Moje Kochanie #11

Ufff… Koniec lekcji. Jak się okazało wcześniej, dziś jednak nie muszę iść na miasto. Dobrze się składa, bo zadali nam mega dużo pracy domowej, a do tego sprawdzian z angola. Poszłam do szatni, ubrałam kurtkę i wyszłam ze szkoły. Skierowałam się oczywiście w stronę ścieżki przez las i myślałam za co się najpierw zabrać. Z matmy jest kilka zadań, zrobię je bez problemu. Chyba pójdą na pierwszy ogień w ramach rozgrzewki. Później zrobię zadanka z fizyki. Ale w sumie nie… Przedtem muszę przeczytać ten temat, żeby dokładnie wiedzieć co i jak, a jeszcze z historii jest jutro odpytywanie, więc zrobię sobie…

-Gdzie Ty się wybierasz?! -z lekką złością wykrzyczał przez szybę samochodu. Nie wiedziałam o co chodzi przez co stałam wryta w ziemię i głupio się patrzyłam na chłopaka.
     -Yyyy… ale tak właściwie to o co chodzi?
     -Ooo matko. -Paweł zjechał na pobocze najeżdżając lekko na chodnik, a koła samochodu zatrzymały się zaledwie kilkanaście centymetrów od moich stóp. Odskoczyłam momentalnie w tył, a za raz usłyszałam śmiech chłopaka. Obszedł samochód, otworzył drzwi od strony pasażera i widząc, że dalej stoję w miejsce i głupio się patrzę raz to na niego, a raz na drzwi, oparł się o samochód. -No przecież mówiłem, że będę na Ciebie czekał po lekcjach. Dlaczego mi uciekasz?
     -Ja? Ja się na nic z Tobą nie umawiałam, więc nie wiem dlaczego… -nie dał mi dokończyć.
     -Bo chciałem Ci pokazać zoo. W końcu będziesz tam pracować, prawda? Nie chciałabyś się trochę rozeznać i zobaczyć co i jak?
     -Ale… tak teraz?
     -Nie, za rok. -przewrócił oczami. -Oczywiście, że teraz. Czy mogłabyś już wsiąść? -wskazał gestem głowy na siedzenie. Spojrzałam jeszcze raz w oczy Pawła. Chyba mnie nie oszukuje, co?
     -Ale to nie podpucha i nie wywieziesz mnie nigdzie, prawda? -zrobiłam mały, niepewny krok w jego stronę.  
     -Mhmm… Pewnie! -zaśmiał się w głos. -Ale wiesz co? To bardzo dobry pomysł. Miałbym Cię wtedy przy sobie. -puścił oczko i stanął za drzwiami w gotowości, aby je za mną zamknąć.
     -Nie śmieszne. -posłusznie usiadłam na skórzanym siedzeniu i powędrowałam wzrokiem za Pawłem. Zamknął drzwi, wcześniej upewniając się, że nic mi nie przykleszczy i obszedł samochód po czym sam usiadł na swoim miejscu. Chłopak widząc, że mu się przyglądam dziarsko się uśmiechnął, odpalił samochód i z piskiem ruszył. Wgniotło mnie lekko w fotel, czego się nie spodziewałam i szybko chwyciłam za pasy.
     -Oszalałeś? -starałam się, aby mój głos zabrzmiał wrogo, ale oczywiście nie wyszło. -Jesteś głupi. -teraz powiedziałam przez śmiech.  
     -Tak? W takim razie Ty też. -nie czekając dłużej sam się roześmiał.
     -Tak w ogóle to rozmawiałeś już z tatą? -zapytałam, kiedy już się uspokoiłam.
     -Tak, tak, wszystko już jest gotowe. Dziś jedziemy podpisać papiery, a już jutro możesz zaczynać. -uśmiechnął się ciepło.
     -Jutro? Suuuper! -entuzjastycznie podniosłam się na krześle. -Aaaa… -dodałam ponuro kiedy przyszło mi coś do głowy.  
     -Co? -Paweł momentalnie na mnie spojrzał, jakby się bał, że coś mi jest.  
     -Wiesz może ile będę zarabiać?
     -Na dzień dzisiejszy masz 2400 w kieszeni. Na dzień dzisiejszy. -spojrzał się i znacząco się uśmiechnął.
     -Czyli żeee… -zaczęłam, ale sama nie wiedziałam co chcę dalej powiedzieć. -Czyli, że co?  
     -Czyli, że pewnie i tak później dostaniesz więcej, no chyba, że będziesz bardzo złym pracownikiem to wtedy… Będzie łomot! -uderzył mnie lekko w ramię i zaczął się śmiać.  
     -Aha. Aaaa… Bo wiesz… Miesiąc się już powoli kończy. Jak to będzie z wypłatą na ten miesiąc?
     -Pewnie ojciec wypłaci Ci na koniec miesiąca za te dni, które przepracujesz. Ewentualnie zapłaci pod koniec następnego miesiąca już tak jakby za dwa.
     -Mhm. Okay. -skupiłam się już na drodze.  

     Miesiąc się kończy i bardzo dobrze. Szkoda tylko, że za DWA TYGODNIE, kiedy ja już na następny poniedziałek potrzebuję kasy. Wcale mnie to nie ratuje… A może od kogoś pożyczę i wtedy mu oddam jak sobie zarobię. Niee… Wtedy wszyscy będą pytać po co mi ta kasa, a ja już nie mam siły kłamać.  

     -A jeśli można spytać, po co szukasz pracy? Masz jakieś… problemy? -spojrzał mi w oczy z troską, ale gdzieś tam błąkało się również zaciekawienie. Ja jakby sparaliżowana spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się palcami. Później dotarło do mnie, że to bardzo fatalny ruch i ponownie spojrzałam w brudny błękit oczu Pawła. Na pewno miałam wymalowany niepokój, a może nawet strach w oczach, ale lepsze to niż w ogóle mu pokazać, że coś jest nie tak. Dlaczego powiedział “problemy”? Domyśla się czegoś? A co jeśli tak? Po co mi od tak dał możliwość pracy? Czułam rosnące napięcie na moim ciele. Co mu odpowiedzieć? -Wszystko okay? Jakoś inaczej wyglądasz. -położył mi rękę na ramieniu co chwilę na mnie zerkając. Musiał się skupić na drodze. No przecież!
     -Skup się na drodze, wszystko okay. -chciałam go zapewnić uśmiechem, ale chyba mi nie wyszło. Mimo to spojrzał ostatni raz w moją stronę nieufnym wzrokiem i zrobił to, o co go poprosiłam.

     Na miejsce trafiliśmy po jakichś 15 minutach, podczas których nikt z nas się nie odzywał, a jedynymi dźwiękami był ryk silnika i cicha muzyka z radia. Paweł zaparkował samochód w innym miejscu niż reszta ludzi. Zazwyczaj parkowano na froncie zoo, a on objechał je całe i dopiero w zaciszu drzew, na mniejszym, spokojniejszym parkingu zostawił swoje auto.
     
     Kiedy chciałam otworzyć drzwi od samochodu i z niego wysiąść, Paweł mnie uprzedził. Cicho mu podziękowałam i trochę odeszłam, aby miał miejsce do ponownego zamknięcia drzwi. Chłopak się do mnie nie odzywał i teraz nie wiedziałam o co mu chodzi. Stał tak, trzymał wciąż otwarte na oścież drzwi i patrzył się na mnie. Kiedy dalej stałam w miejscu, podszedł do mnie i ściągnął ze mnie plecak. W pierwszej chwili chciałam mu go zabrać, jakoś zaprotestować, ale poczułam ulgę, że zabrał ode mnie ten ciężar i jednak się nie odezwałam. Paweł położył go na moje siedzenie i zamknął samochód po czym pokierował się do drzwi.

     Uświadomiłam sobie, że to parking dla pracowników tak samo jak te małe drzwi. Za raz za nimi ukazała się mała szatnia z małą “recepcją”. Paweł wyjaśnił, że właśnie tutaj będziemy się przebierali w uniformy pracowników zoo. Zaraz dalej było pomieszczenie, które wyglądało jak szklarnia. Drewniana podłoga przemieniła się tu w surowy, ale za razem piękny kamień, a wszystkie ściany były przeszklone. W pomieszczeniu stało kilka stolików z krzesłami, w rogu blaty z umywalką, czajnikiem elektrycznym i mikrofalą. Jak i za tamtym razem Paweł wyjaśnił mi, że jest to swego rodzaju stołówka jak i po prostu pomieszczenie do odpoczynku. Pracownicy mogą tutaj przyjść podczas swojej przerwy i w spokoju coś zjeść, wypić ciepły napój lub po prostu posiedzieć w cieple.  

     Zaszliśmy jeszcze do innych budynków, które były magazynami, składzikami dla konserwatorów i takie tam. Wszystko to znajdowało się na tyłach, w części odrodzonej od reszty zoo, gdzie zwykły odwiedzający nie miał wstępu. Każdy budynek był mały, zrobiony z ciemnego drewna i miał malutki ganeczek. Dachy były ciemnozielone co bardzo mi się spodobało. Wyglądały jak takie drzewa. Korona zielona, a pień brązowy. Ciekawe. Ostatecznie poszliśmy do większego budynku, ale dalej utrzymanego w tym określonym stylu i kolorystyce. Okazało się, że to budynek centralny skąd zarządzano całym zoo.  

     Paweł otworzył mi drzwi do jakiegoś gabinetu. Już przyzwyczajona, że otwiera mi wszystko przed nosem, weszłam do środka.  
     -Dzień dobry. -przywitałam się, kiedy za biurkiem zobaczyłam mężczyznę. Ten na moje słowa oderwał się od jakichś papierków i z promiennym uśmiechem podniósł się z krzesła.
     -Cześć tato, jesteśmy. To jest Izabela Ostrowska... -pokazał dłonią na mnie. -A to jest mój tata Tomasz Piotrkowski. -pokazał dłonią na mężczyznę. Wyciągnęłam do niego dłoń po czym ją uścisnął.  
     -Tak, tak. Już mam wszystko przygotowane, wystarczy to podpisać. -podał mi kilka dokumentów.
     -A czy ja nie muszę niczego do pana składać? -zdziwiłam się. Może chociaż jakieś zdjęcia są potrzebne?
     -Nie, nie trzeba. Już wszystko załatwiłem. -Wszystko ma przygotowane, wszystko ma gotowe, wszystko jest okay. To dobrze… chociaż trochę dziwne. -Usiądź sobie, przeczytaj i podpisz w wyznaczonych miejscach. Paweł Ci w razie czego jeszcze objaśni, a ja na chwilę muszę iść. -kiwnęłam głową i usiadłam na skórzany, miękki fotel.  
     
     Kiedy mężczyzna nas opuścił, wygodniej się usadowiłam na krześle, zadarłam do góry nogi i odepchnęłam się od biurka. Zaczęłam się kręcić. Z moich ust mimowolnie wydostał się chichot. Paweł z uśmiechem na ustach oparł się o biurko i nachylił się nad papierami. Chyba je czytał, ale i jednocześnie parskał śmiechem pod nosem kiedy wydawałam z siebie dziwne dźwięki.  
     -Dobra, koniec tego Głuptasie. Przeczytaj to sobie. -zatrzymał mnie i podsunął papiery. Przeczytałam je szybko, bo za bardzo mnie to nie ciekawiło. Chciałam mieć już to z głowy. Był tam zawarty regulamin pracy, obowiązki, prawa i takie tam. Paweł szybko wskazał palcem określone miejsca na mój podpis na pierwszej stronie, a potem na kolejnej i tak dalej.  
     -Dlaczego pan nie potrzebuje niczego ode mnie? -zapytałam, kiedy już się uporaliśmy z papierkami.  
     -Szczerze? Nie wiem. Dzwonił do dyrektora… pewnie się dowiedział wszystkiego, czego chciał. Dodatkowo ja za Ciebie tak jakby złożyłem CV “osobiście”, zapewniłem, że będziesz dobrym pracownikiem no i jakoś tak poszło. -wyszczerzył się.  
     -Dzięki.
     -Jesteś mi teraz winna randkę. -i ten jego dziarski uśmiech.
     -Chyba sobie kpisz. -wyśmiałam go.
     -Nie.
     -Już, zrobione? -pan Tomasz wszedł do pomieszczenia.  
     -Tak, tak. Proszę. -przytaknęłam energicznie i podałam mu papiery.  
     -Dobrze. Teraz jeszcze chciałbym z Tobą chwilkę porozmawiać. Paweł? -spojrzał wymownie na syna. Ten za to wiedział co robić i już po chwili znikł za drzwiami.  

     -Nooo w końcu! -z uśmiechem wstał z kanapy ustawionej na podłużnym holu. Za raz jednak z jego twarzy znikł uśmiech. -Wszystko dobrze? -podszedł do mnie, położył dłoń na moim ramieniu i zajrzał w oczy.
     -Tak, tak. Chodźmy już co? Jestem głodna. -postanowiłam nic mu nie mówić, bo nie miałam na to ochoty. Ruszyłam przodem nie czekając na Pawła.
     -Ej, zaczekaj. -starał się mnie dogonić, ale korytarz był za ciasny, aby iść przy sobie, więc opuścił sobie i szedł za mną. Kiedy wyszliśmy z budynku, chwycił mnie za łokieć i lekko obrócił w swoją stronę zmuszając mnie, aby ustała. -Masz tą pracę?  
     -Tak.
     -To co się stało.
     -Nic.
     -Daj spokój, przecież widzę. -na pewno miałam zaczerwienione policzki. Sama nawet czułam zgromadzone w nich ciepło.  
     -Po prostu nie podobała mi się ta rozmowa. Nic więcej. Czy możemy już…
     -Coś Ci niemiłego powiedział? -trochę się naprężył, a lewą stopę przestawił tak, że w każdej chwili mógłby się zawrócić.  
     -Nie, nie. Po prostu musiałam odpowiedzieć na kilka pytań o których wolałam nie mówić. Tyle.
     -Jakie były to pytania? -naciskał dalej, a ja coraz bardziej czułam się sfrustrowana. Nie muszę mu przecież nic mówić, a on nie powinien się tak zachowywać.
     -Różne. -mój głos pobrzmiewał lekką złością.  
     -Jakie.
     -O to dlaczego chcę tu pracować, o mojego brata, o sytuację rodzinną, o moje towarzystwo, o… przeszłość. Wystarczy? -znów czułam, że policzki mnie pieką, a emocje ze mnie uchodzą, pozostawiając tylko przygnębienie. Paweł chwilę stał w bezruchu. Nagle mnie do siebie przyciągnął i szepnął przy uchu “Przepraszam”. Ja jednak się wykręciłam i ruszyłam do samochodu.  
     -Powtarzam. Jestem głodna. -rzuciłam przez ramię.

W samochodzie na początku panowała cisza. Nie chciałam aby tak było, więc pogłośniłam radio i zaczęłam sobie nucić. To, że była to ciężka rozmowa, z której nie byłam zadowolona, nie oznacza, że teraz mamy mieć złe humory. Jeśli już, to mogłoby to dotknąć mnie. Paweł nie ma nic z tym wspólnego. Nie powinien sobie tym zaprzątać głowy, a widząc jego obecne zachowanie dopadają mnie niemałe wyrzuty sumienia. Jak by nie było, zachowuje się tak przeze mnie.

Zaczęłam śpiewać piosenki, które leciały w radiu. Dzięki temu czułam się znowu dobrze, a nawet znakomicie. Odważniej patrzyłam na Pawła, nie unikałam jego wzroku. Co chwilę podśmiewałam się z samej siebie. Wszystko to w końcu też podziałało na Pawła i razem ze mną wyśpiewywał teksty piosenek co chwilę wybuchając gromkim śmiechem. Kiedy wysiadaliśmy z samochodu wesoły humor dalej się nas trzymał. I bardzo dobrze. Ten dzień również chciałam spędzić jak najlepiej. Jeden głupi moment nie mógł tego zepsuć.  

Weszliśmy do knajpki i usiedliśmy przy oknach. Mieliśmy stąd widok na ulicę i wszystko to, co się tam znajdowało i działo. Sam lokal był przyjemny. Panowała tam taka ciepła, domowa atmosfera. Nie było za dużo ludzi. Zdziwiło mnie to, bo Paweł powiedział, że jest tutaj świetne jedzenie. Trochę to zaczęło mnie intrygować. A może Paweł kłamał i jest tu ohydne jedzenie? Ha! Wtedy będzie kłamczuchem. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

-No to co zamawiamy? -z uśmiechem dał mi kartę restauracyjną.
-Jeszcze jej nawet na oczy nie widziałam!
-Twój problem. -droczył się ze mną przez co na twarzy miałam ogromny uśmiech.
-Dobra, chyba wezmę sobie tą sałatkę grecką… i do tego ciepłą herbatkę. -zamknęłam kartę i uśmiechnęłam się do niego zadowolona, że w końcu coś wybrałam.
-A mówiłaś, że jesteś głodna. -uniósł jedną brew.
-No bo jestem. Meeeeega!
-I zamawiasz tylko sałatkę? Na serio? -był jeszcze bardziej zdziwiony.
-Ojjjj… no a jak mi nie będzie smakowało? Nie chcę zamawiać tak dużo, kiedy nie wiem czy to będzie smaczne…  
-Daj spokój, tu wszystko jest smaczne. To może jeszcze kanapka z kurczakiem? -zaproponował.
-To prawie jak sałatka tylko, że w chlebie…
-Dobra, kobieto! Zdecyduj się! -zaśmiał się.

Jeszcze raz przejrzałam kartę. Za namową Pawła wzięłam dodatkowe danie, tym razem pożywniejsze. Paweł zebrał nasze karty i poszedł złożyć zamówienie. Okazało się, że miał rację. Jedzenie było wyśmienite! Najadłam się do syta! Dodatkowo jadłam te znakomite pyszności w towarzystwie Pawła. Pawła, przy którym czułam się dobrze. Tak jak kiedyś.

Mesia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2680 słów i 14879 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :)

    29 wrz 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    Cudo *-*

    29 wrz 2016