Gabrysia: Hej Co tam? Paweł: Chciałem porozmawiać o wczorajszej imprezie. Gabrysia: Ten pocałunek był słodki, ale nie mogę z tobą być. Paweł: Dlaczego? Myślałem, że to co się wydarzyło między nami... Gabrysia: Przepraszam, w sumie się nie znamy. Nigdy nie miałam chłopaka. Nie jestem jeszcze gotowa na poważny związek. Paweł: Rozumiem, ale pamiętaj, będę walczył. Do zobaczenia w skate parku Gabrysia: Bałam się już, że nie przyjdziesz.
Zachichotałam cicho. On jest taki słodki. Powiedziałam mu, że boję się być z nim szczera. Tak naprawdę, więcej niż on, wie o mnie tylko Milena. Po prostu chcę go przetrzymać, zbadać jego uczucia. Zeszłam na dół, do kuchni na obiad. Zupa była pyszna, a pani Zosia, jak zwykle uśmiechnięta, pytała o samopoczucie. Przynajmniej ją to interesowało, czego nie mogłam powiedzieć o moim ojcu. Westchnęłam cicho. - Idę do skate parku. Wrócę późno. Taty nie będzie na kolacji. Do widzienia! - powiedziałam i wyszłam z domu z deskorolką pod pachą. Na niebie nie było śladu chmur. Kiedy po 10 minutach dotarłam na miejsce zobaczyłam znajomą postać. Podbiegłam do Pawła. - O, Gabi. - przywitał się buziakiem w policzek. - Poznaj moich kumpli, Rafała i Miłosza. - wskazał ręką na wysokiego bruneta o brązowych oczach i blondyna z niebieskimi tęczówkami. I znów to nieodparte wrażenie, że gdzieś ich widziałam. Może tak jak Pawła, tutaj? - Hej, Gabrysia. - podałam każdemu dłoń. - Chodzicie do naszego liceum? Jeździcie na deskorolce? - Jesteśmy w drugiej klasie, ale wolimy kosza. Jestem kapitanem szkolnej drużyny. - powiedział brunet, chyba Rafał. Wtedy zrozumiałam skąd ich znam. To oni widzieli mnie w szatni. Zarumieniłam się. - Jeśli nadal rozważasz chęć wstąpienia do naszej drużyny, to pobór odbędzie się jutro po lekcjach. Ocenimy wtedy twoje umiejętności. - dopowiedział drugi, Miłosz. - Nie chcę robić wam konkurencji. - rzekłam z błyskiem w oku. Zaczęli śmiać się z niedowierzaniem. - Tam niedaleko jest boisko do kosza. Możemy tam pójść i zagramy. Wy będziecie jedną drużyną, a ja i Gabi drugą. - odezwał się Paweł. - Okej. - przyjął wyzwanie Rafał. - Jeśli wygracie, Gabi będzie w drużynie. A jeśli przegracie... - Nie przegramy. - odparłam pewnie. Drugoklasiści puścili tą uwagę mimo uszu. - Jeśli przegracie, pocałujesz któregoś z nas. - zaproponował Rafał. - Którego? - Rzucimy monetą. - posłał mi szelmowski uśmiech. Spojrzałam mu prosto w oczy. Nie zamierzałam przegrać, ale musiałam mu utrzeć nosa. - Okej. - westchnęłam, układając w głowie plan. - Paweł, przebiorę się w strój sportowy i przy okazji omówimy taktykę. Poszliśmy do pobliskiej szatni. Założyłam krótkie spodenki i podkoszulek bezrękawów. Wyszłam i skoczyłam na Pawła. Był zaskoczony. Wykorzystując ten moment pocałowałam go. Kiedy się od niego odsunęłam, dyszeliśmy głośno. - Wow... To za co? - zapytał. Widocznie był pod wrażeniem. - Żebyś miał większą motywację. Nie całowałam się do tej pory z nikim oprócz ciebie. Wolałabym, żeby tak zostało. - powiedziałam z uśmiechem i błyskiem w oku. - Jesteś szalona. Wcześniej pisałaś na Facebooku... - zaczął niepewnie. - To się nie zmieniło. Na razie. - zaznaczyłam i wyszłam na boisko. Szłyszałam, że poszedł za mną. Chłopcy już czekali. Ćwiczyli rzucanie. Zmierzyli mnie wzrokiem, ale nic nie powiedzieli. Wzięłam drugą piłkę i trafiłam za trzy. - Zaczynamy? - zapytał Rafał i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Tak. - uścisnęłam ją. Poprosiliśmy jakiegoś chłopca, żeby wyrzucił piłkę. Złapał ją Rafał. Kozłował i zakończył dwutaktem. 2:0. - Do ilu gramy? - Do dziesięciu. Tym razem Paweł podał spod kosza. Celowałam za trzy. Udałoby się gdyby Miłosz mnie nie popchnął. To nie było fair. Kto mieczem wojuje... Szybko zablokowałam go pod koszem i podałam Pawłowi. 2:2 Szliśmy łeb w łeb. 8:8. Decydujący rzut był prawie mój. Niestety piłkę przejął Rafał i już biegł w stronę naszego kosza. Nie! Chciałam krzyczeć, ale on już rzucał. Zamarłam. Nie usłyszałam jednak świstu siatki, ponieważ Paweł złapał piłkę w locie. Po długim podaniu, miałam ją w swoich rękach. Trafiłam za trzy. - Jest! - podbiegłam do Pawła i go uściskałam. - Wygraliśmy! Czy to znaczy, że jestem w drużynie? - zwróciłam się do Rafała. - Nie rzucam słów na wiatr. Ale przyjdź jutro po lekcjach, zapoznasz się z innymi członkami. - powiedział i poszli. Resztę popołudnia spędziłam z deskorolką i Pawłem. Wkrótce musiałam wracać do domu i spakować się na jutrzejszy dzień w szkole. Nie mogłam się wręcz doczekać spotkania z drużyną. Musiałam także zdecydować co dalej ze mną i Pawłem. Byłam w szoku, kiedy na naszym podjeździe zobaczyłam samochód ojca. Powiedział, że nie wróci na kolację. Czyżby coś mu się stało?, , Tatusiu!". Chciałam zawołać. Wpadłam do domu z duszą na ramieniu. Ale to co tam zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. C. D. N.
Wasze komentarze znaczą dla mnie bardzo dużo, dziękuję Poprzedzając wasze pytania. Dziś nie dodam kolejnej części. Czekajcie z cierpliwością. A
10 komentarze
prf
Super
zakr3cona
Zdecydowanie dziś dodam
Maja
Supeer, czekam na kolejna czesc Mam nadzieje, ze jeszcze dzis dodasz nowa
On
Pisz dalej super zaciekawiło mnie ♥♥
PannaNikt
Przyjemnie się czyta, szkoda tylko, że takie krótkie.. No cóż, czekam na ciąg dalszy / PN
steffcia
Pewnie zobaczyła tatusią z jakaś kobieta świetne
Hemmings
Kocham kocham ❤️ Świetne opowiadanie
Ty
Kocham
Maja
Super
Szalonaa
Cudowne Zakochałam się w twoim opowiadaniu