...? - powtarzałam uparcie. Już wiem. Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego! Zbierały mi się łzy pod powiekami  
-Dlaczego do cholery! Pytam się Ciebie! - uderzyłam pięścią w jego pierś. Nie spodziewał się i odsunął się o krok patrząc na mnie wielkimi oczami.  
-Bel? O co Ci kurwa chodzi? - zdziwienie przeradzało się w złość.  
-Dlaczego się z nią spotykałeś?! A może dalej się spotykasz?! Pomyślałeś choć raz o mnie?!  - krzyczałam przez łzy.  
-Bel... To nie tak, znaczy... Ehhh. - miotał się ze swoimi uczuciami, ze swoimi myślami.  
-No to jak?! No powiedz! - popchnęłam go jeszcze raz. Teraz już prawie beczałam. Schowałam twarz w dłonie.  

Patryk nic już nie powiedział. Stał i się patrzył. Patrzył i nic. Po chwili kiedy chciałam wyjść złapał mnie za rękę i powiedział:  

-Ona nic dla mnie nie znaczy.  

Przytulił mnie do siebie. Chciałam się wyrwać. Szamotałam się, ale on jeszcze mocniej mnie tulił. Poddałam się. Płakałam mu w szyję, wdychałam jego przepiękny zapach.  

-Izabela. - Odsunął moją twarz od siebie tak, aby mógł mi patrzeć w oczy. Za chwilę skierował swój wzrok na moje usta, przejechał po nich kciukiem i... wbił swoje usta w moje. Rozchyliłam usta, aby nasze języki mogły się spotkać i przyjemnie się ocierać. To nasz pierwszy, oficjalny pocałunek. Pierwszy był, ale to ja go pocałowałam, a on tak samo jak teraz odsunął się ode mnie na kilka dni. Teraz nie pozwolę mu uciec.  
-Patryk, ja Ciebie chce. - dyszałam, szeptałam mu w usta i oddawałam pocałunki.  

Zaczął mnie całować zachłanniej, mocniej. Położył jedną dłoń na moim biodrze. Zsunął ją na pupę i zacisną lekko na niej dłoń. Po chwili zsuną ją niżej i odnalazł koniec mojej sukienki. Teraz pocałunki składał na mojej szyi. Tak bardzo było mi dobrze. Włożył dłoń pod moją sukienkę i ją powoli podwijał. Przeszły mnie ciarki. Przestał mnie całować i popatrzył mi w oczy.  
-Czy na prawdę tego chcesz? - dyszał.  
-Tak - szepnęłam, ale on wiedział, że jestem tego pewna.  
Zdjął ze mnie sukienkę. Znów zaczął mnie całować. Teraz jednak jeździł już pewnie dłońmi po moim ciele. Dotykał mojej pupy, piersi, żeber, brzucha, pleców, ud. Moje dłonie powędrowały do jego koszuli. Wsunęłam dłonie i poczułam pod palcami naga skórę. Znów ten dreszcz. Zdjęłam z niego koszulkę. Teraz ja napawałam się jego nagim torsem i plecami. Wziął mnie na ręce i położył na łóżko. Leżałam pod nim. Moje dłonie powędrowały do jego zamka od spodni. Wiedział o co chodzi. Ściągnął je z siebie i rzucił w kont. Przy okazji zdjął bokserki. Spojrzałam na jego penisa. Przełknęłam ślinę. Zrobiło mi się na prawdę gorąco. Zapragnęłam go jeszcze bardziej. Na chwilkę podniosłam pupę, a on ściągnął ze mnie majtki, jadąc przy tym palcami po moich nogach. Podnieciło mnie to. Usiadłam i znów nasze języki się złączyły. Jedną dłonią rozpiął mi stanik i zdjął go ze mnie. Teraz kolanem rozszerzył moje nogi. Byłam już mokra. Jego penis też już stał "na baczność". Splótł nasze palce i wyciągnął nasze dłonie nad moją głowę, opierał się na nich dociskając moje dłonie do łóżka. Spojrzał ostatni raz w moje oczy i... wszedł we mnie. Jęknęłam bo poczułam lekki ból. Patryk od razu wbił się w moje usta. Chciał stłumić moje odgłosy. Czułam go w sobie. Poruszał się we mnie. Po chwili ból towarzyszący mi przerodził się w bardzo przyjemne uczucie. Z każdą chwilą, z każdym oddechem na moim karku, z każdym muśnięciem moich piersi, czułam, że dochodzę. Nagle przeszył mnie dreszcz. Poczułam nieopisaną przyjemność. Doszłam. Za chwilkę Patryk stęknął i poczułam w sobie jego płyny. Opadł na mnie i mocno dyszał. Byłam zadowolona. Zaczęłam gładzić jego włosy i plecy. Było mi dobrze. Jednak nie mogłam się tym cieszyć za długo. Patryk wstał jak oparzony. Spojrzał na mnie, ale teraz już nie było w nich pożądania, tak jak wcześniej. Teraz widziałam w nich panikę, odrazę. Do mnie? Nie... Proszę, nie... Nie chcę znów przez to przechodzić. Nie!  
-Patryk. Boże. Nie. Nie...- wiedziałam co się za raz stanie. - Nie opuszczaj mnie, nie teraz, nie znów. Do cholery! Kocham Cię! - teraz już krzyczałam ze łzami w oczach.  
-Iza... Ja... Nie powinienem, nie zasługuję... - nie patrzył na mnie. Błądził wzrokiem po podłodze.  
Nic już nie powiedziałam. Nie zdążyłam. Złapał swoje spodnie, które leżały na podłodze i wyszedł trzaskając drzwiami. Leżałam na łóżku w nieznanym mi miejscu. Nie miałam siły na nic. Szumiało mi w głowie. Oczy były zmęczone i opuchnięte od płaczu. Sen coraz bardziej mnie męczył. Poddałam się. Skuliłam się i zasnęłam. Znów mnie zranił, znów moje serce boli. Boli okropnie. Boli niemiłosiernie.
Nie wiem ile już tu leżałam. Śpiąc nie przeszkadzała mi nawet dudniąca muzyka. Teraz jednak dotarła do moich uszu powodując okropny ból głowy. Zdecydowanie muszę wrócić do domu. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Nic wielkiego. Kuchnia połączona z sypialnią. Na lewo od drzwi wyjściowych była chyba łazienka. Połowę tego pomieszczenia zajmowało dwuosobowe łóżko. na środku stał mały stolik a przy nim dwa, metalowe krzesła. Resztę pokoju zajmowała kuchnia. Ściany były białe, ale już podrapane i brudne. Na suficie widniały jakieś napisy. Teraz poczułam też zapach stęchlizny i alkoholu. Wygrzebałam się z łóżka trochę jeszcze oszołomiona i wyprana z emocji. zebrałam swoje ubrania, założyłam je na siebie i wyszłam. Impreza dalej była. Oznacza to, że wcale tu długo nie byłam. Wyjęłam z torebki telefon. Napisałam do Pauli gdzie jest lecz nic nie odpisywała. Nie chciałam wchodzić do tamtych pojebów i jej szukać. Trudno, poradzi sobie. Nie chciałam dzwonić po Mateusza. Wiedziałam, że zauważy, że coś się stało. Nie miałam ochoty mu mówić wszystkiego, nie teraz. Wróciłam do domu taksówką.

Mesia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2994 słów i 16183 znaków.

1 komentarz

 
  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już nie mogę się doczekać:)

    28 cze 2016

  • Mesia

    @cukiereczek1 Dzięki bardzo :)

    28 cze 2016

  • cukiereczek1

    @Mesia ciekawie się zapowiada:)

    28 cze 2016