”
“Ja też…”
“Czuję, że to jest niemożliwe”
“Bo to jest niemożliwe! Ten Cweluch postradał zmysły!”
Nagle zdałam sobie sprawę, że on nie jest załamany tą całą sytuacją. Od niego wręcz bije gniew. Dziś, na Vixie, nie widziałam, żeby był zły… Widziałam po jego twarzy raczej smutek, a nie… Nie ważne, każdy reaguje inaczej.
“Jak skołujesz kase? Ja myślałam nad pracą dorywczą…”
“Serio? A gdzie byś poszła?”
“Nie wiem, jutro poszukam na mieście i w necie coś…”
Czekałam jakieś 4 minuty i nic nie odpisywał. Wykręcił się też od mojego pytania. Może nie powinnam naciskać ale trudno.
“No, a Ty co kombinujesz?”
“Jeszcze nie wiem”
Mhmm… Pewnie kłamie. Trudno. Nie chce mówić to nie. Ważne, żeby jakoś coś załatwił.
“Ahm. Dobranoc”
“Ej, nie obrażaj sie.”
Yyyy… co? Zaśmiałam się pod nosem. Przecież się nie obrażam.
“No coś Ty! Chcę sie tylko na siłe położyć”
“Ty leć”
“A z Tobą wszystko okay?”
“Śpij już Mała”
“Pśśś”
Odłożyłam telefon i z przymusem zamknęłam oczy. Dopiero po dobrych 40 minutach odpłynęłam w głęboki sen.
Obudziłam się coś przed 7. Nie spałam dobrze, ale nie mogę też narzekać, że się nie wyspałam. Spakowałam wszystkie dzisiejsze lekcje, jak zwykle nie omijając żadnej. Postanowiłam też wybrać się po szkole na miasto. Pochodzę, poszukam ofert pracy, poprzeglądam neta i ogłoszenia w prasie… Coś muszę przecież znaleźć.
Z tytułu, że do domu trafię pewnie dopiero gdzieś po 19, chciałam założyć coś wygodnego, ale i ciepłego, abym przy wieczornych przymrozkach nie zmarzła. Postawiłam więc na zwężane dresy, od środka ocieplane miłym meszkiem, w czarnym kolorze. Na górę założyłam czarno-szarą bluzę z kapturem, a do tego czarną kurtkę sportową. Kiedy ustałam przed lustrem w pierwszym momencie się skrzywiłam. Wyglądałam, jak żałobna baba. Niestety, a może i nie, lubiłam czerń. Nie dlatego, że chce zwrócić na siebie uwagę innych, udawać, że wiecznie jestem smutna itp… Ja po prostu lubiłam czerń. Bardzo dobrze czułam się w takich ciemnych kolorach.
Poszłam do kuchni i zapakowałam ogromne śniadanie do pojemników. Dziś spędziłam więcej czasu nad tym i bardziej się postarałam, bo od rana będę poza domem i nie będę miała dostępu do jedzenia, nad czym ubolewam. Z tego też powodu moje dzisiejsze śniadanie było mega pokaźne. Kilka owoców, sałatka, kanapki z kurczakiem i farszem, ciasteczka oblane czekoladą, a także gorąca kaszka do picia.
Kiedy byłam już gotowa do wyjścia, wciągnęłam na nogi wygodne sportowe buty i pognałam do szkoły. Z trudem dotarłam tam na czas. Z lekką zadyszką wbiegłam jako ostatnia do klasy i zajęłam swoje miejsce. Nie zdążyłam odnieść kurtki do szafki, więc przewiesiłam ją przez krzesło i przygotowałam się do lekcji.
Matematyka, bo taką właśnie miałam lekcję, minęła dosyć szybko. Zgarnęłam też ocenę za przedstawienie pracy domowej, przez co wpadłam w dobry humor. Kolejna lekcja to również matematyka, w tej samej klasie. Wzięłam więc tylko kurtkę i telefon ze słuchawkami i wyszłam na korytarz. Puściłam muzykę i zatopiłam wzrok w telefon. Po chwili poczułam, że ktoś wyrywa mi z dłoni kurtkę. Od razu odwróciłam się w gotowości do ataku i z grozą podążyłam wzrokiem za złodziejem. Paweł z dziarskim uśmiechem na ustach puścił mi oczko i ścisnął w dłoni moją kurtkę.
-Oddaj mi to. -zmroziłam go wzrokiem, ale najwidoczniej nic to nie dało.
-Gdzie idziesz? -dalej się uśmiechał w ten perfidny sposób.
-Powiedziałam ODDAJ MI TĄ KURTKĘ. -wycedziłam przez zaciśnięte zęby i mocno chwyciłam ramię chłopaka. Myślałam, że dzięki temu drugą ręką będę mogła z łatwością wydostać kurtkę, ale jednak się przeliczyłam. Paweł bez jakiegokolwiek wysiłku wyciągnął rękę w górę, przez co musiałam go puścić. Zaśmiał się w głos.
-No to idziemy do szatni, tak?
-Ja idę, Ty nie. -i znów przystąpiłam do próby odebrania swojej własności. Chłopak przełożył kurtkę do drugiej dłoni, przez co musiałam się wychylić aby ją złapać, a w tym momencie tego pożałowałam. Złapał mnie drugą dłonią w talii, kucnął i lekko mnie na siebie popchnął. Wiedziałam co się za raz stanie. Próbowałam jakoś się od niego odsunąć, ale to na nic. Chłopak przewiesił mnie przez jego bark i wstał na równe nogi.
Cicho pisnęłam i zaczęłam się szamotać. Cały świat był teraz do góry nogami. Spojrzałam w dół i zauważyłam pośladki Pawła. Skrzywiłam się na moment, a potem z całej siły w nie uderzyłam otwartą dłonią. Po korytarzu rozniósł się dźwięk uderzenia i wiele oczu zwróciło się w naszą stronę z pomrukiem śmiechu. Na klepnięcie, Paweł lekko przystał i wydał dziwny dźwięk na wzór ekscytacji. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dużo osób patrzy się na mój tyłek, który chcąc nie chcąc wypinałam. Pomyślałam sobie, że Paweł pewnie mi odda i teraz ja dostanę klapsa w tyłek. Tak się nie stało. I bardzo dobrze, bo nie wiem co bym mu zrobiła!
Odzyskałam kurtkę, ale sama jestem w beznadziejnej sytuacji. Bicie Pawła po plecach nic nie dało, a nawet jeszcze bardziej się ze mnie śmiał. W końcu poddałam się i pozwoliłam mu, aby mnie niósł. Przy szafkach postawił mnie na nogi i oparł ręce na biodrach.
-Jesteś leciusieńka. -śmiał się, ale oczy miał ciepłe i promienne. Nie śmiał się złośliwie, ale przyjaźnie.
-Nigdy więcej tak nie rób. -popchnęłam go lekko i udałam naburmuszoną minę. Jednak jak to ja, nie mogłam powstrzymać się od wzbierającego we mnie śmiechu. Wtórowałam Pawłowi wesoło chichocząc.
-Nie obiecuję. -podniósł do góry dłonie w geście obronnym.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy na lekcje. Okazało się, że Paweł nie jest taki zły. Co prawda, jak pomyślę sobie, że na początku naszej znajomości chciał mnie tylko zaciągnąć do łóżka, i myślał, że jestem taka łatwa, trochę się krzywię. Bo skoro na początku taki był, to może teraz tylko udaje “fajnego”, a tak na prawdę jest kolejnym dupkiem. Nie wiem, nie jestem niczego pewna. Mogę być jedynie ostrożna i za bardzo mu nie ufać.
Za raz po lekcji języka angielskiego przyszedł czas na 20-sto minutową przerwę. Poszłam więc do biblioteki i usiadłam przy komputerze. Wyszukałam kilka lokalnych ogłoszeń o poszukiwaniu nowego pracownika. Oferty dotyczyły między innymi opiekowania się dziećmi, zwierzętami, poszukiwanie nowej kelnerki, sprzątaczki, barmana, kasjerki w sklepie… Apffff… Nic mi się nie podoba. Nagle poczułam przyjemne ciało na swoich plecach wydzielane przez bliskość kogoś innego. Ktoś nagle zamkną mnie w potrzasku swoimi rękoma, opierając się na biurku po obu moich stronach. Podniosłam głowę i zobaczyłam Pawła lampiącego się w ekran.
-Szukasz pracy? -wzrok przeniósł na mnie i ciepło się uśmiechnął.
-Tak jakby… -opuściłam wzrok i wyłączyłam komputer.
-Ja mam dla Ciebie propozycję. -chłopak oddalił się ode mnie i oparł się o biurko, patrząc przy tym na mnie swoim dziwnym, zadziornym wzrokiem. Podobał mi się ten wzrok.
-Hmmm…?
-Pogadałbym z mim tatą. Mogłabyś mi pomagać.
-Aaa… w czym?
-Nie wystarczy, że będziesz mogła ze mną przebywać? -zaśmiał się na co zgromiłam go wzrokiem. -Jestem opiekunem w naszym zoo. -otworzyłam szerzej oczy bo to przecież najlepsza praca na świecie!
-O kurde! Masz najlepszą prace na świecie!
-Ojjj… no nie wiem. -zaśmiał się. -Wiesz… czasami nie jest to pachnąca i apetyczna praca. -zatknął przy tym nos i pomachał dłonią przed twarzą jakby chciał odpędzić jakiś okropny zapach.
-Ahm… rozumiem. -uzmysłowiłam sobie, że poza miłym wykonywaniem obowiązków trzeba też sprzątać kupki zwierząt i takie tam… Ale w sumie nie przeszkadzałoby mi to. -A wiesz może w jakich godzinach bym pracowała?
-Po szkole. Mamy trzy zmiany, ale my będziemy pracować na drugą. 15:30 się zaczyna, a o 19:30 koniec.
-Tak? Tylko cztery godziny pracujemy?
-No a jak Ty chcesz pracować równocześnie chodząc do szkoły i ucząc się? -zadrwił z kpiną co mi się nie spodobało.
-No tak… Fajnie by było. -podniosłam na niego wzrok i lekko się uśmiechnęłam.
Nastała cisza. Paweł wpatrywał się we mnie tymi swoimi błękitnoszarymi oczami. Przez moment zatopiłam się w ich odcieniu zapominając o wszystkim i z zatraceniem tonęłam w rozkoszy. Otrząsnęłam się z tego wszystkiego dopiero wtedy, kiedy Paweł wstał. Powoli zbliżył swoją twarz do mojej. Lubiłam go… ale to przecież za mało, a pustka po Patryku pozostanie pewnie na długo. Opuściłam głowę, aby przerwać to, co chciał właśnie zrobić. Przez chwilę nic nie robił. Dopiero po chwili chłopak pocałował mnie we włosy i pokierował się do wyjścia.
-Będę na Ciebie czekał po lekcjach. -powiedział na odchodne, choć nie wiem co to w ogóle miało znaczyć. Nie byliśmy na nic przecież umówieni, a ja nie mam ochoty nigdzie z nim wychodzić. Chwilę jeszcze czekałam, aby przypadkiem nie trafić na Pawła i wyszłam z biblioteki.
5 komentarzy
PoprostuE
Bardzo miło się czyta
Lali
kiedy nastepna czesc
Misiaa14
Cudoo
X
Fajne, ale szkoda, że tak wolno sie rozkręcało na początku
cukiereczek1
Czekam na kolejną z niecierpliwością.